Forum Miłośników Symulatorów Lotniczych

Lotnisko => Technika, wojskowość i zagadnienia militarne => Wątek zaczęty przez: Schmeisser w Lutego 17, 2006, 09:33:23

Tytuł: Nitowanie
Wiadomość wysłana przez: Schmeisser w Lutego 17, 2006, 09:33:23
Krakowskie muzeum , Dakota...wróć , Lisunow 2 :D czyli czyli dakota po dzwonie z dwoma ratami :D
liczba nitów - 270 000 , jestem skłonny podejrzewać iz Pan Hoffman osobiście je policzył.
Każdy jeden z aluminiowych kołeczków musiał zostać włożony do, pardon , dziurki , przytrzymany od dołu i rozklepany. Mój perwersyjny umysł podsuwa mi wizję zimnej hali oświetlonej trupim rtęciowym światłem, z głosników sączy się subtelnie 'A tanki naszyje bystre' , mieszając się ze stukotem młotków. Pewnie nie robiono tego ręcznymi młotkami tylko urządzeniami do zaciskania.

Jak nituje się ostatnią ścianę zamkniętej przestrzeni np. dzwigara?
W konstrukcjach aparatury chemicznej, stosuje się nity eksplodujące , które się same niejak nituja. Tyle ze one mają po 1,5 cm średnicy i kilka cm długości. Jak ro wygląda w technice lotniczej?
Tytuł: Odp: Nitowanie
Wiadomość wysłana przez: Ger0nim0 w Lutego 17, 2006, 10:49:50


Jak nituje się ostatnią ścianę zamkniętej przestrzeni np. dzwigara?
W konstrukcjach aparatury chemicznej, stosuje się nity eksplodujące , które się same niejak nituja. Tyle ze one mają po 1,5 cm średnicy i kilka cm długości. Jak ro wygląda w technice lotniczej?
Nie wiem jak w technice lotniczej lecz na praktykach w jakiś zakladach kooperujących ze stocznią, do tego celu wykorzystywano nity zrywalne
(http://www.wkret-met.com.pl/_img_produkty/small/1242_1.jpg)
Proste aczkolwiek bardzo pomysłowe rozwiązanie.
Tytuł: Odp: Nitowanie
Wiadomość wysłana przez: Botras w Lutego 17, 2006, 17:02:01
Duży i bardzo ciekawy temat  :001:
Problem podstawowy to dostęp do obu stron nita, bo używano przede wszystkim zwykłych dwustronnych. Owszem były już "wybuchowe", ale czy z racji ceny, komplikacji czy może wytrzymałości wszyscy trzymali się zwykłych. W przypadku kadłubów dość wcześnie wymyślono podział na połówki. Miłe jest to, że chyba PZL było pierwsze na świecie - przy okazji P.7, z Messerschmittem blisko za plecami, jeśli nie równolegle. Połówki (podział w pionie), tj. półwręgi, podłużnice większe i mniejsze i pokrycie nitowało się zupełnie swobodnie z łatwym dostepem w przyrządach montażowych. Na koniec montaż wyposażenia i łączyło się obie połówki. Tak u Messerchmitta, Focke-Wulfa - częściowo podział na trzy części w Fw-190, North American (na pewno i u wielu innych, wspominam tych o których wiem na pewno ze zdjęć montażu). U Republica główna sekcja kadłuba P-47 była dzielona w poziomie. Nie jestem pewien czy Spitfire miał podział kadłuba, bo widziałem zdjęcie, gdzie owszem nitują pokrycie jednego boku, ale wręgi są całe! Widziałem za też zdjęcie kadłuba Hayabusy z malutką Japoneczką w środku trzymającą w rączkach młotek pneumatyczny! Jeśli element był względnie krótki, np. końcowa sekcja kadłuba, to można było nitować w całości z dostępem od końców.

Osobny problem to skrzydła. I znów PZL rules - pomysł z nitowaniem najpierw górnego pokrycia z łatwym dostępem, a na końcu sekcje dolnego pokrycia między wystającymi poniżej płaszczyzny pokrycia końcówkami żeber (poprawiony Wibault), wada to wystające końcóki żeber... Potem był keson Misztala - całkiem łatwy w przypadku małych skrzydeł, ale w Łosiu... :005: Inni kombinowali z różnymi wziernikami (dół krawędzi natarcia P-39!), wymyślnymi narzedziami itp. Najprościej było nitować od końcówki odchylając arkusz blachy, żeby dostać się do aktualnie obrabianego nita. Wraz ze skracaniem arkusza coraz ciężej było utrzyma blachę odchyloną, stąd stosowano odciągi. Ponadto był dostęp przez normalne wzierniki dla komór broni, podwozia, obsługi układu sterowania itd. 
I dochodzimy to do genialnego technologicznie skrzydła Fw-190! Tank (albo ktoś blisko) wykombinował, żeby przenieść do montażu skrzydła ideę podziału na połówki, jak przy montażu kadłuba! I tak, skrzydło Fw-190 to technologicznie spłaszczony półskorupowy kadłub. Podział czywiście w poziomie - stąd to skrzydło poza nielicznymi wyjątkami (przy kadłubie, przy zew. komorze uzbrojenia, gdzie są pełne żebra) ma tylko półżebra! Połówki były łączone na przedniej i tylnej ścianie kesonu (bo było to skrzydło kesonowe, a nie zwykłe dwudźwiagarowe - klasyczne dźwigary były z nich tylko w obrębie wew. komory uzbrojenia) na ich odgiętych o 90st. krawędziach, znów z łatwym dostępem. Bo łączenie tylne było zakryte lotkami/klapami, a przednie nieobciążoną, mocowaną na śruby krawędzią natarcia. Pięknie pomyślane :001: