Wszystko jak się spodziewałem (i piszę to bez satysfakcji). Parafrazując Soso, tu nawet nie pomogło, że dywizjon miał papieża.
Szykując się na seans obiecałem sobie nie znęcać się nad scenami lotniczymi/batalistycznymi, bo założyłem, że będą trącić filmikami (fachowy termin: machinima) nagranymi na engine IL2 itp.
Budżet ogranicza, prawda (czyżby znów większość przejedli nasi gwiazdorzący piłkarze aktorzy?). Jednak nie mogę mieć litości dla drewnianych dialogów i amatorskiej reżyserki. Tu już propagandówki z lat 1940stych miały więcej autentyzmu. Nawet niektóre putinówki miały swoje plusy (kinematograficzne).
Przykład: scena gdy nasz laluś tłumaczy, że walczy bo "koledzy, dżob, kolofdjuti".
Jeju! Przeczytajcie dowolne wspomnienia z PSZ na Zachodzie. Tam zawsze przejawia się tęsknota za krajem do którego nie można wrócić, lęk o rodzinę która w domu może zginąć. Tego nie poczuł żaden G.I.Joe. A tutaj nasz pilot brzmi jak... najemnik?
Miłe plusiki nawet zsumowane nie uratują całości: retrospekcja z 1939 z erwudziakiem (tylko mogli odwedlować rejestrację) i pewuesem(?), podryw wyspiarza na udawanego Polaka itd. Chwalę sobie radio-gadkę.