Forum Miłośników Symulatorów Lotniczych
Zaplecze => WuCet => Wątek zaczęty przez: Wacha w Lutego 27, 2010, 17:49:38
-
...
Przyznam, że nie dostrzegłem tej oczywistości, że chcesz stać ze swoim krajem na straży wolności twojej i twojego kraju, a w konsekwencji całego świata. Bardzo to szczytne i chylę się nisko...
...
Bo Pan Szanowny zapomniał zdaje się, że podobna retoryka już miała miejsce w historii niejeden raz. Zmieniały się tylko podmioty - frazeologia zawsze pozostawała ta sama. Normalnie jakbym wrócił do czasów ZHP (PRL)...
Szkoda młodych ludzi, szkoda.
-
Czy masz Szanowny Kolego na myśli, że np. ubecja była wdzięczna władzy ludowej za mieszkania, ziemie, przywileje, wolność od władzy kleru, ziemian, feudałów, kapitalistów, etc.? I dlatego broniła PRLu, czasami bardzo drastycznymi metodami?
-
A nie ciągnęło Cię bardziej do firm PMC ? Takich jak na przykład Blackwater (Xe) ?
Nie znam się, ale coś mi się wydaje, że kwestia kariery w takich firmach, będących zasadniczo "prywatnymi siłami zbrojnymi" to właśnie zwykle dopiero po odbyciu jakieś tam (im lepszej, tym lepiej) służby w armii. Płacą przyzwoicie, ale raczej przyjmują już osoby wyszkolone i z doświadczeniem (np. część naszych po GROM-ie tam zatrudnienie znalazła), czemu trudno się dziwić.
-
Nie do końca bo UB-cy to byli strażnicy systemu, jego składowa więc nietrudno zrozumieć ich pobudki. Bardziej przypomina mi tutejsza sytuacja historię ludzi inteligentnych, którzy mimo wszystko poddali się nachalnej agitacji i postępowali w imię głoszonych ideałów nie widząc, że są manipulowani. Bliżej tutaj do chińskiej rewolucji kulturalnej, gdzie dzieci donosiły na rodziców bo tak im wpojono.
-
Ok, dziękuję za odpowiedź...
Oczywiście Nadczłowiek raczy sobie ironizować. :002: Mnie zastanawia co innego, na co zwrócił uwagę F. von Izabelin, mianowicie:
Na pewno lepiej być żołnierzem u agresora niż u ofiary. Milej się kwiatki ogląda od góry niż od dołu.
Przez ostatnie wieki dostawaliśmy po plecach, stąd też chyba tęsknota za normalnością, nawet w dziedzinie wojskowości. Mnie to, szczerze mówiąc przekonuje. Emigranci jadą za normalnością w życiu cywilnym, F. pojechał i spełnił swoje marzenie o normalności w wojskowości. Przecież armia jest po to aby zwyciężała, a nie stała po kościołach i ładnie wyglądała. Jeśli ma być makietą, to najlepiej jej nie powoływać do życia, bo rodzi to w wojskowych frustrację i niechęć do swojego rządu. w mojej opinii niepotrzebne jest byt (jakikolwiek w życiu społecznym), który nie spełnia swojej roli. Więc albo przyporządkujmy go do niej i zreformujmy, albo dajmy sobie spokój z jego istnieniem.
Akurat kolega F. jest zafascynowany US Army i obecnie ma ku temu przesłanki, aby swoje pragnienia realizować (co 30 - 40 lat temu było by nie do pomyślenia) i to jest dobre. Kształtuje siebie ponad obiegowym duchem społecznym, znamienne? :004: Jestem pełen podziwu i składam najserdeczniejsze gratulację. Dla mnie, jego blog będzie doskonałym źródłem do najnowszych dziejów USA, co będę sobie niezmiernie cenił, czekając na kolejne wpisy. :002:
Popuszczając wodze fantazji: mając nieograniczony wybór i ubermoce to najchętniej bym się zapisał do Wehrmachtu (jakaś dobra DPz, lub Waffen SS - również DPz), jako zadeklarowany europejczyk, szerzący idee wspólnoty wszystkich bratnich narodów i nacji. :002: (pomijam aspekt ideologii związanej z narodowym socjalizmem, bo większego kretynizmu nie słyszałem!). Wiem, że w końcu dostali po tyłku, ale po pierwsze ile trzeba było zebrać luda na taką imprezę, a po drugie mieli fajne zabawki. :007:
Do tych, co się rzucą na ideologię i związane z nią okrucieństwa. Ideologia nazistów, komunistów imperialistów i innych "-istów" nie obchodzi mnie w żadnym stopniu. W mojej opinii, jest z nią tak samo jak z historią: ..." legenda uzasadniająca posiadane lub pożądane dobra" (ci co mają do czynienia z Uniwersytetem Wrocławskim wiedzą od kogo ten cytat :003:) nic więcej. Okrucieństwa w historii towarzyszą mu od zawsze i towarzyszyć będą. Jak są uzasadniane, to zależy od sytuacji zastanej przez uzasadniającego. Skala zjawiska zawsze jest ta sama i głupota plebsu również. :004:
Powodzenia F. von Izabelin!
PS. Drogi Autorze wątku: powinno być "SwEEtAshneEyy", czy jakoś tak. :021:
-
Tichy, szanowny Gwiazdoznawco, piszecie strasznie rozwlekle. Czy ja dobrze zrozumiałem, że wy z tych samych powodów co nasz Kolega Izabelin zapisalibyście się do Wermachtu, a skoro go już nie ma, to pozostaje US Army?? :karpik
Tako rzecze,
Zaratustra
-
Jak mawiał Wielki Wódz z pewnego komiksu: "wprost przeciwnie". :002: Ideologiczna podbudowa jest mi obca. Czyli nie wstąpił bym do żadnej armii, żeby bronić abstrakcyjnego bytu w postaci ojczyzny. Natomiast, żeby "dokopać" słabszym i "pobawić się" np. fajnym czołgiem, to i owszem. Tak rozumiem wojsko. Dlatego zawsze będę pełen podziwu dla Armii Jego/Jej Królewskiej Mości - ale to dłuższy temat :004:. Takie to już mam staromodne przedromantyczne wyobrażenia - jak stwarzamy cokolwiek i przez stulecia projektujemy to do konkretnego celu, to nie twórzmy na fali jakiejś tam "politycznej poprawności" z tego obiektu przysłowiowego cyrku. w tym wypadku US Army stworzona została jako narzędzie rozszerzania wpływów Stanów Zjednoczonych, a nie jako "popierdółka" do obstawiania misji humanitarnych. Od tego są Lekarze Bez Granic. :002:
-
Prosiłoby się dodać, że jeśli idzie o służbę wojskową bez otoczki idealizowania pewnych zjawisk geopolitycznych można by wskazać na jeszcze chyba istniejącą Legię$ Cudzoziemską (musiałem to przepisać po polsku bo coś skrypt mi pozmieniał). To podobno dla prawdziwych mężczyzn.
-
Taaaa, a ci lekarze bez granic to też niezła ponoć hochsztaplerka, to raczej lekarze bez kasy :-)
Parafrazując jednego wielkiego Niemca, moja ojczyzna jest większa niż ta wyznaczona umownymi granicami, większa niż cała Europa nawet.
Ponoć człowiek jak już nie ma z czego być dumny, w sensie własnych osiągnięć, to zaczyna odczuwać dumę narodową i egzaltację patriotyczną. Wówczas czuje się częścią nie swoich osiągnięć, z których jest fanatycznie dumny.
A propos służenia ojczyźnie. Mam wrażenie, że są setki innych lepszych sposobów niż ćwiczenie się w zabijaniu innych ludzi. Można służyć wiedzą, zaangażowaniem w sprawy społeczne, etc - szczególnie jak ma się wybór. Tak wiem, że to brzmi niepoprawnie politycznie....
Tako rzecze,
Zaratustra
-
Zakładając, że wstąpił bym do wojska to tylko do Wehrmachtu inne organizacje mnie nie pociągają. :007:
Ponoć człowiek jak już nie ma z czego być dumny, w sensie własnych osiągnięć, to zaczyna odczuwać dumę narodową i egzaltację patriotyczną.
Coś w tym jest. Jako jednostka uświadamia sobie, że jest niczym i pozostaje jej instynkt stadny. Osobiście mnie to irytuje. Jak się przejawia? Choćby: "Mamy srebrny medal!!!", otóż nie A. Małysz ma srebrny medal. Część propagandy.
A propos służenia ojczyźnie. Mam wrażenie, że są setki innych lepszych sposobów niż ćwiczenie się w zabijaniu innych ludzi.
W mojej opinii to w tym wypadku nie służy się ojczyźnie, a reżimowi politycznemu, który aktualnie panuje. I tak, jeśli reżim ów nie ma mi nic do zaoferowania tak abym miał chęć ćwiczyć się, dla niego w zabijaniu ludzi to mnie nie dostanie. Jeśli, zaś jest w stanie pobudzić we mnie pragnienia (np. wspomniany Wehrmacht w postaci fajnego sprzętu wojskowego) to jestem "totus tuus". Proste. W moim przypadku jest inaczej, w przypadku większości ludzi, do uzasadnienia mordowania wystarczy abstrakcja w postaci ojczyzny. Każdego kupuję się za inne "pieniądze".
-
Na mnie działają Baby, Alkohol i Obżarstwo.
-
Jak to teraz łatwo dyskutować...
Brzuchy pełne, poboru nie ma, okupant (zaborca nie gnębi).
Jak by was wzięli w kamasze to w okopach łatwo zabijalibyście innych - bo nie byłoby wyboru.
Do Wermachtu... lol - bo mundury ładne ? Wstyd. Volksdeuche tam służyli jakby co. Korzeni nie zmienisz.
-
:002: :002: :002:
No to zeszliśmy na ziemie!! Czynniki oczywiste pominąłem! :002: :002:
Do Wermachtu... lol - bo mundury ładne ?
I sprzęt grający dobry! A na pasach mieli napisane "Gott mit uns" i jak tu nie być po ich stronie?!
-
Jak to teraz łatwo dyskutować...
Brzuchy pełne, poboru nie ma, okupant (zaborca nie gnębi).
UUUUU, już się boję. A wilk zły nie wyjdzie z lasu, wilk-terrorysta, wilk-kosmita? Co ty nam tu wciskasz politykę strachu lol
My tutaj prowadzimy wbrew pozorom poważną dyskusję.
-
Nie wciskam polityki strachu tylko odrobinę historii, o której widzę z lekka zapomnieliście.
-
Ja nie zapomniałem. Ale dlaczego cofać się tylko do zaborów? Można cofnąć się do Imperium Romanum i tym uzasadnić konieczność posiadania armii... bo jakbyśmy jej w ogóle nie mieli, to by nas nawet legiony Rzymskie podbiły.
-
Drogi Ranwers`sie odnieś to co ma w podpisie Nadczłowiek do ojczyzny (tam jest dalszy wywód) i będziesz miał obraz (jako taki) tego co myślę o propagandzie wciskającej ludziom pojęcie dobra nadrzędnego - ojczyzny. Okupant, czy zaborca. Pamiętam o historii, a ona uczy jednego - słabe państwa upadają, mocne trwają i tak będzie zawsze po kres naszej cywilizacji. W naszym mamy podejście romantyczno- aberracyjne, czyli śpiewamy o tym jak dobrze jest iść na wroga bez broni. Niestety taka ideologia mnie nie przekonuje, bom cokolwiek racjonalny w tym względzie. Trochę historii z innej strony (nie romantycznej). Wrzesień 1939 r. ludzie, naładowani papką próbują powstrzymać agresora, reżim na Przedmościu Rumuńskim. Co z tego wynikło? Sam wiesz. Władcy powinni oprócz szczytnych haseł, proponować konkretne rozwiązania w dziedzinie politycznej i militarnej.
Wracając do wątku głównego: dobrze, żeby F. von Izabelin`owi się udało. Odniesie on osobisty sukces, a przez swojego bloga pokaże nam jak to naprawdę jest w tej amerykańskiej armii. Wniosek - same korzyści, dla niego (ideologiczne i ambicjonalne), dla nas poznawcze. :002:
-
Iz, zgubiłem się. Masz obywatelstwo polskie ? Czy tylko amerykańskie ?
Druga sprawa, trzeba pamiętać o tym, że żeby dostać się do armii innego państwa trzeba posiadać upoważniający kwitek z MONu, oczywiście jak posiada się tylko obywatelstwo polskie.
PS
Iz gratuluję! A nie ciągnęło Cię bardziej do firm PMC ? Takich jak na przykład Blackwater (Xe) ?
Oba. Kwitku nie potrzebuje, z powodu drugiego (lub pierwszego, zależy jak patrzyć), obywatelstwa.
Co do pytania o Wehrmacht. Gdybym był Niemcem w 1936 roku np. Tak bym pewnie wstąpił do Wehrmachtu. Nie mam pojęcia co bym zrobił gdybym miał oba obywatelstwa (polskie i niemieckie), w 1939.
Ale na wojnę między USA a Polską się nie zbiera, wiec się tym nie martwię.
Moje słowa " Na pewno lepiej być żołnierzem u agresora niż u ofiary. Milej się kwiatki ogląda od góry niż od dołu.", nie należy rozumieć, że bym od ręki poszedł do najlepszego kraju.
Jestem obywatelem dwóch państw, ojczyznę muszę wybrać, Wojsko Polskie nie wyraziło zainteresowania "przygarnięciem" mnie, mają wystarczająco dużo lepszych kandydatów, U.S. Army nie robi takich problemów, więc wyboru nawet nie miałem. ;P
Qrdl--> Takie jest Twoje zdanie o moim kraju, i nikt Ci nie broni mieć takiego. Tak samo jak nawet nie spodziewam się byś rozumiał pobudki jakie podałem, bo wyraźnie są zbyt niskie by zasłużyć na zrozumienie. Być może jestem zbyt prosty i głupi by dojrzeć do poziomu myślenia jaki prezentujesz. Naszczęście właściwie.
Powiedzmy, że mam wstręt do internetowych "filozofów", których głównym zajęciem jest krytykowanie wszystkie co się rusza i nie rusza, stylizując się na niewiadomo jakich intelektualistów, ale widocznie każdy ma swoje małe hobby, a to jest Twoje (nie raz reprezentowane w kolejnych wątkach).
"
A propos służenia ojczyźnie. Mam wrażenie, że są setki innych lepszych sposobów niż ćwiczenie się w zabijaniu innych ludzi. Można służyć wiedzą, zaangażowaniem w sprawy społeczne, etc - szczególnie jak ma się wybór. Tak wiem, że to brzmi niepoprawnie politycznie...."
Jeśli uważasz, że jedyną rzeczą jako robi wojsko, to ćwiczenie zabijania i zabijanie, to polecam odrobinkę doczytać. Ale pewnie Ty nie potrzebujesz takiej rady.
Na forum służy/służyło trochę osób, wdg. Ciebie ich służba była równie gówno warta? Czy lepsza po w Wojsku Polskim lub Ludowym Wojsku Polskim?
Egon--> Do PMC mnie nie ciągnie.
Ranwers--> W pełni się z Tobą zgadzam, łatwo przedstawiać opinię Qrdl'a kiedy wojny nie było tu od 50 lat z hakiem, spokój w domu, praca jest. Ale Qrdl pewnie by kurczowo trzymał się swojej antyimperialistycznej postawy nawet jakby mu tyłek z ogniska jakieś wojsko wyjęło. :P
-
Qrdl--> Takie jest Twoje zdanie o moim kraju, i nikt Ci nie broni mieć takiego. Tak samo jak nawet nie spodziewam się byś rozumiał pobudki jakie podałem, bo wyraźnie są zbyt niskie by zasłużyć na zrozumienie. Być może jestem zbyt prosty i głupi by dojrzeć do poziomu myślenia jaki prezentujesz. Naszczęście właściwie.
Powiedzmy, że mam wstręt do internetowych "filozofów", których głównym zajęciem jest krytykowanie wszystkie co się rusza i nie rusza, stylizując się na niewiadomo jakich intelektualistów, ale widocznie każdy ma swoje małe hobby, a to jest Twoje (nie raz reprezentowane w kolejnych wątkach).
"
A propos służenia ojczyźnie. Mam wrażenie, że są setki innych lepszych sposobów niż ćwiczenie się w zabijaniu innych ludzi. Można służyć wiedzą, zaangażowaniem w sprawy społeczne, etc - szczególnie jak ma się wybór. Tak wiem, że to brzmi niepoprawnie politycznie...."
Jeśli uważasz, że jedyną rzeczą jako robi wojsko, to ćwiczenie zabijania i zabijanie, to polecam odrobinkę doczytać. Ale pewnie Ty nie potrzebujesz takiej rady.
Na forum służy/służyło trochę osób, wdg. Ciebie ich służba była równie gówno warta? Czy lepsza po w Wojsku Polskim lub Ludowym Wojsku Polskim?
Jejku. Szanowny Izabelinie, proszę czytać ze zrozumieniem, to ważne, jak się ma ambicje na oficera.
Wojsko jeszcze buduje mosty dla pana starosty. Uczestniczy w akcjach humanitarnych i ratuje pieski z kry. Tak przynajmniej było za PRLu. Ale chyba nie zaprzeczysz, że wojsko służy zabijaniu wroga, a żołnierze ćwiczą sprawność w owym fachu? Przecież nie uczą się grać na fletach?!
No popatrz, jaka ajronia losu. Ty masz wstręt do filozofii, a ja się specjalizuję (pisałem doktorat) z filozofii amerykańskiej. Ty będziesz latał z karabinem po krajach trzeciego świata, a ja w Polsce propagował, że był taki jeden AMERYKAŃSKI filozof, zresztą pierwszy oryginalny na tamtej ziemi, który dokonał rzeczy, przed którymi Europa powinna chylić czoła. I powiedz mi, kto tu bardziej będzie bronił dobrego imienia USA, historii tego wielkiego kraju? Ty waląc z karabinu do tambylców, czy ja rozpisując się o wielkich intelektualnych osiągnięciach mało znanego w Europie przedstawiciela Narodu Amerykańskiego?
Tako rzecze,
Zaratustra
-
Co do pytania o Wehrmacht.
To nie było pytanie, tylko zdanie oznajmujące. :021: Powiedziałem, że ja, gdybym miał iść do wojska to do Wehrmachtu, bo tam mieli fajne gadżety i mnie to skusiło.
nie należy rozumieć, że bym od ręki poszedł do najlepszego kraju.
No ja bym tak zrobił i tu się nie zgadzamy. Natomiast nie krytykuję (wręcz przeciwnie!) Twojej decyzji.
Ale na wojnę między USA a Polską się nie zbiera, wiec się tym nie martwię.
No tak, jesteś wyznawcą ideologii wiary w ojczyznę, więc pytam: co jeśli? Bo ja mam kłopot z głowy idę do US Army, bo tam lepiej i mam pewność, że wygrają. :004:
Nadczłowieku czy z Ciebie rzeczywiście taki antyimperialista? :002:
Jeśli uważasz, że jedyną rzeczą jako robi wojsko, to ćwiczenie zabijania i zabijanie, to polecam odrobinkę doczytać.
To mnie martwi. Bo jak pisałem wcześniej to wojsko jest do wojowania i ćwiczenia się w zabijaniu ludzi. Jak się z wojska robi co innego to zaczyna się problem (wg. mnie).
PS. Ty masz wstręt do filozofii, a ja się specjalizuję (pisałem doktorat) z filozofii amerykańskiej.
Jako Internetowy "fizjolog" chętnie poczytam. Jakieś odniesienia do historiozofii? :002:
-
Gdybym był Niemcem w 1936 roku np. Tak bym pewnie wstąpił do Wehrmachtu. Nie mam pojęcia co bym zrobił gdybym miał oba obywatelstwa (polskie i niemieckie), w 1939.
Ale na wojnę między USA a Polską się nie zbiera, wiec się tym nie martwię.
W przypadku wojny i podwójnego obywatelstwa pewnie skończyło by się w obozie internowania.
-
Jejku. Szanowny Izabelinie, proszę czytać ze zrozumieniem, to ważne, jak się ma ambicje na oficera.
Wojsko jeszcze buduje mosty dla pana starosty. Uczestniczy w akcjach humanitarnych i ratuje pieski z kry. Tak przynajmniej było za PRLu. Ale chyba nie zaprzeczysz, że wojsko służy zabijaniu wroga, a żołnierze ćwiczą sprawność w owym fachu? Przecież nie uczą się grać na fletach?!
No popatrz, jaka ajronia losu. Ty masz wstręt do filozofii, a ja się specjalizuję (pisałem doktorat) z filozofii amerykańskiej. Ty będziesz latał z karabinem po krajach trzeciego świata, a ja w Polsce propagował, że był taki jeden AMERYKAŃSKI filozof, zresztą pierwszy oryginalny na tamtej ziemi, który dokonał rzeczy, przed którymi Europa powinna chylić czoła. I powiedz mi, kto tu bardziej będzie bronił dobrego imienia USA, historii tego wielkiego kraju? Ty waląc z karabinu do tambylców, czy ja rozpisując się o wielkich intelektualnych osiągnięciach mało znanego w Europie przedstawiciela Narodu Amerykańskiego?
