Forum Miłośników Symulatorów Lotniczych

Lotnisko => Współczesne lotnictwo wojskowe => Wątek zaczęty przez: Schmeisser w Maja 11, 2012, 18:58:02

Tytuł: Współczesny celownik bombardierski
Wiadomość wysłana przez: Schmeisser w Maja 11, 2012, 18:58:02
Bomby spadające swobodnie to już chyba zasadniczo przeszłość od czasu pojawienia się zestawu Mały Stabilizator i Pokojowiec skrótowo zapisywany JDAM :)
Niemniej jednak samoloty, myśliwce (specjalnie dla Toya przywołuję to wspanałą nazwę :D ) ,myśliwce bombardujące buhaha, są w stanie zrzucać bomby niekierowane.
Powstało sporo manewrów, z których najciekawszym jest pętla kretyna stosowana w sadzeniu grzybów o dużej mocy, polegająca na zrzucie bomby w pionowym wznoszeniu ,ale mnie interesuje konkretnie sposób działania typowego celownika bombardierskiego, czy też trybu bombardowania.
Rozumiem iż system posiada wprowadzony wagomiar bomby. Musi posiadać również dane dotyczące rzeczywistej, bezwzględnej prędkości samolotu. Dzisiaj to już nie problem bo jest GPS, ale 20 lat temu ...?
I musi posiadać wysokość na jakiej znajduje się samolot.
W trybie CCIP czyli ciągłego wyliczania punktu uderzenia podejście do problemu jest bardzo przebiegłe jak sądze - nie jest wyznaczana odległość do celu, a jedynie maksymalny punkt w który doleci bomba, zaś po zgraniu optycznym celu z tym punktem ilot zwalnia uzbrojenie. Tak?

Zróbcie mi jasność :D
Tytuł: Odp: Współczesny celownik bombardierski
Wiadomość wysłana przez: Toyo w Maja 12, 2012, 00:41:35
Z punktu widzenia "dostawcy" wygląda to tak: dostaje on samolot z odpowiednim wariantem podwieszenia, czyli pod samolotem wisi bomba jaką może on przenosić, na koniec wyjaśnię czemu jest to ważne. Następnie po wejściu do kabiny sprawdza/ustawia przełączniki w odpowiednie pozycje (predefiniuje zakres użycia systemu uzbrojenia), czyli "ВОЗДУХ - ЗЕМЛЯ" w "ЗЕМЛЯ", "ТОРМОЗ - БЕЗ ТОРМОЗА" w pozycję, która odpowiada rodzajowi bomby, jeszcze jest kilka innych, ale dam temu spokój.

Następnie pilot leci pod wskazany adres, włącza system do pracy, przestawia "pakietowy" (wielopołożeniowy przełącznik) w odpowiednie położenie i sprawdza na IŁS, wskazania, punkt celowniczy powinien ustawić się gdzieś na dole, jak to do bombardowania. Wprowadza w nurkowanie pokrywa punkt celowniczy (zwany "marką") na celu i naciska przycisk "ЗАХВАТ", tym samym uruchamia laser mierzący odległość do celu. Do systemu podawane są informacje o kącie nurkowania, wysokości z radiowysokościomierza, prędkości oraz wspomniana odległość, dodatkowo wprowadzona jest poprawka na wiatr czy ewentualny ślizg.

Naciśnięcie "ЗАХВАТ" następuje w momencie kiedy dokładnie celujemy, czyli to jest tak jakby systemowi powiedzieć "Słuchaj kolego, tu pie... walniemy bombkę". Następnie delikatnym ruchem naciskamy przycisk zrzutu bomb, czekamy jeszcze nieco z nurkowaniem i jeżeli bomba nie zeszła, a wysokość maleje i należy wyprowadzać, to płynnie to robimy, ciągle trzymając przycisk (maks. do 5 stopni nad horyzont). Wylicznik (bo nie komputer) ciągle mając nasze dane (punkt do którego celowaliśmy) i dane o parametrach ciągle wylicza punkt zrzutu. Jeżeli samolot osiągnie go pilot czuje delikatne "tąpnięcie" (bardziej gdzieś w wyobraźni, chyba, że mowa o Su-22 i 2 x 500) a w słuchawkach rozlega się miłe dla ucha wycie, to oznacza, że bomba poszła. Tak bombarduje się na zakresie automatycznym na wyprowadzeniu z nurkowania. Na ręcznym system też wylicza, ale robi to dla siebie, pilot ma zrzucić bombę w ściśle określonych warunkach np. na wysokości 917 metrów, konia z rzędem temu co odczyta to na wysokościomierzu i naciśnie przycisk aby była ta wysokość. Nie da rady, trzeba robić to z wyprzedzeniem.

