Dzisiaj włoski Typhoon wykonując pokaz w Terracina wpadł do morza. Pilot niestety nie zdążył się katapultować... 
Nie zdążył, czy nie chciał, bo próbował do końca wyciągnąć samolot? Poza wszystkim analizując tę katastrofę nie sądzicie, że wysokość wprowadzenia samolotu do figury była zbyt mała? Pomijając wzrokową ocenę wysokości względem wody(która zawsze jest utrudniona), pozostaje jeszcze wysokość przyrządowa. Według mnie samolot był ewidentnie za nisko, aby wprowadzić go do tej akurat figury.
Druga kwestia to brak próby katapultowania. Jest duża ilość nagrań tej katastrofy z rozmaitych miejsc. Do ostatniej chwili samolot opada dziobem w dół, tzn ciągle jest na etapie lotu z ujemnym kątem. Co innego gdyby opadał z zadartym do góry dziobem,
_a pilot liczyłby na to że wyciągną go silniki (znane z katastrof Su-27).
Według mnie pilot powinien się katapultować (odpowiednio wcześniej). Myślałem jeszcze nad tym, że może z powodu bardzo wysokiego przeciążenia nie był w stanie tego zrobić, ale w Typhoon'ie uchwyt jest tuż pod drążkiem. Choć jak mówię przeciążenie tam musiało być naprawdę potężne.
Pilot miał ogromne doświadczenie, jednak jak wiadomo każdy popełnia błędy.