Tako rzecze,
Zaratustra
Oczywiście że Ty, tylko, że póki mieszkasz w Polsce, lub dowolnym innym "wolnym" kraju, Twojego prawa do propagowania dobrego imienia USA czy dowolnego innego kraju (jak i złego imienia), bronią między innymi wojskowi, którzy są również obecni na tym forum. To, że dzisiaj nie ma zagrożenia któremu muszą się przeciwstawić, tzn, że nie będzie go jutro. A jeśli jutro się pojawi, będzie za późno by na łapu capu składać armię.
Dlatego nie mam nic przeciwko temu, że masz taką opinię czy inną, ludzie którzy służą, służyli lub będą służyć swojemu krajowi bronią również Twojego prawa do dowolnej opinii, wlącznie z opinią negatywną o ich służbie.
Ja bynajmniej nie mówiłem, że wojsko nie ćwiczy zabijania, oczywiście, że ćwiczy, nawet większość czasu, ale nie ogranicza się tylko do tego. W większości wypadków się cieszy, jak nie musi nigdy z tej umiejętności (zabijania) korzystać. Zresztą mało który żołnierz musi kiedykolwiek zabić kogokolwiek. Szansę na kontakt ogniowy z przeciwnikiem są dosyć niskie, nawet w Iraku.
Jakbym był tak szurnięty by chcieć po prostu zabijać ludzi, to bym już dawno kogoś zabił na ulicy i siedział w pace (albo i nie). Więc nie, nie idę do wojska po to by zabijać, ale tak, będę ćwiczył się w zabijaniu osób, na wypadek gdyby to było potrzebne.
Dyskusja chyba dalszego sensu nie ma bo i tak się nie przekonamy na wzajem.
-
Tak bym pewnie wstąpił do Wehrmachtu. Nie mam pojęcia co bym zrobił gdybym miał oba obywatelstwa (polskie i niemieckie), w 1939.
Po pierwsze nie istniało u nas wtedy (o ile się nie mylę) podwójne obywatelstwo, w takim rozumieniu jak to jest obecnie - a po prostu znaczna część ludzi mieszkających na terenach powstałej IIRP, a które przedtem, przez wiele lat były terenami niemieckimi dostała z klucza to "obywatelstwo" niemieckie w postaci I lub II grupy po przyłączeniu tych terenów do Rzeszy (na terenach GG to się trzeba było nawet o taką III grupę mocna postarać).
A jakikolwiek wybór? Co to wg Szanownych Kolegów było ... zaciąg ochotniczy? Większość ludzi walczących na frotach tamtej wojny (bez względu na stronę konfliktu) robiła to bo została powołana do wojska bez możliwości odmowy. Nawet zgłoszenie się na ochotnika głównych aktorach konfliktu oznaczało tylko wybór charakteru służby (rodzaju wojsk), bo w perspektywie i tak było powołanie.
Tak więc nie porównujmy sytuacji z czasów DWS z sytuacja obecną gdy można sobie pozwolić na luksus wyboru - czy będziemy słuzyć w armii, a niekótrzy jeszcze mają wybór w jakiej armii ewentualnie mogą służyć.
A w ogóle to chyba trochę ten temat zabrnął w las. ja to rozumiem tak - gość chce iść do armii bo mu to się podoba (doskonale to rozumiem, w końcu przez 20 lat służyłem w wojsku, a szedłem też w zasadzie wyłącznie z zamiłowania do armii - tyle, że w PRL wybór armii w zasadzie nie istniał), ma podwójne obywatelstwo, więc ma możliwości wyboru. Wybiera więc armię, która jest lepsza, zapewnia lepsze perspektywy, lepsze "zabawki", a i lepsze warunki pracy. Jakoś mnie to nie dziwi.
F. von Izabelin - powodzenia życzę w realizacji kariery wojskowej.
-
... ja to rozumiem tak - gość chce iść do armii bo mu to się podoba (doskonale to rozumiem, w końcu przez 20 lat służyłem w wojsku, a szedłem też w zasadzie wyłącznie z zamiłowania do armii - tyle, że w PRL wybór armii w zasadzie nie istniał), ma podwójne obywatelstwo, więc ma możliwości wyboru. Wybiera więc armię, która jest lepsza, zapewnia lepsze perspektywy, lepsze "zabawki", a i lepsze warunki pracy. Jakoś mnie to nie dziwi.
...
Nikogo to nie dziwi - decyzja Twoja i kol. Izabelina i nikomu ją kwestionować.
Natomiast kłuje w oczy podpieranie podobnych decyzji propagandową gadką-szmatką-zasłonką dymną i nazywania kraju w którym się nie mieszka "swoim". To jest żenujące bo jak rozumiem poza miejscem urodzenia niewiele Jego łączy z USA, no może jeszcze fascynacja na podstawie opowieści rodziców, obrazów z fimów i (M)Tv - natomiast obawiam się, że zawsze będzie tam postrzegany jako obywatel-imigrant bez miejscowych korzeni i nic tego nie zmieni (wiem co mówię bo sam jestem emigrantem, niedługo z obywatelstwem).
Ciekawe byłoby zobaczyć minę tak patriotycznie nastawionego potomka wielkiego narodu kiedy już zorientuje się, że idee jakimi się kierował podejmując ważkie decyzje życiowe, z wolą nadstawiania karku "za wolność" myślących inaczej włącznie, są tylko pustosłowiem i sposobem na ściągnięcie rekrutów, bo Americas Army już nie przynosi oczekiwanych skutków.
-
Sorki Izzy, że się wcinam ale zdeczka mnie poirytowała poniższa odpowiedź :).
Natomiast kłuje w oczy podpieranie podobnych decyzji propagandową gadką-szmatką-zasłonką dymną i nazywania kraju w którym się nie mieszka "swoim". To jest żenujące bo jak rozumiem poza miejscem urodzenia niewiele Jego łączy z USA, no może jeszcze fascynacja na podstawie opowieści rodziców, obrazów z fimów i (M)Tv - natomiast obawiam się, że zawsze będzie tam postrzegany jako obywatel-imigrant bez miejscowych korzeni i nic tego nie zmieni (wiem co mówię bo sam jestem emigrantem, niedługo z obywatelstwem).
Pół życia spędzone w rodzinnym kraju to nie tak mało, biorąc pod uwagę, jak niewiele wiosen Izzy ma na karku.
Mówiąc szczerze też bym tak zrobił jak bym miał jaja. Ale jaj mi brakuje do faktycznego wojowania 8000 km od domu więc skupiam się na karierze "cywilnej". Zresztą, każdy powód pójścia do wojska jest dobry. Z tym, że powód pokazuje kto będzie dobrym żołnierzem a kto nie. A Izzy będzie zaj... żołnierzem.
-
ja to rozumiem tak - gość chce iść do armii bo mu to się podoba (doskonale to rozumiem, w końcu przez 20 lat służyłem w wojsku, a szedłem też w zasadzie wyłącznie z zamiłowania do armii - tyle, że w PRL wybór armii w zasadzie nie istniał), ma podwójne obywatelstwo, więc ma możliwości wyboru. Wybiera więc armię, która jest lepsza, zapewnia lepsze perspektywy, lepsze "zabawki", a i lepsze warunki pracy. Jakoś mnie to nie dziwi.
Ja to też tak rozumiem. Tylko po co ta ideologia? Nadczłowiek się zdenerwował. :002:
A jakikolwiek wybór? Co to wg Szanownych Kolegów było ... zaciąg ochotniczy?
Do pewnego stopnia, tak. Ochotnicy z Niemiec napadli na przymusowych z innych krajów. Przymusowych, tylko dlatego, że nie chcieli wcześniej zmniejszyć liczby ochotników z III Rzeszy. W sumie, później była masa ochotników z tych krajów, jak doszła do zetknięcia bojowego ochotników z Niemiec z poborowymi z Sojuza. I tak to była wojna ochotników z poborem. Klasyka. :002:
na terenach powstałej IIRP, a które przedtem, przez wiele lat były terenami niemieckimi dostała z klucza to "obywatelstwo" niemieckie w postaci I lub II grupy po przyłączeniu tych terenów do Rzeszy (na terenach GG to się trzeba było nawet o taką III grupę mocna postarać).
To w zależności od "rasowości" i w zależności od czasu. Uznani przez III Rzeszę za spełniających kryteria rasowe brano pod II grupę itd. W ostatnich latach istnienia to nawet Hainrich myślał o utworzeniu polskiego SS.
Poważnie: Mówiłem o rzeczach fikcyjnych. Czyli jeśli miałbym iść do jakiejkolwiek armii, to tylko do Wehrmachtu. Czyste marzenia. Chodzi mi, z grubsza o to, że nie uznaję ideologi w stylu umieranie za swoją ojczyznę. Chciałbym służyć w wojsku niemieckim, bo mieli fajne "zabawki" (już takich nie robią!). To wszystko. Tak jak mówiłem, czysta fantazja.
Oczywiście że Ty, tylko, że póki mieszkasz w Polsce, lub dowolnym innym "wolnym" kraju,
Tego nie rozumiem. Dlaczego w cudzysłowie? Że, niby nie w wolnym?
To, że dzisiaj nie ma zagrożenia któremu muszą się przeciwstawić, tzn, że nie będzie go jutro.
Ja tam uważam, że to są zagrożenia fikcyjne, takie, które tworzy się po to aby uzasadnić swoją politykę. Z miejsca podkreślę, że nie mam nic do polityki USA.
W większości wypadków się cieszy, jak nie musi nigdy z tej umiejętności (zabijania) korzystać. Zresztą mało który żołnierz musi kiedykolwiek zabić kogokolwiek.
Wybacz, ale trochę "papką" zaleciało. W sensie logicznym trochę przeczy pojęciu wojska i armii, oraz pojęciu żołnierza. Bo tak:
- żołnierz - osoba realizująca politykę swojego mocodawcy (tu:państwa) , szkolona, aby eliminować wrogów swojego reżimu politycznego. Eliminacja, w teorii polega na "wzięciu do niewoli" i pozbawieniu możliwości działania. W praktyce ogranicza się do fizycznego eliminowania przeciwnika. Czyli jeśli ktoś cieszy się (będąc w wojsku oczywiście), że nie może strzelać do wroga to moje pytanie, po co do wojska idzie?
- armia - to zbiór takich żołnierzy. Więc pytanie co to za armia, w którą pakuję się miliony dolarów, a ona się cieszy, że nie musi eliminować wrogów?
Nie mam pojęcia jakie są nowoczesne metody eliminacji (poza zabiciem), ale tak na mój sposób to żołnierz i cała armia powinna z radością iść aby "skopać tyłki" wrogowi swojego mocodawcy. No nie wiem. Z resztą zawsze mnie śmieszyła ta nazwa:
"Wojska Pokojowe ONZ". Już teraz nie używają, bo się chyba połapali, że to bzdura.
Więc nie, nie idę do wojska po to by zabijać, ale tak, będę ćwiczył się w zabijaniu osób, na wypadek gdyby to było potrzebne.
Mnie się wydaję, że będąc na służbie w rejonie walk to będzie Ci to potrzebne. Mam nadzieję, że się nie zawahasz.
Jeszcze raz powodzenia i nie zapominaj o wpisach. :002:
Jego łączy z USA, no może jeszcze fascynacja na podstawie opowieści rodziców, obrazów z fimów i (M)Tv - natomiast obawiam się, że zawsze będzie tam postrzegany jako obywatel-imigrant bez miejscowych korzeni i nic tego nie zmieni (wiem co mówię bo sam jestem emigrantem, niedługo z obywatelstwem).
Kurde, Wacha, śmierdzący teren! Daj chłopakowi spokój! Jego decyzja i koniec, po co jedną ideologię zastępujesz drugą? Obywatele - imigranci zbudowali USA. Taki kraj i każdy legalny chyba czuję się tambylcem.
-
Zupełnie zły wniosek.
Po pierwsze ja żadnej ideologi nie przedstawiam - jedynie swoją opinię.
Po drugie - Ci pierwsi imigranci skądś przybyli. A budowanie mocarstwowości też odbyło się z udziałem ludzi wywodzących się z pewnego kraju i mających krew europejczyków na rękach.
Trzy - nie pisałem o tym jak kto ma się czuć ale o tym jak niektórych ludzi postrzega się.
Cztery - kto chce niech sobie jedzie służyć, wojować. A my u sobie podyskutujemy, popłaczemy się jak niedaj Boże przyjdą złe wieści, ba napiszemy jaki był z niego/niej/ich dzielny żołnierz...
-
Ja się raczej nie zdenerwowałem :-)
Problem jest bardzo skomplikowany.
Jestem skłonny nawet zgodzić się z Izabelinem i jego zapleczem, ale.... obrona owych wartości, to efekt uboczny celów realizowanych przez ludzi posiadających władzę. Krótko mówiąc, jeśli w ich interesie nie leżałaby "obrona demokracji", "stabilizacja", "misja pokojowa", to utrzymywana z podatków armia tego by nie robiła. "Zainteresowanie" armii w obronie wartości w różnych miejscach pojawia się i znika, wręcz magicznie.
A dlaczego czuję się bezpieczniej i w dodatku opluwam system, który mi to zapewnia? Bo nie robią tego dla mnie! "Bronią" mnie nie dlatego, że możnowładcy o mnie "dbają", a tylko dlatego, że leży to im po drodze w obronie ich własnych interesów, no i nie chcą stracić konsumenta.
Tak więc pójście do wojska w celu obrony pewnych wartości jest chwalebne, ale to nie żołnierze decydują gdzie i jakich "wartości" się broni - tylko politycy i ich sponsorzy, czyli - banał - kapitaliści. Proste jak drut - jak już oddasz swoją autonomię osobie mającej więcej na pagonie, to przestaniesz decydować o tym czego chcesz lub czego nie chcesz bronić. Ciekawe czy Izabelinie spotkasz w szeregach US Army dzieci kongresmenów, senatorów, urzędników wysokiej administracji, etc, czyli tych, którzy będą cię posyłać w różne "ciekawe" rejony świata. Obawiam się, że nie. W tym wypadku Józef Wissarionowicz może świecić przykładem - jego syn walczył na froncie. Soso to był dopiero idealista!
Tako rzecze,
Zaratustra
-
Nadczłowieku nie bierzesz pod uwagę jednej rzeczy. Wojsko się F. po prostu podoba. Chciał do polskiego - "niet". Poszedł do US Army - "OK". Istnieją ludzie, którzy po prostu chcą służyć i taki styl im odpowiada. Chyba nie potrzebnie tylko F. ubrał to w jakąś ideologię. Na jego miejscu bym tego nie robił. :002:
A budowanie mocarstwowości też odbyło się z udziałem ludzi wywodzących się z pewnego kraju i mających krew europejczyków na rękach.
Co to za kraj i ludzie? Bom nie kumaty. :008:
Trzy - nie pisałem o tym jak kto ma się czuć ale o tym jak niektórych ludzi postrzega się .
Tego nie wiem, nie byłem w Stanach Zjednoczonych i nie wiem, jak się tam postrzega i kogo. Z moich doświadczeń (europejskich) wynika, że czym większa bieda w danym kraju, tym większa ksenofobia i brak akceptacji wobec emigrantów. Czym więcej ciemnoty, tym trudniej czuć się normalnie w danym kraju.
Cztery - kto chce niech sobie jedzie służyć, wojować. A my u sobie podyskutujemy, popłaczemy się jak niedaj Boże przyjdą złe wieści, ba napiszemy jaki był z niego/niej/ich dzielny żołnierz...
I niech bloga pisze, bom strasznie ciekawy co i jak. Chyba się tam zapisze, żeby pytaniami go zadręczać. :020:
-
Wacha--> Pół życia spędziłem w USA, więc "troszeczkę" mnie z tym krajem łączy. Nawet ciut więcej niż z Polską, która nie chce mnie przyjąć w szeregi swojej armii, przynajmniej póki nie skończy restrukturyzacji sił zbrojnych i się uwolnią miejsca, a to potrwa długo.
Jeśli "służba krajowi" jest uznawana za prawie że zaćmienie ideologiczne, to nie mamy właściwie o czym dyskutować. Widocznie wychowano mnie w duchu trochę innych czasów i kultury, kiedy patriotyzm i służba w wojsku nie była czymś negatywnym. Jak patrze na dzisiejszy świat, przydałoby się czasami wrócić do tego typu myślenia i cieszę się, że wyróżniam się wśród tłumu w ten akurat sposób.
Ciekawe czy Izabelinie spotkasz w szeregach US Army dzieci kongresmenów, senatorów, urzędników wysokiej administracji, etc, czyli tych, którzy będą cię posyłać w różne "ciekawe" rejony świata. Obawiam się, że nie. W tym wypadku Józef Wissarionowicz może świecić przykładem - jego syn walczył na froncie. Soso to był dopiero idealista!
Qrdl--> Żebyś się nie zdziwił. Sporo prezydentów i całkiem spory odsetek senatorów służył w wojsku. Często kilka pokoleń. Tak z ręki, Bush starszy w WWII, Bush młodszy latał na F-102 w Gwardii Narodowej i bynajmniej nie unikał w ten sposób służby w Wietnamie (jego jednostka mogła być w każdym momencie wysłana na drugą stronę wielkiej wody). John McCain, był jeńcem w Wietnamie. Lista się ciągnie..
Część senatorów się nawet wyrobiła na Afganistan (zanim zostali senatorami), jako dowódcy jednostek Gwardii Narodowej.
Służba wojskowa w USA jest traktowana "ciut" inaczej niż w Polsce, może dlatego że od ponad 30 lat jest ochotnicza. Większość oficerów to osoby które ukończyły studia z dobrymi ocenami i sytuacja finansowa ich nie zmuszała do wstąpienia w szeregi armii. Biorąc pod uwagę listę przewinień i wykroczeń które wykluczają z służby jak oficer, zazwyczaj są to ludzie z tzw. "dobrych domów".
Od mnie tyle, kolejne informację będę przekazywał na blogu jak będą napływać.
Na pytania inne niż "czemu jestem ideologicznym mordercą dzieci" :D :D będe odpowiadał tutaj.
-
Swoją szosą, nie jestem pewien (Jak się mylę to poprawcie mości Panowie) do Wojska Polskiego nie może wstąpić obywatel posiadający jeszcze jedno obywatelstwo (Inne niż polskie) prawda to ?
Co do PMC, powiem tak. Jeszcze jakiś czas temu ciągnęło mnie do WP (aaalbo do LC :118: ), ale tak się ostatnio zastanowiłem, i doszedłem do wniosku, ze zostanie najemnikiem w firmie o profilu Private Military Companies (Albo założenie własnej, ale to marzenie... Na to trzeba na prawdę ogromne ilości pieniędzy) dużo bardziej mi się opłaca, niż narażanie życia, za parę groszy żołdu, bieganie z namiastką karabinu i do tego wydawanie własnego ciężko zarobionego szmalu na swoje własne bezpieczeństwo (Które do cholery powinno mi zapewnić państwo! "Od tego oni są, od tego są oni" ). Do US. Army (Albo do USMC :021: ) to raczej nie mam co marzyć.
Uważam siebie za kogoś w rodzaju patrioty. Kocham swój kraj, uwielbiam jego historię. Tą czasów świetności i czasów sromotnych klęsk i zaniedbania, ale... Jeżeli państwo nie może mi zapewnić normalnego bytu (Chodzi mi tylko i wyłącznie o sprawy WP ) to ja "Dziękuję postoję". Osobiście uważam, że niedługo skończą się wojenki między państwami. Z bardzo prostego powodu, wielkie korporacje mają więcej pieniędzy niż nie jedno państwo z przyległościami. A firmy PMC (weźmy na przykład z niesławione ostatnimi czasy Blackwater) ma więcej żołnierzy i dużo więcej lepszego sprzętu niż... na przykład.. Wojsko Polskie. Więc idąc za rozumieniem Tichy'ego. Oni mają lepsze zabawki! :020:
A co do przyjmowania w szeregi PMC. Fakt dużo prościej jest się dostać będąc ex-marines, czy ex-komandosem z dajmy na to GROMu, ale pamiętajmy, że takie firmy mają gigantyczne placówki szkoleniowe, gdzie nie ważne czy odsłużyłeś 5 lat w Delcie, czy GROMie i tak przechodzisz całe szkolenie. Z resztą ja chcę nadal iść na WSO, tyle, że oddam państwu pieniądze za moje szkolenie i z całym szacunkiem niech mnie pocałuje w mój jaśniepański... zad :118:
Więc szanuję Izabelina, za decyzję i chęć wstąpienia do US. Army. Na pewno będzie to świetna przygoda i zabawa, eh... Te świszczące kule, wybuchy moździerzy. Lot Humvee po najechaniu na "ajdika" (IED)... Szczerze ? Zazdroszczę i to zupełnie serio.
-
To co piszesz o tzw. weteranach to nieco inna para kaloszy. Zwykle polityk, czy też "działacz społeczny", lubi mieć w papierach poświęcenie dla kraju w postaci służby wojskowej. To dobrze się potem sprzedaje, czyż nie? Oczywiście, że tak - przykład McCaina, którego programu pewnie nikt tutaj na Forum nie zna, a pewnie większość wie, że facet "był w niewoli", etc. - równy gość, skłonny do poświęceń dla "kraju". Taka papka to bardzo istotny element dialektyki wyborczej, ważna karta przetargowa, np. elita SS lubiła "posiedzieć" na jakimś zadupiu, popilnować mostu na tyłach wroga, etc., żeby sobie potem dodawać zasługi frontowca (szczerze mówiąc nie wiedziałem, że ta bestia Bush służyła w lotnictwie...). To nie dziwi, że w USA pewnie co drugi polityk uważa się za bojownika o wolność waszą y naszą.
