Problem polegał na zbyt ciasnym okaptowaniu silnika nie zapewniającego odpowiedniego przepływu powietrza nawet na maksymalnie otwartych żaluzjach, co owocowało permanentnym przegrzaniem silnika. W wyniku tego zawory wylotowe zaczynały świecić, szczególnie w tylnej gwieździe, przestawały być szczelne , etc. Silnik wypluwał języki ognia , które potrafiły zapalić magnezowe stopy wchodzące w skład konstrukcji skrzydła. A wtedy się robiło 3500 stopni Celsiusza i generalnie kto nie zdarzył wysiąść jego strata.
Jedyne możliwe przeciwdziałanie temu to osiągnięcie jak największej prędkości i to jak najszybciej, by zintensyfikować przepływ powietrza chłodzącego silniki. Technika startu była prosta - gaz do dechy po wkołowaniu na pas , sprawdzenie stanu silników w czasie rozbiegu i start, i długie przetrzymanie samolotu na małej wysokości celem rozgonienia.
jeśli ktoś próbował najpierw wejść na pułap a potem się rozpędzać to wracał na piechotę do domu.