Autor Wątek: Wtorkowe refleksje marudy -epopeja symulacyjna  (Przeczytany 9688 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

mmaruda

  • Gość
Wtorkowe refleksje marudy -epopeja symulacyjna
« dnia: Maja 22, 2013, 02:41:46 »
Trochę się boję, że dostanę bure, bo to w końcu forum, a nie żaden metroseksualny blog, ale miałem ciężki dzień i potrzebuję co nieco wylać swoje symulacyjne refleksje. Jeśli moderacja uzna, że nie czas i nie miejsce, to z góry przepraszam, przenieście wątek do kibla, ale nie denerwujcie się - nie warto.  :-X

Miałem dziś paskudny dzień: w robocie wszystko padło, od telefonów, po sieć i SAPa, co oznaczało przemiłe konwersacje z masą obcych ludzi w klimacie "disciplinary action". Mniejsza z tym. Utyrany doczłapałem się do domu z piwem i fajkami kupionymi za ostatni hajs i po krótkim i treściwym posiłku w postaci buły z szynką miałem ochotę uchlać się, paść na ryj i zasnąć.

Ale obiecałem sobie, że będę regularniej latał... No to założyłem czapkę, rozłożyłem HOTAS, poprawiłem orczyk, zamieniłem wygodny fotel na ten wyższy, z którego sięgam do blatu i... Dżizas! Kiedy do tego doszło? Cały ten sprzęt, skomplikowane ustawienie całego bajzlu, żeby jako tako było wygodnie, wyprostowana szyja... Gdzie się podziały czasy jak rozwalony na fotelu tłukłem komuchów w mojej Dorze trzymając tani, shitowy joy w ręku? No nic. Hyzio i Rekin po szybkiej misji, żeby nie zapomnieć, bo A-10 już bez swoich notatek nawet nie odpalę. No i tak sobie latam, raz jakaś kolumna czołgów do piachu, drugi raz jakieś śmiganie po mieście i ćwiczenie zawisu i lądowań na dachach... Niby spoko fajnie, jeszcze potrafię, nie rozbijam się... Coś jednak jest nie tak, czegoś brakuje. Łapy mnie bolą, mózg umiera z przemęczenia, a przecież miałem się wyluzować. Gdyby to był sobotni poranek, pojechałbym kilka ćwiczebnych lotów i śmignąłbym pełną misję, ale przecież nie mam siły. I gdzie tu satysfakcja?

Ogarnąłem  w końcu kilka trudnych gier. 900 stron manuala, gruby brulion z notatkami, dziesiątki godzin lotów szkoleniowych i mogę powiedzieć, że jako tako umiem. I co z tego? Gdzieś na horyzoncie jest jeszcze Falcon, ale to nie dziś, może jak pójdę na miesięczne L4... Kiedyś na pewno, ogarnę to, na pewno, ale nie dziś. No ale nawet, co z tego?

Szybkie spojrzenie na pulpit i następuje totalna załamka. Musze. Komuś. Wtłuc. Tylko nie ma w czym. Q3 nie ma co nawet próbować, zbyt dawno nie grałem. BF3, Starcraft, czy CS skończą się bankowo porażką. Na RoFa nie mam siły po DCS. Pozostaje jeszcze ta jedna durna ikona, która wciąż nie wiem co tu robi, poza tym, że kusi. Niebieski samolocik, na niebieskim tle z płonącym czymś na drugim planie szydzi mi prosto w twarz. Kiedy ostatnio coś zestrzeliłeś, cieniasie? Kiedy ostatnio siedziało ci trzech bandytów na ogonie i udało ci się ich wymanewrować i zwiać do bazy, frajerze? No kiedy? Chyba jak w Ace Combat grałeś z tą szmulką, co cię puściła w trąbę, haha!