Tak więc ja niezbyt precyzyjnie się wyraziłem, ile latorośli polityków i ludzi bogatych straciło życie podczas walki w owym Wietnamie, Iraku, Afganistanie? Bo wygrzewanie 4 liter na zapleczu często bywa mylone z rzeczywistym zagrożeniem.
A poza ty, do licha!, jak można "służyć" krajowi ganiając za pastuchami tysiące kilometrów od faterlandu?!?! Wybacz, ale tego mój skromny polski umysł nie pojmuje....
Szkoda, wielka szkoda, że USA nigdy nie przeżyło prawdziwej wojny na swoim terenie.... bo taka wojna secesyjna i jej "bitwy" to, w skali konfliktów Europejskich, "potyczki". Ile tam maksymalnie było ofiar za jednym zamachem? 30 tys. w największej bitwie? Pod Kurskiem tyle pewnie było frontowych kucharzy :021:
I to jest to, szanowny Izabelinie, że wy Amerykanie, nie macie pojęcia co to znaczy wojna u siebie, palenie całych miast z mieszkańcami - co tak chętnie czyniliście np. w Japonii, a nie na wyjazdach (z całym szacunkiem dla waszego "wyzwolenia" Europy w DWS).
Tako rzecze,
Zaratustra
-
Wacha--> Pół życia spędziłem w USA, więc "troszeczkę" mnie z tym krajem łączy. Nawet ciut więcej niż z Polską, która nie chce mnie przyjąć w szeregi swojej armii, przynajmniej póki nie skończy restrukturyzacji sił zbrojnych i się uwolnią miejsca, a to potrwa długo.
Jeśli "służba krajowi" jest uznawana za prawie że zaćmienie ideologiczne, to nie mamy właściwie o czym dyskutować. Widocznie wychowano mnie w duchu trochę innych czasów i kultury, kiedy patriotyzm i służba w wojsku nie była czymś negatywnym. Jak patrze na dzisiejszy świat, przydałoby się czasami wrócić do tego typu myślenia i cieszę się, że wyróżniam się wśród tłumu w ten akurat sposób.
Tak tak - kupa smoczków i stos zapaskudzonych pieluch to faktycznie może być jedynie wielka więź z krajem przodków. No i Wartości wyssane z mlekiem matki, rodowitej amerykanki (skoro już schodzisz na dywagacje nt wartości rodzinnych).
Naiwne to wszystko, co najmniej jak spotkanie komsomolców.
Swoją drogą, ciekawe dlaczego Twoi rodzice musieli szukać wolności w USiA w czasie gdy powinni walczyć, a jak już inni załatwili sprawę to postanowili wracać - to tak w kwestii szlachetnych wartości rodzinnych i szczytnych ideałów, których brak w mojej tradycji rodzinnej tak Cię razi.
I mylisz się - gdyby było mniej narwanych, napalonych pustosłowiem młodzieńców jak Ty i to po obu stronach konfliktów wojsko prawdopodobnie było niezłą sielanką. Dlatego współczesnemu światu bardziej przydałoby się gdyby indywidua potrafiły spojrzeć własnymi oczami na świat zamiast karmić się retoryką obrony ideałów i powielać błędy z przeszłości.
-
Swoją szosą, nie jestem pewien (Jak się mylę to poprawcie mości Panowie) do Wojska Polskiego nie może wstąpić obywatel posiadający jeszcze jedno obywatelstwo (Inne niż polskie) prawda to ?
Prawda, trzeba się zrzec innych obywatelstw.
-
...
Co to za kraj i ludzie? Bom nie kumaty. :008:
...
Służę przykładem.
Znajdź różnicę:
(http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/6/65/Bundesarchiv_Bild_146-1978-Anh.024-03%2C_Peenem%C3%BCnde%2C_Dornberger%2C_Olbricht%2C_Leeb%2C_v._Braun.jpg) (http://upload.wikimedia.org/wikipedia/de/thumb/9/9a/JohnFKennedy%2BWernherVonBraun1963.jpg/451px-JohnFKennedy%2BWernherVonBraun1963.jpg)
Poniżej współpracownicy Pana von Braun.
Ci którzy załapali się na wyjazd do USA:
(http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/4/4e/Project_Paperclip_Team_at_Fort_Bliss.jpg)
oraz Ci dla których zabrakło "wolnych etatów":
(autocenzura ze względu na drastyczność sceny)
A wszystko w ramach jednej firmy, przejętej przez rząd USA. Poczytaj sobie o Mittelwerk GmbH i tamtejszych obozach "dla pracowników", o podobnych, wcześniej powstałych i zlikwidowanych "kurortach" w Peenemünde oraz "wyrobach" tejże firmy urozmaicających krajobraz Londynu. Nie trzeba zbyt głęboko wnikać w przywołaną przez Ranwersa historię by być świadomym tych związków.
PS Swoją drogą niezła prowokacja panie Tichy :P
-
Pozwolę sobie włączyć się do dyskusji.
Wacha- zarzucacie Izabelinowi, że motywuje swoje działanie "propagandową- gadką- szmatką". Wogóle krytykujecie, że sobie jakąś motywację znalazł. To, przepraszam bardzo, co? Może źle? Zapewne mądre i poprawne jest w takim razie kierowanie się instynktem, jak zwierzęta? No i jeszcze "jedziecie" mu po rodzinie. Nieładnie :006: Poza tym pisało gdzieś jeszcze, że F. wyjechał z Ameryki w wieku 11 lat. Jeśli wy panie Wacha do tego czasu ssaliście smoczki i nosiliście pieluchy, to macie rację w wyżej głoszonych tezach. Ale tylko pod tym warunkiem.
Tichy- cóż, dziwicie mnie. Naprawdę nie przemawiają do mnie Twoje argumenty. Otóż nie zachowujecie konsekwencji. Pamiętam temat "o klaszczanu". Pisaliście tam, że wstyd wam za rodaków. Rodaków? Jakich rodaków? Przecież was ojczyzna nie obchodzi, więc się z nimi nie powinniście utożsamiać... Z tego co rozumiem, czujecie się obywatelem świata. Ale przypadkowo nie zetknęliśmy się jeszcze oficjalnie z żadnymi innymi kosmitami, więc można powiedzieć, że być obywatelem świata - Ziemi, poczuwać się do jedności z ogółem ludzi, to poczuwanie się do niczego konkretnego. To w zasadzie bycie nikim, w sensie jakiejś głębszej tożsamości. Szarota i flaki z olejem - wszyscy gadają teraz o ludzkości, ale o ludziach nie. Dalej może rozwinę swoją myśl, jeśli potwierdzicie moje rozumienie waszych wypowiedzi.
Pisałeś w swoim czasie Ranwersowi, że historia uczy, że słabe państwa upadają a silne trwają. Tylko zależy jak rozumieć siłę. My, Polacy, przetrwać chcemy i trwamy. My jesteśmy romantycznymi szaleńcami, albo nas silniejsi technicznie i liczebnie (tylko) agresorzy wybiją do szczętu, albo sami przepadną w mrokach historii. Tak było zawsze, nic nie wskazuje, żeby było inaczej w przyszłości - chyba że się sami nawzajem pozjadamy.
Kto trzyma z silnym, jest po prostu za słaby, żeby się mu postawić. To jest najpodlejsze, bo chodzi o słabość duchową czy jak kto woli psychiczną.
I jeszcze w kwestii tego, że fajnie dokopywać słabszym. Zapytam tylko - co to za satysfakcja? Ja żyję by czerpać z życia przyjemność, a ze znęcania się nad słabszymi czerpią przyjemność tylko osoby chore umysłowo. Uważam, że nie zaliczam się do takich.
Qrdl- piszecie logicznie, ale nie mogę wywnioskować jednego: Wy się czujecie w końcu Polakiem czy bardziej optujecie w stronę przekonań Tichego? Zadeklarujcie się, żebym i was mógł jakoś treściwie zaatakować :021:
I w sumie zgadzam się z Ranwersem, Egonem i F. von Izabelinem.
-
A wszystko w ramach jednej firmy, przejętej przez rząd USA.
Szanowny Pan zapomniał i IG Farben, Siemes`sie i wielu wielu innych z europejską krwią na swoich brudnych rękach, które to firmy, po dzień dzisiejszy przyczyniają się do szerzenia przez USA zła na Świecie. Błądząc takim torem i sposobem myślenia, to należało by zburzyć kilka pozostałości po III Rzeszy w naszym skromnym i zawsze biednym kraju (choćby drogi na Dolnym Śląsku i Pomorzu), nie mówiąc o byłym ZSRR. Nici powiązań naprawdę sięgają daleko i głęboko. Weźmy choćby dzień dzisiejszy: to, że klepiemy w nasze klawiatury takie szczytne hasła, zawdzięczamy praktycznie niewolniczej pracy żółtych braci w niedoli. Buty, w których chodzimy, telewizja, którą oglądamy itd, itd, to wytwory przymusowych robotników ze Wschodu. Pytanie, czy jesteśmy w stanie z tego zrezygnować. Ja osobiście nie jestem i powiem szczerze: jeśli ktoś miałby pomysł, żeby mnie tego pozbawić to z miejsca zapisuję się do jakiejkolwiek organizacji, która ma na celu takie pomysły, w jak najskuteczniejszy sposób wyperswadować. Otóż, nie zrezygnuje z przyjemności podróży samolotem, bo w tym samolocie pracują rozwiązania wymyślone, lub wdrożone przez III Rzeszę, albo (co jest mniej prawdopodobne) przez ZSRR, bo to byli zaborcy, albo coś w tym stylu. Nie wyrzucę klawiatury i komputera, bo tam jest napisane "Made in China", a tam są łamane prawa człowieka.
Wątek o USA: to, że tam "biją Murzynów" (takie powiedzenie z czasów PRL) w żaden sposób mi nie przeszkadza. To, że Amerykanie są Światowym Supermocarstwem i na Świecie obowiązuje "pax americana" też mi nie przeszkadza. Dlaczego? Otóż, w przeszłości był to na tyle mądry i umiejący prowadzić politykę kraj, z takim potencjałem i możliwościami, o takich prawach i takim porządku, że był w stanie doprowadzić do tego, że dzisiaj panuje na Świecie. Podobnie jak wielokrotnie w historii, czego można się dowiedzieć poprzez przeanalizowania dzieł dotyczących powstania i upadku mocarstw światowych, od Imperium Romanum do Imperium America. Tym bardziej, że system amerykańskiego rządzenia na Świecie, jest na ogół zgodny z zasadami klas (tak z Marksa) rządzących obecnie, czyli "średnim, białym człowiekiem wywodzącym się z kultury zachodniej Europy". Więc nie "pitolta", Panowie o amerykańskim imperializmie i szerzeniu zła na całym Świecie. Zawsze można się przekwalifikować i zostać piewcą różnych idei, na co pozwala dzisiejsza cywilizacja, a wybór jest szeroki od komunistów do islamistów. Na dzisiaj Świat urządzany przez Amerykanów bardziej mi pasuje niż ten w którym rządzili rożnego rodzaju Gruzini i Ukraińcy mongolskiego pochodzenia. :002:
-
Bardzo przepraszam za dwa posty obok siebie, ale chciałbym się ustosunkować:
Pamiętam temat "o klaszczanu". Pisaliście tam, że wstyd wam za rodaków. Rodaków? Jakich rodaków?
Pamiętam i wstydziłem się tylko dlatego, że sam byłem z nimi utożsamiany. Równie dobrze jak by mnie utożsamiano z angielskimi debilami był bym zażenowany (bardzo niepopularne na tym Forum słowo). Nie ma to nic do rzeczy.
Przecież was ojczyzna nie obchodzi...
Mmmm.... Jak większości naszej klasy rządzącej, choćby. Pytam więc dlaczego miałbym poświęcać życie w imię czegoś w co nikt, kto sprawuje władze, nie wierzy? Otóż, Drogi Kolego, dochodzę do wniosku, że tak naprawdę walcząc o byt, który nazywasz ojczyzną, walczyłbyś, nie o nią, a o reżim polityczny, który zasadził w Tobie to pojęcie. Więc dla mnie lepiej, gdy ten system daje mi coś więcej, niż tylko puste obietnice, przyszłego życia w idylli, które to, na 99% będzie udziałem tylko tegoż reżimu.
To w zasadzie bycie nikim...
Otóż jesteś w błędzie. Prawdopodobnie spowodowane jest to "romantycznym podejściem do nacjonalizmu". Operujesz pojęciami typu: "jestem Polakiem (Niemcem, Rosjaninem etc.)", które to podejścia, jak wiesz, strasznie się zdezaktualizowały. Dlaczego? Wystarczy popatrzeć na państwo, które czerpie swoją potęgę z pracy całego Świata (USA, WB, Japonia) nie zamykawszy się w swoim "ogródku" i na państwa, w których istnieje podział na "swój - obcy" (Rosja). Tu widać która droga jest lepsza, która gorsza.
Szarota i flaki z olejem - wszyscy gadają teraz o ludzkości, ale o ludziach nie...
No nie rozumiem. Cały czas mówię o człowieku (o sobie), nie wiem co to za pojęcie "ludzkość". Jeśli rzeczywiście groziła by nam inwazja Marsjan, to wtedy można mówić o "ludzkości", która broni swojego dziedzictwa. Tak to mówimy o systemach polityczno - społecznych, w których prym wiedzie obecnie system Stanów Zjednoczonych. Ale tuż za rogiem czekają już komuniści - konfucjaniści z Chin, dlatego jestem zdecydowany bronić systemu Świata do którego należę. Taki przykład: jeśli na nasz kraj napadną Stany Zjednoczone to stanę po ich stronie, bo tamten system mi bardziej odpowiada. Jeśli, zaś napadną Chińczycy, to stanę po stronie polskiej.
Tylko zależy jak rozumieć siłę.
Wymysł pt. "siła duchowa" i inne "moralne zwycięstwa" są na wysokim miejscu na mojej liście bzdur i bredni. Drogi Yarden`nie: na siłę państwa (dawniej plemienia) składają się:
- siła polityczna - wtedy, gdy do systemu politycznego, danego kraju są przyciągane inne systemy, które nie spełniają należycie swojej roli. Mówimy o niej wtedy, gdy dane państwo "eksportuje" swój system polityczny, który staje się wzorem innych systemów. W kolejności:
Starożytny Egipt/ Chiny, Grecja, Rzym, Państwa frankijskie, I RP (lokalnie), Francja Napoleona, Imperium Brytyjskie, jednocześnie: ZSRR I USA, dzisiaj: USA.
- siła technologiczna i militarna - jedna idzie zawsze w parze z drugą. Czyli czy dane państwo jest w stanie wytworzyć poziom techniki zdolny zagrozić innym państwom, tak aby móc obronić posiadane przez siebie dobra, lub zdobyć te dobra na drodze konfliktu. Kolejność historyczna taka sama.
- siła oddziaływania kultury - czyli, czy dane państwo, poprzez kulturę, którą stwarza jest w stanie oddziaływać na inne państwa. Kolejność taka sama.
Te podpunkty (jest ich więcej) dają wypadkową siły danego państwa. Bez, choćby jednego z nich państwo nieubłaganie staje się słabe. W Polsce od 1795 r. nie możemy mówić o żadnym z tych podpunktów i albo to zmienimy, albo nie płaczmy za "mocarstwowością".
Kto trzyma z silnym, jest po prostu za słaby, żeby się mu postawić.
To jest najpodlejsze, bo chodzi o słabość duchową czy jak kto woli psychiczną.
"Bóg zawsze jest po stronie silniejszych batalionów"
I jeszcze w kwestii tego, że fajnie dokopywać słabszym.
Wrogowi systemu w jakim się obracamy i który postanowiliśmy bronić.
-
Pozwolę sobie włączyć się do dyskusji.
Wacha- zarzucacie Izabelinowi, że motywuje swoje działanie "propagandową- gadką- szmatką". Wogóle krytykujecie, że sobie jakąś motywację znalazł. To, przepraszam bardzo, co? Może źle? Zapewne mądre i poprawne jest w takim razie kierowanie się instynktem, jak zwierzęta? No i jeszcze "jedziecie" mu po rodzinie. Nieładnie :006: Poza tym pisało gdzieś jeszcze, że F. wyjechał z Ameryki w wieku 11 lat. Jeśli wy panie Wacha do tego czasu ssaliście smoczki i nosiliście pieluchy, to macie rację w wyżej głoszonych tezach. Ale tylko pod tym warunkiem.
Witamy, witamy.
I od razu zapraszamy do czytania ze zrozumieniem, i trochę fantazji radzimy wprowadzić do tego procesu. Bo chyba jest oczywiste, że aluzja do smoczków miała uzmysłowić, że jako nawet jedenastolatek kol. Izabelin własnych świadomych i dorosłych doświadczeń z bycia amerykaninem raczej nabyć nie zdołał. Zwłaszcza takich na jakich można budować decyzje od których być może zależeć będzie los innych ludzi (zakładam hipotetyczna sytuację w której Pan Izabelin zastrzeli z przydziałowego M16 jakąś iracka kobietę kryjąca się za płotem z dzieckiem, bo jemu w stresie będzie się wydawać że to terrorysta się czaił z RPGem). No więc jest to oczywiste czy nie? Czy może będziemy się teraz za słówka chwytać?
Dodatkowo skoro już podnosisz kwestię: badania przeprowadzone przez amerykańskich naukowców dowodzą iż człowiek jest w stanie zrobić innemu człowiekowi każdą najgorszą rzecz jaką sobie wyobrazimy. I nie rozmawiamy tu o przypadkach upośledzeń psychicznych - normalni, zdrowi na ciele i umyśle obywatele są w stanie zakatować inną istotę ludzką. Jedyne czego potrzeba to zdjęcie odpowiedzialności z delikwenta. Należy danego delikwenta upewnić iż za dokonane czyny nie grozi mu żadna odpowiedzialność.
Widzisz stąd prostą drogę do (na przykład) nałożenia obowiązku wykonywania rozkazów pod groźbą kary sądu polowego? Albo wmówienie rekrutom, że ofiara ich życia jest słuszna i służy wyższym celom. Dostrzegasz jakąś paralelę pomiędzy dyrdymałami jakimi motywuje się Izabelin a powyższym?
I o to mi tylko chodzi. Chce chłopak być wojakiem niech sobie będzie, mnie to w ogóle nie interesuje. Byleby tylko nie dodawał sobie fałszywej otuchy powtarzając w kółko oklepaną mantrę wyjętą prosto z ust p. Busha, Rumsfelda i tej miłej czarnoskórej Pani sekretarz stanu próbując nas tą śpiewką omamić i jeszcze przekonać, że jesteśmy degeneratami a on bohaterem.
Że o jego amerykańskości nie wspomnę, bo faktycznie każdy może się czuć kim chce ale inni mają też prawo śmiać się z takich... twierdzeń.
-
Tak tak - kupa smoczków i stos zapaskudzonych pieluch to faktycznie może być jedynie wielka więź z krajem przodków. No i Wartości wyssane z mlekiem matki, rodowitej amerykanki (skoro już schodzisz na dywagacje nt wartości rodzinnych).
Naiwne to wszystko, co najmniej jak spotkanie komsomolców.
Swoją drogą, ciekawe dlaczego Twoi rodzice musieli szukać wolności w USiA w czasie gdy powinni walczyć, a jak już inni załatwili sprawę to postanowili wracać - to tak w kwestii szlachetnych wartości rodzinnych i szczytnych ideałów, których brak w mojej tradycji rodzinnej tak Cię razi.
I mylisz się - gdyby było mniej narwanych, napalonych pustosłowiem młodzieńców jak Ty i to po obu stronach konfliktów wojsko prawdopodobnie było niezłą sielanką. Dlatego współczesnemu światu bardziej przydałoby się gdyby indywidua potrafiły spojrzeć własnymi oczami na świat zamiast karmić się retoryką obrony ideałów i powielać błędy z przeszłości.
Dyskusję miałem kończyć, ale szanowny Pan Wacha zdecydował się na pojazd rodzinny, to odpowiem krótko i zwięźle.
Nie wiesz co robili, sam prawdopodobnie palcem nie ruszyłeś w trakcie stanu wojennego, i pokazujesz jaki jesteś twardy na forum. O to co zrobili rodzice, nie martw się, zrobili więcej niż Ty.
Dla mnie EOT, dyskusja spadła poniżej pewnego poziomu dzięki Wache i nie mam zamiaru do niej wracać.
-
Dla mnie EOT, dyskusja spadła poniżej pewnego poziomu dzięki Wache i nie mam zamiaru do niej wracać.
U nas w Polska, mówi się Wasze. Ju anderstend, Wa-sze !
Salute i za Obamę !
Edit:
Może Washe ?
-
A i Wacha, jakoś z Twoich postów przebija straszne rozczarowanie tym, że mam "ideologiczne" podejście, a nie napisałem, że jadę dla kasy.
-
Rozczarowanie jest uczuciem dla mnie obcym jeśli chodzi o Twoją szanowną osobę bo jesteś mi zbyt obcy zarówno na stopie towarzyskiej jak i mentalnej. Rozbawiła mnie jedynie cała otoczka jaką starasz się wytworzyć wokół siebie. Pozwól, że swój udział w dyskusji zakończę swoją opinią iż prawdziwy bohater powinien zająć się "bohaterowaniem" a nie opiewaniem tegoż jeszcze pre factum.
