Forum Miłośników Symulatorów Lotniczych

Lotnisko => Lotnictwo wojskowe z epoki II Wojny Światowej => Wątek zaczęty przez: Sherman w Grudnia 16, 2006, 16:08:13

Tytuł: Nawigacja nad oceanami
Wiadomość wysłana przez: Sherman w Grudnia 16, 2006, 16:08:13
Witam
Gdy ostatnio myślałem nad tym, jak bardzo nienormalni musieli być piloci latający nad Pacyfikiem uświadomiłem sobie, że nic na temat warunków ich pracy nie wiem :002:
Głównym zagadnieniem które mnie zaciekawiło jest nawigacja nad bezkresnym oceanem. W końcu trzeba na lotniskowiec wrócić, a wyliczać trasę i rysować ją na kolanie pilotując samolot jednocześnie jest trochę niewygodnie. Niby można by zastosować radiolatarnie- ale czemu w takim razie przeciwnik nie odkrył momentalnie częstotliwości i nie rozbił floty lotniskowców w ciągu jednego dnia?

No więc jak to było?

P.S.: Przepraszam, ale naprawdę trudno mi napisać zdania przyjazne dla czytającego
Tytuł: Odp: Nawigacja nad oceanami
Wiadomość wysłana przez: John Cool w Grudnia 16, 2006, 17:10:15
Nie wiem czy Japończycy (i hamburgery poniekąd też)  byli w stanie w ogóle namierzyć i określić charakterystyki częstotliwościowe sygnału emitowanego czy też odbieranego przez takie urządzenie i czy leżało to w ich możliościach technicznych. W tamtych czasach nie było to takie proste, także pod tym względem obie strony mogły spać spokojnie. Wedle mojej wiedzy na Pacyfiku praktycznie ograniczano się jedynie do podsłuchu komunikatów radiowych. Należy dodać iż w czasie DWŚ chyba tylko Niemcy osiągnęli jakieś satysfakcjonujące rezultaty, wykorzystując radiopelengację do namierzania pracy urządzeń pokładowych na brytyjskich samolotach (np. systemu "Gee").
Tytuł: Odp: Nawigacja nad oceanami
Wiadomość wysłana przez: Sundowner w Grudnia 16, 2006, 17:43:48
Amerykanie i wykorzystujacy ich sprzęt Australijczycy byli w stanie namierzać i skutecznie niszczyć japońskie stacje radarowe (maszynami nazywanymi "Ferret" - przerobione B-24, B-25 i B-26), a systemy nawigacyjne to tylko inna częstotliwość i trochę mniejsza moc nadajników.
Tytuł: Odp: Nawigacja nad oceanami
Wiadomość wysłana przez: Schmeisser w Grudnia 16, 2006, 19:06:56
Cytuj
Należy dodać iż w czasie DWŚ chyba tylko Niemcy osiągnęli jakieś satysfakcjonujące rezultaty, wykorzystując radiopelengację do namierzania pracy urządzeń pokładowych na brytyjskich samolotach (np. systemu "Gee").

O ile mnie pamięc nie myli to Gee od strony samolotu był jedynie pasywnym odbiornikiem sygnału/sygnałów wyposażonym w czuły układ pomiaru natężenia sygnału , co pozwalało nawigowac w oparciu o specjalne mapy na którch rolę południków oraz równoleżników pełniły linie stałej mocy sygnału oraz kierunku z którego dochodzi. Tak wiec nie bardzo było co podsłuchiwac :)
Niemcy z dużą skutecznością używali detektorów radarów pokładowych instalowanych na alianckich maszynach
Tytuł: Odp: Nawigacja nad oceanami
Wiadomość wysłana przez: John Cool w Grudnia 16, 2006, 19:13:33
Bardzo możliwe, sądziłem że w wersji instalowanej na samolotach również jest założony emiter sygnału.
Tytuł: Odp: Nawigacja nad oceanami
Wiadomość wysłana przez: Schmeisser w Grudnia 16, 2006, 19:24:15
Nie wiem , po prawdzie
Ale  wiem ze jak znajdę dobrą duszę która pożyczyła sobie moją ksiązke Sekrety Drugiej Wojny Swiatowej B. Jonesa, to nogi z ... to luger bedzie w uzyciu lol
Tam było to bardzo ładnie opisane
Tytuł: Odp: Nawigacja nad oceanami
Wiadomość wysłana przez: John Cool w Grudnia 16, 2006, 19:33:16
[...] to nogi z ... to luger bedzie w uzyciu lol

Powiało grozą :021:
[...] a systemy nawigacyjne to tylko inna częstotliwość i trochę mniejsza moc nadajników.

