Forum Miłośników Symulatorów Lotniczych
Lotnisko => Technika, wojskowość i zagadnienia militarne => Wątek zaczęty przez: Elwood w Października 11, 2005, 01:10:57
-
To chyba jest trochę przesada :wink:, chyba że przy zastosowaniu bradziej współczesnej amunicji, na przykład z wkładem grafitowym, nie mówiąc już o płaszczu uranowym :mrgreen:. Przynajmniej ja nie sądzę, żeby przy wykorzystaniu amunicji z okresu II WŚ dało się osiągnąć wysoki współczynnik przebijalności RHA.
Nie trzeba przebić pancerza, by załodze kredki wypadły z tornistrów a krew poszła uszami. Wyeliminowanie czołgu nie polega na jego fizycznym zniszczeniu, wystarczy że pogubi elektrooptykę z dekla i jest po temacie. Wiem że pancerz "Cobham" wymaga czegoś więcej niż może zaoferować Jagdpanther, ale i tak nie chciałbym nawet w czołgu Abrams być w środku i wyłapać na cyce takim ogórem, bo zatrzęsłoby pewnie nieco bardziej niż przy przejechaniu przez Poldasa.
-
Wyeliminowanie czołgu nie polega na jego fizycznym zniszczeniu, wystarczy że pogubi elektrooptykę z dekla i jest po temacie. Wiem że pancerz "Cobham" wymaga czegoś więcej niż może zaoferować Jagdpanther, ale i tak nie chciałbym nawet w czołgu Abrams być w środku i wyłapać na cyce takim ogórem, bo zatrzęsłoby pewnie nieco bardziej niż przy przejechaniu przez Poldasa.
Zgoda, nawet wskutek kilkukrotnego trafienia działkiem małokalibrowym załoga może odnieść obrażenia, ale poważnym uszkodzeniu z czegoś takiego czołgu trzeciej generacji można myśleć o ile wiem ewentualnie w przypadku trakcji. Żeby wywołać pożądne szkody musiałoby to być bardzo bliskie spotkanie 3-go stopnia :mrgreen:, zdarzył się bowiem podczas ostaniej wojny w zatoce przypadek zniszczenia czołgu M1A2 z starego typu armaty 105mm nieokreślonego typu, tyle że z bardzo bliskiego dystansu - ok. 80-100 metrów. Zresztą, na ogół wyłączone w ten sposób z walki pojazdy (np. wspomniane uszkodzenia optyki. układów stabilizacji armaty i podobnych newralgicznych punktów) naprawia się w polu przy użyciu specjalnych ekip z odpowiednimi pojazdami inżynieryjnymi.
Ogólnie znane są z 'Pustynnej Burzy' przypadki trafienia czołgu M1A1(A2) "Abrams" z armaty 2A46 (która nawiasem mówiąc uchodzi za trochę nowocześniejszą broń niż KwK 43 L/71 :wink: ) czogłu T-72M1, które nie wyrządziły temu pierwszemu większych strat, również załogi wyszły z tego na ogół bez szwanku. Na niekorzyść irakijczyków wpływa wprawdzie fakt, że dysponowali oni jedynie dużo starszymi typami amunicji do tych armat (podkalibrowy BM9, BK17 czy OF11). Była nawet taka ciekawa historia z czołgiem M1A2 który gdzieś ugrzązł i był dwukrotnie atakowany przez T-72M1 ze stosunkowo niewielkiej odległości. W każdym razie żaden pocisk nie przebił pancerza M1A2 a wszystkie T-72M1 zostały zniszczone :shock:
-
To udało się chłopakom w t72 trafić w abramsa :D ? Konstrukcja jarzma armaty w tym czołgu zapewnia tzw. pływający punkt celowania :D , co oznacza ze po kazdym strzale sredni punkt trafienia przemieszcza sie ...
Ale zgodze sie , jedyna zaleta abramsa to pancerz, reszta to typowy amerykanski szmelc , majacy swietnie wyglądać w kolorowych czasopismach. The Czołg to Leclerk , albo Challenger II. Nietaktem by było pominąc Panzerkampfwagen 2 A6 Tig.. to jest Leopard :D
-
Jeśli dobrze pamietam, a źródła niestety nie jestem wstanie sobie przypomnieć, to podczas bitwy pancernej zaraz na początku Pustynnej Burzy, osiem pocisków T72 trafiło atakujace Abramsy. Żaden nie wyrządził większych szkód.