-
Prawdopodobnie spowodowane jest to "romantycznym podejściem do nacjonalizmu". Operujesz pojęciami typu: "jestem Polakiem (Niemcem, Rosjaninem etc.)", które to podejścia, jak wiesz, strasznie się zdezaktualizowały.
Możle i zdezaktualizowały, ale powiedz mi czemu w amerykańskich ogórdkach tak często powiewa ichnia flaga, a nie np ONZ-tu ?
Byli beznarodowościowcy w Polsce przedwojennej zupełnie nie utożsamiający się z krajem. Jak większość skończyła ? Niestety przez komin. Dla jasności dodam że chodzi mi o Żydów. Jak by szanowali kraj, w którym przyszło im żyć - ba rodzili się tu z pokolenia na pokolenie - to pewnie bronili by go. Zrozumieli to nieco później - dzisiaj bardzo dbają o ojczyznę.
Wystarczy popatrzeć na państwo, które czerpie swoją potęgę z pracy całego Świata (USA, WB, Japonia) nie zamykawszy się w swoim "ogródku" i na państwa, w których istnieje podział na "swój - obcy" (Rosja). Tu widać która droga jest lepsza, która gorsza.
Nie zamknąwszy ? Hm to spróbuj sobie (jako Polak) np. ot tak wjechać do Stanów. Albo lepiej - postaraj się zamieszkać na stałe w Japoni. Powodzenia.
-
No to się zacznijcie, po polsku obrzucać błotem i wiadomo, że jestem u siebie...
Wacha przestań, bo złamiesz koledze psychikę i nie napisze bloga. Apeluję do Waszeg poczucia uczciwości! Wbrew pozorom wiem o co Ci chodzi, :004: ale wiesz jak jest - nie dasz rady.
ale powiedz mi czemu w amerykańskich ogórdkach tak często powiewa ichnia flaga, a nie np ONZ-tu
Tu nie chodzi o jakąś Globalną Wioskę i tego typu utopie. Chodzi o postawę cywilizacyjną.
Byli beznarodowościowcy w Polsce przedwojennej zupełnie nie utożsamiający się z krajem. Jak większość skończyła ?
Byli też tacy (większość), co się utożsamiała z narodem. Jak skończyli to chyba wiemy. Ale byli tacy, co się bardzo utożsamiali i siedzieli w Londynie. Zupełnie nie trafione dlatego, że reżim kazał walczyć, ludzie ginęli, a tzw. "rząd" się dzielił na frakcję. Ogólna paranoja. Wygrał Stalin (nota bene były komisarz d/s narodowościowych).
np. ot tak wjechać do Stanów.
To bardzo proste, zgodnie z zasadą funkcjonowania USA (użyteczności). Jakbym był dobrym naukowcem lub inżynierem, miał osiągnięcia to spokojnie bym wjechał do każdego normalnego kraju na Świecie. Państwa nie skażone romantyczną wizją mesjanizmu, tylko działające na zasadach pragmatycznych ściągają do siebie wszelkie dobra i mogą spokojnie i w miarę dostatnio funkcjonować na Świecie, stąd ich siła. I zapewniam, jako czasowy emigrant, w WB nie czułem się obcy, inny, różowy czy fioletowy, czułem się normalnie tak samo jak wśród tzw. "swoich" (choć czasami nawet lepiej) i miałem okazję przekonać się co znaczy zasada użyteczności, a nie zasada narodowości w tym kraju.
-
Pozwól, że swój udział w dyskusji zakończę swoją opinią iż prawdziwy bohater powinien zająć się "bohaterowaniem" a nie opiewaniem tegoż jeszcze pre factum.
Hmm, Wacha, mam dziwne wrażenie, że tylko Ty odbierasz działania Izabelina, jako chwalenie się, czy staranie wytworzyć wokół siebie otoczki "bohatera"... Mylę się ? Bo widzisz, ja postrzegam to zupełnie inaczej, a mianowicie wydaje mi się, że Izabelin chce po prostu podzielić się z nami i z światem (Bo przecież jego blog jest dwu-języczny) swoimi doświadczeniami z rekrutacją do US. Army, a przy okazji przekazać potencjalnym chętnym jak wygląda przebieg rekrutacji. Nie jest to nic złego, a na pewno jest to praktyczne i przydatne więc... "Człowieku o co kaman" ? Nie podoba Ci się, że Izabelin chce zostać oficerem US Army, z pobudek hmm.. patriotycznych ? Ja uważam, że to dobrze. Oficer który wie po co walczy i dla jakiej sprawy to lepszy oficer niż ten który idzie bo:
a) Nie miał w życiu nic lepszego do roboty
b) Bo mu mama kazała
c) For Money!
et cetera.
Masz prawo sądzić sobie, co tam chcesz. Ale można to przekazać w sposób bardziej cywilizowany i kulturalny. Ponieważ to co robili szanowni rodzice Izabelina powinno Cię g... guzik obchodzić. Z przykrością stwierdzam, że czytając Twoje kolejne wypowiedzi nie zauważyłem, że jest Ci chodź trochę przykro z powodu tego, że swoimi impertynenckimi wywodami spowodowałeś "zepsucie" atmosfery wątku.
Dziękuję dobranoc.
A teraz Panowie, chować szable! Podyskutujmy spokojnie :118:
-
Tichy-
Otóż, Drogi Kolego, dochodzę do wniosku, że tak naprawdę walcząc o byt, który nazywasz ojczyzną, walczyłbyś, nie o nią, a o reżim polityczny, który zasadził w Tobie to pojęcie.
Ojczyzna - teren na którym żyją ludzie z którymi jestem spokrewniony językiem, obyczajami, kulturą, historią i krwią, w przypadku Polski również wiarą. Moi krewni, miejscowość z którą jestem związany w ten czy inny sposób. Ja to tak rozumiem. I za to bym walczył. Z Amerykanami też.
To w zasadzie bycie nikim...
Otóż jesteś w błędzie. Prawdopodobnie spowodowane jest to "romantycznym podejściem do nacjonalizmu". Operujesz pojęciami typu: "jestem Polakiem (Niemcem, Rosjaninem etc.)", które to podejścia, jak wiesz, strasznie się zdezaktualizowały. Dlaczego? Wystarczy popatrzeć na państwo, które czerpie swoją potęgę z pracy całego Świata (USA, WB, Japonia) nie zamykawszy się w swoim "ogródku" i na państwa, w których istnieje podział na "swój - obcy" (Rosja). Tu widać która droga jest lepsza, która gorsza.
Zdezaktualizowały? No nie wiem... jestem chyba żywym na to przykładem, że niejeden jeszcze w to wierzy.
Postawa cywilizacyjna? A cóż to za twór? Bo nie wiem jak się do tego odnieść... serio :008:
Wymysł pt. "siła duchowa" i inne "moralne zwycięstwa" są na wysokim miejscu na mojej liście bzdur i bredni. Drogi Yarden`nie: na siłę państwa (dawniej plemienia) składają się:
- siła polityczna - wtedy, gdy do systemu politycznego, danego kraju są przyciągane inne systemy, które nie spełniają należycie swojej roli. Mówimy o niej wtedy, gdy dane państwo "eksportuje" swój system polityczny, który staje się wzorem innych systemów. W kolejności:
Starożytny Egipt/ Chiny, Grecja, Rzym, Państwa frankijskie, I RP (lokalnie), Francja Napoleona, Imperium Brytyjskie, jednocześnie: ZSRR I USA, dzisiaj: USA.
Nawiasem tylko: nie udziwniajmy - "Yardenie" spokojnie może być :003:
A na serio: siła duchowa, czy moralne zwycięstwa... nie doceniasz tego, ok. Ale przecież o człowieku nie stanowi siła fizyczna, tylko psychiczna. Spryciarz jest więcej wart od tępego koksa. Tacy Niemcy, dawniej o każdym mówiono "pracowity, solidny" i na tym zbudowali swoją potęgę, II Rzeszę choćby. Tylko ich politycy mieli nawalone w głowach gorzej od naszych obecnych no i się sprawa rypła, mówiąc potocznie.
Wszystkie wymienione przez Ciebie państwa starożytne, poza Chinami, gdzie ludzie nie widzą niczego specjalnie dziwnego w zamienianie ich w niewolników, upadły właśnie z powodu słabości ducha, psychiki. Można jeszcze dołożyć Bizancjum. Rozpusta, zepsucie moralne, nieprzejmowanie się sprawami kraju, tylko uprawianie prywaty - tak zakończył Rzym, w zasadzie fundament i początek naszego dzisiejszego świata. Przez prywatę, którą propagujecie panie Tichy, zakończyła chwalebny i mocarny z początku żywot również I Rzeczpospolita, która mogłaby dziś mieć siłę Wielkiej Brytanii.
I tak nawiasem: dawniej to się nazywało prosto - zdrada. Ale nie wiem na tyle o was, żeby ośmielić użyć się tego słowa.
Wacha- Szanowny Panie Wacha, co by nie urazić.
Ja nie potrzebuję amerykańskich naukowców, żeby wiedzieć jedno - kolega Izabelin czuje więź z USA, dobrze wspomina czas tam spędzony, poza tym jest obywatelem USA i tam się urodził, więc rzeczywiście jest to dla niego Ojczyzna. Czemu to negujesz? Nie dość, że opowiada nam o swoich uczuciach, na co ja niewielu by się zdecydowało, to Ty go musisz koniecznie zaatakować? A otoczkę, jeśli ktoś roztacza, to wy, panie Wacha. Nienawiści i pogardy. Jeśli F. Cię nie obchodzi, to czemu zajmujesz się tym, jaką "mantrę będzie sobie klepał"?
Zresztą lepiej zakończyć tę część dyskusji z waszym udziałem, zaniża poziom Forum.
-
Qrdl- piszecie logicznie, ale nie mogę wywnioskować jednego: Wy się czujecie w końcu Polakiem czy bardziej optujecie w stronę przekonań Tichego? Zadeklarujcie się, żebym i was mógł jakoś treściwie zaatakować :021:
Ja się generalnie czuję sobą.... jestem dumny ze swoich własnych zasług, o ile takie mam. Nie odczuwam irracjonalnej dumy z osiągnięć osób, które za sprawą przypadkowego zrządzenia losu, urodziły się w odległości, które zamykają się w umownych granicach terytorialnych, etc.... Czy jestem patriotą? Tak, ale moją ojczyzną jest świat ducha i intelektu, a nie abstrakcyjny twór zwany "narodem". Walczyć mogę za Prawdę, a nie niejasne pojęcie "wolności" - być może większość używających tego terminu nawet NIE PRZECZUWA jak jest to wieloznaczne pojęcie.
Tako rzecze,
Zaratustra
-
Odnośnie irracjonalnej dumy:
A czy z osiągnięć członków własnej rodziny, nie można czuć się dumnym? Naród obecny to dawne plemię, jesteśmy też Słowianami - jakoś jesteśmy spokrewnieni. A to uprawnia do odczuwania dumy z osiągnięć rodaków, którzy w jakimś stopniu są też nami.
I pozwolę sobie zadać pytanie: za jaką Prawdę? Czy można walczyć za prawdę?Jest to możliwe chyba tylko w wypadku cenzury... ale może źle rozumiem, dlatego zapytam: Co to jest Prawda? (w Waszym odczuciu, żeby nie było że tak zrzynam od Poncjusza).
-
Ja się generalnie czuję sobą.... jestem dumny ze swoich własnych zasług, o ile takie mam. Nie odczuwam irracjonalnej dumy z osiągnięć osób, które za sprawą przypadkowego zrządzenia losu, urodziły się w odległości, które zamykają się w umownych granicach terytorialnych, ........
Qrdl - a nie czujesz dumy z tego, że ktoś z twojej rodziny bronił z takich czy innych pobudek tych umownych granic?
Rozumiem, że wiedza, którą posiadasz popycha cię do takich egoistycznych wypowiedzi.
Ale jak zapewne ci wiadomo, każdy inaczej odbiera wartości "Wyższe". Pomimo tego, że można te wartości jak i ludzi zaszufladkować.
Bez urazy.
Ja odbieram bloga Izziego jako chęć podzielenia się ze wszystkimi wiedzą jaką zdobywa i jaką chce się podzielić. Nie doszukuje się w nim niczego ponad to.
Wacha - Mieliśmy na tym forum przykłady doszukiwania się w ukrytych pobudek. Miałem wrażenie, że ludzie którzy pozostali potrafią to zrozumieć i nie będą uciekać się do osobistych wycieczek. Które są według mnie poniźej pasa w każdej dyskusji.
-
Jest w tym wszystkim jeszcze jeden, dość istotny i może kłopotliwy aspekt. Patriotyzmem i dumą ciężko wyżywić siebie i rodzinę ;)
-
Hmm, Wacha, mam dziwne wrażenie, że tylko Ty odbierasz działania Izabelina, jako chwalenie się, czy staranie wytworzyć wokół siebie otoczki "bohatera"... Mylę się ? Bo widzisz, ja postrzegam to zupełnie inaczej, a mianowicie wydaje mi się, że Izabelin chce po prostu podzielić się z nami i z światem (Bo przecież jego blog jest dwu-języczny) swoimi doświadczeniami z rekrutacją do US. Army, a przy okazji przekazać potencjalnym chętnym jak wygląda przebieg rekrutacji.
Rozumiem, że ze mną też chciał się podzielić. I jak napisałem - jego brocha co ze swoim życiem robi. A może chciał się tylko "zareklamować" (jak to sam nazwał) ludziom wyznającym te same ideały? W każdym przypadku uważam, że zrobił co zrobił i tym samym wystawił się nie tylko na "ochy" i "achy" jaki to on dzielny ale również na krytykę
swoich poglądów które publicznie ogłosił w reklamowanym przez siebie blogu. Dwujęzycznie to zrobił. Ale widac potrzebuje jeszcze sekundantów.
Nie jest to nic złego, a na pewno jest to praktyczne i przydatne więc... "Człowieku o co kaman" ? Nie podoba Ci się, że Izabelin chce zostać oficerem US Army, z pobudek hmm.. patriotycznych ? Ja uważam, że to dobrze. Oficer który wie po co walczy i dla jakiej sprawy to lepszy oficer niż ten który idzie bo:
a) Nie miał w życiu nic lepszego do roboty
b) Bo mu mama kazała
c) For Money!
et cetera.
Ja też tak uważam - jak już się nadstawiać to dobrze mieć jakiś pretekst. Tylko uczciwiej byłoby podać prawdziwe powody a nie zasłaniać patriotyzmem, który w jego wypowiedziach dla mnie śmiesznie brzmi po prostu bo w moim mniemaniu byłby z niego amerykanin równie dobry gdyby urodził się na pokładzie samolotu pasażerskiego przelatującego właśnie nad Honolulu. A to przyczynia się do wyświechtywania pojęcia które rzekomo jest dla niego aż tak ważne. Czy może można już tylko przyklaskiwać w tym wątku? Takiej demokracji jedzie bronić własną piersią - jednomyślnej? "Sojuz...."
Masz prawo sądzić sobie, co tam chcesz. Ale można to przekazać w sposób bardziej cywilizowany i kulturalny. Ponieważ to co robili szanowni rodzice Izabelina powinno Cię g... guzik obchodzić. Z przykrością stwierdzam, że czytając Twoje kolejne wypowiedzi nie zauważyłem, że jest Ci chodź trochę przykro z powodu tego, że swoimi impertynenckimi wywodami spowodowałeś "zepsucie" atmosfery wątku.
Dziękuję dobranoc.
A teraz Panowie, chować szable! Podyskutujmy spokojnie :118:
No chłopie - o czym Ty do mnie rozmawiasz? Zadałem zwykłe, być może niewygodne dla naszego Bohatera pytanie ale pamiętaj, że jego rodzice są jak napisał Polakami i patriotami. stąd chciałem ustalić jak jest możliwe, że nie wpoili kol. Izabelinowi miłości do Polski tak głębokiej która nie pozwoliłaby mu nawet myśleć o zostaniu oficerem armii obcego państwa ? A co dopiero publicznie się tym wychwalać! Przecież to jedna z podwalin patriotyzmu podobno. Wy mnie tu uczycie to mi to wyjaśnijcie!! A przecież jako urodzony wśród patriotów, z korzeniami w tym kraju i tu wykształcony - jakim on jest amerykaninem i gdzie tu patriotyzm?
RRBM - mógłbyś łaskawie dokładniej opisać co miałeś na myśli bo niestety ale nie zrozumiałem zdania skierowanego do mnie.
-
RRBM - mógłbyś łaskawie dokładniej opisać co miałeś na myśli bo niestety ale nie zrozumiałem zdania skierowanego do mnie.
Oczywiście.
Nie uważasz tego za wchodzenie na niewłaściwy obszar dyskusji?
...Swoją drogą, ciekawe dlaczego Twoi rodzice musieli szukać wolności w USiA w czasie gdy powinni walczyć, a jak już inni załatwili sprawę to postanowili wracać...
-
Wacha, Ty zdaje się miałeś już tu się nie wypowiadać ? Lepiej zdaj sobie sprawę, z faktu, że inni mają inne poglądy, zamiast próbować tutaj prowadzić inkwizycję.
-
@RRBM
Uważam, że ma to kapitalne dla zrozumienia pobudek jakimi kieruje się Izabelin określając jeden z dwóch krajów jako swoją ojczyznę, której następnie wyznaje miłość patriotyczną.
@Sundowner
Zostałem wywołany do tablicy ale jak rozumiem jednak ma być jednomyślnie? No to przyklaskujcie sobie wzajemnie sami.
-
Za jaką Prawdę walczę? Nie wiem! Staram się obdzierać rzeczywistość z kolejnych stopni zafałszowania :-) Jeśli bym wiedział czym jest prawda, to pewnie bym już ten cel osiągnął. Jednak skoro tak nie czuję, to znaczy, ze jeszcze daleko mi do poznania.
Czy byłbym dumny, że ktoś z mojej "rodziny" bronił umownych granic? To ja może tak postawię problem: czy rodziny tych co "napadali" na moje granice czują się dumni ze swoich krewnych? Pewnie tak! Pewnie rodziny żołnierzy Wermachtu były dumne z osiągnięć ich krewniaków. Gdzie zatem jest tutaj sens?! Przecież to co dla mnie jest hańbą, dla rodziny wermachtowca było dumą. To co Niemcy uważali za "bandyckie" ekscesy jest dumą rodzin żołnierzy AK. To co jest dumą US Army i ich rodzin, czyli np. okupacja wyżynnych pastwisk w Afganistanie, jest postrzegane jako hańba przez Afgańczyków. To co jest dumą rodziny Palestyńczyka, który wysadził się z bombą, jest hańbą w oczach rodzin Izrealitów, których krewni od tej bomby zginęli... Dalej wyliczać? Relatywizm tego co jest dumą/hańbą jest wręcz sztampowy. Jaką dumę można odczuwać np. żołnierz amerykański w Iraku? O co on tam walczy? W ogóle jak można odczuwać dumę gdy ZABIJA się ludzi, nawet w obronie?! To nie powinna być duma, tylko przykry obowiązek, którego ze wszech miar należy unikać metodami pokojowymi. Ludzie... to jest wiek po obozach śmierci, a wy dalej tylko chcecie widzieć rozwiązania na zasadzie "strzelę do niego, albo zamknę w guantanamskim pierdlu"?!?!
Oczywiście, każdy może sobie być dumny z czego tam chce. Widziałem niejednego dumnego łysola po tym jak kogoś uderzył w twarz lub kopnął - jego "łysa rodzina" też była z niego dumna... Jeśli miałbym już wybierać, to proszę o Chopina jako powód do dumy - ten przynajmniej, jako nieliczny z Polaków, rozsławił naszą KULTURĘ. Wolałbym żeby Polska była kojarzona właśnie z takimi "klimatami", a nie jakimiś mordami plemiennymi czy też ofiarami krwi...
Jeszcze raz podkreślam. Nie trzeba być w Rodzinie Radia Maryja, żeby być dumnym z własnych osiągnięć (o ile się je ma oczywiście).
Tako rzecze,
Zaratustra
-
Ojczyzna - teren na którym żyją ludzie z którymi jestem spokrewniony językiem, obyczajami, kulturą, historią i krwią, w przypadku Polski również wiarą. Moi krewni, miejscowość z którą jestem związany w ten czy inny sposób. Ja to tak rozumiem. I za to bym walczył. Z Amerykanami też.
Jak bym czytał R. Dmowskiego. XIX -wieczne bajanie, użyte na potrzeby odradzającego się państwa polskiego, zapożyczone od teoretyków nacjonalizmu europejskiego. Potrzeba wyzwalania się z okowów spróchniałych monarchii, wytworzyła przymus uzasadniania podstawy tego procesu, wobec braku czynnika spajającego była to teoria narodowa. Czysta utopia, która pokutuje, jak widzę do dziś. Proszę Szanownego Pana o odpowiedź na pytanie czym jest nowoczesny naród, z pominięciem XIX w. definicji? Nie da się tego określić, zapewniam.
Przez prywatę, którą propagujecie panie Tichy, zakończyła chwalebny i mocarny z początku żywot również I Rzeczpospolita, która mogłaby dziś mieć siłę Wielkiej Brytanii.
