Dzisiaj miał miejsce lot razem z Iche i Miszonem. Naszym celem bylo lotnisko wroga, atak typu OCA gdzie celem był pas startowy. 6 durandali i po dwa AIM-120C oraz 2 AIM9M, do tego dwa zbiorniki dodatkowe. Posiadając przykre doświadczenia z dnia wczorajszego z lotów z Iche postanowiliśmy przebyć całą trase na wysokości około 500 stóp. Większość prowadziła nad morzem więc o nierówności terenu nie musieliśmy się martwić, chodź miało to również złe strony w postaci braku osłony
.Jako że posiadaliśmy dość liczną eskortę (1 grupa AA i 1 SEAD) przez większość drogi byliśmy nie niepokojeni przez wrogie myśliwce, jednak już 20 km od celu, zrobiło się bardzo gorąco. RWR wskazywał 29-tki i 21-ki które błyskawicznie zbliżały się do nas, na szczęście eskorta wzieła ich na siebie, do tego inna grupa F-16 kiedy drażniliśmy AWACSA o pomoc
. Z bitwą powietrzną nad nami zaatakowaliśmy cel, całą drogę przebyliśmy na wyłączonych radarach oraz z ograniczonym szumem elektronicznym i na minimalnym pułapie, tak też atakowaliśmy pas. Całkowite zaskoczenie ! Działka plot odezwały się dopiero gdy durandale opadały już na pasy. Widocznie wróg skupił swą uwage na walczących wyżej. Mimo „wrzeszczących” RWR bomby trafiły w pasy, uszkodzając je lub niszcząc. Wszystko przy akompaniamencie krzyków na Ventylu, ostrzeżeń, pełnych pampersów itd.
Błyskawicznie odskoczyliśmy nad morze zasypując jeszcze plecy flarami i cudami meyera. Starym zwyczajem, mając już sporą odległość od frontu, posiadając jeszcze broń AA zapolowaliśmy sobie, o czym skrzętnie poinformowaliśmy wielkiego brata
Ten wskazał nam Su-24 30 mil od nas, radośni i pełni nadzieji na łatwą victorię pognaliśmy im na spotkanie, no i się zaczęło, Su-24 były, owszem, ale więcej było Su-30
które niezwykle ochoczo rzuciły się na nas
Przywitalimy ich salwą Ammramów, łącznie 6 sztuk pomknęło na naszych przyjaciół, niestety, zrobił się taki kocioł że o obserwacji trafień nie było mowy, martwiliśmy się o tyłki
jak się okazało po misji, zaliczyliśmy po 1 trafieniu Ammramami hrhr. Zemsta za wczoraj
. Została jeszcze parka Su 30, no ale że mieliśmy już tylko Sidewindery, do tego Bad boysów na wprost, postanowiliśmy zająć z góry upatrzone pozycje, najlepiej gdzieś przy dużej grupie Patriotów
. Grzaliśmy w formacji dwóch nisko, dwóch wysoko (był z nami jeden pilot AI) Suchoje skupiły się na tych wyżej, ku radości Iche będącego jednym z tych szczęśliwców
Na szczęście nie odpaliły rakiet, mogło to nastąpić w każdej chwili (boooże jak one pędzą
) ale.. chłopakom chyba zabrakło paliwka bo pokiwali nam skrzydełkami i zawrócili. I tu wzięła górę ułańska historia przodków
Zawróciliśmy i pognaliśmy za nimi, cichutko, bez zbędnej zabawy radarem
po dłuuugim jak cholera pościgu Iche który leciał wyżej znurkował na prowadzącego, jego sidewinder idealnie złapał suchoja na tle zimnego morza. Jak się pożniej okazało, bo chwilę potem ja odpaliłem, oraz Miszon, zresztą przez chwilę miałem mokro, gdyż RWR zaczął mi piszczeć a napastnikiem był F-16 Miszona, na szczęście tylko chwilowo
A więc jak się później okazało Suchoj Iche został tylko uszkodzony, ja dopadłem swojego z tyłu od dołu, AIM9 posłał go od razu na obiad u stwórcy
Potem widziałem upadek jakiegoś Suchoja do morza, możliwe że był to ten Iche, niestety brak potwierdzenia, gdyż tuż przed atakiem było ostrzeżenie o innej parze Su-30, więc mógł to być któryś nich. Zebraliśmy się do grupy i wracamy, ze zgrozą zobaczyłem że zostało mi 1000 galonów ! Iche i Miszon stali znacznie lepiej, więc postanowili wracać do rodzimej bazy odległej o 90 km, ja odłączyłem i skierowałem się na najbliższe lotnisko. Kiedy już zbliżałem się do niego (międzynarodowy port lotniczy w Seulu) Okazało się że jest tam para Migów, które ochoczo poczęstowały mnie rakietką
Mając 800 g. Paliwa udało mi się na tyle wymanewrować pocisk że ten poszarpał mnie lekko, chodź maszyną rzuciło jak cegłą
i już zastanawiałem się nad pociągnięciem tej magicznej rączki
Ale miałem radochę gdy okazało się że migi sobie poleciały do domku, myśląc chyba że jest po mnie, posadziłem na pasie mając 200g. Paliwa
Iche miał mniej szczęścia, nie dosyć że razem z Misoznem trafili na niezły tłok przy bazie, to jeszcze odwływano ich podejścia kilka razy, w końcu Miszon posadził a Iche chwilę po nim, trochę za płasko
i podwozie zostało za nim
Pilot przeżył tylko od razu pognał do WC zmieniać majty
Zresztą w Seulu mają ładne WC, to tak apropo mnie
Ogólnie misja zakończona pełnym sukcesem, lotnisko (nazwy nie zapisałem ) wyłączone z imprezy na jakiś czas. Zestrzelenia to: Miszon 2 Su-30. Iche 1 i 1 prawdopodobne zestrzelenia, Ja 2 zestrzelenia. Zemsta jest słodka