Ale zgodze sie , jedyna zaleta abramsa to pancerz, reszta to typowy amerykanski szmelc , majacy swietnie wyglądać w kolorowych czasopismach.
Jestem ciekawy co takiego szmelcowatego jest w tym czołgu, w porównaniu do innych równorzędnych konstrukcji?
-
brak możliwości pokonywania przeszkód wodnych
brak ochrony przeci kierowanym pociskom rakietowym
Filtry powietrza wielkości mojej wanny , które trzeba zmieniać średnio co godzinę pracy silnika
...i kilka innych przypadłości , które bardzo przypadły ponuremu do gustu :D
-
brak możliwości pokonywania przeszkód wodnych
Możliwosc jest - można brodzic do 1.22m bez przygotowania i do 4 metrów z rurą dostarczająca powietrze dla załogi i silnika, a potem są mosty, pontony itp.
brak ochrony przeci kierowanym pociskom rakietowym
MCD, ACAT, AN/GLQ-16 Shortstop, AN/VSC-9 BCIS, M250
Filtry powietrza wielkości mojej wanny , które trzeba zmieniać średnio co godzinę pracy silnika
Schmeiss nie wiem czego sie nawdychałes, ale odpylaczy bezwładnościowych nie wymienia się częściej od samego silnika ;)
...i kilka innych przypadłości , które bardzo przypadły ponuremu do gustu :D
Jak np najcichszy silnik stosowany w czołgach od 1WŚ ?
BTW poznaj M1A2 SEP TUSK:
(http://img372.imageshack.us/img372/5509/ocpa200503091655222iv.th.jpg) (http://img372.imageshack.us/my.php?image=ocpa200503091655222iv.jpg)
-
Khem... a ja się zapytam co ma wspólnego T72+Abrams z poczciwą acht acht i drugą wojną światową. Nie przeginać wracać do tematu o Flaku88 albo krótka piła z mojej strony - czyszczę temat i pszyyyt Smile
Ja proponuję przerzucić stąd część postów i założyć oddzielny topic. Zresztą, zboczenie na inne tory to po części moja wina :)
-
Tak też zrobiłem, podzieliłem oba tematy.
Wrzuć to mazaczku do kantyny wszystko, bo to z lotnictwem to ma niewiele wspólnego :) a potem skasuj ten dopisek.
ponury
-
Gdzieś czytałem, że jedna z Panter zdobytych w Powstaniu, była obrzucona granatami F1, co spowodowało odpryśnięcie ostrych odłamków od wewnetrznej częsci pancerza raniąc załogę na tyle dotkliwie, ze opusciła czołg. To tak na marginesie.
-
Przy okazji ciekawostka.
Brytyjczycy opracowali i wdrożyli amunicję czołgową typu HESH. Po trafieniu takim pociskiem następuje detonacja plastycznego materiału wybuchowego na powierzchni w którą uderzył, co ma przynieść wspomniany powyżej efekt - masakrę załogi odpryskami z wewnętrznej części pancerza.
-
tzw. internal armour fragmentation, wczesne tigerki miały tą przypadłość, przy trafieniu np. 75mm pociskiem z shermana na klatę (teoretycznie zero zagrożenia) wewnętrzna warstwa pancerza (kilka mm) seperowała się od pancerza i sitkowała faceta w środku
-
Zaczynając od początku.
Faktycznie nie musi dojść do penetracji przedziału bojowego (nie mylić z penetracją wnętrza), żeby wyeliminować załogę. W starszych czołgach wystarczyło uszkodzić strukturę pancerza, żeby ta raziła swoimi odłamkami i elementami konstrukcyjnymi załogę. Pod względem odporności Abrams jest niekwestionowanym liderem wśród wozów swojej klasy. Do czasu operacji Iraqi Freedom żaden czołgista nie zginął we wnętrzu abramsa!!!, a przypomnę, że niejednokrotnie dochodziło do trafień w czułe punkty pojazu np. tylne ściany, wielokrotnie dochodziło też do eksplozji amunicji w niszy wieży( na szczeście dla załogi nie w momencie pobierania amunicji z magazynu) w wyniku przebicia pancerza. To chyba wystarczający dowód na odporność Abramsa. Można z tyłu trafić abramsa jak i każdy inny czołg i sprawa załatwiona, ale najpierw trzeba go od tyłu zajść. Dla niewtajemniczonych w temat broni pancernej przypomnę, że taktyka walki czołgów polega w dużym uproszczeniu na tym, żeby czołgi ustawiać do przeciwnika zawsze przodem, czyli tam gdzie pancerz jest najodporniejszy. Przykładowo abrams a2 "sam się nie przebije z przodu", a sprawę zabezpieczenia boków i tyłow pojazdu przed np. abdulem czy innym ahmedem z RPG na ramienu zapewniają jednostki towarzyszące.