I RP upadła z bardziej prozaicznych powodów, niż słabość ducha. Przez 200 lat nie była w stanie konkurować z Państwem Moskiewskim, a później z imperialną Rosją. Upadek lokalnego mocarstwa natychmiast wykorzystali sąsiedzi, którzy stali technicznie i politycznie wyżej od Rzeczypospolitej. Brak było w dawnej Polsce min. techniki, wojska, dobrego reżimu politycznego itd. itd. Dopełnieniem tego była właśnie prywata i rozluźnienie więzów społecznych (czy jak wolisz upadek moralny).
Wymienione przez nas państwa nie upadły bo się moralnie zepsuły. Tu posłużę się heglowską dialektyką. One upadły, ponieważ ich system polityczny i technika nie mogły konkurować z systemem agresorów. Zepsucie moralne, rozpusta itd, były skutkiem, a nie przyczyną upadku w/w państw. Wytwarzając syte społeczeństwo, państwo samo sobie szkodzi, ponieważ w obrębie tegoż zaczynają ścierać się siły, które z czasem doprowadzają do skierowania energii reżimu, zamiast na walkę z zewnętrznym agresorem, do wewnątrz. Tym sposobem państwa takie nie są w stanie przeistaczać się zgodnie z "duchem dziejowym" w kierunku "absolutu", ale reżimy panujące muszą pilnować swojej władzy. Ze słabości sytego państwa korzystają sąsiedzi i mamy upadek. Cała filozofia w skrócie. :003:
I tak nawiasem: dawniej to się nazywało prosto - zdrada.
Teraz nazywamy to realizmem. :002:
Pytanie do poduszki, do wszystkich chcących bronić swoich granic do śmierci:
Gdzie leży Polska i jakie ma granice, czyli czego chcecie bronić?
Do badań na początek polecam:
K. Modzelewski, "Dziedzictwo plemienne w ustroju Polski Piastowskiej", KHKM, t. 23,
Zapewniam, że odpowiedzi nie są tak oczywiste jak się by mogło wydawać. :021:
...Walczyć mogę za Prawdę...
Nadczłowieku - co to Prawda? Może prawda, albo "Prawda"? Czy nie lepiej walczyć o te baby, wódę i kasę? :002:
A czy z osiągnięć członków własnej rodziny, nie można czuć się dumnym?
Bez urazy, ale takie poczucie dumy, to jak pisał Nadczłowiek, wypełnienie pustki duchowej swojego życia. Ktoś zdobywa jakieś osiągnięcie. Dobrze dla niego, gratulację, ale duma? Nieee... Dumna może być jednostka za swoje osiągnięcia.
Patriotyzmem i dumą ciężko wyżywić siebie i rodzinę
Są i pragmatycy. :020:
Generalnie nasze spory są dość monotonnie powtarzane od połowy XIX w. Wałkować je można bez końca. Wot pozytywiści vs. romantycy...
-
Cześć, zrobił się straszny dym :008: i potwierdziło się przysłowie że gdzie dwóch Polaków tam trzy zdania na jakiś temat. Cóż po tym co wcześniej napisałem możecie uważać że jestem jakimś typem najemnika bez serca i więzi z Ojczyzną. I macie po części racje :002: Panowie każdy jest kowalem swojego losu, służba w sojuszniczej armii mieści się w moim pojęciu przyzwoitości (dla tego że jest praktycznie zerowa szansa na to że będziemy zmuszeni strzelać do Polskich żołnierzy).
Zapytacie co bym zrobił gdyby teraz jakiś kraj zaatakował Polskę (mieszkam w UK ale jestem rezerwistą Wojska Polskiego)? Po pierwsze sprowadził bym całą swoją rodzinę tu, aby oszczędzić im tego co zwykle się dzieje z cywilami po wejściu obcej armii i to tyle co mogę powiedzieć. Nie wiem czy bym wrócił walczyć z okupantem, nie wiem czy bym po prostu miał tyle odwagi aby mając do wyboru spokojne życie lub wielce prawdopodobną śmierć wybrać śmierć, po to aby za kilkadziesiąt lat jakaś kur.. ekhm chciałem powiedzieć polityk mógł sobie moim poświęceniem wytrzeć mordę i zdobyć kilka punktów w walce o stołek.
To tyle odnośnie polityki i patriotyzmu, przykro mi wyznaje zasadę że to moje życie i ja decyduje co robię a nie inni bo inni za mnie nie umrą.
Pozdrawiam.
-
Zapytacie co bym zrobił gdyby teraz jakiś kraj zaatakował Polskę (mieszkam w UK ale jestem rezerwistą Wojska Polskiego)? Po pierwsze sprowadził bym całą swoją rodzinę tu, aby oszczędzić im tego co zwykle się dzieje z cywilami po wejściu obcej armii i to tyle co mogę powiedzieć.
Wobec powodzi uczuć patriotycznych bardzo śmiała teza. Gratuluję odwagi!* :002:
Poważnie, jako realista też bym tak zrobił i to zapewne nie spodobało by się większości współplemieńców. Poruszyłeś taką kwestię:
To tyle odnośnie polityki i patriotyzmu, przykro mi wyznaje zasadę że to moje życie i ja decyduje co robię a nie inni bo inni za mnie nie umrą.
Z mojego punktu widzenia masz rację. Nie wymagam, żeby ktoś za mnie umierał i z drugiej strony, nie będę umierał za kogoś.
Egzekucja odbędzie się jutro z samego rana!
-
To, że Izabelin chce wstąpić do dla nas obcej narodowo armii to wyłącznie jego sprawa. Podzielił się tym z nami (i wielu z nas to robiło w różnych tematach i sytuacjach) i chwała mu za to. Osobiście dla mnie USA to wcale nie jest "strażnikiem pokoju". A tu dyskusja o pochodzeniu rodzinnym, kto jest be a kto cacy, żywcem przypominająca telewizyjne awantury stetryczałych staruszków która partyzantka lepsza AK czy AL? Na tej samej zasadzie można by się przyczepić do uczestników naszego forum, którzy w czasie zasadniczej czy zawodowej służby wojskowej składali przysięgę PRL.
Taki mały mój głos:
Adminie! Widzisz i niegrzmisz! Kończ Waść wstydu oszczędź!
-
Akbar, spokojnie.
Nic tutaj złego się nie dzieje. Dyskusja jest pokojowa i istnieje szansa, że zanim jakaś niewinna duszyczka będzie chciała oddać duszę diabłu, jeszcze raz się nad tym zastanowi :021:.
Ktoś chce iść na zawodowego do armii? Tego przecież nie oceniamy! Zawód jak zawód. Nie ma znaczenia czy to armia chińska, wietnamska, amerykańska, al-kaida, etc.
My tutaj sobie dyskutujemy o tym, że podbudowa ideologiczna takich wyborów jest raczej wątła. Ty myślisz, że mi to wszystko sprawia przyjemność?! Zmuszam się żeby nie zamknąć tematu, obdzieliwszy wcześniej towarzystwo procentami :118: Otóż nie, robię to z obowiązku. Lepiej pewne sprawy przemyśleć teraz, zanim się podpisze cyrograf, a nie później, jak błona dziewictwa moralno-etycznego zostanie zerwana jak firanka lufą czołgu. Wtedy będzie za późno. I wcale to już nie dotyczy Izabelina. On dał niejako pretekst do szerszej dyskusji. Nie ma co się jej bać!
Tako rzecze,
Zaratustra
-
typem najemnika bez serca i więzi z Ojczyzną.
Kolejna ciekawa sytuacja. Jak już pisałem wcześniej, chcę zostać najemnikiem, z powodów czysto, ale to czysto materialnych (bo nie wiem jaką trzeba wymyślić ideologie związaną z najemnictwem :118: ) tak więc, wyobraźmy sobie sytuację, że faktycznie udało mi się dostać w szeregi jakiejś firmy PMC (Lub założyć własną). Ochraniam statki, łapię ludzi za których są nagrody. Dostarczam części zamienne, mundury, żywność US Army (Tak, tym właśnie w Afganie i Iraku zajmuje się Blackwater. prócz ochrony ważnych "osobistości" ) etc. I tu nagle ni z tego ni z owego... Wybucha wojna państwo X najeżdża Polskę. I co ? Ruszyć na pomoc ? Rzucić, bardzo dobrze płatną pracę, która daje godne utrzymanie mi (i załóżmy mojej rodzinie). Wdziać na siebie mundur, przyszyć flagę. Złapać za kiepską namiastkę karabinu i... Dać się zabić ?
Czy może jednak olać to. Pozostać dalej tym bezpaństwowcem. Karabinem do wynajęcia. I na przykład przyjąć zlecenie od państwa X, bo oferuje duże sumy pieniędzy za transport leków, jedzenia, mundurów, broni etc. etc.
Szczerze mówiąc... Nie wiem, nie mam bladego pojęcia co Ja bym zrobił w takiej sytuacji.
Jak było napisane w "Buszującym w Zbożu" (prawdopodobnie powiedział to zdanie ktoś inny, ale niestety.. Nie wiem kto ;] ) "Dla człowieka niedojrzałego znamienne jest, że pragnie on wzniośle umrzeć za jakąś sprawę; dla dojrzałego natomiast - że pragnie skromnie dla niej żyć." Więc dla mnie z jednej strony powinna zwyciężać ochota wzniośle umrzeć za sprawę z drugiej zaś są... Pieniądze :020: Tak mnie naszło, w stosunku do tego najemnictwa i braku wartości narodowych :118:
Z drugiej strony:
Walka za Prawdę mnie zaintrygowała, coś w stylu Bohemy i jej haseł: Wolność, Piękno, Prawda i Miłość ?
Tak to szło ? Tak czy siak, nie wyobrażam sobie konfliktu zbrojnego w obronie.. Prawdy :021: Za to walka w obronie Prawdy, w sztuce już jak najbardziej i jest ona uskuteczniana od czasów renesansu jak mnie pamięć nie myli. Chociaż... Jeżeli wziąć by na ten przykład Wodza, on w zasadzie wierzył w to co paplał. To była dla niego prawda... tak więc atakował w imię Prawdy... No i masz babo placek. A mówią, że najlepiej jest mówić prawdę :020:
-
Tak czy siak, nie wyobrażam sobie konfliktu zbrojnego w obronie.. Prawdy
Przecież wszystkie konflikty zbrojne i mordowanie się jest w imię "najwyższej, jedynie słusznej i niepodważalnej prawdy". O co chodzi? Przecież dla większości ludzi "prawdziwa" prawda zaistnieje wtedy, gdy zniszczy się wszystkie inne "prawdy", czyli nie będzie już nic przeszkadzać w wytworzeniu stanu powszechnej szczęśliwości i w życiu w "prawdzie". :002:
PS. Całkowicie poza tematem: mnie tak naszło, jak mówisz o najemnikach i prywatnych armiach. Była taka gra "Syndycate Wars" znaczy, że scenariusz z niej się spełnia??
-
Przecież wszystkie konflikty zbrojne i mordowanie się jest w imię "najwyższej, jedynie słusznej i niepodważalnej prawdy". O co chodzi? Przecież dla większości ludzi "prawdziwa" prawda zaistnieje wtedy, gdy zniszczy się wszystkie inne "prawdy", czyli nie będzie już nic przeszkadzać w wytworzeniu stanu powszechnej szczęśliwości i w życiu w "prawdzie". :002:
Coś w tym jest... No, ale na przykład wojna w Iraku czy Afganie, nie jest w imię wyższej, lepszej prawdy. A o pieniądze. Tak mi się wydaje.
PS. Całkowicie poza tematem: mnie tak naszło, jak mówisz o najemnikach i prywatnych armiach. Była taka gra "Syndycate Wars" znaczy, że scenariusz z niej się spełnia??
Szczerze mówiąc nie znam gry i jej scenariusza. Znaczy, przeczytałem na szybkiego w Googlach i powiem tak. Gier na ten temat jest mnóstwo, filmów też. Książek nawet. Proszę nie doszukuj się w tym jakiś teorii spiskowych (Ja nie Norbert :118: ).
Zacznijmy od tego, że najemnicy istnieli od zawsze. Nie byli zrzeszani. Ot najczęściej parę mocnych rębajłów zaciągało się do jakiejś armii która szła walczyć w imię "Wyższej, lepszej, mojszej. Prawdy". Później, najemnictwo jako takie zaniknęło, i pojawiło się z powrotem pod koniec XX wieku (chociażby Kosowo, Bośnia i Hercegowina... Dla mnie co prawda to nie najemnicy, a bandyci i potwory. Ale nie wnikajmy) W każdym razie, żeby nie pisać bez sensu. od ostatniego czasu mnożą się firmy o profilu Private Military Companies.
Są to prywatne armie, które można wynająć. Tak jak wynajmuje je rząd Stanów Zjednoczonych, czy nawet nasz rząd (Z Iraku naszego ambasadora wyciągnęła właśnie firma Blackwater). Czy sprawdza się scenariusz, walk między gigantycznymi korporacjami ?
I tak i nie. Korporacje mają wpływy na wojny, bezapelacyjnie. Ale nie mają jeszcze takiej władzy, aby same te wojny mogły wypowiadać. Osobiście uważam, że coś takiego nastąpi. Ale, kto to wie. Może nie. Nie chcę tworzyć jakiś bajek, o tym jak to korporcje "rządzą naszymi umysłami" bo specjalistę od takich bredni to już mieliśmy. A ja mu nie dorównuję i mogę nie podołać zadaniu :118:
-
Ależ Egon ja nic nie mam przeciwko najemnikom (oczywicie dopóki zachowują się jak zdyscyplinowana armia), sam bym mógł nim zastać gdyby mi się chciało :118:
Kolejna ciekawa sytuacja. Jak już pisałem wcześniej, chcę zostać najemnikiem, z powodów czysto, ale to czysto materialnych (bo nie wiem jaką trzeba wymyślić ideologie związaną z najemnictwem :118: )
Właśnie o to chodzi, bo tak na prawdę to tylko i wyłącznie kasą (żądzą władzy) się kierują ludzie wysyłający innych na wojnę(z wyjątkiem kilku nawiedzonych idiotów typu Adolf H) lecz ubierają to w piękne gadki o patriotyzmie.
"Dla człowieka niedojrzałego znamienne jest, że pragnie on wzniośle umrzeć za jakąś sprawę; dla dojrzałego natomiast - że pragnie skromnie dla niej żyć."
Piękne zdanie, warte zapamiętania.
Syndycate Wars super gra i uważam że się spełnia, armie najemne wracają do łask :003:
-
No, ale na przykład wojna w Iraku czy Afganie, nie jest w imię wyższej, lepszej prawdy.
No nie pójdę spać... :002: Myślę, że jest. W USA rządzi pieniądz, czyli najwyższą prawdą jest ich posiadanie, wnioskując można powiedzieć, że Irak i Afganistan to ciąg dalszy wojen o prawdę. :004: Wg mnie są inne przyczyny, znacznie ważniejsze dla uzasadnienia tej tezy, ale to długi temat.
Zacznijmy od tego, że najemnicy istnieli od zawsze.
Wiadomo.
Nie byli zrzeszani
Pozwolę się nie zgodzić od Hellady po dzień dzisiejszy zawsze organizowali się w różnego rodzaju stowarzyszenia. Choćby "Lisowczycy", tak z plemiennego podwórka. Nie o tym temat, tylko tak gwoli ścisłości ("kwestia formalna" TM jest już zajęta - cholera!) :002:
Wspomniałem o "Syndicate Wars", bo przypomina mi ta gra o tym, że zmierzamy, przynajmniej w dziedzinie organizacji wojskowości do przełomu XII/XIII wieku. tam też z grubsza rządziły armie prywatne. Tylko dawniej syndykalistów nazywano panami feudalnymi.
PS. Tak jakby kogoś interesowali najemnicy w średniowieczu to polecam lekturę:
G. Duby, "Bitwa pod Bouvines, niedziela 27 lipca 1214". Można sobie porównać dzisiejszych najemników z tamtejszymi.
PS2. Norberta to brakuje...
-
Kolejna ciekawa sytuacja. Jak już pisałem wcześniej, chcę zostać najemnikiem (...) Ochraniam statki, łapię ludzi za których są nagrody
(http://i2.photobucket.com/albums/y3/saniterium92128/cool_story_bro.jpg)
-
Ten gościu się dziwnie patrzy nie chciał bym mu się oddać do niewoli :karpik
-
Taki nie teges. :005: "Śmierć przez bara bara" :002:
-
A obiecałem naszemu Słoneczku, że się nie odezwę więcej w tym wątku ale nie wypada nie dopowiedzieć na poniższe pytania bo jeszcze by się Szanowny Kolega obraził, że tak pięknie mnie chciał spuścić do klopa a ja tego nie zauważyłem:
Wacha- Szanowny Panie Wacha, co by nie urazić.
Ja nie potrzebuję amerykańskich naukowców, żeby wiedzieć jedno - kolega Izabelin czuje więź z USA, dobrze wspomina czas tam spędzony, poza tym jest obywatelem USA i tam się urodził, więc rzeczywiście jest to dla niego Ojczyzna. Czemu to negujesz? Nie dość, że opowiada nam o swoich uczuciach, na co ja niewielu by się zdecydowało, to Ty go musisz koniecznie zaatakować? A otoczkę, jeśli ktoś roztacza, to wy, panie Wacha. Nienawiści i pogardy. Jeśli F. Cię nie obchodzi, to czemu zajmujesz się tym, jaką "mantrę będzie sobie klepał"?
Zresztą lepiej zakończyć tę część dyskusji z waszym udziałem, zaniża poziom Forum.
Nie czuje się urażony bo niby czym - że nie rozumiesz sedna moich wypowiedzi? To może ja powieniem w takim razie przeprosić, co niniejszym czynię.
I wyjaśniam, że nie atakuję i nie tworzę otoczek. Ja się tylko śmieję z postaw typu przedstawionego przez Kol. Izabelina. Bierze się to z moich wcześniejszych doświadczeń z Polakami wyjeżdzającymi do RFN, uzyskujących tamtejsze paszporty a następnie przeistaczających się w Niemców krwi czystszej niż pozostali, prawdziwi Niemcy. Co niestety najczęściej prowadziło do braku akceptacji takich ludzi przez miejscowych, którzy łagodniejszym okiem patrzyli na zwykłych imigrantów nie udających kogoś kim nie są.
Niestety tutaj dopatruję się analogii i to mnie śmieszy.
Mogłem zatrzymać ten śmiech dla siebie co prawda tak jak mógł to zrobić autor tego wątku ze swoimi szumnymi hasłami "służenia mojemu krajowi".
Czy już teraz dacie mi spokój?
-
Filip, czy Ty lubisz zabijać ludzi ?
-
Źle zadane pytanie, on tego jeszcze nie wie, bo nie zabił żadnego. Chyba. Ale jest na najlepszej drodze do tego aby się przekonać.
-
Filip, czy Ty lubisz zabijać ludzi ?
Przecież mówił, że będzie się cieszył, jak nie zabije żadnego... Pytam tylko po co na wojnę? To tak, jak nie lubić latać i zostać pilotem.
Czy już teraz dacie mi spokój?
Chyba nie... :002:
-
Cześć, zrobił się straszny dym :008: i potwierdziło się przysłowie że gdzie dwóch Polaków tam trzy zdania na jakiś temat.
Gdzie trzech Polaków tam 4 zdania i pięć pół litrówek. :D Wolę tą wersję.
Rutkov--> Raczej na najwyższej drodze by się przekonać jak inni zabijają. Jeśli oficer musi zabijać sam, tzn. że spier... sprawę i to porządnie. Jego zadaniem nie jest naciskać spust, o wiele skuteczniejszy będzie jak się skupi na dowodzeniu pozostałymi 40 naciskaczami w plutonie, czy 100+ w kompanii.
TheWitch--> Nie mama pojęcia, nie próbowałem. Jakbym lubił to pewnie bym do Was z więzienia pisał. :P
Tichy--> A czy ja chce jechać na wojnę? Chce zostać zawodowym żołnierzem, to nie jest to samo. Jak każą pojadę, ale nie wyczekuje z biciem serca wojny po to by jechać zabijać ludzi. Wojsko istnieje nie tylko po to by walczyć, ale również po to by do wojny nie doszło. Przy braku wojska, ktoś posiadający wojsko zrobi nam tą wojnę czy chcemy czy nie.
Toyo również (prawdopodobnie :D), lata nie po to by zabijać, mimo że ma dokładnie taką pracę. W razie wojny będzie zabijał, i to o wiele skuteczniej niż ja będę. Żołnierz może zastrzelić kilka osób. Pilot jednym przyciskiem zabije dziesiątki, jak nie setki ludzi. Zależy co zrzuci i jak dokładnie.
I nawet nie zobaczy z bliska efektów swojej "pracy".
-
Gdzie trzech Polaków tam 4 zdania i pięć pół litrówek. :D Wolę tą wersję.
Rutkov--> Raczej na najwyższej drodze by się przekonać jak inni zabijają. Jeśli oficer musi zabijać sam, tzn. że spier... sprawę i to porządnie. Jego zadaniem nie jest naciskać spust, o wiele skuteczniejszy będzie jak się skupi na dowodzeniu pozostałymi 40 naciskaczami w plutonie, czy 100+ w kompanii.
