W miarę uważnie czytam dyskusję i nie znalazłem "rusofibicznych" zachowań...
Mam nadzieję, że moje posty przeczytałeś uważnie. Pisałem, że nie twierdzę, że ktoś z dyskutantów jest rusofobem, mówiłem ogólnie. (też przydała by się emotka, ale nie wypada). Po prostu uważam dywagacje na temat oświetlenia za nietrafione. Owszem zdaje sobie sprawę z tego, że Rosjanie zaakceptowali lądowanie na lotnisku koło Smoleńska, ale jestem przekonany, że nie była to zgoda bezwzględna, a polska strona nie uwzględniła warunków technicznych tego obiektu, czyli za wypadek odpowiadamy my (jako państwo).
Dlaczego zająłem czas? Ponieważ dyskusja, pełna emocji, schodzi na tory odpowiedzialności Rosjan za naszą tragedie. Mam na ten temat odmienne zdanie. Jeszcze jedno. Przy całym szacunku dla zawodu pilota i całej sympatii, z punktu widzenia laika (który jednak z odpowiedzialnością zawodową ma coś wspólnego) za złą ocenę sytuacji w trakcie wykonywania zadań służbowych, które w konsekwencji doprowadziły do katastrofy samolotu, odpowiada kapitan. W tym miejscu nikt nie jest w stanie przekonać mnie do innego poglądu (chyba, że śledztwo wykaże ewidentną wadę techniczną maszyny, lub usterkę powstałą na skutek działania czynników zewnętrznych - nie ludzkich). Przepraszam (jeśli to czytasz), że zająłem Twój czas (znów emotka), ale spójrz na post poniżej Twojego i zobacz jak niektórzy myślą, z biegiem czasu (jak minie histeria) może stać się to oficjalną linią narodu.
Boozer - czynniki czynnikami, ale pojęcie winy w takich sprawach nie jest poddawane ocenie moralnej. Bada się łańcuch przyczynowo skutkowy, ale nie po to żeby stwierdzić, że wina jest "rozmyta", ale po to aby określić który z elementów decyzyjnych i w jaki sposób przyczynił się do katastrofy. W samolocie ostatnie zdanie ma zawsze kapitan, on podejmuje działania wg znanych mu reguł (przynajmniej taki ja mam obraz sytuacji). Więc jeśli mówimy w sensie prawnym o winie, to winny jest człowiek maszyną dowodzący. Weźmy sprawę ppłk M. Miłosza. Pomimo wysokiej oceny moralnej i wysokiej oceny jego umiejętności, człowiek stanął przed sądem i to pod bardzo poważnymi zarzutami. Dopiero ustalenie, że trzymał się procedur (wg znanego mu stanu na dzień wylotu) oczyściło go z zarzutów. W postępowaniach w sprawach takich wypadków liczy się badanie stanu faktycznego na podstawie dostępnej dokumentacji (tu "czarne skrzynki", świadkowie, badania maszyny itd), oceny profesjonalizmu, postawy moralnej i innych czynników mogą pomóc (lub zaszkodzić) oskarżonemu. Tak jak pisze Thomas prawdopodobnie spraw skończy się umorzeniem, ale nie oznacza to, że kapitan Tupolewa będzie oczyszczony z zarzutów. Nie oznacza to tego, że człowieka osądzam negatywnie. Po prostu podejrzewam, że tak się może stać. Jeszcze jedno, jeśli doszło do nacisków (presji) to mogę mu mieć za złe, jedynie to, że niepotrzebnie ryzykował swoje życie i życie ludzi, którzy z tą presją się nie identyfikowali.