Szmajs, co do odporności na KPRy to nie jest aż taki problem, bo można zawsze zabezpieczyć czołg, ale wyposażenie ok 10000 abramsów (nie pamiętam dokładnie ile jest na stanie) i innych wozów bojowych w tego typu urządzenia trochę kosztuje, a w tej chwili nie ma takiej potrzeby. Aktualnie pociski kinetyczne hiperdźwiękowe stanowiące potencjalnie największe zagrożenie dla czołgow są jeszcze w fazie testów. Przed zwykłym KPRem czołg albo ucieka albo po prostu puszcza wielkiego bąka (zasłona dymna) i jak do tej pory jest to najlepsza ochrona. Absurdalne mity o niebotycznych prędkościach czołgów mają jednak gdzieś swoje korzenie. Nie chodzi tu jednak o ich prędkość maksymalną ( która jest zbędna i średnio waha się w granicach 60-75km/h), a o przyśpieszenie i manewrowość, która daje możliwość ucieczki przed flegmatycznymi KPRami.. W dzisiejszych czasach państwa "niestabilne" i "niekulturalne politycznie " nie dysponują takim uzbrojeniem, które mogło by zagrozić w znaczący sposob czołgom używanym przez państwa "dobrej strony mocy", więc póki co systemy aktywnej ochrony wnętrza nie są rozwijane na masową skalę. Nie ma to sensu, gdyż nie wiadomo do końca jaką drogą pójdzie rozwój amunicji przeciwpancernej w okresie przejściowym do momentu wprowadzenia broni energetycznej. Taka broń jak np akceleratory elektromagnetyczne wywalające pocisk kinetyczne wielkości dużego długopisu z prędkościa 5000m/s to niedaleka przeszłość. Przewiduje się , że do masowego użycia tego typu broni dojdzie około 2015/2020 roku, dla tego Amerykanie zawiesili takie programy jak haubicoarmata Crusader czy nowy czołg "konwencjonalny", mający być następcą abramsa. Inaczej mają się sprawy czołgów rosyjskich. Są one masowo produkowane i sprzedawane biedniejszym państwom i operują w regionach zapalnych. Tam to właśnie toczy się dalej "klasyczna wojna" i tam faktycznie potrzebne będą systemy ochrony aktywnej jak na przykład DROZD czy ARENA. Rosjanie nie mają innej możliwości pokazania się na rynku pancernym. Przyczyna jest prosta - to po prostu trumny na gąsiennicach (załoga siedzi na magazynie amunicji i ma z nią fizyczny kontakt :? .)
Jeżeli chodzi o silnik. to jest on faktycznie dość kontrowersyjny. Sam fakt, że na zastosowanie turbiny gazowej do napędu czołgu zdecydowali się tylko kufajmany (T-80) i farmerzy. Choć dziś istnieją silniki wysokoprężne o wiele lepszych charakterystykach niż turbiny z "tamtych czasów", to w fazie projektowej turbiny gazowe dawały niezwykłe możliwości. Po pierwsze cicha praca (o czym już wsponiał Sunny). Po drugie prostota konstrukcji i możliwość bezproblemowego zapalania w każdej temperaturze (oczywiście najwyższą sprawność uzyskuje się w klimacie mroźnym) no i po trzecie wreszcie dynamika takiej jednostki. Czyli 3 razy szybsze wkręcanie się na maksymalne obroty niż silnika wysokoprężnego. O wiele lepsze charakterystyki mocy i momentu w funkcji obrotów powodują że czołg uzyskuje większe przyśpieszenia niż z tłokowym silnikiem o tej samej mocy. CDN... :)
przepraszam za przerwę ale idę spać jutro dokończę
pozdro
pawel
-
Taka broń jak np akceleratory elektromagnetyczne wywalające pocisk kinetyczne wielkości dużego długopisu z prędkościa 5000m/s to niedaleka przeszłość
bron taka nie jest trudna w zbudowaniu, i gdybym miał troche kasy i chęci, mogłbym zrobić "railguna" który by za pomocą hipersonicznego długopisu odparował by abramsa.
