Golarki elektryczne są fajne, ale w moim wypadku tylko przez chwilę. Po 4 miesiącach w Moim Braunie pękła folia zabezpieczająca ostrze, a po 6 miechach musiałem wymienić same ostrza. Wydatek spory, jak na jednorazowy, przez to golarke rzuciłem w kąt i nawet nie wiem gdzie teraz jest. Do tego praktycznie wychodzi mi, że rocznie potrzebuję 36 żyletek, nie ważne jakiej firmy i w jakiej by kosmicznej technologii nie były - mój zarost tępi je wszystkie równo. Więc taki Mach3 nagle okazuje sie kosztować mnie roczne prawie 450zł, w sumie więcej niż tamten Braun

Rok temu pisałem, ze przeniosłem się na Wilkinsona Classic, maszynkę na klasyczne żyletki dwu-ostrzowe... i tak pozostałem, jedynie po pół roku używania, maszynka, jako, że wykonana z plastiku pękła. Na szczęście wygrzebałem starą, podobną, metalową maszynkę Polsilvera po dziadku i ta mi służy do dnia dzisiejszego. Kupując maszynkę zakupiłem też mydło w tygielku Wilkinsona, pędzel ze szczeciny borsuka... też Wilkinsona i krem po goleniu Nivea... te wszystkie rzeczy służą mi do dzisiaj, to jest niesamowite jak mało tego schodzi, szczególnie porównując to do tych wszystkich pianek które zużywałem w masowych ilościach razem z Gilette Mach3.
Podsumowując, rocznie idzie:
- 36 żyletek Wilkinsona - w paczkach po 5 sztuk, łącznie coś koło 20zł
- jeden tygielek mydła Wilkinson 125g - 14zł
- balsam Nivea for Men: Sensitive - 26zł
Łącznie,
rocznie wychodzi 60zł... :karpik