TheWitch--> Nie mama pojęcia, nie próbowałem. Jakbym lubił to pewnie bym do Was z więzienia pisał. :P
Tichy--> A czy ja chce jechać na wojnę? Chce zostać zawodowym żołnierzem, to nie jest to samo. Jak każą pojadę, ale nie wyczekuje z biciem serca wojny po to by jechać zabijać ludzi. Wojsko istnieje nie tylko po to by walczyć, ale również po to by do wojny nie doszło. Przy braku wojska, ktoś posiadający wojsko zrobi nam tą wojnę czy chcemy czy nie.
Toyo również (prawdopodobnie :D), lata nie po to by zabijać, mimo że ma dokładnie taką pracę. W razie wojny będzie zabijał, i to o wiele skuteczniej niż ja będę. Żołnierz może zastrzelić kilka osób. Pilot jednym przyciskiem zabije dziesiątki, jak nie setki ludzi. Zależy co zrzuci i jak dokładnie.
I nawet nie zobaczy z bliska efektów swojej "pracy".
Nie pytam, skąd Ty piszesz ... :117:
Ja nie jestem za brakiem wojska, wprost przeciwnie. Uważam, że gdyby nie wojsko mogłoby się okazać, że mój dom, nie jest mój. Jednak, jak sądzę, zawodowym żołnierzem nie zostaje każdy.
Zapytałam o zabijanie, gdyż zwykle kierowcą zostaje ten, co lubi jeździć, a misjonarzem ten, który ma misję.
O ile idąc do Polskiego Wojska, można sobie założyć, że przez całą karierę śmierci się nie zobaczy, o tyle w armii US&A w zasadzie można być pewnym, że będzie się zabijało tak, czy inaczej, dlatego, chyba trzeba mieć do tego jakieś ciągoty ? Oglądanie śmierci też nie jest zwykle zbyt przyjemne dla większości ludzi, zatem chyba też trzeba to lubić, żeby samemu się do tego garnąć ? Czy nie ? No, bo przecież, jak już tu było pisane, krajowi można służyć na sto innych sposobów.
-
Przez całą karierę w WP się śmierci nie zobaczy?
No nie wiem, choćby na ćwiczeniach się zdarza i to nie tak rzadko.
A aktualnie mamy wojsko zawodowe, wysyłane na misję, szansa zabijania, bycia zabitym i oglądania zabijania jest dosyć spora.
Nie ciągnie mnie do oglądania śmieci, zabijania etc... Jak będę musiał, to nic się nie poradzi. Żołnierz to nie morderca.
-
Coś wczoraj skubnąłem tutaj, ale mi wcieło, mniej więcej było tak:
Panowie! Zacząłem czytać wątek "od tyłu" i zdziwiłem się niepomiernie, przeszedłem na początek, trochę mnie oświeciło...
Afera Pana blogera sprowadza się do tego:
* wyjechał z USA mając 11 (jedenaście!) lat
* to wystarczy, by mógł poczuwać się do 2 (dwóch!) ojczyzn
* chce do wojska, a "tamto" się bardziej podoba (ma lepsze zabawki!)
* nie jest to państwo ani wrogie, ani niebezpieczne (przynajmniej dla nas)
* całość można skomentować tylko miłym: good luck i bon voyage!
* reszta w wątku to wysoce urozmaicony OT.
Pozdrawiam z Piastowskiego Wrocławia!
-
Tichy - faktycznie masz rację. Trochę inaczej co prawda teraz są zrzeszani najemnicy, aczkolwiek. Masz rację.
Meehau - Ja tu próbuję wprowadzić dramatyzm. Uczucie jakieś do przytoczonego problemu moralnego... A Ty się nabijasz ! :D :D
Kurde, też mam fajny obrazek, ale Wacha się przestał odzywać a w jego ostatnim poście nie mam się do czego przyczepić :D :118:
Panowie! Zacząłem ... "od tyłu"
Zbereźnik! :002:
P.S
Wreszcie po trzech latach, przeszedłem magiczną barierę... 200 postów ;] Whooah!
A właśnie, Izzy, umiesz już odpowiednio wymówić "Whooah" ? No wiesz, zważając na amerykańskie filmy, to podstawa każdego żołnierza USA. :D
-
* chce do wojska, a "tamto" się bardziej podoba (ma lepsze zabawki!)
Nawet gorzej, w WP mnie nie chcą, bo mają wystarczająco dużo lepszych kandydatów bez takich udziwnień jak dwa obywatelstwa.
Egon--> Hooah, i oczywiście, że tak, specjalny kurs przeszedłem u emerytowanego Mjr. który mi list polecający pisał. :P ;)
-
Filip, czy Ty lubisz zabijać ludzi ?
Witch niestety ktoś to musi robić tak jest świat zorganizowany :005:, i dobrze że są normalni ludzie gotowi podjąć to ryzyko i poświęcić swoją psychikę. Inaczej musieli byśmy stosować metody naszych sąsiadów z przed kilkudziesięciu lat (kula w łeb albo do armii).
-
Główny nacisk kładzie się na reakcje kadetów na różne sytuacje...
Drogi Izabelinie! Może coś bliżej? Jak to wygląda? Coś a`la survival? Śpisz, a tu nagle ktoś detonuje obok Ciebie granat ćwiczebny? Nie, poważnie. Czy to raczej testy psychologiczne, testy umiejętności przywódczych?
Zapytałam o zabijanie, gdyż zwykle kierowcą zostaje ten, co lubi jeździć, a misjonarzem ten, który ma misję.
O ile idąc do Polskiego Wojska, można sobie założyć, że przez całą karierę śmierci się nie zobaczy, o tyle w armii US&A w zasadzie można być pewnym, że będzie się zabijało tak, czy inaczej, dlatego, chyba trzeba mieć do tego jakieś ciągoty ? Oglądanie śmierci też nie jest zwykle zbyt przyjemne dla większości ludzi, zatem chyba też trzeba to lubić, żeby samemu się do tego garnąć ?
Że tak powiem, The Wich wyjęła mi to spod klawiatury. Nadal jestem zdania, że należy konkretyzować wszystko co stwarzamy. Konkretnie. Broń palną wymyślono do robienia krzywdy innym, a nie do podniecania się, że się ją ma. W tym przypadku wojsko - jest to element siły państwa, którą działamy na inne państwo, czyli żołnierz to ktoś kto strzela do ludzi mu wrogich, ergo musi to lubić, bo dzisiaj ma wybór. To nie wojna przymusowa i idąc do armii nie tylko mamy zaszczyty, ale przede wszystkim trochę czarnej roboty. Ja tam jestem radykalny w tych poglądach (tak trochę), ale jak komuś się podoba mundur i karabin to musi wiedzieć, że to nie zabawka, tylko do czegoś służy.
Co do Toya, to chyba mu się podoba bycie wojskowym pilotem i chyba ma świadomość, że jest powołany do zabijania wroga i że to nie tylko "cool job". Nie wiem, niech się łaskawie wypowie to będziemy mieli jasność. :002:
-
Tichy i Wiedźma, mają racje. Jesteś żołnierzem - zabijasz. Fakt jest niezaprzeczalny. Trzeba być tego świadomym. Oczywiście im pniesz się w górę tym rzadziej widzisz karabin. Ale za nim zostanie się tym pułkownikiem. To taki sobie podporucznik jest na polu bitwy ponieważ ktoś musi tymi żołnierzami kierować. I bynajmniej nie przez radio będąc 300 km od miejsca akcji :020:
-
(http://img192.imageshack.us/img192/5658/ss182615.th.jpg) (http://img192.imageshack.us/my.php?image=ss182615.jpg)
To was tak ponieca?! :karpik :karpik
Pizdarro in akszyn :-)
-
Nie ciągnie mnie do oglądania śmieci, zabijania etc... Jak będę musiał, to nic się nie poradzi. Żołnierz to nie morderca.
Izzy a do czego cię ciągnie ?
Piszesz, że żołnierz to nie morderca. O wiele bliżej mu do tego niż Pani Krysi z osiedlowego sklepiku.
Nie życzę żadnemu żołnierzowi zabić kogokolwiek, albo też dać się zabić. Ale niestety po to jest wojsko i żadna gadanie o szczytnych celach tego nie zmieni.
Z własnego doświadczenia wiem, że większość wrażeń w zabawę wojsko da ci ASG lub Paintball. Z broni można postrzelać na strzelnicy.
Pozostaje tylko ten dreszczyk emocji udziału w prawdziwej akcji, mniej lub bardziej niebezpiecznej. Niestety może wiązać się to z brzemiennymi konsekwencjami.
A idealizowanie wojska to nieporozumienie. To tak jak z każdą inną pracą. Wizja daleko odbiega od rzeczywistości.
-
Panowie i Panie, darujmy sobie dalszą dyskusję tego typu. Proponuję zamiast rozbierać na czynniki pierwsze motywacje p. von Izabelin, zająć się analizą osobowości p. Tichego i spróbować sobie odpowiedzieć na pytanie jaka była przyczyna zmiany jego awataru z zielonego arabskiego na biało-niebieski z... z innego kraju?
-
Żeby nie było znów na mnie - ja nikogo nie potępiam, żołnierze są potrzebni i koniec.
Zapytałam, gdyż mnie to po prostu interesuje. Nie znam jak dotąd nikogo, kto by miał ochotę strzelać do ludzi* i ciekawi mnie, co taką osobą kieruje przy wyborze zawodu.
* Poza moim tatą, kiedy ogląda transmisję z obrad sejmu.
-
Jak ktoś ma ochotę strzelać do ludzi to nie musi robić tego zawodowo ;)
-
Oczywiście im pniesz się w górę tym rzadziej widzisz karabin...
Za to więcej zabijasz. :004:
A idealizowanie wojska to nieporozumienie.
Zgadzam się sołdateska to sołdateska. Bardziej, lub mniej oklejona plastikiem, ale zawsze narzędzie do robienia krzywdy. Z Wiedźmą też się zgadzam: wojsko jest potrzebne i fajne. Widocznie jest, w tym naszym łez padole, taka potrzeba, żeby "białe było niebieskie, a zielone różowe", czy jakoś tak. Idąc do Straży Pożarnej, to chyba trzeba lubić gasić pożary? Idąc na medycynę, chyba trzeba lubić "kroić ludzi". Jak ktoś idzie z innych pobudek, to jest denny (w moim odczuciu). Prawdziwy ekspert, w czymkolwiek, to ktoś kto ma "porysowane czoło" na danym punkcie, a nie paranoik w stylu: "będę lekarzem bo będzie kasa", czy będę policjantem, bo nie dostanę mandatu. Wiem, że to utopia, ale Świat byłby piękniejszy, gdybyśmy np wzywali hydraulika z pasją, a nie z stosunkiem analnym do zawodu.
Abstrahując od tematu, z mojego ogródka: gro osób z tytułami, nie podziela najmniejszej pasji do nauki. Skutek jest oczywisty, jakieś tam dalekie miejsce w klasyfikacji uniwersyteckiej na Świecie.
A`propos żołnierzy, to z Napoleona: "Żołnierz będzie walczył długo i ciężko za kawałek kolorowej wstążki" i takich żołnierzy chce mieć za obrońców. :007:
jego awataru z zielonego arabskiego na biało-niebieski z...
No, nie wstydź się: IZRAEL (hebr.יִשְרָאֵל, Yisra'el, arab.إسرائيل, Isrā'īl)!!! :002:
Było kilka:
1. Równowaga polityczna
2. Znudzenie Allahem
3. Główna - napatrzyłem się znowu na Merkave. Tu sobie gadamy o wojsku i o wstępowaniu do US Army i tak sobie myślę, żeby sobie wyemigrować (tam służba obowiązkowa dla wszystkich) i zasilić szeregi AOI. Nawet sobie stronkę wygoglowałem. Jak się nauczę tych robaczków to pomyślę:
http://dover.idf.il/IDF/English/
http://dover.idf.il/IDF/English/information/
-
F.v.I. czy jesteś gotowy na to, że będziesz musiał poświęcić indywidualizm? "Srać i spać na rozkaz"? Czy myślałeś o tym? Jeśli tak to szacun! Też kiedyś po zasadniczej to rozważałem, ale nie podjąłem się lubię mieć własne zdanie.
zająć się analizą osobowości p. Tichego i spróbować sobie odpowiedzieć na pytanie jaka była przyczyna zmiany jego awataru z zielonego arabskiego na biało-niebieski z... z innego kraju?
Ostrożnie! To może być prowokacja agenta Mossadu - dalsze rozważanie w\przenieść do "Spiskowej teorii dziejów" :118:
* Poza moim tatą, kiedy ogląda transmisję z obrad sejmu.
Nie tylko On. Ja jeszcze kilka(-set (może nawet tysięcy) osób) w tym kraju też :021:
-
No Koledzy, bez przesady, ledwo dwadzieścia dwie godziny Forum nie widziałem, a tu 2 strony doleciały :karpik
Dlatego odpowiem pokrótce:
Nadczłowiek->
nie wiem jak można walczyć za coś, czego się nie zna. W tym wypadku odnoszę wrażenie, jak gdyby Twoje słowa były tylko słowami - "no bo coś im trzeba odpowiedzieć". Chyba, że mówisz o walce za Prawdę w sensie poszukiwania "Twojej Prawdy", czyli inaczej sensu życia. I że walczyłbyś za to, co ma tą szczególną dla Ciebie wartość.
Odnośnie wymienianych przez Ciebie przykładów, o rodzinie Wehrmachtowca i AKowca - no to jest zbyt daleko idące uogólnienie, wg. mnie. Wiadomo że AKowiec może czuć dumę z tego co robił, wszak został napadnięty (bo zaatakowany został jego kraj) i się bronił. Wojna była prowadzona w sposób partyzancki, prawda, ale nie były to bandyckie ekscesy w czasie spokoju i dobrobytu. Wojna jest sprawiedliwa zawsze dla ofiary, nigdy dla agresora. Ktoś, kto wyszedł obronną ręką z trudnej dla niego sytuacji ma prawo czuć dumę -Ci co przypłacili to życiem, po stronie agresora... no cóż, ich problem. Teraz zapewne powiecie, żeby nadstawiać drugi policzek jeśli nas kto uderzy w pierwszy i Wasze opisy diabli wezmą :021:
Tichy->
nowoczesny naród? Grupa ludzi powiązanych językiem, historią i etnicznie (tego nie da się obejść) którzy tworzą lokalną gospodarkę, w obrębie danych ram terytorialnych i krótko mówiąc, powinni pomagać sobie w "robieniu kasy" :003:
No ale logiki Waszego wywodu o upadku I Rzplitej trochę nie pojmuję. Uporządkujmy:
Brak mocnego reżimu politycznego - był mocny, kiedy szlachta miała olej we łbie i słuchała króla.
Jeśli nie była w stanie, wg. Was, konkurować z Moskwą, to ja znam chyba jakąś inną historię. Gromiliśmy ich, póki system był silny. Potem to tylko się cuda zdarzały (jak pod Cudnowem). Ale wtedy system, reżim był słaby.
No i jeszcze najważniejsze - mówicie że Polska się zepsuła, bo upadła, a ja mówię że upadła, bo się zepsuła. To tak jakbyśmy się spierali o to, czy strzał z karabinu został oddany, bo ktoś umarł, czy raczej ktoś umarł, bo do niego strzelili. Z tworzeniem sytego społeczeństwa mówicie akurat szczerą prawdę, szlachta myślała że im nikt nie podskoczy, ale jak było w rzeczywistości, wszyscy wiemy.
-
Zamiast informacji od Izabelina po raz kolejny kilka stron wzajemnej psycho(anal)izy.
Dałoby się to jakoś wydzielić te wszystkie bzdury, bo sądzę, że Izzy by nam tutaj coś ciekawego jeszcze popisał?
Filip- powodzenia, trzymam kciuki :)
-
nowoczesny naród? Grupa ludzi powiązanych językiem, historią i etnicznie (tego nie da się obejść) którzy tworzą lokalną gospodarkę, w obrębie danych ram terytorialnych i krótko mówiąc, powinni pomagać sobie w "robieniu kasy
XIX w. Proszę o coś nowoczesnego. Przy okazji pytanko: czy Żyd mieszkający w Polsce od 4-5 pokoleń, którego rodzina walczyła we wszystkich powstaniach i wojnach po stronie polskiej, urodzony i wychowany w Polsce, mieszkający na Mazowszu jest polakiem (narodowościowo), czy Żydem? :002:
Brak mocnego reżimu politycznego - był mocny, kiedy szlachta miała olej we łbie i słuchała króla.
Czyli to, co napisałem. Stworzono system w który nie był w stanie konkurować z sąsiednimi.
Gromiliśmy ich, póki system był silny.
Póki Moskwa nie wytworzyła silniejszego systemu politycznego i nie przezwyciężyła swoich słabości politycznych. Później sprawę "olano" i zajęto się czymś innym, czyli zwiększaniem zysków ze zboża. W tym czasie, w rodzącym się nowoczesnym państwie rosyjskim zwyciężyła koncepcja "scalania ziem rosyjskich, lub rzekomo należących do Rusinów". Na drodze oczywiście stanęła Litwa w unii z Polską. To, czego nie dokonaliśmy od XIV w., czyli spolonizowania, nazwijmy to Kresów, dokonała Rosja, z tym jednak, że nie była to polonizacja, tylko "moskwinizacja". Celowo nie piszę "rusyfikacja", bo stosunki panujące na tych obszarach były bardzo, ale to bardzo skomplikowane. Bałagan organizacyjny w państwie polskim i słabość systemu spowodowały, że Moskale mieli dość łatwe zadanie wywalczenia sobie drogi do Bałtyku. Proces ten trwał, z różnym nasileniem, aż do 1795 r., kiedy to został sfinalizowany i ostatecznie nowoczesna, już Rosja zdobyła to co chciała, dzięki powszechnej już w Polsce degrengoladzie. Tu wyłania się taki obraz: Rosjanie z determinacją dążą do celu i go realizują, natomiast Polacy i Litwini ze swoim słabym jak zaliczka systemem popadają w niebyt. To co mówisz o "praniu Ruskich" to trochę obiegowa opinia, bo w tyłek dostawali za Batorego, który był mądrym gościem i rozumiał o co w tym wszystkim "kaman" i za Wielkiej Smuty, bo się chłopaki w jakieś waśnie rodzinne wplątali. Całe "Dymitriady" to nic więcej jak awantury bandy najemników i wojsk prywatnych, które osiągnąwszy cel, jakim była Moskwa nie wiedzieli co z tym zrobić i w końcu się wycofali.
Co z tych moich "pierdzeń" wynika? Otóż, system polityczny był słaby, myślenie o kraju zerowe, szacunki na przyszłość nie odbiegały od myślenia: "co jutro zjeść i wypić?" itd., itd. Ale głównie o to chodzi, że Moskale mieli jakąś wizję i siłę, a my nie. Pomimo "przejściowych trudności", osiągnęli, to co zamierzali. Była to konsekwentna polityka prowadzona, aż do przełomu lat 80 i 90 naszego wieku, pomimo "zawirowań" w postaci Rewolucji Październikowej i stalinizmu. Dzisiaj, raczej poszli w kierunku umacniania się na Syberii, bo cokolwiek im ją Chińczycy kolonizują (całkiem pokojowo). Tak więc mieliśmy, nie wątpię, szanse na stanie się dzisiejszą Rosją, ale jak zwykle "coś, ktoś, z kimś, o coś" i już zamiast konsekwencji bajoro. Więc nie byliśmy w stanie przez 200 lat pokonać Moskwy i uzależnić od siebie, żadnych byłych Księstw Ruskich (tak jak to ona zrobiła). Przy okazji, jak słyszę, że największym wrogiem dla bytu Polski są Niemcy, to mi ręce opadają.
Spojrzenie na Rosję u L. Bazylowa i P. Wieczorkiewicza (nieodżałowany). Szczególnie polecam, na początek "Historię Rosji" Bazylowa (tylko z odpowiednią krytyką ze względu na rok wydania)
Ostrożnie! To może być prowokacja agenta Mossadu - dalsze rozważanie w\przenieść do "Spiskowej teorii dziejów"
Wy to zawsze Akbar musicie ujawniać tajemnice przed akcją?
Yarden - koleżanka też nas zaszczyciła Ty szowinisto! :006: :004:
-
Nadczłowiek->
nie wiem jak można walczyć za coś, czego się nie zna. W tym wypadku odnoszę wrażenie, jak gdyby Twoje słowa były tylko słowami - "no bo coś im trzeba odpowiedzieć". Chyba, że mówisz o walce za Prawdę w sensie poszukiwania "Twojej Prawdy", czyli inaczej sensu życia. I że walczyłbyś za to, co ma tą szczególną dla Ciebie wartość.