Tylko lufa tego urządzenia miałaby tak licząc na oko, ze 100m.
taki railgun co się zmieści w garażu, kosztuje tylko co maluch, jak nie mniej;), tylko on m1a1 nie odparuje:)
-
Wielkośc samego działa nie jest wcale problemem, może miec połowe wielkości armaty Rheinmetall 120mm L44 i miec przebijalnosc 4 razy wieksza od L55. Problemem jest źródło zasilania, które jak na dzień dzisiejszy są wyjątkowo nieporęczne.
-
Problemem jest źródło zasilania, które jak na dzień dzisiejszy są wyjątkowo nieporęczne.
albo musisz mieć niezwykle wydajne zasilanie, i wtedy skrócisz lufę, albo mniej wydajne i wtedy zajmuję pół ogródka;)
-
Po co odrazu akcelerator i jakies wynalazki. Zwykły pręt miedziany załatwi sprawę. Gdzies widziałem fajny dokument jak hamerykańce jakiś nowy pocisk testują własnie miedziany który sie przetapia przez wszystko ;]
BTW: Kiedys był też taki programik na Discovery :oops: w którym podniecali się czyms takim jak "Iron Wall" czyli urządzenia podobnego kształtem do Nebelwerfer'a. Była to przyczepka na której były same lufy umieszczone tzn. powiedzmy że w kształcie kwadratu 10x10 luf co dawało 100 luf razem a w środku po 10 naboi jeden za drugim odpalanych elektronicznie. Dodam że akurat ta broń była przeznaczony do zabawy z piechotą i porównywalna do wynalazku tak przełomowego jak gatling. Wydaje mi się że takie może być kolejne działo. Zrezygnują z mechaniki na rzecz elektroniki.
-
Hej
Po co odrazu akcelerator i jakies wynalazki. Zwykły pręt miedziany załatwi sprawę. Gdzies widziałem fajny dokument jak hamerykańce jakiś nowy pocisk testują własnie miedziany który sie przetapia przez wszystko ;].
Zapewne chodziŁo o ładunek kumulacyjny albo taki z wybuchowo formowanym pociskiem - wkładki kumulacyjne często robi się z miedzi. Ale tak czy tak trzeba to rozpędzić, w tych przypadkach odwala to za nas wybuch ładunku m.w.
BTW: Kiedys był też taki programik na Discovery :oops: w którym podniecali się czyms takim jak "Iron Wall" czyli urządzenia podobnego kształtem do Nebelwerfer'a. Była to przyczepka na której były same lufy umieszczone tzn. powiedzmy że w kształcie kwadratu 10x10 luf co dawało 100 luf razem a w środku po 10 naboi jeden za drugim odpalanych elektronicznie. Dodam że akurat ta broń była przeznaczony do zabawy z piechotą i porównywalna do wynalazku tak przełomowego jak gatling. Wydaje mi się że takie może być kolejne działo. Zrezygnują z mechaniki na rzecz elektroniki.
To urządzenie to Metal Storm. Wymyślił je jeden Australijczyk. Coś podobnego istniało już w XVI w. i nazywało się espingola (lub espringola), długa lufa zawierająca ułożone naprzemiennie pocisk-proch-pocisk-proch... odpalane biegnącym wzdłuż lufy (od wylotu) lontem, lub w wersji mod. poprzez kanaliki ogniowe w cylindrycznych pociskach. Niemcy w czasie II ws także eksperymentowali z taką machiną jako bronią lotniczą. Podstawowy problem espringoli to możliwość odpalenia kolejnego pocisku przed poprzednim, co grozi katastrofą a przy tych układach z lontem bywało nagminne. A nawet przy tych mądrzejszych jest niestety możliwość przeskoczenia wstecz płomienia przy odpalaniu n-tego pocisku między ściankami lufy a pociskiem nr (n+1) i odpalenia jego ładunku zanim poprzedni zdążył się rozpędzić, prowadzi to do znacznego wzrostu ciśnienia, co grozi rozerwaniem lufy a i zwiększa prawdopodobieństwo przeniesienia płomienia dalej wstecz, itd. aż wszystko się rozp... rozpadnie chciałem powiedzieć. Mniej dramatyczny problem ale też ważny, to celność, każdy kolejny pocisk ma dla siebie coraz dłuższą lufę, trzeba to uwzględnic w ładunku miotającym. Poza tym układ się potwornie nagrzewa, jeśli chcemy zrobić coś co wystrzeli wiecej niż 1 salwę, toby się już trzeba zastanowić nad tym.
