Problemem silnika "TDS" nie jest pękająca głowica ani padająca pompa wtryskowa, tylko baran który "okazyjnie" kupił od czwartego właściciela dziesięcioletnią beemkę nie mając o niej zielonego pojęcia ani pieniędzy na jej utrzymanie, co nie przeszkadzało mu być mistrzem sprintu spod świateł na zimnym silniku serwisowanym u szwagra w garażu. To jest 90% tematu "usterkowość TDS"- w pierwszej połowie lat 90 najszybszego diesla produkowanego seryjnie na świecie.
Przekleństwem TDSów stały się ich osiągi, i techniczni barbarzyńcy którzy się do nich dorwali. Jak ktoś kupuje taki motor z ósmej ręki, to niech się nie dziwi że odpala tylko na zimno, bo pompa wtryskowa od roku umiera i ciągle mimo patologicznego wstrętu właściciela do serwisu, nadal nie może skonać (bo to BMW a nie Citroen). Często ew. nowy dziewiąty nabywca odkrywa po czasie pod maską kupiony na allegro patent służący do odpalania zajeżdżonego TDSa- takie klasyczne polskie dziadostwo, na drucik, diodkę i jakieś rezystorki w pudełku po przekaźniku. A potem narzeka, że Będziesz Miał Wydatki. Jak się nie ma rozumu, to i W-123 240D można zarżnąć. Widziałem na własne oczy.
Kupowanie auta, które swego czasu zapewniało komfort, prestiż i bardzo dobre osiągi, od piętnastego właściciela który ma 28 lat, raczej nigdy nie wróży niczego dobrego i nie należy się potem niczemu dziwić. Chyba że ktoś wierzy w ludzi, ale to wtedy radzę zmienić lekarza.