Odnośnie wymienianych przez Ciebie przykładów, o rodzinie Wehrmachtowca i AKowca - no to jest zbyt daleko idące uogólnienie, wg. mnie. Wiadomo że AKowiec może czuć dumę z tego co robił, wszak został napadnięty (bo zaatakowany został jego kraj) i się bronił. Wojna była prowadzona w sposób partyzancki, prawda, ale nie były to bandyckie ekscesy w czasie spokoju i dobrobytu. Wojna jest sprawiedliwa zawsze dla ofiary, nigdy dla agresora. Ktoś, kto wyszedł obronną ręką z trudnej dla niego sytuacji ma prawo czuć dumę -Ci co przypłacili to życiem, po stronie agresora... no cóż, ich problem. Teraz zapewne powiecie, żeby nadstawiać drugi policzek jeśli nas kto uderzy w pierwszy i Wasze opisy diabli wezmą :021:
Nie chciałbym być źle zrozumiany. Co innego jest coś oceniać z naszej, historycznej perspektywy, a co innego być uczestnikiem pewnych wydarzeń. Oczywiście, że nie porównuję Wermachtu z AK z perspektywy dzisiejszej wiedzy historycznej. Wyobraź sobie natomiast rok 1939, może październik, może wrzesień. Czy z tamtej perspektywy dla rodzin żołnierza Wermachtu wyglądało to jak napaść na suwerenny kraj i preludium do obozów śmierci? Wątpię. Tak więc matka żegnając Hansa czy innego Wursta przed wyjazdem na front, pewnie czuła z tego dumę. Mało tego, cała maszyna informacji (propagandy) państwowej tę dumę w niej rozniecała. Dlaczego zatem uważasz, że teraz jest inaczej? Może za 60 lat to co obecnie uchodzi za dumę, np. dla rodzin US Army, będzie tak samo wartościowane jak dokonania Wermachtu? A moja walka o Prawdę odbywa się tutaj i teraz.... Zawsze w takich sytuacjach przypomina mi się opowiadanie kolejnego naszego rodaka, z którego rzeczywiście można być dumnym, czyli S. Lema pt. "Kongres futurologiczny".... Jest tam doskonale zobrazowane jak rzeczywistość może być otoczona ułudą, którą główny bohater (nie powiem kto ;-) obdziera jak warstwy cebuli...
Tak więc my dziś widzimy, że Wermacht był be! ale czy był on be w 1939, 1942 dla ich rodzin? Jedna rzecz jest pewna - śmierć. Jeśli zostaniesz żołnierzem i kogoś zabijesz, to nie cofniesz tego za żadne skarby.... Więc lepiej 100x się zastanowić nad taką drogą życia. Mnie przeraża wizja młodzieńca, jeszcze z młodzieńczymi rumieńcami na twarzy, który powinien być np. na 1 roku studiów lub bawić się z dziewczynami na imprezkach..., ale nie.... jest w ładnym mundurze, wystraszony tysiące km od domu i bliskich, z karabinem i nie ma oporów (lub zostały zgniecione krzykiem i tresurą), żeby strzelać do innych ludzi... masakra dla człowieczeństwa. Myślę, że dlatego armia USA jest nastawiona na łapanie tak młodych umysłów, można je łatwo zapalić do Sprawy... tylko, że ta sprawa to czyjeś brudne i partykularne interesy, a śmierć innych ludzi jest realna. Pominę już temat jakie sieje zniszczenie w psychice normalnych ludzi (potem państwo płaci mld usd na próby zrównoważenia ich psychiki...).
Tako rzecze,
Zaratustra
PS. Oczywiście nie mam zamiaru odnosić powyższego do osób, które w armii służą latami. Ja piszę o chłopcach, a w zasadzie 18-19 letnich DZIECIACH, które w US Army i innych stanowią to co zwykło się określać mięsem armatnim.
Proszę też nie mieszać tutaj pilotów, ponieważ pilotem nie zostaje się na zasadzie - przeczołgaj się 100m, poskacz 100x, masz w łapę karabin i idź na patrol. Zlitujcie się zanim będziecie wypytywać się obecnych tutaj wojskowych, co myśli o zabijaniu.... Myślę, że to nie są małolaty, którym się wydaje, że w czasach pokoju gdzieś trzeba umierać za Kraj, lub co gorsza innych z tej okazji uśmiercać. Ja rozumiem, że jest w życiu chłopca taki wiek, że jak sobie pomyśli, że walczy za kraj, to wzrusza się swoją potencjalną odwagą i poświęceniem....
Widzę, że trolle się zlatują
@Sherman - Sam przestaniesz, czy mam ci pomóc? Jeśli nie masz nic do dodania w temacie, to przestań pisać "bzdury", o poglądach tutaj wyrażanych, bo widać, że autorzy niektórych z nich, przemyśleli swoje wypowiedzi i wiedzą co piszą. Twój post wyraźnie świadczy o jednym - nie wiesz co to szacunek dla innych niż twoje poglądy.
-
Jest tam doskonale zobrazowane jak rzeczywistość może być otoczona ułudą, którą główny bohater (nie powiem kto ;-) obdziera jak warstwy cebuli...
:003:
Oczywiście, że nie porównuję Wermachtu z AK z perspektywy dzisiejszej wiedzy historycznej.
To nie jest wiedza historyczna, tylko pobożne życzenia. Jeśli chcesz odzierać rzeczywistość ze złudzeń, Drogi Nadczłowieku, to musiałbyś badać temat tylko i wyłącznie pod kątem rzeczowym, tzn. np. militarnym. Żołnierz Wehrmachtu miał MP40, AK "Stena". Stwierdzenie faktów. Jeśli natomiast, potraktujesz historię w kategoriach użyteczności, to musisz stworzyć mit. I tak w Niemczech stworzono mit o żołnierzu Wehrmachtu, a w Polsce o AK. Czyli dzisiaj się można licytować. To, że nie mamy za dużo "muszelek" do licytacji (czyli nie mamy osiągnięć) spowodowało, że znajdujemy sobie inną "walutę" w postaci krzywd i żalów. Musisz dodać naszą "zaściankowość" historyczną i totalny polonocentryzm. Tak, czy siak, ludzie ci, obojętnie w jakim języku mówili i obojętnie jaką ideologię wyznawali sprowadzali swoje postępowanie do wyżynania bliźnich. To całe sedno tej sprawy. Czyli, co byśmy nie powiedzieli i jak nie ubierali w ideały sprawa polega na chęci mordowania, lub jej braku. Hamowanie i pobudzanie. Humanizm w czystej postaci.
Proszę też nie mieszać tutaj pilotów, ponieważ pilotem nie zostaje się na zasadzie
Oj! Relatywizm, relatywizm... Samolot, to nie tylko przyjemność, przenosi bomby! :002:
Zlitujcie się zanim będziecie wypytywać się obecnych tutaj wojskowych, co myśli o zabijaniu....
Dlaczego? Oni są lepsi od innych "młodszych" wojskowych, czy bardziej doświadczeni? Zabijanie to zabijanie. Co jak każą im uderzyć na Białoruś? Odmówią bo są humanistami?
:007:
PS. Jak ktoś ma ochotę strzelać do ludzi to nie musi robić tego zawodowo ;)
Sniffer, a jak ?? :021:
-
@Tichy.
Może tak - jeśliby armia składała się z samych 18-19 latków podnieconych swoją sytuacją, czyli mundurem, karabinem i tym, że poważni dorośli zwracają się do nich per Pan, to już dawno któryś z naszych polityków ruszył z nimi na Białoruś :-) To dla mnie pewne. Myślę sobie też, że takiego np. pilota czy innego wygę trudno byłoby do tego przekonać, a nie oszukujmy się, że armia potrafi się zmobilizować i nastroszyć, a nawet rządzić (WRON) i jak nie ma ochoty, to się ociąga hehehe
@Ranwers
Dziękuję :-) Tylko mnie uprzedź odpowiednio wcześniej... muszę mieć ze dwa dni na kaca :-) taki to już wiek niestety ....
Tako rzecze,
Zaratustra
-
@Ranwers
Dziękuję :-) Tylko mnie uprzedź odpowiednio wcześniej... muszę mieć ze dwa dni na kaca :-) taki to już wiek niestety ....
Dobra, dobra ;)
PS. Wcięło mi poprzedniego posta przy edycji, chyba pomyliłem przyciski - taki to już wiek :118:
-
Jeśli zostaniesz żołnierzem i kogoś zabijesz, to nie cofniesz tego za żadne skarby.... Więc lepiej 100x się zastanowić nad taką drogą życia. Mnie przeraża wizja młodzieńca, jeszcze z młodzieńczymi rumieńcami na twarzy, który powinien być np. na 1 roku studiów lub bawić się z dziewczynami na imprezkach..., ale nie.... jest w ładnym mundurze, wystraszony tysiące km od domu i bliskich, z karabinem i nie ma oporów (lub zostały zgniecione krzykiem i tresurą), żeby strzelać do innych ludzi... masakra dla człowieczeństwa. Myślę, że dlatego armia USA jest nastawiona na łapanie tak młodych umysłów, można je łatwo zapalić do Sprawy... tylko, że ta sprawa to czyjeś brudne i partykularne interesy, a śmierć innych ludzi jest realna.
......
Ja rozumiem, że jest w życiu chłopca taki wiek, że jak sobie pomyśli, że walczy za kraj, to wzrusza się swoją potencjalną odwagą i poświęceniem....
I takie właśnie zadałem pytanie! Czy Kolega to wszystko sobie dobrze przemyślał. Nie szukam i nie podpinam do takiej decyzji żadnej ideologii na siłę, proszę tylko o odpowiedź na moje pytanie - może być ona udzielona samemu sobie. Niekoniecznie publicznie.
Oczywiście jeżeli F.v.I. twierdzi, że przemyślał i jest zdecydowany pójść tą drogą to jest to jego decyzja i przynajmniej ja nie mam zamiaru go od tego odwodzić. W takim przypadku pozostaje tylko szczerze życzyć powodzenia.
-
Przy okazji pytanko: czy Żyd mieszkający w Polsce od 4-5 pokoleń, którego rodzina walczyła we wszystkich powstaniach i wojnach po stronie polskiej, urodzony i wychowany w Polsce, mieszkający na Mazowszu jest polakiem (narodowościowo), czy Żydem? :002:
Jest tym kim się czuje. Dla mnie każdy kto działa mając na względzie dobro danego państwa, narodu i angażuje się w jego życie ma pełne prawo do tego by uznawać się za jego członka. Nie ma znaczenia czy jest biały, zielony, czy znalazł się tu razem z mamutami czy wczorajszym samolotem, nie ma też znaczenia w co wierzy czy też w co nie wierzy. Ważne jest też żeby jego motywacje były nieco głębsze niż "oni mają więcej kasy". Czyli wchodzimy na grunt pogardzanego tu przez niektórych poczucia obowiązku, patriotyzmu itp. Bo o ile w sensie tego co napisałem narodowość można sobie "wybrać", to jednak powinien to być wybór świadomy i jednorazowy. Przy czym nie widzę przeszkód by czuć się jednocześnie Polakiem (czy przedstawicielem dowolnie innej nacji) i np. Europejczykiem, bo jest to operowanie na różnych płaszczyznach.
Mam nadzieję, że w miarę jasno się wyraziłem. :)
-
jeśliby armia składała się z samych 18-19 latków podnieconych swoją sytuacją, czyli mundurem, karabinem i tym, że poważni dorośli zwracają się do nich per Pan, to już dawno któryś z naszych polityków ruszył z nimi na Białoruś
Si, si. Na marginesie, jakby się składała z członków IPN to o Rosję i Niemcy by zahaczyli. :002:
Tu nie chodzi o wiek i o "sianko w główce". Wielomilionowe, ba, miliardowe narody można wytresować, kwestia socjotechniki. Armia to narzędzie w rękach reżimu, tak jak religia, stymulowany dobrobyt, kryzys itd. Mówisz, że to nie ludzkie... Ja uważam, że jak najbardziej. Przecież jesteśmy tacy pierwotni...
że armia potrafi się zmobilizować i nastroszyć, a nawet rządzić
Armia nie jest od rządzenia, ale nożem też się skaleczysz. Słabością systemu armi złożonych z "człowieków" jest, nawet głęboko ukryty pod zwałami "papki" rozum i chęć stanowienia o sobie.
BuczoPL - Twoje słowa świadczą o tym jak trudno jest dzisiaj wywalić odpowiednią definicję narodowości. Chciałem tylko pokazać Yardenowi, że operuje XIX w. definicją, która ma niewiele wspólnego z dzisiejszą rzeczywistością. :002:
-
Bo o ile w sensie tego co napisałem narodowość można sobie "wybrać", to jednak powinien to być wybór świadomy
Tzn. zasadniczo można sobie wybrać obywatelstwo a nie narodowość.
Wybierając (przyjmując) obywatelstwo innego państwa nijako asymilacji. Jednak przeważnie jest to krok z powodów materialnych, lub tak jak to się często dzieje u nas jest tylko etap - mam obywatelstwo polskie a więc EU i mam łatwiej na "Zachód".
Podobny efekt jest tutaj: F.v.I. pisał w którymś wcześniejszym poście:
2 latach służby lub 1 dniu w strefie walk dostaje się obywatelstwo.
Oczywiście można mi zarzucić, że to wyrwane z kontekstu - ale to tylko dla zobrazowania
-
BuczoPL - Twoje słowa świadczą o tym jak trudno jest dzisiaj wywalić odpowiednią definicję narodowości. Chciałem tylko pokazać Yardenowi, że operuje XIX w. definicją, która ma niewiele wspólnego z dzisiejszą rzeczywistością. :002:
Pamiętajmy o starej zasadzie, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia ;). Rzeczywistość dla każdego może oznaczać co innego, bo postrzega ją przez pryzmat swojej, przynajmniej do pewnego stopnia wyjątkowej na tle reszty, osoby. Więc, to co dla mnie będzie jak najbardziej akceptowalną, poprawną i słuszną definicją narodowości, dla kogoś innego może być wierutną bzdurą czy też nawet zaprzeczeniem istoty tego, dla wielu dość ważnego pojęcia.
Akbar, myślę że tu należałoby rozróżnić co się rozumie jako obywatelstwo a co jako narodowość. Ja to widzę tak - dla pieniędzy można wybierać sobie obywatelstwo i zmieniać je w zależności od tego gdzie więcej będą dawali. Czyli w zasadzie obywatelstwo w tym znaczeniu nie świadczy o poczuciu silnego związku z danym państwem czy narodem. Natomiast rozumując tak jak przedstawiłem to we wcześniejszym poście wydaje mi się, że można przyjąć, że narodowość również można sobie wybierać.
-
http://www.zakorzenienie.most.org.pl/za3/01.htm
-
Po przeczytaniu wątku nasunęło mi się parę takich spostrzeżeń.
Dyskutujecie o paru sprawach, które są ze sobą ścisle powiązane, ale chyba można je spróbować oddielić.
1. Pierwsza.
Dlaczego taki człowiek jak Izzy (młody, z "perspetywami" do pracy w "inicjatywie prywatnej" czytaj praca w duzej, prężnie rozwijającej się firmie międzynarodowej, znający języki i posiadający dwa obywatelstwa - fakt ten ułatwia znacznie podrózowanie po świecie) chce wstapić do wojska. Nie do jakiejś konkretnej armi (polskiej, amerykańskiej, izraelskiej, niemieckiej, argentyńskiej czy górnej wolty ...) tylko do armii jako takiej.
Tak dla wyjasnienia, zeby było jasne - słuzba "we wojsku" jest dla mnie tak samo wazna jak każda inna praca. Służenie w armii nie oznacza dla mnie mniejszego potencjału intelektualnego, niż na ten przykład stanowisko dyrektora dużego banku.
Mam nieodparte wrażenie, ze dla niektórych z Was określenie "wojskowy" znaczy : gorszy, mniej inteligentny, trep ...
2.Druga.
Kwestia "tożsamości" narodowej Izziego.
Facet nie miał raczej wyboru, gdzie się urodził i to nie jego wina, że siedzi "okrakiem" w dwóch kulturach.
Bo cokolwiek by nie powiedzieć, "hameryka" rózni się troszku od "lechistanu" w paru istotnych szczegółach.
Izzy ma mozliwość wyboru, której wiekszośc z nas (jak nie wszyscy) jesteśmy niejako z "urodzenia" pozbawieni.
Ten brak wyboru z naszej strony nie jest powodem, aby jemu czy jego rodzicom (którzy go w końcu wychowali-wychowują nadal) zarzucać braku patriotyzmu do "naszej", "jedynej" ojczyzny. Co by o Filipie nie powiedzieć jest albo amerykaninem polskiego pochodzenia, lub polakiem z amerykańskim paszportem. Nie może być albo amerykaninem albo polakiem z osobna.
Mało tego - Filip wyraźnie zaznaczył, ze :
"... w WP mnie nie chcą, bo mają wystarczająco dużo lepszych kandydatów bez takich udziwnień jak dwa obywatelstwa."
"... z Polską, która nie chce mnie przyjąć w szeregi swojej armii, przynajmniej póki nie skończy restrukturyzacji sił zbrojnych i się uwolnią miejsca, a to potrwa długo."
"Jestem obywatelem dwóch państw, ojczyznę muszę wybrać, Wojsko Polskie nie wyraziło zainteresowania "przygarnięciem" mnie, mają wystarczająco dużo lepszych kandydatów, U.S. Army nie robi takich problemów, więc wyboru nawet nie miałem."
Więc z punktu widzenia niektórych z nas Filip wypełnił do końca swój patriotyczny obowiązek, starając się o służbę w wojsku polskim, a dopiero po negatywnym rozpatrzeniu swojego zapytania, zwrócił się w stronę opcji, jaką daje mu jego podwójne obywatelstwo.
Parafrazując - gdyby Podolskiemu czy Klose ktoś wystarczająco wczesnie zaproponował grę w reprezentacji Polski, to być może w meczu z Niemcami, bramki dla niemiec strzelali by tylko Niemcy.
Chcecie podyskutować o blogu Izziego - proszę bardzo.
Dyskusja dlaczego młody, niedoświadczony człowiek chce wstapić do armii - "nie dość, że siur to jeszcze ofkors".
Ale dajcie se na "luz" w kwestii oceniania, jakim polakiem jest Izzy, bo takie odniosłem wrazenie czytając niektóre wypowiedzi.
Ramm.
-
Amen! Rammjager - salut!
-
Pamiętajmy o starej zasadzie, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia
Dlatego nie da się określić, co to jest naród. Można definiować to słowo na 100 tyś. sposobów i wszystko będzie zależeć od koncepcji w jakiej funkcjonujemy. Tutaj kolega Wacha wstawił elaboracik o narodzie. Przyjrzyjcie się jak się zmienia definicja i tak jest płynna jak lawa. Określenie narodu, tak jak mówiłem powstało w celu konkretnym - umotywowanie wyzwalania się państw z feudalizmu, niestety dzisiaj stanowi przeszkodę w rozwoju.
Mam nieodparte wrażenie, ze dla niektórych z Was określenie "wojskowy" znaczy : gorszy, mniej inteligentny, trep ...
Wg. mnie masz mylne wrażenie. Jeszcze nikt nie napisał, że wojskowi to debile, wręcz przeciwnie, z postów wynika, że większość ma głęboki szacunek, a co najmniej akceptację dla tego zawodu. Rozmowa toczy się o sensie istnienia zabijania i wojen i motywowaniu takich działań, a nie o tym czy wojskowy to matoł.
Kwestia "tożsamości" narodowej Izziego.
Chyba Ty pierwszy poruszasz ten temat. Generalnie chodzi o pojęcie narodu i państwa.
Dyskusja dlaczego młody, niedoświadczony człowiek chce wstapić do armii - "nie dość, że siur to jeszcze ofkors".
Ale dajcie se na "luz" w kwestii oceniania, jakim polakiem jest Izzy, bo takie odniosłem wrazenie czytając niektóre wypowiedzi.
Znowum niekumaty... :008: Jak będziemy go chwalić, to będzie OK, a jak ktoś mu coś zarzuci to jesteśmy zazdrośni, niegodziwi i nie lubimy wojska i F.? Osobiście nie znam faceta, uważam, że postąpił słusznie i normalnie, tak jak powinien. Coś go "kręciło" to poszedł zrobił i jeszcze to dla nas opisuje.
Mnie "kręcą" BF, FW, MiG`i, Tygrysy, Merkavy (poza babami wódą, żarciem i śpiewem - żeby nie było Nadczłowieku :002:) i inne niepolskie wynalazki i jak bym miał okazje tego "hopla" przełożyć na rzeczywistość to bez wahania bym to zrobił i nie patrzył bym, że to niemieckie, czy "ruskie". Tak więc nie wiem o co Ci chodzi w kwestii narodowościowej?
-
Pozwolę sobie jeszcze tylko wtrącić, że MON poinformował był uprzejmie co następuje:
1. W zakresie ustawy z dnia 24 kwietnia 2009 r. o zmianie ustawy o służbie wojskowej
żołnierzy zawodowych oraz niektórych innych ustaw – wprowadzone regulacje
zapewniają wdrożenie nowej polityki kadrowej, mającej głównie na celu prowadzenie
właściwej rekrutacji, selekcji i racjonalnego wykorzystania zasobów kadrowych
profesjonalnych Sił Zbrojnych. Nowe rozwiązania obejmują w szczególności następujące
kwestie:
1) możliwość pełnienia służby zawodowej w polskiej armii przez osoby posiadające
podwójne obywatelstwo (polskie i innego państwa, w szczególności będącego członkiem
NATO, UE) – dotychczas kandydat na żołnierza zawodowego musiał posiadać wyłącznie
obywatelstwo polskie;
http://www.cswl.pow.mil.pl/pl/pdf%5Czmiany_w_prawie_od_1_01_2010.pdf (http://www.cswl.pow.mil.pl/pl/pdf%5Czmiany_w_prawie_od_1_01_2010.pdf)
-
Wiecie Koledzy, tak mnie naszło...
W USA łatwiej dostać patent na oficjalne zabijanie ludzi, niż na picie alkoholu :icon_eek:.... To jest dla mnie szok!