Tego było za wiele i chwilę później pompatyczne pyrkanie trąbek witało mnie na Froncie Wschodnim. Coś źle kliknąłem i siedzę sobie LaGGu. No pięknie. Pomiotało przy starcie, za dużo Mustanga najwyraźniej, ale już chowam podwozie i klapy siadając na skrzydle lidera. Jakoś dziwnie łatwo się go trzymam, skok przepustnica, trym - wszystko takie banalne. Zupełnie zapomniałem o HUDzie i gapię się na przyrządy. Ładnie. Tak jak trzeba. Temperaturki w normie, prędkość stała, kuleczka po środku - czuję jak ego mi rośnie. Chwilę później coś tam Kacap się pruje - bombardierowcziki czy coś, dobra widzę te kropki. Następna minuta to dwa szybkie zwroty - jak ostani debil siadam na ogonie ostatniej krowy. Lewo, prawo, mijają mnie pociski. Po krótkiej serii widzę płonący silnik i wysiadających pasażerów. Zdychaj, mendo! Następny klient sam ustawia się w celowniku - lekko prześlizguję się palcem po spuście i gaddamit! Nie wiem w co trafiam, ale przelatuję przez wielką kulę ognia. Lidera wykańczają skrzydłowi. Bez trudu odnajduję resztę swoich i wracam do formacji. Minutę później prują do góry a ja wlokę się z tyłu. Cholerne AI! Nagle coś dziwnie zabzyczało gdzieś z tyłu... To było najszybsze split-s w moje karierze. Przez radio wzywam pomoc, gdy nad owiewką przenika Hans. Reszta już jakoś sama się toczy - 3 na jednego i Hans nie ma szans. Wybijam się przed swoich i siadam mu na ogonie, trafiam w silnik, ale to koniec amunicji, dobrze że Hans o tym nie wie, bo nie zamierzam odpuszczać. Ganiam się z nim tuż nad ziemią i wiem, że gdybym ja był na jego miejscu, ciężko bym się pocił. I nagle widzę okazję, górka przed nami - nie wiem jak, ale jakoś gniotę go jeszcze bardziej w dół. Za późno zobaczył zbocze i zarył w glebę. Może i to był przypadek, błąd AI, bug, inny syf, ale chciałem żeby tak się skończyło i dopiąłem swego. Reszta misji mija na próbie odnalezienia drogi do bazy, bo oczywiście się zgubiłem, ale jest radio i moja mierna widza z ruskiego pozwala mi wyłapać właściwy namiar. Jeszcze tylko kompletnie koślawe lądowanie i parkuję przed hangarem. Mission Complete i drugiej mi nie trzeba. Morda się śmieje i już mi lepiej.

Po co to wszystko opisuje? Co z tego wynika? W zasadzie nie wiem, ale jakoś odnoszę wrażenie, że symulatory odeszły od tego, co mnie do nich skłaniało na początku. Bycie skrzydlatą śmiercią, sianie zniszczenia i powrót do bazy w glorii asa - chyba dlatego zacząłem się w to bawić. Obecnie mamy DCSy i inne takie, pełen realizm bez kompromisów i zapewne mylne uczycie, że jak się ogarnie to prawdziwym też dałoby się radę. Tyle tylko, że study-simy pokazują, że pilot to nie hobby, a praca.

Zdawałoby się, że simy mają swój renesans ostatnio - Mustang, UH-1H, A-10C, BMS, sporo tego i wszystko bardzo wysokiej jakości. Ale jak długo to potrwa? Rosną koszty, a rynek się kurczy, bo ile czasu trzeba na to poświęcić, żeby osiągnąć satysfakcję w rodzaju "nie rozbijam się już i umiem operować awioniką". A gdzie ownage? No może i by był, ale odpalanie AGMa z odległości kilku kilometrów do biednego T-72 trudno nazwać męskim pojedynkiem na krew, pot i skurcze nadgarstków. Ciężko zachęcić tym młodzież.

777 robi nowego Iłka i już są narzekania, że nie będzie klikanych kokpitów, że jak DCS zrobi swoje WWII to zamiecie... Może i zamiecie, ale kiedy to będzie? Ambitne projekty mają tendencję do przekraczania budżetu i wychodzenia po czasie (gdzie ten Mig-21?), kiedy zainteresowanie spada i koszty produkcji dawno już przekroczyło potencjalne zyski. A przecież można po trochu, co rok coś wydawać i poprawiać realizm stopniowo, zachowując przy tym rozsądny czynnik zabawowy. Był na jakimś forum nie tak dawno post cytujący jednego z ważniaków od Jane's. Koleś powiedział, że przesadzili i zaczęło się od Falcona. Dążenie do maksymalnego realizmu wydłużało proces produkcji poza opłacalne ramy, zawężało grono odbiorców, a więc i potencjalne zyski i doprowadziło do śmierci klinicznej gatunku, który w latach 90-tych świecił triumfy. Dlatego A-10 od Jane's poszło do kosza. Dlatego nie było Longbow 3.

Minęło jednak te naście lat i na polu wciąż stoi ten nędzny przetyrany Iłek. Działa, pozawala na nieco zabawy nim znów się znudzi na kilka miesięcy, ale zawsze gdzie tam jest. Przypomni o sobie w chwili słabości i w zasadzie niesamowite jest to, jak cudowną gierę Olo spotworzył. Zarazem ręce opadają, jak się pomyśli co zrobił dalej. Miał być Sorm of War - BoB, Korea, ale ktoś po drodze się pogubił i zapragnęli za namową fanów zrobić wszystko na raz. W efekcie proces produkcji przeciągał się w nieskończoność i dostaliśmy gniota. A wystarczyło wziąć stary engine, nieco poprawić grafę (DX9), dodać te wszystkie bajery, które widzimy teraz w patchach TD i modach i mielibyśmy gotowy produkt w 2008 roku. Produkt, który można byłoby dalej ciągnąć i stopniowo podnosić jego poziom (Histomod pokazał prawie study-level filmik ze 109) i regularnie zbijać kasę.