Bo ja wiem czy "tylko"? Radary a radiowe systemy nawigacyjne, choć używają tego samego typu wiązki (i tu jest różnie, zależy czy to sygnał ciągły czy bardziej dyskretne impulsy) to jednak z tego co wiem ich spektrum radiowe różni się zasadniczo. Wspomniane Ferrety akurat miały urządzenia do skanowania i analizy ciągłego sygnału radiolokacyjnego w paśmie o częstotliwościach 50Mhz - 5GHz. Stąd na ten przykład Niemcy kombinowali właśnie z radiopelengacją, a to trochę inna dziedzina. 
Tytuł: Odp: Nawigacja nad oceanami
Wiadomość wysłana przez: Kusch w Grudnia 16, 2006, 20:27:32
Nie wiem , po prawdzie
Ale  wiem ze jak znajdę dobrą duszę która pożyczyła sobie moją ksiązke Sekrety Drugiej Wojny Swiatowej B. Jonesa, to nogi z ... to luger bedzie w uzyciu lol
Tam było to bardzo ładnie opisane

Świńswo! Natomiast nie wiem co powinno się zrobić człowiekowi, który przehandlował pożyczoną książkę za odrobnię alkoholu i możliwość założenia futerkowych kajdanek w kolorze różowym  :026:
Tytuł: Odp: Nawigacja nad oceanami
Wiadomość wysłana przez: Schmeisser w Grudnia 16, 2006, 21:40:24
:D Podła potwarz
To ten pozbawiony moralnego kręgosłupa hodowca sturmkatze dokonał zawłaszczenia mienia,  usypiając moja czujnośc obietnicami rychłego odesłania pocztą :P
Tytuł: Odp: Nawigacja nad oceanami
Wiadomość wysłana przez: Zoom w Grudnia 17, 2006, 16:21:11
Znam tylko jeden opis długiego przelotu nad oceanem. Książka Witolda Urbanowicza "Latające tygrysy". Urbanowicz opisuje w skrócie swój przelot z Brazylii przez wyspę Wniebowstąpienia do Sudanu. Przelot samolotem DC-4. Nie ma wiele szczegółów technicznych nawigacji. Jest tylko wzmianka o używaniu autopilota.
Tytuł: Odp: Nawigacja nad oceanami
Wiadomość wysłana przez: Miron w Grudnia 17, 2006, 16:30:11
W lotach transoceanicznych (zwłaszcza nocnych) w modzie była astronawigacja (nawet niektóre "sprzęty" miały "astrokopułkę" dla nawigatora).

Na krótkie dystanse (po dolocie w "rejon" lotniskowca czy wyspy z lotniskiem) nawigację szczegółową prowadzono "po falach" (radiowych, ale także wodnych i świetlnych - wszak lotniskowiec ze swoją grupą zostawiał całkiem spory "ślad na wodzie", a wyspę można zobaczyć z dużej odległości).

Poza tym, czego dowodem wyczyn RWD-5bis, dawało radę latać precyzyjnie na busolę.
Tytuł: Odp: Nawigacja nad oceanami
Wiadomość wysłana przez: Schmeisser w Grudnia 17, 2006, 17:43:15
W jakiejs miniaturze morskiej, bodajże ,czytałem lata temu że najniebezpieczniejsze były ...nie  dni, a noce na pacyfiku. Poruszający się szybciej od otaczającej go wody obiekt powodował bioluminescencje planktonów i takich tam różnych, a te potrafiły swiecić tak przez kilka godzin , wskazując ślad torowy okrętu , peryskopu czy zespołu okrętów.
Tytuł: Odp: Nawigacja nad oceanami
Wiadomość wysłana przez: Schizoid_man w Grudnia 17, 2006, 17:46:50
Tja, nie mówiąc już o ogniach św. Elma  :021: .
Tytuł: Odp: Nawigacja nad oceanami
Wiadomość wysłana przez: tomek1988 w Grudnia 17, 2006, 17:49:29
Poruszający się szybciej od otaczającej go wody obiekt powodował bioluminescencje planktonów i takich tam różnych, a te potrafiły swiecić tak przez kilka godzin , wskazując ślad torowy okrętu , peryskopu czy zespołu okrętów.
Była też historia, w której pilot odnalazł lotniskowiec dzięki nim. Chodziło chyba o późniejszy okres.
Tytuł: Odp: Nawigacja nad oceanami
Wiadomość wysłana przez: kaa w Grudnia 17, 2006, 19:43:43
Poza tym, czego dowodem wyczyn RWD-5bis, dawało radę latać precyzyjnie na busolę.
Tyle, że Skarżyńskiemu nic po drodze nie siadało na ogonie próbując posłać go do wody i lotnisko docelowe mu nie uciekało. Poza tym chyba nie wylądował tam gdzie planował, czy mnie pamięć myli?

W czasie wojny na PTO w przypadku dalekich przebazowań myśliwców często taką grupę prowadziła maszyna wielosilnikowa, której załoga przejmowała trud prowadzenia nawigacji. Ale też były przypadki zabłądzeń i zaginięć maszyn wraz z pilotami, więc widać nie było to takie proste.