Pozwala się zabijać i namawia do zabijania, a odmawia normalnych przyjemności dla ludzi dorosłych!! To jest naprawdę perfidne, bo pokazuje, że państwo USA ma cię w wieku, np. 19 lat, za za głupiego żeby pić piwo, ale wystarczająco "mądrego" na strzelanie do ludzi?!
Ile tam trzeba mieć lat, żeby sobie kupić flaszkie, 21? A do armii można iść pewnie dużo wcześniej, następnie dostać broń i strzelać do ludzi, rozjeżdżać ich samochodem na patrolu (ponoć kolumna wozów w Iraku, jak ktoś stoi na drodze, np. dzieciak, nie zwalania ani się nie zatrzymuje - wojskowi modlą się tam, żeby ich to nie spotkało, a często spotyka...), etc.
Tako rzecze,
Zaratustra
-
A cóż w tym dziwnego?
Im młodszy tym łatwiej mu wmówić że ten po drugiej stronie lufy jest "be".
Z drugiej strony im starszy tym mniej ułańskiej fantazji i po wódce mu już tak nie odp... jak młodemu.
Dla mnie pragmatyczne podejście do tematu :020:
-
QRDL, a prawo jazdy mogą zrobić w wieku 16 lat... i teraz co wymaga większej odpowiedzialności ? Jazda samochodem, picie alkoholu, służba w wojsku, czy udział w wyborach (tam też od 21) ?
Zdajesz sobie chyba sprawę, że takie dywagacje nie mają większego sensu, zważywszy na to, że zwykły żołnierz (a takim jest taki 19-latek) nie ma z natury problemów moralnych, bo jego zadaniem jest wypełnianie rozkazów, podoficerów i oficerów - którzy to już są pełnoletni (21+ lat).
-
(ponoć kolumna wozów w Iraku, jak ktoś stoi na drodze, np. dzieciak, nie zwalania ani się nie zatrzymuje - wojskowi modlą się tam, żeby ich to nie spotkało, a często spotyka...), etc.
To mnie akurat nie dziwi, cel nieruchomy jest lepszym celem niż szybko poruszający się - to chyba jasne.
-
Nadczłowieku, przecież to logiczne. Pijąc wódę możesz w USA zrobić komuś krzywdę, strzelasz poza Stanami. Państwo dba o swoje interesy. Cynizm powiesz? Nie! Pragmatyzm, choćby z naszej perspektywy: mówisz o niebezpieczeństwie. Przejdź się ulicą o zmroku: kupa gówniarzy nawalonych (alkohol + dragi) stwarza dla mnie bardziej realne niebezpieczeństwo, niż "napompowany" ideologią koleś strzelający do pasterzy, który ponad to jest wzięty w karby jakiejś tam dyscypliny. Może to okrutne, ale ja sobie cenię spokój we własnych włościach. Z tego punktu widzenia, to Stany Zjednoczone pieką dwie pieczenie na jednym ogniu, mając zarówno spokój u siebie, jak i perspektywę wzbogacenia się. Czego sobie życzę u siebie. :007:
-
Pozwolę sobie jeszcze tylko wtrącić, że MON poinformował był uprzejmie co następuje:
http://www.cswl.pow.mil.pl/pl/pdf%5Czmiany_w_prawie_od_1_01_2010.pdf (http://www.cswl.pow.mil.pl/pl/pdf%5Czmiany_w_prawie_od_1_01_2010.pdf)
"Możliwość" teoretycznie jest, z praktyką jest inaczej. Raz, że WKU z jakiegoś powodu rządzą się własnymi prawami. Dwa, i tak nie ma pieniędzy na nowych żołnierzy - chociaż wolne etaty są.
-
Boże, Allahu! Broń mnie przed armią hura-onanistów, co nie mogą nawet porządnie się spić (i pewnie dupczą na szybko) i sami nie potrafią przemyśleć tego co robią... natomiast mogą strzelać do ludzi :icon_eek: Dźizas...
-
Dla chcącego bardzo, podejrzewam nic trudnego. Upór, determinacja i znalezienie wyjścia z każdej sytuacji jest (wyobrażam sobie) cechą pożądaną dla przyszłego oficera. Chyba, że ktoś chce iść na łatwiznę i idzie tam gdzie chcą przyjąć z otwartymi ramionami każdego (bo akurat potrzebują) kto spełnia minima a nawet je przewyższa. Zastanawiam się też czy to jest obojętność gdzie się służy czy rzeczywiście dokonanie z ciężkim sercem wyboru jedynej pozostałej opcji?
PS
Oczywiście istnieje możliwość, że informacja o "możliwości" nie dotarła do osoby najbardziej zainteresowanej, choć trudno w to uwierzyć jeśli ktoś podobno "zrobił wszystko", stąd moje pytanie może jest nie na miejscu ale ciekaw jestem jak by to wyglądało w przypadku innej osoby - czy mając taką możliwość, czyli zostać oficerem zawodowym w kraju Ojca i zamieszkiwania przez większość swego dorosłego życia, co wydaje się być dość blisko związane z pojęciem ojczyzna (bądź Ojczyzna żeby kogoś nie urazić) wybrałby służbę dla państwa bliskiego w zasadzie administracyjnie i sentymentalnie, odrzucając tym samym korzenie? Czy to miałoby związek ze szczytnymi hasłami w stylu służba mojemu krajowi, patriotyczny obowiązek?
-
I jeszcze Jehowa... :002:
Ci hura - onaniści, w naszym kraju demolują, po pijaku parki, samochody, a przeważnie stadiony i nie wiedzą co ze sobą zrobić. Jak by ten kraj był normalny, to energie tych "szybkodupczących", zamiast na demolowanie ukierunkował by na umacnianie swojej pozycji w stosunkach międzynarodowych. Przesadzacie Nadczłowieku nie będzie tak, że "wszyscy ludzie będą braćmi", nad żywiołem "tłuszczy ludzkiej" trzeba panować, a nie pozostawiać ją samej sobie, żeby obracała "parady równości" w perzynę. Poza tym jest to marnotrawstwo sił policyjnych kraju, które zamiast ścigać przestępców zajęte są pałowaniem coraz to nowych grup "wzajemnej adoracji". Tak to "w kamasze" i do Afganistanu, czy Iraku - zawsze jest szansa, że wychowaniem onanistów zajmą się pasterze lub Mudżahedini, a jak nie to klient wróci do kraju z mniejszym zapałem do rozrób. Tak przecież było w czasie "pokolenia Wietnamu" w USA i co? Same pozytywy, ludzie się bardziej szanowali... Jak zwykle zapomnieli i trzeba im przypominać.
-
Tak, tylko potem trzeba leczyć i utrzymywać tych co wracają ze zrytą psychiką. A do tego potrafią operować, i nie boją się, bronią niekoniecznie do ochrony banków i czyjejś kasy. Koszty, które potem ponosi społeczeństwo rozciągają się na lata i mld usd. Tak więc nie sądzę, że to co piszesz, w efekcie jest lepsiejsze.
Tako rzecze,
Zaratustra
-
I tak i nie. Bo przeanalizujmy:
Rodzi się mody onanista w rodzinie trochę starszych onanistów do której państwo dokłada od "X" pokoleń. Kształci się (czytać pisać, bo i tak więcej nie jest wstanie), dorasta cały czas będąc na "garnuszku" państwa, czyli nas. Zaczyna się w jego życiu okres "burzy i naporu", czyli siłownie, pokolenie JP100%, mecze piłkarskie, bunt przeciwko żywicielowi, a żywicielem onanisty jesteśmy my. W końcu fizycznie dorasta do demolowania naszego mienia i porządku prawnego. Państwo, nie dość, że cały czas na niego łożyło, to teraz musi zapewnić ochronę przed nim, nam obywatelom. Prędzej czy później idzie, znów na nasz koszt, do paki, gdzie uczy się zawodu np. złodzieja. Wychodzi i zaczyna nas okradać, więc dokładamy do obrony przeciwko niemu i jesteśmy okradani przez niego. Czysta paranoja. Aż do śmierci onanisty. Oczywiście, z racji tego, że jest "szybkodupczący" płodzi niemiłosierną liczbę nowych onanistów i koło się zamyka. Trochę jak pasożyty w jelicie. Jednym ze sposobów radzenia sobie z tą patologią jest właśnie wojsko (bo u nas nie ma np. innych "ideałów" zdolnych do zerwania zaklętego kręgu). I znów rodzi się, kształci i tym razem idzie w "kamasze". Dostaje dawkę dyscypliny i napompowany zostaje ideologią, o którą będzie walczył. W taki sposób może się "wyżyć", przysparzając swojemu żywicielowi (może to być państwo, oddział najemników, czy Krzyżowców - obojętnie) korzyści. To, że wraca bez nóg i rąk, czy z okaleczoną psychiką jest mniej kosztowne dla nas, niż pobyt w więzieniu. Przy okazji jest szansa na to, że zaginie w akcji, wyprostuje sobie psychikę, wróci normalny, zrobi prawo jazdy i będzie uczciwie pracował i wiele innych możliwości. W każdym razie na pewno przysporzy swojemu żywicielowi korzyści i nie będzie skazywał nas na kontakt z nim.
-
Wiem, że zabrzmi to dziwnie, ale zapomnieliście Tichy o długofalowej oświacie. Myślę, że z tego magicznego kręgu można się wyrwać nie tylko wojskiem ale i edukacją. Ta druga droga niestety wymaga lat pracy, nie daje namacalnych, natychmiastowych efektów i bywa wyśmiewana przez różne indywidua (co doskonale umieją liczyć). Niestety, doprowadzenie społeczeństwa do stanu oświecenia ducha wymaga pokoleń... my natomiast, jako kraj, idziemy w przeciwnym kierunku.... choćby na siłę obniżając wiek produkcyjny dzieci (im szybciej zaczną pracować/umierać na/za kapitalistę, tym ma on z tego więcej korzyści).
Tako rzecze,
Zaratustra
-
Wiem, że zabrzmi to dziwnie, ale zapomnieliście Tichy o długofalowej oświacie.
No nie zapomnieliśmy i sami tworzymy jej część. Nadczłowieku z tego, co poczytałem to obracasz się w kręgach porządnego Uniwersytetu Wrocławskiego. Ja trochę męczyłem studentów z bardziej prowincjonalnej uczelni i pracowałem w tzw. Liceach, nawet raz w LO dla dorosłych. Uwierz nie dasz rady, to nie pokolenia, to 1000 - lecia i to by było mało. Nie zmienicie tego. Po tych doświadczeniach doszedłem do wniosku, że jest to kompletnie nie potrzebne. Społeczeństwa nie pragną oświecenia, one pragną igrzysk, krwi i prostej rozrywki. Nie ma się co czarować. Mam, ostatnio, dużo wolnego i przypatruję się temu wszystkiemu, wnioski są dość przygnębiające. Do kogo traficie z waszym tokiem rozumowania, do mas? One są, tak jak pisałem z definicji "ciemne" i nie potrzebują oświaty.
my natomiast, jako kraj, idziemy w przeciwnym kierunku
My idziemy? Pytanie, czy my, jako kraj dokądkolwiek idziemy? To marsz "lemingów", tyle, że nie do przepaści, ale we wszystkich możliwych kierunkach. Tu na prawdę nie ma celu, wszystko jest doraźne. Zabiją Policjanta, to za pół godziny ustawy o karaniu, naśmiecą na ulicy to znowu gęba w TV, że będą kary itd., itd. Więc po co mówicie o edukacji jak jej nie ma. Jak założą kolejny kosz na głowę to się dowiecie jakie kary są dla sprawców i jak będzie "zero tolerancji", a tak: "byle Polska wieś spokojna..."
choćby na siłę obniżając wiek produkcyjny dzieci
W kwestii robotniczej mam poglądy socjalistyczne, ale nie marksistowskie tylko "bismarkowskie". Po prostu państwu potrzeba jest silnych i spokojnych robotników i chłopów do pracy dla dobra ogółu, a nie po to, żeby robić zadymy i walki klasowe. To, że obniża się wiek produkcyjny to dobrze. Musicie sobie uświadomić, że nauka "szerokich mas" to fikcjia, której doświadczyłem na własnej skórze. Bardziej przydadzą się jako krawcy, murarze, fryzjerzy, niż jako świadomy swojej siły lud. Nie patrzcie na to z perspektywy walki z kapitalistami, ale z perspektywy dobra nas wszystkich, tych którzy tu mieszkamy (tu, czy gdzie indziej), a zobaczycie, że to ma sens. :002:
-
(http://mainhg.demotywatory.pl/uploads/201002/1267343496_by_bartus221.jpg)
-
Jakim cudem z tematu mojej psychiki zeszliśmy na młodych i starych onanistów?
Chyba są granicę offtopu. Już wolałem pojazdy po rodzinie, jednak jakoś związane z tematem. :D
Ostatnie pytanie na temat jakie kojarzę po 3-4 stronach, to Tichy się pyta o proces szkolenia.
Jutro nie mam zajęć na uczelni, to postaram się szerzej opisać na blogu (proszę pamiętać, że sam jeszcze nie uczestniczyłem w tym szkoleniu, więc mogę się opierać tylko na pisanych i mówionych relacjach innych). Przynajmniej do jesieni. :)
Co do służby w WP, jeszcze się odniosę do problemu przyjęcia. Problemem nie jest tyle podwójne obywatelstwo, bo to było do obejścia, tylko po prostu brak naboru. do Wyższej Szkol Wojsk Lądowych w Wrocławiu szukali w tym roku tylko 5 magistrów prawa i ekonomii (tego rodzaju rząd liczb). Nabór do "zwykłej" części był zamknięty i nie planują na razie otwarcia z powodu gigantycznego nadmiaru oficerów po redukcji armii.
Niestety ani nie jestem prawnikiem ani ekonomistą.
Wybór zresztą był bardzo trudny, bo jak to Ramm ujął, jestem pomiędzy dwoma narodami i dwoma kulturami. Ale myślę, że to temat już przewałkowany przez 10 stron. :P
W każdym razie dziękuje i za głosy poparcia i głosy krytyki i proszę o powrót do głównego tematu, a nie do onanistów. :P
-
To może lepiej byłoby wydzielić posty nie związane stricte z tematem, bo wydaje mi się, że dyskusja jest cokolwiek ciekawa i warto byłoby ją kontynuować. Oczywiście, jeśli główni rozmówcy nadal mają po temu ochotę :)
-
Myślę, że nie ma sensu wydzielać. Ziefffff, ja już dałem sobie na luz, a poza tym Tichy zarżnął temat nudą :icon_lol:
-
Sami zaczęliście Nadczłowieku, to nie narzekajcie! :008: Rzeczywiście robi się mrocznie, czekam na nowy wpis Izabelina. :004:
A`propos onanistów:
(http://mainhg.demotywatory.pl/uploads/1301_500.jpg)
-
...
Już wolałem pojazdy po rodzinie, jednak jakoś związane z tematem. :D
...
Mógłbyś rozwinąć?
Bo jesli zadanie pytania o powody wyjazdu z kraju Twoich Szanownych Rodziców uważasz za tak osobiste i rażące to radziłbym oprócz poprawnej wymowy "Whoa!" przywyczaić się do poprawnej reakcji na hasło "Bend Over, soldier!" i zastanowienie się czy armia nie będzie jednak zbyt wielkim obciążeniem dla Twojej psychinki. Bez urazy, to nie jest kpina tylko dobra rada.
-
Tam przynajmniej ma ochronę prawną i psychiatryczną... już nie wspominając o lekarzu, który jest częściej niż raz w tygodniu (jeżeli w ogóle). Natomiast jako oficer i tak będzie siedział w papierach, a nie "na linii frontu wojny z terroryzmem".
-
Mógłbyś rozwinąć?
Bo jesli zadanie pytania o powody wyjazdu z kraju Twoich Szanownych Rodziców uważasz za tak osobiste i rażące to radziłbym oprócz poprawnej wymowy "Whoa!" przywyczaić się do poprawnej reakcji na hasło "Bend Over, soldier!" i zastanowienie się czy armia nie będzie jednak zbyt wielkim obciążeniem dla Twojej psychinki. Bez urazy, to nie jest kpina tylko dobra rada.
Panie Wacha, nie jesteś moim sierżantem szkoleniowym, a sposób w jaki prowadziłeś z mną "dyskusje" (trudno nazwać to dyskusją z Twojej strony), nie był na poziomie tego forum. Pytanie mogłeś zadać na różne sposoby, nie tylko ja uznałem sposób w jaki wybrałeś za niezbyt kulturalny i nie na miejscu na tym forum.
Wnikać w szczegóły nie będę, nie planuje angażować rodziny w dyskusję z jakiś anonimem na internecie.
-
I ja nie chcę Twojej rodziny w nic wciągać.
W rzeczonym przypadku pytanie "Dlaczego ?" to tylko prośba o podanie powodu a nie dat i miejsc urodzin, imion - o numerach PESEL nie wspominając. Na przykład: "uciekali przed aresztowaniem" lub "byli na wycieczce krajoznawczej po USA kiedy akurat ogłoszono stan wojenny i zostali tam jako azylanci", "wyjechali dorobić, trochę zeszło i miałem się wkrótce urodzić więc żebym miał w życiu łatwiej postanowili, że tam się urodzę".
Wiesz, dużo ludzi miało różne historie związane z wyjazdami do USA. Np mój staruszek musiał podpisać lojalkę, że po powrocie opowie smutnym panom o tym co usłyszał z ust Polonii, inaczej by nie wyjechał a kasa była potrzebna ;) Chyba nie jest to takie straszne opowiedzieć w jednym zdaniu historię, bez podawania szczegółów teleadresowych, dat i imion poznanych przygodnie ludzi?
Zawsze też można powiedzieć: "Nie chcę tego ujawniać".
Pytanie: zabrakło Ci fantazji czy dobrej woli, żeby odpowiedzieć w dowolny sposób? Ja wiem - łatwiej jest powiedzieć, że adwersarz zaniża poziom dyskusji ale jak dla mnie to właśnie to zaniżyło poziom, a w zasadzie sprowadziło do modelu "ja wiem lepiej ale nie powiem".
Niestety, w dyskusji trzeba czasami podjąć trudne tematy, ewentualnie jej nie podejmować. Szkoda, że Tobie zabrakło takiego podejścia.
Mimo wszystko (że Cię nie lubię) powodzenia.
PS
Ktoś dał Ci przywilej oceniania poziomu tego forum?
-
Panowie, taka propozycja:
Dajcie sobie po strzale, najlepszą okazją będzie Piknik Strzelecki w Bydgoszczy. Ten, co przeżyje wrzuca na swojego bloga dokumentację. Po co "kozaczyć", przez sieć? :002:
Bardzo mrocznie się zrobiło. :021:
-
Jakoś jestem śpiący i zmęczony, przez co nie mogę wysilić mózgownicy na tyle, by odpowiedzieć czym większym, ale...
Mimo że czuję się Polakiem i uważam naród oraz Ojczyznę za coś istniejącego, ważnego no i konkretnego, to muszę przyznać, że w paru kwestiach macie rację, panowie Tichy i Qrdl. Dla siebie zostawię, w których :121:
-
O, widzę bezpieka jeszcze działa
Szkoda, że nie ma odwagi się podpisać. :118:
-
Nie ma po co.
-
Sun - to jest odpowiedź na wysokim poziomie, na którym zapewne Ci zależy ;)
A - jesli już udzielasz kategorycznych odpowiedzi na pytania to najpierw upewnij się, że wiesz o czym piszesz - wiesz o czym mowa.
-
Ok, chcesz odpowiedzi na wysokim poziomie to proszę bardzo:
Temat pociąłem i spuściłem w szambo, przede wszystkim z powodu Twoich wypowiedzi, w których odnosiłeś się w sposób chamski i arogancki, dorzucając do tego jeszcze nietolerancyjność w Twoich wypowiedziach, jak i paru innych użytkowników - wiele z wypowiedzi łamie regulamin. Druga sprawa, to niskie zagrywki w stylu pytania czy ktoś lubi zabijać, jak zapytanie The Witch i jazda na tej fali przez kolejne osoby jest raczej klasycznym przykładem poziomu forum "pospolitego". Podobnie choćby usilne próby udowadniania komuś, że jego sposób postrzegania świata jest nieprawidłowy, bo jest odmienny - również jakoś specjalnie nie podnosi poziomu, a raczej przypomina właśnie ten, jaki obserwujemy na forach typu Onet.
Zadowala Ciebie taka odpowiedź ?
-
Dziękuję.
Zdecydowanie wolę taką odpowiedź aniżeli lakoniczne "Bo nie ma po co".
I choć uważam, że Twoje argumenty są twierdzeniami nie popartymi dowodami i co najmniej nadają się pod ocenę osób bardziej zapoznanych z etyką niż Ty czy ja to niech pozostanie Twoje na wierzchu bo masz tutaj "władzę". Szkoda, że używasz jej do zamykania ust swoim przeciwnikom a nie do rzeczowej dyskusji (bo trudno uznać za Twój wkład do dyskusji dwa posty, z których jeden zawierał niesprawdzone fakty).
Pozostaję z szacunkiem i obiecuję nigdy więcej nie zabierać głosu niezgodnego z Twoimi poglądami (bo jak widać i tak pójdzie wsio w kibel). Szkoda mi tylko innych osób, niekoniecznie wyrażających opinie zgodne z moimi - ich czas też idzie w zapomnienie. No - ale to przecież przez mnie więc przepraszam Was.