Pewne ugrupowania polityczne zauważyły, że to dzięki młodym ludziom ostatnie wybory przebiegły tak, a nie inaczej i zaczyna się kampania na rzecz:
1. Odbywania głosowania przez internet ...
A co złego jest w możliwości głosowania przez internet? Bo co niektóre siły polityczne się boją udziału większej ilości (pewnej grupy) wyborców?
Nie wiem, może jestem głupi (bo prosty i niewykształcony), ale mnie się wydaje, że w demokracji chodzi o to aby jak najwięcej osób uprawnionych do głosowania oddało głosy. Wtedy wybory są bardziej "reprezentatywne". Skoro głosowanie przez internet jest wstanie zwiększyć frekwencję wyborczą to należy to odbierać jako coś pozytywnego, bo ideałem jest aby głosowało 100% obywateli danego kraju.
Osobiście jako alternatywę uznaję coś co w paru krajach jest praktykowane czyli -
obowiązek wyborczy!
2. Obniżenia wieku osób z prawem wyborczym do 16 lat.
powinni zabronić głosowania ludziom w wieku po 60.
To bardzo ciekawy problem. Bo bardzo interesujący jest wiek zwiększonej podatności na wpływy. Nie jestem specjalistą, ale uważam, że faktycznie ludzie w pewnym zaawansowanym wieku są równie łatwi do manipulacji jak nieletni. Osobiście nie jestem za obniżeniem wieku wyborczego, ale też uważam, że powinna być górna granica. Może nie 60 lat (bo to przesada), ale np. 70 czy 75 lat?
Mam zresztą swoją osobistą "propozycję":
Moim zdaniem powinno być tak, że prawo głosu powinny mieć tylko osoby płacące podatek dochodowy. Co w efekcie spowodowałoby, że tylko ludzie płacący podatki (oczywiście należy zapobiec "przekrętom" w stylu, że ktoś pracuje 2 tygodnie w roku i ma prawo głosu) mieliby wpływ na rządzenie krajem. Czyli, że prawo głosu przysługiwałoby np. tylko tym, którzy w poprzednim roku kalendarzowym zapłacili minimum podatek należny od z 12 minimalnych pensji.
W jaki sposób rozwiązać problem ludzi w starszym wieku - co tu ukrywać podatnych bardziej na manipulację*? A po prostu zwolnić emerytów i rencistów z płacenia podatku dochodowego od rent i emerytur. Co przy okazji jest sprawiedliwe społecznie - bo skoro taki człowiek utrzymywał państwo przez np. 40 lat to można mu na starość "odpuścić". Można to zrobić w takich przypadkach na zasadzie dobrowolnej deklaracji - nie chce nie płacić i nie głosuje, chce płacić i zachowuje prawo głosu - oczywiście zwolnienie nie obejmowałoby dochodów z tytułu dodatkowej pracy zarobkowej emerytów i rencistów.
Taki system doprowadziłby do sytuacji, że prawo decyzji o losie państwa miałyby osoby, które to państwo faktycznie utrzymują (to chyba sprawiedliwe - ci co nie łożą na państwo nie powinni decydować o jego kształcie) - czyli podatnicy. Aby oczywiście umożliwić głosowanie osobom niepracującym wprowadzamy dobrowolny podatek w wysokości równej podatkowi od najniższego wynagrodzenia - co daje prawo głosu (chodzi tu np. o osoby, które nie pracują - bo nie muszą, choćby ze względu na wysokie dochody współmałżonka) osobom zainteresowanym losem państwa i utrzymującym to państwo (oczywiście współmałżonek odlicza tą kwotę od swojego podatku, aby uniknąć "podwójnego opodatkowania").
Wiem, że to utopia, ale w końcu to "Bar" :karpik
______________
*) Jeżeli ktoś ma zamiar wysunąć argument o ludziach wieku 75-80 lat, zachowujących pełnię władz umysłowych to przeciwstawię mu fakty, że znam kilku młodych ludzi w wieku 15 czy 16 lat, którzy mają bardziej poukładane w głowie niż 20-25 latkowie, a głosować nie mogą. W masie chodzi o statystykę, a nie pojedyncze przypadki.