Forum Miłośników Symulatorów Lotniczych
Hangar => IŁ-2 Szturmowik/Forgotten Battles/Ace Expansion Pack/Pacific Fighters/1946 => Wątek zaczęty przez: Gabryś w Marca 27, 2004, 19:51:16
-
Może mnie ktoś oświecić i powiedzieć jakimi właściwościami lotnymi różni sie spitfire ze ściętymi końcówkami skrzydeł od tego z pełnymi???
-
Może chodziło o oszczędność materiału w warunkach wojennego kryzysu? Albo żeby łatwiej się przelatywało pod mostami i między kominami?
A teraz rusz chłopie mózgownicą, bo skoro umiesz się zalogować na forum to pewnie i umiesz skojarzyć co daje na małej wyskości, gdzie powietrze jest gęstsze, krótsza rozpiętość skrzydeł i idący za tym mniejszy opór czołowy i masa oraz momenty bezwładności w przechyleniach samolotu. Teraz wejdź wyżej, i pomyśl o tym że w rzadszym powietrzu opór dłuższych skrzydeł jest mniej istotny wobec ich większej siły nośnej. I już sam wiesz jaka jest różnica.
PZDR, Szmajser Górniak.
-
W skrocie spity z obcietymi jajami...khem skrzydlami...oj koncowkami znaczy mialy sie szybciej obracac bo za fokami nie nadarzaly :)
Edytko a ty musisz byc bardziej wyrozumiala bo niekazdy zna podstawy areodynamiki i bog wie czego na pamiec jak ty, wiesz inne dzieci w wieku 9 lat bawily sie w piaskownicy a nie czytaly ksiazke telefoniczna od A do Z.........lololololol :lol: :lol: :lol:
-
Cześć Wszystkim!!!
Ztego co wiem na temat obciętych końcówek płata w Spicie to chodziło głównie o dwie sprawy:
1. Mniejsza powierzchnia płata nośnego = większe obciążenie powierzchni nośnej = większa prędkość lotu.
2. Modernizację tą wprowadzono po utworzeniu 2 frontu, gdy uzyskano już pełną kontrolę obszaru powietrznego, a co za tym idzie samoloty zaczęły latać głównie na "wymiatanie"
(bardzo niskie loty, przecw celom naziemnym ,częto pomiędzy drzewami) , a mniejsza rozpiętość płata pozwalała prześlizgnąć się pomiędzy przeszkodami terenowymi.
-
Oczywiście, Nie Inaczej !!
LOL
-
[cytat z ksiazki "slynne samoloty: supermarine spitfire" by mike spick]
(...) na srodkowym wschodzie konieczna stala sie poprawa osiagow na malych wyskosciach, chociaz takze w europie potrzebne byly akcje przeciwko mysliwcom niemieckim atakujacym nisko z duzymi predkosciami. w wyniku tego opracowano wersje do walki na malych wysokosciach - spitfire lf.v, do ktorego przylgnelo miano "clipped, cropped and clapped". "clipped - obciety" odnosilo sie do koncowek skrzydel, ktore zostaly skrocone (...) uzyskano w ten sposob nie tylko zwiekszenie predkosci przechylania, chociaz kosztem promienia zakretu, ale rowniez zmniejszenie oporu, co poprawilo przyspieszenia i predkosc maksymalna. "cropped - zmniejszony" odnosilo sie do sprezarki doladowujacej, ktorej zmniejszono promien wirnika o okolo 2cm (...) zywotnosc doladowanego w ten sposob silnika merlin 45m znacznie spadla - stad "clapped - klapiacy".
[/koniec cytatu]
@JMG: z tym lataniem miedzy drzewami to chyba lekka przesada... :roll:
-
Jednak nie przesada,.... wielokrotnie obsługa naziemna wyplątywała z kołka ogonowego drut telegraficzny i gałązki drzew. Mialo to miejsce przy niszczenu transportu drogowego i kolejowego na terenach zajętych przez armię niemiecką. Chodziło o zniszczzenie dostaw dla jednostek frontowych. Ofiarą takiego wymiatania padł np. Erwin Rommel jako dowódca grupy armi B we Francji 17 lipca 1944. Jego auto zostało ostrzelane przez nisko lecącego wzdłuż drogi, prawdopodobnie wlaśnie Spita. O zdażających się przypadkach latania poniżej wierzchołków drzew kilkakrotnie czytałem we wspomnieniach pilotów.