Z lotu poziomego celowanie też odbywa się w polu widzenia, czyli kąt odchylenia celownika nie większy niż 14 stopni w dół, a system wylicza zwłokę zrzutu tak aby bomba weszła tam gdzie pilot pokazał cel.

Teraz dlaczego nie podwiesza się bomb spoza "pamięci" wylicznika? Proste: nie ma jej balistyki przez co nie może obliczyć tego wszystkiego co napisałem wcześniej. Jak to wygląda w praktyce przekonali się piloci w początkowym okresie eksploatacji MiG-29, kiedy to podwieszano pod niego słynne P-50 (bomby szkolne, hukowo-żużlowe). Włączali na zakres automatyczny i ciepali je w poligon, ale one za cholerę tam nie chciały spadać, wolały pobliski las i straszenie grzybiarzy z pobliskiej Róży (Róże podobnie jak Ruhra, las jak zagłębie - bombardowali zagłębie Ruhry). Postanowili więc rzucać "na rękę" czyli z wyłączonym automatem, celność zdecydowanie wzrosła lecz dalej krąg bombardierski był najbezpieczniejszym miejscem na poligonie.

W obliczu porażki dano sobie spokój z jakimś tam bombardowaniem, przecież tym zajmują się bombole, a nie rasowi myśliwcy, co innego odpalać na dzidę R-27 i strącać wyimaginowane hordy imperialistycznych F-15 czy nawet stojące na straży pokoju Su-27. Czasy się zmieniły, to znaczy już wcześniej się zmieniły, ale w wojsku jeszcze się togo przez kilka lat nie stosowało, ale jak już i w wojsku nastały zmiany w jednej z elitarnych jednostek wymieniła się krew, doskonali (bez szyderstwa) piloci powiedzieli "dość, dalej bawcie się sami" i poszli sobie do cywila, a w jednostce pozostała młodzież i jeden instruktor bez ograniczeń, drugi z ograniczeniami (low G - ze względu na wiek) oraz taki co to mu nic nie można było zarzucić, prócz worka na głowę. Zostaliśmy sami jak te sierotki.
Ten jeden latał, szkolił, drugi mu pomagał, trzeci poszedł w π..u i był spokój, tym sposobem szczęśliwie doszliśmy do szkolenia na poligonie.

Niektórzy mając w pamięci obraz "latających bomb" drżeli na samą myśl o szkoleniu z bombardowania, ich drżenie było tym większe, że sami już dowodzili i ponosili odpowiedzialność za ewentualne zbombardowane wioski. Całe szczęście "inżynieria" też się wymieniła i nie przyszło nikomu głowy czepiać pod samolotem P-50, podwieszano jak instrukcja przykazała OFAB-100. Pierwsza poleciała starszyzna z dowódcą na czele, młodzież z rodowodem bombolskim została na ziemi, przez co mielismy czas na rozkminienie systemu, jak się okazało był on zubożoną wersją tego z Su(per) bombowca, czyli na "automacie" powinien hulać, aż miło. Jednak na przeszkodzie stanęła dyrektywa samca alfa w eskadrze, który biorąc swoją miarą i miarą tych co polecieli przed nami zabronił KATEGORYCZNIE bombardowania na zakresie automatycznym, tylko na "rękę". Według niego i innych, tylko to uchroniło okoliczne wioski przed zagładą, co nie zmienia faktu, że gdyby przenieść je do okręgu o średnicy 100 metrów leżącego na polu roboczym poligonu, zwanym kołem bombardierskim, to byłyby i tak bezpieczne. Ale sukces był - bomby spadały na poligon.
W mojej i jeszcze dwóch głowach nie mieściło się takie podejście, jak można tak marnotrawić bomby?!

Znając zasadę działania byliśmy pewni swojego, mając w na uwadze polecenie dowódcy oraz stawiając na szali swoje kariery postanowiliśmy zrobić TO w automacie, z trójki leciało nas dwóch, moneta wskazała mnie jako tego co będzie miał w d...ie polecenie wodza, dodam, że jeżeli chodzi o tego gostka to nie miałem większych oporów, obligatoryjnie byłem podpadnięty za samą facjatę i styl latania.