W MetalStormie zapłon kontrolowany jest elektronicznie, sygnał do kolejnego ładunku mie powinien być wysłany zanim nie wystrzeli poprzedni. Pociski mają jakieś takie uszczelnienie na obwodzie, które przy skoku ciśnienia pęcznieje i uniemożliwia (a w każdym razie utrudnia) przeskoczenie płomienia wstecz. Lufy się niszczą i zużywają momentalnie więc rozwiązano je jako takie jednorazowe (ściślej w lufie jest jednorazowa wkładka z pociskami/nabojami). Niemniej ciągle coś jest nie halo, bujają się już z tym z 10 lat i na razie żadnego użytkowego wzoru ni ma, a to co ostatnio pokazują każe się zastanowić nad tym co się dzieje. Prawdopodobnie są jednak jakieś poważne problemy z ambitniejszą bronią w tym układzie, z celnością albo wytrzymałością luf. Z tych aktualnie pokazywanych wzorów jest to np. kilkustrzałowy granatnik 40 mm z jedną lufą (broń o relatywnie niskim ciśnieniu która z załozenia nie musi byc bardzo celna) czy taka "mina", zdalnie odpalana wielolufowa małokalibrowa broń, mająca zastąpić zakazane miny przeciwpiechotne (też nie musi być celna i może się nawet rozlecieć przy salwie, co nam szkodzi :) ) tego typu rzeczy.
-
A czy KGB nie miało na własnie pistoleciku takiej konstrukcji - maleństwo kilkustrzałowe, w zasadzie jednorazówka
-
Po co odrazu akcelerator i jakies wynalazki. Zwykły pręt miedziany załatwi sprawę. Gdzies widziałem fajny dokument jak hamerykańce jakiś nowy pocisk testują własnie miedziany który sie przetapia przez wszystko ;]
Coś podobnego zastosowano w zamachu bombowym na prezesa niemieckiego banku, jechał swoim opancerzonym mercedesem, który miał go chronić teoretycznie nawet przed trafieniem RPG. Zamachowcy ustawili bombę z blachą miedzianą, zapalnik zadziałał w momencie przejazdu samochodu (jakiś czujnik optyczny zastosowano). Blacha w wyniku wybuchu uformowała się w pocisk który z łatwością przebił się przez pancerz.
Także wynalazek dosyć znany, niestety
-
zwykły ładunek kumulacyjny, najzwyklejszy
-
zwykły ładunek kumulacyjny, najzwyklejszy
chyba tak nie do końca, z opisu gera wynika, że był to penetrator formowany wybuchem a to nie to samo:)).
-
zwykły ładunek kumulacyjny, najzwyklejszy
Raczej taki z wybuchowo przyspieszanym pociskiem (powinno się mówić "wybuchowo formowanym" ale ta blacha specjalnie się nie uformowała, raczej tak poleciała w całości, no, trochę ją może wygięło). Cały układ był też taki powiedzmy sobie daleki od ideału, przy masie tej blachy 5 czy 6 kg ładunek stanowiło 12 kg TNT; nie była to taka jednolita "głowica bojowa" tylko po prostu włożono blachę do tornistra i ułożono za nią kostki TNT. Z punktu widzenia czysto wybuchowego lepiej byłoby użyć więcej m.w., tak z kilka mas wkładki przynajmniej), o wiekszej predkosci detonacji niż TNT, i połączyć wkładkę z ładunkiem, tak żeby wszystko było symetryczne, współosiowe i w ogole jak najdokładniej wykonane. Ale jak na taką improwizację efekty były calkiem calkiem, wyrwać cały prawie bok w takim pancernym mercu to naprawdę jest coś.
-
Właśnie szkoda Mietka 126 :(
-
A całość ładunku, ten tornister/teczka była przymocowana do niewinnego roweru zaparkowanego przy barierce przy drodze, tak na wysokości metra.
-
bo ladunek kumulacyjny musi być "przystawiony" do pancerza, jak wybuchnie wcześniej, to po prostu gazy w stanie plazmy rozproszą się po okolicy.
