Autor Wątek: Rumuńskie Lancery - czy było warto?  (Przeczytany 5128 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline Ros

  • *
  • Uziemniony
Rumuńskie Lancery - czy było warto?
« dnia: Sierpnia 20, 2009, 16:18:01 »
Czuję się jak bezręki górnik odkopując temat sprzed 4 (sic!) lat, ale dręczy mnie ostatnio jedno pytanie... Co się stało z rumuńskimi Lancerami, że ze 110 w gotowości operacyjnej zostało im 48 :011: Ktoś ma jakieś dokładniejsze informacje?
Though I fly through the Valley of Death I shall fear no Evil for I am at 80,000 feet and climbing
36 Quai des Orfevres

Czesio

  • Gość
Rumuńskie Lancery - czy było warto?
« Odpowiedź #1 dnia: Sierpnia 20, 2009, 17:07:12 »
Może ich nie stać, a może to taka "skuteczna" modernizacja. W każdym bądź razie duża liczba MiG-21 Lancer A/B/C skończyła w krzakach.






Offline Ros

  • *
  • Uziemniony
Rumuńskie Lancery - czy było warto?
« Odpowiedź #2 dnia: Sierpnia 20, 2009, 18:36:19 »
Nie do końca zaspokoiłeś mój "głód" informacji, ale chociaż dałeś ładne obrazki :) Dzięki Czesio!
Though I fly through the Valley of Death I shall fear no Evil for I am at 80,000 feet and climbing
36 Quai des Orfevres

Rumuńskie Lancery - czy było warto?
« Odpowiedź #3 dnia: Sierpnia 20, 2009, 19:11:27 »
Słyszałem ,że Rumuni modernizując swoje "Ołówki" zrobili to praktycznie bez żadnej konsultacji i zgody z producentem. Także Polska chcąc zmodernizować swoje Migi-29 musi na to uzyskać zgodę Głównego Konstruktora biura im. Mikojana ,z tego co czytałem ostatnio bodajże w NTW, co gwarantuje pomoc przy zaistnieniu problemów technicznych w przyszłości. W przeciwnym razie producent nie zgadza się na współpracę nie mając praktycznie żadnej wiedzy o zakresie przeprowadzonej modernizacji.
A fighter pilot is noted for intelligence, independence, integrity, courage, and patriotism. "Fighter Pilot" is a state of mind, not a job title. Therefore, not all people who fly fighters are fighter pilots, nor do all fighter pilots fly fighters, some of them drive trucks.

John Cool

  • Gość
Odp: Rumuńskie Lancery - czy było warto?
« Odpowiedź #4 dnia: Sierpnia 29, 2009, 18:55:41 »
W sumie to ciekawe że Rumuni postanowili jako samolot przejściowy pozostawić w linii, już w latach 90tych przecież  całkiem wiekowe, MiGi-21MF/UM "na sterydach" (bo nie oszukujmy się - Lancery A/B/C powstały na bazie MFów) dysponując przecież płatowcami o znacznie większym potencjale modernizacyjnym jak MiGi-29 czy MiGi-23MF. Nawiasem mówiąc pierwszy z typów nawet próbowano modernizować (program MiG-29 "Sniper").

Podejrzewam tutaj, że podobnie jak i u nas, gdzie faworyzowano pozostawienie MiGów-21bis kosztem 28.plm i MiGów-23MF, decydującym czynnikiem był stan ilościowy i chęć utrzymania jak największej ilości etatów (21szych było najwięcej więc to one pozostaną do czasu pozyskania czegoś "zachodniego") a nie własności lotno-pilotażowe czy jakkolwiek rozumiana wartość bojowa. Życie jednak pokazało że tak i u nas, ja i u Rumunów, sędziwe 21sze zaczęły wykruszać się szybciej niż by tego chciano.

Natomiast wracając jeszcze do "Snipera" - ostatecznie został odrzucony. Skutek tego jest taki że ponad 20 rumuńskich 29tych wegetuje i gnije sobie już ładnych kilka lat "pod chmurkami" bez jakichkolwiek prób zabezpieczeń czy zakonserwowania płatowców. A w sumie szkoda, bo tuż po rezygnacji z nich przez Rumunów bardziej je by się pewnie opłacało przejąć przez SP niż "dar" z RFNu, jako że rumuńskie 29te pewnie były znacznie mniej wyeskploatowane niż ich niemieckie odpowiedniki. Ale to już musztarda po obiedzie i jak zwykle łatwo mądrzyć się po szkodzie.

Odp: Rumuńskie Lancery - czy było warto?
« Odpowiedź #5 dnia: Września 07, 2009, 17:02:47 »
Z tego co wiem nastąpiła seria katastrof tych maszyn (1-3). Ruscy jak to zwykle oni otrąbili że beee jest Izraelska awionika bo nikt nie konsultował modernizacji z nimi (czytaj nie zapłacił za zgodę). W efekcie część maszyn uziemniono. Do reszty uziemnienia przyczyniło się:
- zużycie płatowców
- cięcie wydatków
Rumuni zostawili sobie naprawdę wariant minimum jeżeli chodzi o ilość a resztę jak znam życie kanibalizują tak jak to robili ze swoimi maszynami Bułgarzy.
Pozdrawiam
Yabe

"Jestem major Bień i mam stopień majora..."

