Kilka uwag po 45 minutach testów (Mustang only).
Instalacja bez problemu, pobiera od razu update. Kuc chce aktywacji mimo, że był aktywowany, ale nie pożera bileciku.
Płynność działania - przycinek nie zauważyłem (warto dodać, że mam kompa zbudowanego w piekle przez samego Szatana, więc wcale nie musi być dobrze na maszynach, które nie wymagały 4 miesięcy głodówki), ale jest nowy, "lepszy" efekt szczelania z MG, który wpierdziela FPSy hurtem - zakładam, że to przez ten dymek.
W ogóle kilka słów na temat efektów w DCS:W - od czasu wydania Worlda jestem zdania, że polecieli w Hollywood, ale obecnie to już nieco przesada - chmurki dymu nad karabinami podczas strzału wyglądają okropnie (lepsze ma stary Iłek, słowo), ognia z luf nie widać, ale w dzień chyba nie powinno być (za to widać ogień z wydechu i wcale nie trzeba specjalnie cisnąć silnika), tylko skąd tyle dymu?! Pół ekrany zasłania jak odpalę karabina! Zmniejszono też efekt smugi za pociskiem, ale za to same pociski widać jako "puchate" ogniki... Przypomina mi to nieco Knights of the Sky na Amidze. ED mogłoby sobie guncamy pooglądać, albo chociaż zainteresować się co robią moderzy do Iłka. No i jak już chcemy być hiperrealistycznie dopieszczeni, to tych kaemów raczej nie powinno być prawie w ogóle słychać, jeśli wierzyć weteranom (ja wierzę).
Sam Musnag zaś... Nie wiem, czy pisać to tutaj, czy w wątku o Kucu, ale niech będzie tu (jeśli to faux pas, to proszę o przeniesienie). Nic nowego specjalnie się nie pojawiło. Niby mamy WEP, ale jakoś popchnięcie przepustnicy poza "drucik" nie ukazuje efektów szczególnie odstających od tego co było w becie. Silnika nie przegrzałem, ani nie spaliłem, ale też nie starałem się, ot latałem szybko, ale w miarę zgodnie z zaleceniami, co tylko pokazuje, że P-51 to maszyna matołoodporna, bo nawet ja ją oganiam bez psucia.
Fizyka tylnego kółka (to w końcu najważniejszy ficzer tego study sima!) została nieco poprawiona. To znaczy, jak już postanowimy zrobić tę głupotę i zamiast elegancko sterować hamulcami w ciasnych skrętach, odblokujemy kółko, to dalej kończy się to najczęściej bączkiem, warto jednak dodać, że jak już się przestaniemy obracać, to przy lekkiej pomocy hamulców da się znów ruszyć po linii prostej i dojechać tam gdzie się chce, notując od razu na żółtej karteczce, żeby NIGDY nie odblokowywać kółka. Ja wiem, że to ciężka maszyna, a nie wózek z Tesco, ale jak na mój gust, daleko tutaj do realistycznego zachowania kółka. W końcu aplikujemy taki ciąg, że rusza to tonowy samolot, powinno chyba pociągnąć jedno małe kółeczko, a ono sztywno zostaje skręcone i kręci nami jak na karuzeli.
Start. Jak już wszystko jest ustawione (połowę pewnie zrobiłem źle, bo nie chciało mi się czytać manuala - warto dodać, że co ważniejsze fragmenty są teraz dostępne pod escapem), to można się toczyć. Zbyt duże obroty przy maksymalnym skoku kończą się źle (miota nim i coś się dzieje), ale przepustnica otwarta do połowy spokojnie wystarcza, żeby poderwać maszynę bez wysiłku. Jest nieco szamotania się z rudderem, bo wciąż nie jest dla mnie jasne, jak ustawić startowy trym. I tutaj ciekawostka, jak już jesteśmy w powietrzu trymery się resetują. No czy ja prosiłem o pomoc!? Aha, jeszcze pomimo mądrości z instrukcji, można sobie olać wypuszczanie klap podczas startu, nic złego się nie stanie.
Lot bez sensacji, dźwięk flyby zamiata, maszyna zachowuje się ładnie i jest łatwa w pilotażu, kilka beczek, jakaś pętla, noob za sterami nie powoduje katastrofy (pomimo pełnego baku, a coś instrukcja wspomina, żeby nawet nie próbować powyżej 60% paliwa).
Lądowanie. Wiele razy to mówiłem i powtarzam, przy Iłku, a już w ogóle przy CloDzie, DCS: Mustang to pestka. Trzeba być upośledzonym manualnie, żeby tym nie wylądować. Klapy i podwozie nie powodują takiej trzęsawicy jak w Iłku i samolot nie zmienia się też w cegłę. Zwalniamy do 100 MPH na początku pasa, a potem delikatnie opadamy przy 90. No problemo!
Inna spraw natomiast, jeśli nie podejdziemy prosto i zaczniemy się wiercić na pasie zaraz po touchdownie, żeby np nie wyjechać na trawę. No i tutaj widać, że całą fizykę jazdy po ziemi ED może sobie schować nie powiem gdzie. Nawet delikatne ruchy mogą wprowadzić samolot w kozackiego Tokyo Drifta i... poruszamy się idealnie bokiem przez jakieś 50-100 metrów. Nieważne, że śmigło powinno wciąż ciągnąć samolot, nieważne, że przy tej prędkości coś powinno się stać z podwoziem, albo chociaż opony powinny zacząć skrzypieć, albo powinno nas przechylić na skrzydło, najgorsze co się stanie to połamiemy śmigło, a potem odpadnie ster kierunku (poważnie, po prostu trzasnął i się urwał po zatrzymaniu bez kontaktu z czymkolwiek).
Ogólnie, to bardzo ładny i szczegółowy symulator Mustanga, do czasu jak nie zrobimy czegoś głupiego, bo zachowania maszyn podczas wypadków to chyba jednak nie jest mocna strona DCS. Poza tym nuda, baton krymski i zwiedzanie nawet przy dźwiękach merlina nudzą się po 10 minutach.