Tzn jak komuś w maskę odpalisz z 2m, to mu się twarz sfajczy, ale kilku mm blachy już nie przepali.
Stąd sukces blach na bokach czołgów, które mają "łapać" wiązkę gazów, za nimi jest pusta przestrzeń i wiązka się rozprzestrzenia na boki.
A penetrator formowany eksplozją, mam tą zaletę, że tworzy "pocisk" który leci sobie, i jak w coś trafi to kaput:)).
A zamachowcy na prezesa dojcze banku rozpędzili miedzianą płytę o dużej masie, do dużej prędkości:)). Jak ładnie możemy wyliczyć, energia była bardzo duża, pocisk na dystans z powodu oporów traciłby V bardzo szybko, ale ci to zrobili wystarczająco blisko, by ten kawał dachu z kościoła przywalił w merca;)
-
Hej
jeszcze moje 3 grosze:
bo ladunek kumulacyjny musi być "przystawiony" do pancerza, jak wybuchnie wcześniej, to po prostu gazy w stanie plazmy rozproszą się po okolicy.
Gwoli ścisłości, nie tyle przystawiony, co umieszczony w pewnej optymalnej odległości (tzw. ogniskowa ładunku), takiej żeby strumień kumulacyjny (a propos to jest metal po prostu, płynący pod wysokim ciśnieniem, nie żadne gazy i plazmy) zdążył się już uformować a jeszcze nie zdążył się rozproszyć. W nowoczesnych ładunkach o bardzo dużej przebijalności ogniskowa jest dosyć spora, zwróćcie uwagę że zapalnik w takich pociskach zwykle wysunięty jest maksymalnie do przodu na takim sterczącym "drążku". Faktycznie, jak ładunek będzie za daleko lub za blisko celu to przebijalność znacznie się pogorszy.
A penetrator formowany eksplozją, mam tą zaletę, że tworzy "pocisk" który leci sobie, i jak w coś trafi to kaput:)).
Tyle że nie przebija aż takiego pancerza. Orientacyjnie jest tak: nowoczesny ładunek kumulacyjny przebija pancerz o grubości powiedzmy od kilku do 10 średnic wkładki a odległość z jakiej jest efektywny jest tego samego rzędu, powiedzmy 10-20, może kilkadziesiąt średnic wkładki (czyli powiedzmy dla ładunku o średnicy 100 mm to są odległości rzędu metra, kilku metrów najwyzej). Ładunek z formowanym wybuchowo penetratorem przebija jedynie około 1 średnicy wkładki (zwykle mniej nawet), ale za to skuteczny jest na odległość rzędu 1000 średnic wkładki (czyli w naszym przykładzie 100 mm ładunku będzie to około 100 m).
-
Gwoli ścisłości, nie tyle przystawiony, co umieszczony w pewnej optymalnej odległości (tzw. ogniskowa ładunku), takiej żeby strumień kumulacyjny (a propos to jest metal po prostu, płynący pod wysokim ciśnieniem, nie żadne gazy i plazmy) zdążył się już uformować a jeszcze nie zdążył się rozproszyć. W nowoczesnych ładunkach o bardzo dużej przebijalności ogniskowa jest dosyć spora, zwróćcie uwagę że zapalnik w takich pociskach zwykle wysunięty jest maksymalnie do przodu na takim sterczącym "drążku". Faktycznie, jak ładunek będzie za daleko lub za blisko celu to przebijalność znacznie się pogorszy.
oczywiście, nieściśle sie wyraziłem, czubek głowicy jest przystawiany do pancerza.
Z tym gazem, nie wiem czy ten metal (zazwyczaj miedź) nie jest w stanie gazowym po eksplozji.
Tyle że nie przebija aż takiego pancerza. Orientacyjnie jest tak: nowoczesny ładunek kumulacyjny przebija pancerz o grubości powiedzmy od kilku do 10 średnic wkładki a odległość z jakiej jest efektywny jest tego samego rzędu, powiedzmy 10-20, może kilkadziesiąt średnic wkładki (czyli powiedzmy dla ładunku o średnicy 100 mm to są odległości rzędu metra, kilku metrów najwyzej). Ładunek z formowanym wybuchowo penetratorem przebija jedynie około 1 średnicy wkładki (zwykle mniej nawet), ale za to skuteczny jest na odległość rzędu 1000 średnic wkładki (czyli w naszym przykładzie 100 mm ładunku będzie to około 100 m).
bynajmniej nie twierdzę, że przebija tyle samo, tylko pozwala pociskowi dalej lecieć, i prawdopodobnie jest prostrzy w wykonaniu niż porządna głowica kumululacyjna.