-
Mieciu wyszkowski przywiozł do bazy 15 m drutu sieci energetycznej owinietego wokolo dzialka wraz z izolatorami
Przywiozl go z rabarbaru nad francja ,gdzie lecial ulica ponizej lini dachow
-
a Gaby Gabreski udał się na wypoczynek do ekskluzywnego ośrodka wczasowego "Oflag" po tym jak przytarł śmigłem o ziemię w czasie wulczu :D
w książeczce "Tajfun" wydanej przez Kagero jest dużo o tym jak goście wymiatali na rhubarbach. Gorąco polecam
Goście mieli jaja ze stali Kruppa i wielkości Zeppelinów
-
Podobno nie kto inny jak wielki Erich Rudorffer w czasie Bitwy o Anglię uciekał jakiemuś Angolowi poniżej poziomu dachów wzdłórz ulicy !
-
Ofiarą takiego wymiatania padł np. Erwin Rommel jako dowódca grupy armi B we Francji 17 lipca 1944. Jego auto zostało ostrzelane przez nisko lecącego wzdłuż drogi, prawdopodobnie wlaśnie Spita
Tak to był Spit, pilotowany przez Mjr. J.J "Chris'a" Le Roux z 602 dywizjonu :D
-
Wszystko powyżej to sama prawda i wszystko się zgadza, dla ścisłości tylko coby ktoś nie wyciągnął błędnych wniosków małe resumee czyli Elłód dla Gabrysia:
Spit w oryginale był wybornym samolotem myśliwskim. Kiedy jednak wojna przeniosła się nad kontynent, większość lotów bojowych polegała na atakowaniu celów naziemnych, bo faszystów w powietrzu było bardzo niewielu. Ponieważ zmienił się charakter działań, Spita dostosowano do tych działań. Krótkoskrzydły Spit to po prostu Spitfire przystosowany do lotów na małych wysokościach, w gęstszym powietrzu, gdzie ważniejsza jest zwrotność i przyspieszenie niż prędkość maksymalna i charakterystyki przelotowe które były ważne wysoko. Nie chodziło oczywiście o ułatwienie przelatywania pomiędzy słupami, to bez znaczenia przy takich prędkościach i nie miało to nic do rzeczy. Pamiętajmy że tylko na froncie wschodnim walki powietrze toczyły się często pomiędzy drzewami. Na Zachodzie wojna w powietrzu to wysokości zazwyczaj powyżej 5000m, z których ewentualnie schodzono potem niżej. Stąd nieistniejący na wschodzie problem, a bardzo poważny na Zachodzie, czyli wypadki powstałe wskutek awarii instalacji tlenowej, defekty sprężarki, itp.
Spit z krótkimi skrzydłami mając mniejsze opory i masę, szybciej przyspieszal i był bardziej zwrotny. To było mu bardziej potrzebne niż dodatkowa siła nośna, bo służył do niskich lotów i zazwyczaj atakował cele naziemne. To nie jest tak, że krótkie skrzydła pomagały w walce manewrowej z Fw-190, bo Foka i tak miała najlepszy współczynnik przechylania ze wszystkich samolotów bojowych do końca wojny, i w zasadzie zawsze (poza modelem D) była zwrotniejsza od Spita, niezależnie od długości skrzydeł. Nasz ulubiony symulator daje bardzo błędne wyobrażenie o Fw-190, i nie należy się tym sugerować. Foka zawsze była samolotem zwrotniejszym od Bf-109, a poniżej 5000m była bardzo groźnym przeciwnikiem dla każdego, dopiero Jak-3, poźne modele Ławoczkina który w dużej mierze wykorzystywał rozwiązania techniczne Fw-190 i samoloty Typhoon/Tempest oraz P-47 z wiosłowym śmigłem wyrównały i pokonały jego przewagi.
Jeśli zaś chodzi o stada Mustangów które atakowały cele naziemne, mimo że miały skrzydła laminarne kompletnie nie przystosowane do latania nisko i z dużymi prędkościami kątowymi, to nie miało to żadnego znaczenia, ponieważ było ich po prostu dużo. To tak jak z samolotem Ił-2, którego konstrukcja była po prostu idiotyczna, i bały się go jego własne załogi, ale spełniał on swoją rolę bo było go nieskończenie wiele.
