Jest druga w nocy, miałem fatalny dzień, jestem obolały, rano czekają mnie badania - lekarz bąknęła coś o dwunastnicy, co z pewnością nie poprawiło mi humoru... tym pospieszniej zdecydowałem, że nie mogę już dalej zwlekać, muszę to wszystko opisać.Znalazłem wreszcie resztki sił, aby napisać Wam, co leży mi na wątrobie i dlaczego ostatnio znikłem z forum/sieci. Nie chcę, aby ktoś pomyślał, że zapomniałem o Was, "znudziło mi się" albo że "już mi się nie chce".
Jest wręcz przeciwnie.
Wciąż chcę kontynuować to, co rozpocząłem... i tak długo - z uporem - prowadziłem. Przymusowe odstawienie mnie od tego źle odbiło się na moim zdrowiu - jakbym miał mało stresów... Nie mogąc odpowiedzieć Wam konkretnie na pytania
co ze stroną 9-1939.pl, kiedy wróci? co z projektem Wrzesień '39? co z projektem Rajdy i Rekordy dla MSFS? Kiedy będzie gotowy RWD-9? itp. znikłem z forum i sieci. Nie chciałem powiedzieć Wam brutalnie "game over, man, game over!!!", ale trudno byłoby mi wciskać kit, że wszystko idzie OK.
Dlaczego więc wszystko stanęło?
Jak zorientowaliście się, megaloman Rola ma wielkie plany. Przejechałem się już na pracy "ochotniczej" (jakby ktoś miał jeszcze złudzenia to radzę przelecieć się w Sturmoviku Łosiem Zurawskiego lub Karasiem Foxtrota...), toteż organizowane przeze mnie przedsięwzięcie wymagało solidnych podstaw - musi być firma, jakieś fundusze itd. To, co sobie wymarzyłem, miało mieć poziom jakości nie ustępujący zachodniemu, a za profesjonalizm trzeba płacić.
Przez cały ten czas znajdowałem oparcie w postaci JanuszaB i jego firmy NSG. Chociażby przez polski speech pack dowiódł, że jak i reszta z nas lubi lotnictwo i coś chciałby zrobić na tym polu - tego mu nie odmawiam. Współpraca dawać miała mi nowe możliwości... rzeczywiście, "w rozmowie" to JanuszB znał szefową projektów zewnętrznych w UBISOFTcie, pił brudzia z szefem 1C, znajomości sięgały nawet Discovery Channel... wszystko miało być tak pięknie... nawet zainwestował już kilka tysięcy złotych...
Ale life is brutal and full of zasadzkas...
Jak to w polskim biznesie, JanuszaB nie opuszczały tarapaty finansowe - nie będę wdawał się tu w szczegóły i krytykę jego posunięć. Miałem jednak nadzieję, że uda mu się je przemóc. Niestety w tym roku wszystko się skończyło. Interes padł, a ja tym samym straciłem strategicznego partnera...
...żeby było śmieszniej, dorabiałem u niego - np. czytając instrukcję do LOCK-ON czytacie wypociny Roli. Nie bylo idealnie (czyt. terminowo), ale zawsze były to jakieś $. Teraz straciłem nawet tą robotę.
Żeby nie było nieporozumień - za moją robotę "w temacie lotniczym" (strona, dodatki do simów itd.) nie dostałem ani grosza do swojej kieszeni. A to kosztowne "hobby" (choć wierzcie - to przerodziło się w pracę na full etat) - książki, prasa, dokumentacja archiwalna, podróże... Od dawna nie było mnie na to po prawdzie stać - a teraz to już całkowicie nie. Poza tym nie mogę wiecznie angażować się czasowo i finansowo w niezarobkowe zajęcie (kilku z Was wie zapewne więcej o mojej kondycji finansowej... przed wojną to ja byłbym wielki pan i mógłbym bawić się w mecenasa kultury

). Jestem wdzięczny za pomoc kolegom, którzy zafundowali mi tą czy inną książkę (big S!), jednak zdajemy sobie wszyscy sprawę, że skoro na świecie ludzie dostają za taką robotę jak moja jakieś $ (niby z czego żyje Oleg?), to i mnie należałoby się w końcu jakieś wynagrodzenie.
Aby nie obciążać kruchego budżetu, umówiłem się na $ po wydaniu pierwszego "produktu" - RWD-9. Sprawa rypła się przed jego ukończeniem, czyli nie dostałem (i nie dostanę) nic. Leżę i kwiczę.
Moje przedsięwzięcie miało ręce i nogi. Starałem się pozyskać na nie dodatkowe fundusze, jednakże JanuszowiB nie udawało się lub nie chciało wykorzystać szans, które otwierałem wraz z życzliwymi pomocnikami - czy to sponsoring za reklamę czy dofinansowanie z rządu, wszystko w/g niego było "nie do ugryzienia". Dziwne, że inni potrafią... poza tym jemu łatwiej byłoby stawić się na spotkanie z potencjalnym sponsorem w Warszawie, niż mnie katulać się przez pół kraju (no i kto mi da $ na pociąg?).
Moje przedsięwzięcie ma rozmach - nie na darmo padła tu nazwa Discovery Channel. Nie opiszę tu całego planu, bo paranoicznie wręcz boję się, by nikt nie zwinął mi pionierskiego pomysłu. Nie jest to jednak jakiś hurraoptymistyczne "zbudujemy latającego Łosia w 1:1". Zadbałem o plan rozwoju, dywersyfikację dochodów, zajmowałem się reklamą, PR, HR, ...HBO i DVD