-
Abrams i koktail;
http://x400.putfile.com/videos/30715235715.mpg
Ktoś by chciał z własnej woli służyć w czołgu?
-
Ktoś by chciał z własnej woli służyć w czołgu?
Filmik fajny tylko wygląda, że "szuszwole" wyżywają sie na porzuconym złomie.
Z drugiej strony ciekawe, który to amerykański geniusz :twisted: posłał czołg w taki teren. Czołg jest bronią na otwarty teren, a nie do miasta. Atutem Abramsa jest silny pancerz czołowy, dobra armata i przede wszystkim wysokiej jakości SKO + stabilizator - akurat trzy cechy trudne do wykorzystania w warunkach miejskich. W tej sytuacji Abrams nie jest lepszy od starego T-34-85, a może nawet gorszy bo tamten był mniejszy i bardziej manewrowy w ciasnych przestrzeniach, a odporność pancerza górnego, bocznego i tylnego w Abramsie w cale nie jest dużo lepsza niż starej "kufajmańskiej kaczki".
Zresztą w całej tej operacji (okupacji ?!) widać, że jak zwykle jankesi jak nie mają 10-krotnej przewagi liczebnej i technicznej, oraz jak nie mogą zrównać terenu z ziemią przed wkroczeniem wojsk własnych są do niczego - patrz np. Wietnam, Somalia czy Irak (w "Pustynnej Burzy", i obecnie). Dopóki można wjechać czołgami przy wsparciu artylerii i lotnictwa idzie OK, ale gdy trzeba wyleźć spod pancerza i własnymi rękami wyrżnąć przeciwnika to zaczynają się "schody".
-
Ktoś by chciał z własnej woli służyć w czołgu?
Ano mnie się to udało. W owych czasach służba w broni pancernej do lekkich nie należała ale mimo to nie żałuję.
Patrząc na ten filmik w pełni podzielam zdanie przedmówcy. Zastosowano złą taktykę. Czołgów nie wprowadza się w teren zabudowany bez wsparcia i ochrony piechoty ponieważ stają się łatwym łupem przeciwnika niekoniecznie dysponującego dobrą bronią p-panc. Poza tym zdolność manewrowa oraz szybkość (powiedziałbym, ze główne atuty czołgów) w terenie zabudowanym są znacznie ograniczone przez co narażone są na np. tego typu ataki jak na filmie.
Pożar czołgu (a właściwie pożar tego co sie na niego wylało) miałem okazję odczuć na własnej skórze podczas jednego z pokazów dla dowódców wojsk dawnego Układu Warszawskiego na poligonie pod Rembertowem. Oczywiście nie był to pożar symulowany i zamierzony - w każdym razie wrażenia do przyjemnych nie należały a ten filmik natychmist mi o tym przypomniał.
-
Kolejny filmik z cyklu "Ktoś by chciał z własnej woli służyć w czołgu?"
http://www.youtube.com/watch?v=A3QP8s5TPw8
-
Kolejny filmik z cyklu "Ktoś by chciał z własnej woli służyć w czołgu?"
Śliczne! Tylko ciekawe jak by to poszło tym gościom, gdyby tak walił na nich pluton T-72 "grzejąc" ze wszystkich luf (o innych atrakcjach pola walki nie wspominam) - poszłoby, poszło... pewnie w spodnie :021: - na poligonie i strzelnicy wszystko jest proste (na tym filmiku to normalnie piknik) - ile to ja Leopardów z RPG-7 na polu taktycznym spaliłem (normalnie na "wchodnim froncie" krzyż żelazny od "szefa" murowany :004: :021:), tylko co do realu to nie miałbym złudzeń co do mojej skuteczności :002: - może jeden przed śmiercią - fuksem :118:.
-
Tutaj (http://rapidshare.de/files/22765774/Kobbryggdalen_2003__Hellfire_.mpg.html) kolejny filmik z cyklu "jaki to niełatwy żywot ma załoga pojazdu pancernego". Tym razem Hellfire vs. działo samobieżne M-109.