Forum Miłośników Symulatorów Lotniczych
Kantyna => Dyskusje przy barze => Wątek zaczęty przez: Toyo w Września 09, 2005, 21:38:09
-
"Polowanie na plastikową puszkę
Coraz więcej amatorów znajduje zabawne hobby rodem z USA: geocaching
Ludzie uzbrojeni w sprzęt nawigacyjny wyruszają w drogę, by szukać ukrytych śrub lub skrobaczek do lodu. Nowy trend odkryły już także biura turystyczne.
Las staje się coraz głębszy. Idziemy na przełaj, przez kłujące krzaki, trzymając w ręku urządzenie GPS. Jeszcze kilka metrów i cel jest osiągnięty: 51 stopni 3,537 minut północ i 6 stopni 36,237 minut wschód. Pod tymi współrzędnymi ukrywa się mały skarb: tak zwany cache. To jest jak polowanie – w nowoczesnym wydaniu.
W Niemczech na stronie internetowej www.geocaching.de zarejestrowanych jest już prawie 7 tysięcy zapalonych poszukiwaczy. Znajdziemy tu również listę ponad 12 tysięcy caches. Te „skarby” to najczęściej wodoszczelna plastikowa puszka z najróżniejszymi przedmiotami w środku. Śruba, skrobaczka do lodu, dziennik, do którego znalazca wpisuje nazwisko i datę, to zawartość puszki w lesie przy Grevenbroich w Północnej Nadrenii-Westfalii. Możemy zatrzymać to, co się nam spodoba, a w zamian zostawić coś innego.
Dla poszukiwaczy zdobycz to jednak sprawa drugorzędna. Najważniejsze jest samo dotarcie do celu. Caches ukryte są często w odległych miejscach, do których dociera się dzięki współrzędnym publikowanym w internecie – na tym właśnie polega cała zabawa. Hobbyści, uzbrojeni w odbiornik GPS, który jest już w wielu samochodach, wyruszają w drogę. Sprzęt nawigacyjny namierza cel poprzez satelitę. Monitor pokazuje kierunek oraz odległość od celu.
Geocaching to rozrywka nie tylko dla maniaków komputerowych. Coraz częściej ludzie całymi rodzinami udają się na łowy po ukryte „skarby”. Niedawno tę modę odkryły także biura turystyczne. Związek Ruchu Turystycznego w Friedrichstadt kusi klientów hasłem „Trochę inna wycieczka jednodniowa”. Poszukiwacze skarbów, z wypożyczonym za niewielką opłatą sprzętem GPS, muszą dotrzeć do dziewiętnastu stacji. W każdej z nich ukryte są podpowiedzi, które prowadzą do caches. Wycieczka kończy się przy informacji turystycznej – tu można od razu uwiecznić w internecie swoje znalezisko. Jak mówi Kerstin Lakatos, rzeczniczka biura, firma chce dzięki swej nowej ofercie pozyskać coraz liczniejszą grupę poszukiwaczy. „Takie wyprawy świetnie nadają się także na organizowane przez wiele firm wyjazdy integracyjne. Pomysł jest niebanalny, a wspólne poszukiwania doskonale uczą umiejętności pracy zespołowej”.
Z podobną ofertą startuje 17 września także Niemiecka Fehnroute w Leer. Wzdłuż trasy prowadzącej przez fryzyjskie bagna ukrytych zostanie wiele caches. Zawierać będą przedmioty nawiązujące do kultury regionu. Mają powstać dwa szlaki: północny i południowy, o łącznej długości 163 kilometrów. Każdy odcinek jest do pokonania w ciągu jednego dnia. Również sąsiedni Papenburg wraz ze swoją z 30-kilometrową trasą bierze udział w tym projekcie. (...) Wytrawni poszukiwacze uważają jednak, że geocaching za pośrednictwem biur turystycznych traci smak przygody."
http://wiadomosci.onet.pl/1245793,2679,kioskart.html
Moim zdaniem całkiem fajna zabawa.
-
Ja myślę,że jak by w tym pudełku umieścić; kota,rajstopy,stalową kuleczkę,pluszowe kajdanki,rurę od nagrzewnicy Poldasa,chomika,słoik z smalcem lub śrubkę z "Kota Toma" to niektóre osoby mogły by dotrzeć do celu bez pomocy GPS.
-
Zapomniałeś o taśmie klejącej :chomik (chyba że jest dołączana do chomika :mrgreen:
-
Wiecie, mi to przypomina łowienie ryb za pomocą semptexu, mamy urządzenie które pokazuje nam gdzie znajduje się cel naszej podróży z dokładnością do kilku metrów i najgorszą rzeczą jaka może nas spotkac to rów głęboki na 0.5 metra, lub autostrada (w budowie).
Dla mnie liczy się tylko kompas i mapa - to jest prawdziwa zabawa.
-
ja bym rozbudował zasady
wersja dla miekkich nindzi - poszukiwacze mogą się strzelac po drodze z paintgunów
wersja hardcore - jak wyzej tylko z ak-47.
Każda zabawa na wolnym powietrzu jest bardzo pozyteczna, stwierdzam ostatnimi czasy i ma to chyba związek z tym że siedzę cały czas w pomieszczeniach, a co do samej idei ? Juz się nie martwcie , waypointy sa tak poustawiane ze nawet z 10 gpsami pewnie trudno dotrzeć tam, jeśli by to było proste to by się nikt w to nie bawił
-
Generalnie pochodziłbym po lesie z moją fajną piłą spalinową. Nie ma co prawda GPSu ale ścieżkę zdrowia mogę wyciąć :twisted: :twisted: :twisted:
-
Eee... przed wojną, panie, to się chodziło na grzyby, panie, a nie te wasze ameryhańskie dżipijesy... a zwycięzca miał coś na kolację, ot co!
:lol:
Pomysł na "skrytki" niezły, ale przyłączę się (zrzędząc) do Sunny'ego. W/g mnie taka sama zabawa, ale rozegrana wedle "harcersko-pirackich" zasad (wskazówki typu "pięć kroków za spróchniałym dębem na rozdrożu" czy marsz na azymut od takiego miejsca) miałaby o wiele więcej uroku, niż brutalne wjechanie swoim "zGPSowanym" Hummerem czy Monster Truckiem w młodnik: "jak ja, k*$#&, kocham przyrodę pod kołami mojego wozu!" :mrgreen:
-
Witam.
Mi to trąci lekko biegami przełajowymi "na azymut" rodem z lat 70-80 .
Często uatrakcyjnieniem były właśnie jakies zadania - odnajdywanki.
Ale tamte czasy to złe były, amerycka wersja pewnie jest lepsza :twisted: