EMP - całkiem fajne wywody. Poważnie. Jednak:
- granice były są i będą ponieważ człowiek jest tak zaprogramowany, można powiedzieć, genetycznie. Dopiero w dalszej części naszej ewolucji (o ile do niej dojdzie) może się to zmienić, a na to potrzeba dalszych tysięcy lat. Przykład: średniowieczny uniwersalizm - idea złączonego superpaństwa chrześcijańskiego na terenie całego, znanego ówcześnie obszaru, umarła. Tak samo jak Imperium Romanum. Można powiedzieć, że mamy do czynienia z falowaniem. Raz jedność, raz rozbicie. W historii pojawiają się czynniki jednoczące (albo podbój innych plemion/państw, albo zagrożenie jednej grupy interesów przez inne grupy). Człowiek łączy się z drugim na zasadzie "ja tobie ty mnie" i jeśli interesy idą dobrze symbioza jest trwała. Faktem pozostaje to, że podczas odgórnych prób zjednoczenia dochodzi często do narzucania woli jednej strony, co z kolei powoduje powstawanie oporu. Ma to swoje "plusy dodatnie" w postaci krystalizacji grupy kontestującej. Niejednokrotnie grupa ta rozpada się po ustaniu nacisku, lub może przetrwać tworząc jednolity organizm.
- oczywiście, z dzisiejszego punktu widzenia jednolita Europa jest zjawiskiem bardzo pozytywnym. Ale czy długo taki stan rzeczy się utrzyma? Tego nie wiemy, bo nawet tatuś bronił się przed futurologią, a żadne modele matematycznie nie są w stanie z należytą dokładnością tego przewidzieć.
-pytanie o alternatywę jest, moim zdaniem, źle postawione. Tu nie chodzi o to, że możemy wybrać pomiędzy jednością, a rozbiciem. Zależy to od, można powiedzieć czynników środowiskowych. Wpajanie ludziom, że mogą przez jednostkę wpływać na ogół, jest formą manipulacji. Mówienie: "od ciebie to zależy" jest próbą sterownia, ponieważ pod spodem kryje się przekaz ukierunkowujący na określone zachowanie. Niczym się to nie różni od narzucania swojej woli ludziom, może jedynie techniką. Tak więc, owszem, do pewnego stopnia możemy działać, ale jeśli chcielibyśmy utrzymać stan jedności w Europie, prędzej, czy później dojdzie do wytworzenia grupy trzymającej władzę, a co za tym idzie również prób narzucania władzy w sposób siłowy. Koło się zamknie.
-co do kosmosu: na dzień dzisiejszy jeszcze nie wynaleziono kompasu, czyli nie jesteśmy w stanie dotrzeć do miejsc we Wszechświecie, gdzie moglibyśmy dać upust naszym zapędom kolonizatorskim, jednocześnie odprowadzić parę z naszego ziemskiego kotła. Wyobrażenia ludzkości o innych cywilizacjach są, podejrzewam, tak samo śmieszne, jak wyobrażenia żeglarzy średniowiecznych o obcych kontynentach. Podobnie z wyobrażeniami (celowo to pisze) natury fizycznej. Przypomnijmy: jeszcze 150 lat temu prędkość 100 km/h uznawana była za zbyt niebezpieczną dla ludzkiego organizmu. Podejrzewam, że z prędkościami kosmicznymi jest podobnie. Dlatego, za naszego życia nie stanie się to o czym piszesz, czyli nie będziemy w stanie kolonizować Kosmosu.
-państwa totalitarne/autokratyczne/ o strukturze politycznej wodzowskiej są na ogół sprawniejsze od demokratycznych, przynajmniej na początku istnienia. Wszystko zależy od osoby sprawującej władzę i od sposobu zdobycia tejże przez reżim panujący.Przykładem niech będą Ateny, niby kolebka demokracji, jednak podczas wojen dowodzone przez tyranów. Demokracja zawsze dąży do autokracji, autokracja zawsze do demokracji i tak w kółko. Znów zależy to od kontekstu środowiskowego. Np. w wojsku jeśli zachodzi zjawisko demokratyzacji możemy spokojnie wyrzucić takie monstrum na śmietnik historii, tudzież podziwiać je na defiladach (vide nasza armia).
The Wich, jeśli można, to może Ty mi odpowiesz na pytanie zadane Norbertowi. Bo jeśli, rzeczywiście to wszystko prawda, że jest NWO, i inne fajne rzeczy na tym Świecie to, co mam zrobić?
Nie wiem i tak jak napisałem, niewiele mnie obchodzi, jak Arab latający na Cesnach potrafił uderzyć w budynek Boeingiem, ale pozostaje faktem, że uderzył. Kto, co i dlaczego, tego nie dociekam, bo mi to do szczęścia nie potrzebne. Fakt pozostaje faktem, były wieże nie ma wież. Wracając do pytania, to jeśli nawet udowodnią, że to G.W. Bush sterował mózgami pilotów, że ładunek podłożył osobiście D. Cheney, że Obama piłował dwuteowniki, a jego żona roznosiła wszystkim zupki, to pytam ponownie: co z tego? Mamy napaść na USA?

Hehe! Zara! Zara! (że tak zapodam z wiejską nonszalancją) Kwoty o których piszesz poszły by na pensyjki dla "profesórów" i innych bardzo ważnych naukowców... Ale to tak przyczynkiem do dalszej