Tyle tytułem wyjaśnienia po co był Spit z krókimi skrzydłami, mam nadzieję że przybliżyłem temat.
-
personalnie to mysle ze w manewrze pionowym radzila sobie lepiej od spita gdyz tak mialo byc w zamysle , w walce poziomej ( zakladajac ze bylby ktos na tyle glupi p[o stronie niemieckiej) uwazam ze nie dala by rady utrzymac sie na ogonie najładniejszych skrzydel drugiej wojny
-
Pisząc powyższe miałem na myśli oczywiście skrzydła TB-3, jako szczytowe osiągnięcie ergonomii i ascetycznego uniwersalizmu.
-
:mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
-
Nawiązując do tematu kabli zwisających z kółka ogonowego, to wyczytałem w monografi Typhona że pewien pilot wrócił do bazy.... z resztką szkopa na skrzydle.
Pzdr.
-
No to ja jeszcze dodam, że jest w Polsce coś takiego jak Aeroklub Poznański i oni mają lotnisko na obszarze trójkąta, którego wszystkie niezbyt odległe boki wyznaczają tory kolejowe z trakcją elektryczną. Coś wspaniałego dla wracającego z trasy na resztkach wysokości szybowca, którego pilot źle skalkulował dolot. Na szczęście, znam tylko jeden przypadek władowania się w te druty, w dodatku spadochroniarza.
-
To ja dodam, ze raz ladując w polu mialem okazje przyjrzeć sie drutom z bliska przelatując nad nimi. Ręcze wam, ze pomimo braku fizycznego kontaktu (odległosc 10-20m?) czuć jak drapią w tyłek ....:D
-
nie przeczytałem wszystkich wpisów na tym temacie, może juz ktoś to mówił ale ja to tak od siebie: SPITFRAJER (bo tak zwykłem go nazywać) był ochydny i nie wiem co te herbaciane małpoludy tak go chwalą... przecież jest ochydny. Me109K to dopiero piękność w pełnej krasie albo Ta-152, a nie takie COŚ jak spit. wogóle to alianci wygrali TYLKO dzięki błędom hitlera i mocom produkcyjnym... jeszcze raz podkreślam że spit to syf jestem otwarty na dysqsje z kimś o innych poglądach ale i tak spit to syf!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! :twisted: :572:
[ Dodano: Pią 16 Kwi, 2004 20:30 ]
czemu mój wpis jest tu a nie tam gdzie chciałem??
[ Dodano: Pią 16 Kwi, 2004 20:33 ]
a nie, spoko, to tylko 2 strona :D
-
Gratuluję koledze przemyślanego i nie tryskającego bezsensowną nienawiścią postu. Na łamach tego forum staramy się utrzymywać pewien (mówiąc ogólnie, nienajniższy) poziom merytoryczny, a listy takie jak twój utwierdzają nas w przekonaniu, że ten kraj z pomocą jego młodzieży dąży prosto na krawędź przepaści.
Odnośnie Spitfire - podobno to jeden z piękniejszych płatowców w drugiej wojnie światowej, również według adwersarzy. Ja się zgadzam z opinią, a prawo do wydawania odmiennej ograniczyłbym do kulturalnych wypowiedzi.
Pozdrawiam
Raven
-
Punk Slayer, jak widzę ostro grasz. Uważaj, żebyś się nie skaleczył.
-
wogóle to alianci wygrali TYLKO dzięki błędom hitlera i mocom produkcyjnym... jeszcze raz podkreślam że spit to syf
O gustach się nie wypowiem, ale szczerze ubolewam i .... współczuję ...
-
hmmm...... zgodze sie z kolega Ravenem we wszystkim.....
Slayer..... najpierw myslimy.... potem piszemy......
Dziekuje
-
ale i tak spit to syf!
Ja przepraszam ale nie bardzo rozumiem... mozesz mi wyjasnic co znaczy slowo "syf"? Jesli mamy tu mowic merytorycznie to zacznijmy od tego okreslenia. Czego ono dotyczy? Brudnego oszklenia kabiny, balaganu w tejze kabinie, zaolejonego silnika.... a moze jeszcze czegos innego?
Bardzo bym prosil mlody czlowieku o rozjasnienie mojego nieco juz podstarzalego umyslu w tej kwestii.