John Cool

  • Gość
Odp: Rumuńskie Lancery - czy było warto?
« Odpowiedź #6 dnia: Września 07, 2009, 19:02:25 »
Trochę tych katastrof Lancerów z różnych przyczyn było:

17 sierpnia 1999, Mig-21 Lancer B (9511)
13 czerwiec 2001, MiG-21 Lancer C (7017)
21 luty 2002, MiG-21 Lancer A (6001)     
26 marzec 2002,   MiG-21 Lancer A (9811)
23 października 2002, MiG-21 Lancer A (5907)
25 września 2003, MiG-21 Lancer C (6025)
26 sierpnia 2004, MiG-21 Lancer C (5819) - kolizja z 6700                                                   
26 sierpnia 2004, MiG-21 Lancer C (6700) - kolizja z 5819
8 marca 2005, MiG-21 Lancer C (6413)
22 listopad 2006 MiG-21 Lancer C (6721)

Poza tym jednak wydaje mi się że sprawa z częstotliwością tych katastrof jest nieco rozdmuchana, zwłaszcza jeśli zestawimy to z eksploatacją MiGów-21 w innych krajach. Większość z nas już chyba zdążyło zapomnieć jak często w latach 90.tych rozbijały się u nas 21sze (tj. w okresie kiedy te maszyny zaczęły się wykruszać). Tylko w roku 1999 straciliśmy 3 egzemplarze MiGów-21bis (które swoją drogą już zaczynały się mocno "sypać"). Najgorszy był chyba rok 1996 kiedy straciliśmy aż 5 różnych MiGów-21 (łącznie ponad 10 katastrof w całych SP i 5 poległych lotników).

W toku całej eksploatacji z prawie 600 maszyn typu MiG-21 różnych wersji jakie się w naszym kraju przewinęły o ile się dobrze orientuję nasze SP straciły przeszło 80-90 płatowców.

Można zatem powiedzieć że jak na grubo ponad 30-letnie płatowce MiGów-21 (Rumunia odbierała MiGi-21MF, będące podstawą modernizacji, od roku 1971) to liczba wypadków jest najzupełniej "w normie". Trzeba tu jeszcze wziąść pod uwagę że pod względem technologicznym samolot pochodzi z trochę innej ery lotnictwa i ładniejszy HUD czy bardziej kolorowe wyświetlacze firmy Elbit Systems tego nie zmienią. W każdym razie nie wiem czego Rumuni się niby spodziewali.

Ciekawi mnie też jak wyglądała kwestia remontów w przypadku rumuńskich maszyn, bo przecież obok modernizacji wyposażenia wypadałoby wykonać stosowne prace aby przedłużyć resurs płatowców/silników (nominalnie liczony na 20-25 lat o ile pamiętam).

Odnośnie stanowiska producenta - drugą stroną medalu jest to że jakby na sprawę nie spojrzeć, to zakłady w Gorki - bo w końcu to ich produkt - ciągle mają prawa do produktu, do własności intelektualnej itp. W przypadku jak Rumunii podjęli się samodzielnej modernizacji samolotów bez udziału producenta a jakiejś tam wybranej firmy to z tego co wiem producent może mieć prawo zaprzestania udzielania gwarancji (dawana zapewne na te "planowe" 20-25 lat, o przedłużenie można się zapewne ubiegać przy okazji prac gdzie producent wyda odpowiedni biuletyn etc.). Jeśli Rumuni faktycznie mieli jakieś pretensje do producenta z tytułu tych nieszczęsnych katastrof, to tak naprawdę Ci z Rosji mogą tylko rozłożyć ręce i powiedzieć mniej więcej coś takiego: "Przecież dokonaliście modernizacji w kooperacji z inną firmą. O jej zakresie i szczegółach technicznych nie mamy absolutnie zielonego pojęcia, nasi specjaliści nie mają do niej wglądu i trudno nam powiedzieć gdzie leży problem. Co innego niby mamy zrobić?" I obawami się że mogą mieć rację.

Odp: Rumuńskie Lancery - czy było warto?
« Odpowiedź #7 dnia: Marca 11, 2010, 22:12:14 »
Czy waro było nie doczekało się wyjaśnienia.
Odkopałem temat po artykule w Lotnictwie o lotnictwie rumuńskim. Mam wielki sentyment do "ołówka" ale  czy warto było.
Czy zmieniona awionika pozwala ( LanceR C) na wyrównana walkę z potencjalnym przeciwnikiem Su-27 i MiG-29? Rumuni są już po" jasnej" stronie :) i walk z F'ami nie rozpatrujemy.
Konstrukcja już dość leciwa i walce manewrowej z nowymi myśliwcami pewnie nie daje rady.
Do stożka coś się tam udało wepchnąć i LanceR posiada nowoczesny radiolokator a nawet celownik nahełmowy ale czy to naprawdę coś da w starciu z ww. samolotami ?
(domyśla odpowiedz-z AWACS'em i od tyłu pewnie tak w innej konfiguracji nie)
W reportażu trzeba oddać nie tylko to, co widzisz, ale także to, co widzi ktoś inny. (..) Tego kogoś trzeba znaleźć i odpytać. Odwrotnie niż w działaniu korporacyjnym: w każdej firmie jest przynajmniej jeden człowiek, który wie, o co chodzi. Tego człowieka trzeba zidentyfikować i natychmiast wyp.....yć.       Krzysztof Mroziewicz