Lataliśmy parami, wystartowałem z kolegą C., dolot do poligonu, rozpuszczenie formacji i do dzieła. Kolega C. rzucał pierwszy, jak wspomniałem on miał to zrobić "na rękę", z ciekawością obserwowałem jego manewr, usłyszałem komendę "zrzut!", odliczyłem 8 sekund spadania, 11 sekund zwłoki (zapalnik czasowy) i widzę, że bomba wybucha w środku kręgu. "Zasrany farciarz" - myślę sobie, twardym głosem informuję o zajęciu kursu bojowego, sprawdzenie kabiny - wszystko gra, przełącznik "РУЧ - АВТО" dumnie wzwiedziony w pozycję "АВТО", czyli jestem gotów, "ale będzie jatka" z taką myślą nacisnąłem przycisk bojowy (spust), chwilę odczekałem, poczułem lekkie drgnięcie, a w słuchawce dało się słyszeć miłe buczenie, jeszcze ułamek sekundy utrzymałem warunki, po czym delikatnie, w ciągu około sekundy pociągnąłem do 7G, przeszedłem na wznoszenie i wyprowadziłem samolot z niebezpiecznego rejonu. Te prawie dwadzieścia sekund wlokło się niesamowicie, ciekaw byłem rezultatu, nagle spory pióropusz wybuchu przykrył po raz kolejny krąg. Zadowolony postrzelałem sobie z działka do usypanych z piasku sylwetek B-1B i pomknąłem do domciu.

Po wylądowaniu podszedł do mnie C. i pogratulował rezultatu, na co ja odpowiedziałem, że to jemu należą się gratulacje za wynik osiągnięty z "ręki", uśmiechnął się (lepiej jak się nie śmieje :)  ) i ściszonym głosem powiedział, że nie wytrzymał i pociągnął z automatu.

Nie muszę dodawać, że nasze wyniki były najlepsze, moja bomba spadła ok. 20 metrów z prawej strony, C. - 20 z lewej środka kręgu. Wtajemniczyliśmy kolegów, a wódz i kilku niedowiarków dalej ciepało bomby wszędzie byle nie w krąg. Niedługo później nastały inne czasy i wszyscy mieli obowiązek rzucać bomby jak należy, czyli w automacie. Tak, tak, to był początek XXI wieku, a ciężko było przekonać do "eliktryki", bo przecież w Krużewnikach nie było.
Tytuł: Odp: Współczesny celownik bombardierski
Wiadomość wysłana przez: Schmeisser w Maja 12, 2012, 12:15:57
A skąd przelicznik bierze wartość poprawki na boczny wiatr, ślizg oraz skąd brana jest rzeczywista prędkość samolotu względem ziemi?
Tytuł: Odp: Współczesny celownik bombardierski
Wiadomość wysłana przez: whiskey111 w Maja 12, 2012, 12:38:08
Extra historia. Aż ciężko mi było uwierzyć w to, że przez jakiś tam okres czasu piloci, w tak nowoczesnych maszynach jak '29, zrzucali bomby na oko.
Oby z naszymi efami nie było podobnie.
Tytuł: Odp: Współczesny celownik bombardierski
Wiadomość wysłana przez: col_Kurtz w Maja 12, 2012, 13:48:36
@whiskey111
Ja wiem, czy ekstra? Przerażająca po prostu :D Ale wiem też, że w armii nie takie cuda wyprawiano i nadal się wyprawia.
Hyh. Lotnisko, istnieje faktycznie. Polacy uparli się by postawić betonowy hangar dla nowo kupowanego myśliwca. Ah, przyjeżdżały komisje, przecinały wstęgi, nagradzano się, chwalono wzajemnie... Znowu komisje, znowu nagrody, ohom i aham końca nie było, aż przyjechali ci, od których myśliwiec nabyty miał być.
Zburzyć, nie spełnia warunków technicznych i norm bezpieczeństwa. Wiśta wio, ale w tym betonie utwardzono kilkanaście milionów złotych polskich :D
 :karpik
Ale sądzę, że Wy o tym wiecie i nie muszę pisać jak/gdzie to się wydarzyło ;) Ja cywil i nieobeznany z tematem i do dzisiaj dla mnie jest to coś, co wywołuje u mnie dziwne odczucia w żołądku i mózgu ;)
Tytuł: Odp: Współczesny celownik bombardierski
Wiadomość wysłana przez: Toyo w Maja 12, 2012, 23:29:48
A skąd przelicznik bierze wartość poprawki na boczny wiatr, ślizg oraz skąd brana jest rzeczywista prędkość samolotu względem ziemi?
Na Su-22 wszystko z DISS-a (Dopplerowskij Izmieritiel Putiewoj Skorosti i Ugła Snosa), na MiG-29 było to mniej skomplikowane i liczone było z trójkąta, poprawka na wiatr (tu muszę pogrzebać w kwitach bo nie jestem pewien jednej rzeczy).

Z F-16 jest zapewne inaczej, gdyż trzymano niektórych decydentów z dala od kształtu szkolenia i zdano się na to przyszło zza Wielkiej Wody, tu akurat z korzyścią dla całokształtu.