-
syf (słownik języka polskiego)
I rz. mnż I, D. -u, blm
1. pot. ‘bałagan, brud’
2. pot. ‘coś trudnego, uciążliwego, wywołującego niechęć’
syf (słownik języka polskiego)
II rz. mż I
1. wulg. ‘syfilis’
2. pot. ‘wyprysk, krosta na skórze’
A więc panie Slayer, którą definicję mamy wybrać ?
-
sory, rzeczywiście poniosło mnie, nie gniewajcie sie. bo ja serio nie lubie anglopodobnych samolotów
[ Dodano: Sob 17 Kwi, 2004 08:55 ]
i wogóle sory jeżeli kogoś uraziłem, ok więcej takich wyskoków :mrgreen:
-
No to witamy wsrod nas, Slayer.
-
punk slayer >>> prezent dla Ciebie >>> :573:
-
Polecam rozmowę na temat tempesta gdzie przewijają się konkrety a nie tylko określenia gwarowe.
Radzę zmienić Podpis, rażąco łamie regulamin.
[MOD] Wiadomośc jest widoczna tylko przez moderatorów, Panowie nie bojcie się dawać ostrzeżeń, Taki podpis zasługuje na min 2, ja daję pierwszy pkt.[/MOD]
-
a wracając do spita, który zaprawdę piekny jest, trzeba chyba jeszcze pamiętać o ich rozróżnieniu na wersje z merlinami i griffonami bo to jednak zupełnie inne samoloty były a wspólna to chyba tylko nazwa :)
odnośnie możliwości spita vs foka dużo jest ciekawych relacji w walk nad dieppe ( głównie mk V )
-
Jeszcze ciekawsze miały miejsce gdy pojawila sie foka nad kanałem
pytanie: Co krzyczeli panowie z jg27 gdy widzieli Spitfira
odpowiedz: Abschuss!
lol
przynajmniej przez kilka miesiecy lol
-
pytanie: Co krzyczeli panowie z jg27 gdy widzieli Spitfira
odpowiedz: Abschuss!
To znaczy cieszyli tak :roll: :mrgreen:
-
nie na darmo 1941- koniec 1942 chlopaki z abeville nazwywali złotym okresem
V nie była równorzędnym przeciwnikiem dla a3, a4, sytuacja zmieniła się na jakiś czas po pojawnieniu się ix - jak podawali w relacjach polscy piloci nie mieli kłoptów aby na ix wywalczyć lepszą pozycję w walce z 190A ( nie okraślali którą )
co ciekawe jak sie czyta wspomnienia polskich pilotów bardzo rzadko spotykali się z niemcami w powietrzu i narzekali na mało sposobnosci do konfrontacji, to było też jednym z wielu powodów ( szukanie przeciwnika ) dla którego tak wielu chętnych zgłosiło sie na wyjazd do afryki ( oczywiscie najwiekszą pokusą była chęć uczestnictwa w bądź co bądź elitarnym PFT )
-
Nie znacie się. FW-190A był trudny w pilotażu, latał jak cegła, w zakręcie łatwo wpadał w przeciągnięcie, potrafił zresztą wywrócić się w powietrzu nawet przy 400km/h, a walka manewrowa to walka raczej z własnym samolotem niż z przeciwnikiem. Był nawet mniej zwrotny od Bf-109 i Mustanga i w ogóle. W dodatku całkowicie nieskuteczne i niewydajne uzbrojenie, które mimo czterech działek i dwóch karabinów maszynowych nie gwarantowało wcale sukcesu w walce z drewnianymi myśliwcami pokrytymi płótnem. I ta kabina, gdzie wiatrochron zasłaniał pilotowi pół celownika, a w ogóle to nie było nic kompletnie widać. Nie wiem o czym wy tu piszecie, najedliście się czegoś niezdrowego ?