Z jakiej odległości mógł odbierać sygnał z ziemi radionamiernik na myśliwcu? Choćby taki na A6M, którego charakterystyczną antenę tu widać?
(http://images4.fotosik.pl/253/6df0468b174642c7.jpg) (http://www.fotosik.pl)
Tytuł: Odp: Nawigacja nad oceanami
Wiadomość wysłana przez: Sherman w Grudnia 30, 2006, 14:58:38
Kiedy Amerykanie zdobyli pierwszy japoński samolot pokładowy (względnie nie zniszczony- żeby elektronika była cała)??
Tytuł: Odp: Nawigacja nad oceanami
Wiadomość wysłana przez: sermen w Marca 28, 2007, 19:57:46
Na Saipanie w 1994 r. amerykanie zdobyli A6M5 i przeprowadzali jego test porównawcze z najnowszym Hellcatem F6F5.
Ale nie wiem czy to pierwszy taki przypadek.
Aha i ja też dołączam się do pytania o nawigację.
Moim zdaniem sam kompas to za mało, bo myśliwce to nie samoloty komunikacyjne, często latały bez innych maszyn w ugrupowaniu, nie było tam specjalnych nawigatorów, a samoloty często zmieniały kurs i były pochłonięte walką. Chyba musiał itnieć jakiś system oparty o fale radiowe. Wie ktoś jak on dokładnie działał?
A i tak jescze na marginesie czy nawigacja nad lądem (np. front wschodni) w myśliwcach frontowych to tylko mapa i kompas?
Tytuł: Odp: Nawigacja nad oceanami
Wiadomość wysłana przez: Grzybek w Marca 31, 2007, 09:23:01
Bardzo możliwe, sądziłem że w wersji instalowanej na samolotach również jest założony emiter sygnału.

Na samolotach był tylko odbiornik. Tutaj http://www.heading.enter.net.pl/hips1.htm jest trochę informacji o Gee.
Tytuł: Odp: Nawigacja nad oceanami
Wiadomość wysłana przez: Rammjager w Marca 31, 2007, 13:13:32
Na Saipanie w 1994 r. amerykanie zdobyli A6M5 i przeprowadzali jego test porównawcze z najnowszym Hellcatem F6F5.
Ale nie wiem czy to pierwszy taki przypadek.
Aha i ja też dołączam się do pytania o nawigację.
Moim zdaniem sam kompas to za mało, bo myśliwce to nie samoloty komunikacyjne, często latały bez innych maszyn w ugrupowaniu, nie było tam specjalnych nawigatorów, a samoloty często zmieniały kurs i były pochłonięte walką. Chyba musiał itnieć jakiś system oparty o fale radiowe. Wie ktoś jak on dokładnie działał?
A i tak jescze na marginesie czy nawigacja nad lądem (np. front wschodni) w myśliwcach frontowych to tylko mapa i kompas?

O ile mnie pamięć nie myli pierwszy w miarę nieuszkodzony egzemplarz Zera Amerykanie zdobyli na Aleutach (wyspy Attu, Kiska bodajże).
Japoński pilot próbował lądować awaryjnie i zginął (chyba kark skręcił) a samolot po kosmetycznych poprawkach przetransportowano do Stanów, gdzie przeszedł gruntowne badania.
Kiedy to było - nie jestem pewien - nie będę strzelał, wrócę do domciu to poszukam i napiszę.


Co do nawigacji nad oceanem.
Closterman opisuje miję na pzrechwycenie Betty z admirałem Yamamoto na poładzie.
Uzyte P-38 (które i tak miały spory zasięg) dodatkowo miały zbiorniki.
Trudno oczekiwać aby japońce wysyłali sygnał naprowadzający dla amerykanów.
A jedank znaleźli samolot Admirała.
Więc pozostaje busola i metoda prędkość-czas.
Wazną informacją była informacja o stanie pogody i prędkości wiatru w rejonie celu i na drodze dolotu do niego.
W ksiażce "Ostatni lot" jest relacja Horbaczewskiego nt pewnego lotu na osłonę B-17.
Polskie skrzydło (315, 316 i angielski 128) prowadził Skalski.
W czasie dolotu do bomberów skracał kurs co pół godziny o parę stopni w stosunku do założonego w planie misji.
Horbaczewski i Haw (d-ca 128) zaczęli się niepokoić, ale Skalski kazał im utrzymać szyk.
Znaleźli bombowce i dalszy lot przebiegłbez problemów.
W bazie przyszło wyjasnienie.
Zmieniły sie warunki pogodowe (wiatr zmieił kierunek i prędkość) - więc powiadomiono dowódcę skrzydła radiowo, ale Skalski zaprzeczył jakoby dostał jakąś informację.
W kadym bądz razie - jesli leciliby tym samym kursem - w drodze powrotnej zniosło by ich nad szeroki kawałek kanału i potopili by się z braku paliwa.

Ramm.
Tytuł: Odp: Nawigacja nad oceanami
Wiadomość wysłana przez: Pogo w Marca 31, 2007, 14:06:35
Ramm z tego co ja pamiętam jak czytałem Clostermana to mieli dużo szczęścia .Bo będąc w miejscu gdzie teoretycznie powinni mieć kontakt nic nie widzieli i już prawie zwątpili …

A mam takie pytanie czy pilot który wylądował na lotniskowcu jednocześnie uszkodził maszynę miał z tego powodu jakieś nieprzyjemności . Chodzi mi o dobre warunki pogodowe no  i lądowanie na sprawnej maszynie ?