Przy praktycznie zerowych funduszach info o projekcie zdążyło pokazać się w druku, telewizji i na wystawie w Pałacu Kultury - pomyślcie ile zdziałałbym mając jakieś pieniądze. Jednak przede wszystkim moją robotą było zadbanie o warstwę merytoryczną - moim targetem mieli być hardkorowcy, pragnący realizmu, prawda?
Przykład: robimy RWD-9. Polski silnik był w 6 egz. - nie do dostania. Udało mi się zdobyć jednak dokumentację czeskiego silnika, stosowanego w bliźniaczej wersji płatowca. Jednak nawet w czeskich muzeach nie ma owego silnika. Jest replika jego następnej wersji. Gdzie jeszcze je stosowano? Otóż takie włoskie letadło jak Nardi FN 305D (stawiam piwo jeśli ktoś z Was to dziwałdo znał, LOL) zbudowane w szokująco wielkiej ilości DWÓCH (2) egzemplarzy miało ten sam silnik. I ten samolot przetrwał do naszych czasów! Niedawno restaurowano go w Anglii i mam jego fotkę. Obudowa silnika gwiazdowego - więc może przetrwał oryginalny Walter? Kto zakupił maszynę - kolekcjoner oldtimerów z Florydy, mister Kermit (nie śmiać się!) Weeks, u którego wszystko jest wypucowane na glanc i najczęściej to nawet lata w prywatnym muzeum. Kto więc wie, może ten Walter jest jeszcze na chodzie? Oryginalny dźwięk pracy, dobre zdjęcia... w żadnej monografii RWD-9 takich nie ma... Rola jest od tego by to wszystko wybadać i z Weeksem pogadać o "byznes".Ja mam tylko 2 ręce i nie jestem w stanie zajmować się wszystkim. Potrzebuję kogoś zaufanego, kto zajmie się ogólnie pojętą "księgowością" oraz aspektami prawnymi. Sorry, ale na wszystkim się nie znam... no i potrzebuję nowego strategicznego partnera.
Wraz ze znajomymi odrzuciłem po przeanalizowaniu pro i contra opcję fundacji czy stowarzyszenia. Pozostała firma. Nie mam doświadczenia, nerwów ani środków do utworzenia takiej - zresztą kto by mi dał kredyt? Znamy banki w Polsce, a mój PUP wyczerpał przydzielone fundusze dla bezrobotnych na "rozruch własnej firmy".
Jedyną opcją pozostaje więc przyłączenie się (czyt. zainteresowanie) innej firmy "z branży". Do kogo się zwrócić? Kto jeszcze "dycha" w Polsce?
Koszty, nawet jednego samolociku do FSa, nie są małe. Co prawda więcej kosztuje zbudowanie engine'u i gry od podstaw, jednak przekracza to możliwości zwykłego obywatela zarabiającego poniżej średniej krajowej. Starałem się zawsze unikać liczb, jednak zacytuję chociażby starsze: taki model samolotu do starego Sturmovika mógł kosztować 3500$. A teraz detale i komplikacja poszły w górę, a w FSie były zawsze większe. Nagrania w studiu dźwiękowym oryginalnego silnika to np. 600-1600$ Dokumentacja i zdjęcia też nie rosna na wierzbie - im coś rzadszego i dalej od Poland, tym drożej (a robiłem "rozruch" poszukiwań m.in. w Anglii, Francji, Grecji czy w Hiszpanii, ze Stanów też przyszła płytka). itp. itd.
Nie wymagam, by firma musiała to wszystko udźwignąć sama. Ale jak pokazuje polska kinematografia - od czego są sponsorzy?

Wiele gier reklamuje joysticki itd. Ponadto raz zrobiony model po ewentualnych przeróbkach mógłby być sprzedany więcej niż raz (moja koncepcja dywersyfikacji dochodów - zdobycie kosztów na kolejne prace oraz mniejsze ryzyko, że coś nawali). O szczegółach mogę napisać już wtedy, gdy rozmawiałbym z kimś o konkretach.
Co dalej? Gdybym widział jakieś szanse, z własnych ostatnich oszczędności zafundowałbym stronę www, by reklamować przedsięwzięcie (JanuszB nie dopełnił płatności i dlatego strona znikła z netu). Jednak nie wiem nawet do kogo się zwrócić. Dlatego piszę tutaj do Was. Może ktoś ma kontakty w branży? Zastanawiałem się m.in. nad Techlandem oraz firmą od polskich map do FSa. A może ktoś miałby inną, konkretną propozycję?
Jeśli możecie jakoś pomóc, proszę skontaktujcie się ze mną. Albo dopiszcie coś w tym wątku - pocieszające poklepywanie po plecach jest tutaj akurat nie na miejscu (ale możecie mnie pocieszać przez GG

), czekam na konkretne, sensowne pomysły.
Nie chciałbym, aby tyle pracy, czasu i SERCA włożonego w ten wielki projekt przeze mnie, a także wiele innych osób, miał pójść na marne. Nie chcę Was zawieść, chcę dotrzymać danej obietnicy. Zbyt wielu mi zaufało.