Buhahahahahahaha
-
Elwood, Elwood! Nie siedź tyle przed tym monitorem ! Zaczynasz tracić kontakt z rzeczywistością ! :D
-
lolo
w szczególności kompletny brak odporności foki na wraży ogień jest powszechnie znany :wink: :lol:
mimo, że nikomu chyba nie trzeba opisywać wrażliwości ponego i spita na ostrzał, to jesli chodzi o ochrone pilota to samoloty te prezentowały się całkiem nieźle
pony został nawet uznany przez pilotów USAAF za najlepiej opancerzony ( podkreślam, chodzi o ochrone pilota a nie żywotnych elementów samolotu ) samolot amerykański :!:
-
Na mój stan świadomości to najbezpieczniejszym dla kierowcy samolotem amerykańskim był P-39, gdzie w grę wchodził w zasadzie tylko "head-shot". Potem na pewno P-47, z jego absurdalną odpornością na uszkodzenia, i z tych samych powodów Corsair (samoloty ponad dwukrotnie większe od Bf-109, czego w FB nie widać zupełnie). I dopiero po nich Mustang, który rzeczywiście, mimo swojej delikatnej konstrukcji, zapewniał bardzo dobrą ochronę kierowcy.
Foka nie była oczywiście tak pancerna jak w FB, choć na pewno bardziej niż Bf-109. Nie ma to jednak większego znaczenia, nie uwierzę by w rzeczywistości cokolwiek było w stanie przyjąć salwę kliku armat 12,7mm i nie rozlecieć się na kawałki. Pilot, w przeciwieństwie do strzelca pokładowego, mógł te swoje półcalówki dość dokładnie wycelować i jest znany film typu "guncamera" na którym Mustang ostrzelał FW-190. Widać po prostu jak drzazgi lecą, i po chwili już nawet nie ma co lecieć.
-
tak jak napisałem były to subiektywne odczucia pilotów - przeprowadzono ankietę w 8. Armii Lotniczej i wśród pilotów RAF a nie jakieś tam dogłębne badania
Jug jest dla mnie pod tym względem absolutnym nr 1
gdzies widziałem zdjęcia p47 z jednostki brazylijskiej, który wrócił do bazy z oderwanym całkiem pokaźnym kawałkiem skrzydła -
czytałem, że jug mógł lecieć z odstrzelonymi dwoma cylindrami !!! ( porównywano to z podobnymi zdarzeniami butcherbirdów )
inna sprawa, że w korei to właśnie pony a nie jug był stosowany do CAS, mimo lepszych jakby sie wydawało predyspozycji tego ostatniego do takich zadań
a co do wiary w odporność na ostrzał z półcalówek to dobrze radził sobie z tym mig 15 właśnie w korei, mimo słabej jakości wykonania migów, często postrzelane przez sabry jak rzeszoto wracały bezpiecznie do bazy
-
to ze Jug mogl leciec bez cylindra to zadne osiagniecie w silniku gwiazdowym
natura jego jest taka ze jak sie zablokuje jeden cylinder ( byle nie ten na godzinie 12 bo od niego odchodzi tzw korbowod wiodacy) to sie urwie szybciutko co sie ma urwac i calosc se dalej pracuje
Destrukcja oczywiscie postepuje w jakims tam tempie, bo uklad kinetycznie przestaje byc zrownoważony i predzej czy pozniej rozerwie taki silnik na kawalki , ot powiedzmy po 20-30 minutach. Zablokowanie ktoregokolwiek cylindra rzedówki to natychmiastowe wyboczenie walu korbowego, zmiana położenia punktów wykorbienia i roztrzaskanie bloku silnika w drobny mak i wysiadka na spacer
-
wielkie dzieki za rozjaśnienie kwestii odporności gwiazdy i rzędówki :)
umysł szybki i jasny jak laser
-
Nie mogę się nie zgodzić ze Szmajsem i Elwoodem. Śpieszę jednak nadmienić, że Corsairom z gwiazdą R-2800 (to samo niemal co w P47) zdarzało się wracać na pracującej tylko jednej gwieździe, a wielokrotnie z przestrzelonymi i niepracującymi kilkoma cylindrami robiły po kilkaset kilometrów.
Nie chciałbym, żeby odebrano to jako podważania słów Szmajsa, bo już wystarczająco mu ostatnio podpadłem LOL :lol: Ja tylko przedstawiam jak to wyglądało z tym silnikiem w praktyce. Oczywiście zdarzało się dość często, że Corsairy wodowały, bo ktoś przecenił możliwości uszkodzonego silnika. Ale właśnie dlatego, że były podobne przypadki. Nie wiem jak ten silnik był zbudowany, że potrafił znieść tak długo pracę z przestrzelonymi cylindrami. :roll:
Pozdrawiam :)