Wniosek na dziś jest taki - wszystko zepsuliśmy. W dążeniu do realizmu gdzieś zgubił się ten durny fun ze spuszczania kolejnych samolotów bez robienia doktoratu z obsługi maszyny. Nasze potomstwo pewnie patrząc na nas za parę lat popuka się w głowę i powie "pół godziny już klikasz te guziczki, tato, a wciąż jesteś na ziemi, weź kogoś wreszcie zestrzel". W dużym skrócie: Iłek ssie jak na dzisiejsze standardy, ale jest potrzebny. Ba! Potrzeba nam więcej Iłków. Bo jak kiedyś nie daj Boże, spłodzę jakąś genetyczną pomyłkę, to wiem, że nie zacznie ona interesować się moim hobby przez czytanie instrukcji do Black Sharka. Wiem też, że jak jutro wrócę z roboty w takim nastroju jak dziś, to nawet nie pomyślę, żeby odpalać DCSa.

Na koniec jeszcze filmik - nie wiem kto i jak to zrobił, ani skąd to pobrać, ale jakoś wieje pozytywnym wiatrem:
http://www.youtube.com/watch?v=A41EA-wrXWI

Offline Blakhart

  • Trolle
  • *
Odp: Wtorkowe refleksje marudy -epopeja symulacyjna
« Odpowiedź #1 dnia: Maja 22, 2013, 12:36:37 »
Poszedłeś złą drogą maruda, offline to ślepy zaułek.

Odp: Wtorkowe refleksje marudy -epopeja symulacyjna
« Odpowiedź #2 dnia: Maja 22, 2013, 13:01:54 »
Wydaję mi się, że chyba nie za bardzo interesują Cię nowoczesne maszyny, bo faktycznie trzeba tych manuali trochę przelecieć. Jak się nauczysz, to wszystko później robisz mechanicznie. Swego czasu też latałem na Iłku i podobało mi się bardzo, ale gdy odpaliłem Lock On'a, to czułem już, że tak, to jest to i szkoda, że nie ma klikalnych kokpitów. Później był DCS Ka-50, A-10C, Falcon BMS i dla mnie, to jest to, choć np. HUEY mi nie podchodzi. Z tego wynika, że też musi mi podejść maszyna, dlatego z niecierpliwością czekam na MI-8T. Przypuszczam, że gdyby Cliffs of Dover był zrobiony tak dobrze, pod względem optymilizacji i wogóle, jak stary iłek, to nie przeszkadzało by Ci klikanie w kokpicie. Niestety teraz takie czasy, że chciwość rządzi na świecie i każdy chce zarobić jak najwięcej kosztem jakości. Z tego, co widzę w Dcs- ie jest tak samo. Co patch, to kupa. W dupie, to mają skoro i tak ludzie inwestują w ten tytuł, to po co się spinać. Jedynym dobrym przykładem jest Falcon Bms, darmowy, robiony przez ludzi, którzy nie są nastawieni na zyski, ale na Fun i to działa. Takie czasy, gdzie " każdy " teraz się do Ciebie uśmiecha, bo czuje w tym jakiś interes. Ale, to nie potrwa długo, bo WIELKI RESET tego całego syfu się zbliża wielkimi krokami. Za dużo wirusów i czas na FORMAT. Ze światem, to jak z naszymi komputerami, jakoś to chula z tymi wirusami, ale w pewnym momencie robi się TRRRRRR PUK! LOL!
 Może polataj z kimś online, to załapiesz bakcyla znów. Ja na przykład co sobotę spotykam się co sobotę ze znajomymi i latamy sobie, pijemy browara, gadamy głupoty i jest fun. Możesz spróbować też przyłączyć się do jakiejś eskadry, ale to np. nie dla mnie, ze względu na obowiązek wewnętrzny, bo jednak jak trochę odpuścisz, to będziesz odstawał od kolegów, więc wybrałem nie zobowiązujące loty online. Do wyboru do koloru. A wierz mi, że na tym forum zawsze znajdziesz kogoś do latania.   

Qbeesh

  • Gość
Odp: Wtorkowe refleksje marudy -epopeja symulacyjna
« Odpowiedź #3 dnia: Maja 22, 2013, 14:33:36 »
Nie wiem, Maruda... Co do zabijania niszy, to się chyba wszyscy zgadzamy. Natomiast mnie właśnie relaksują te procedury, odkręcanie kraników, bootujące się systemy, servo, narastający gwizd APU, łaskawe pozwolenie na odpalenie silników i świadomość, że juz za chwilę sobie popatrzę na wszystko z góry, z maszyny którą znam dobrze (jeszcze nie na wylot). Nie ważne czy to A-10 czy B-17, albo inny Stratocruiser.

Cytuj
zapewne mylne uczycie, że jak się ogarnie to prawdziwym też dałoby się radę.

Myśle, że spokojnie dałoby się radę na poziomie uruchomienia i przygotowania do lotu. W końcu to tylko maszyna, jak każda inna. Instrukcje masz, pewną wiedzę i podstawowe nawyki też. Resztę by się w locie ogarnęło.

Offline Yarden

  • *
  • Wirtualny Dywizjon 316
Odp: Wtorkowe refleksje marudy -epopeja symulacyjna
« Odpowiedź #4 dnia: Maja 22, 2013, 16:00:21 »
Na poprawę nastroju polecam filmiki od Ralfidude'a: http://www.youtube.com/watch?v=R5E1lrty8x4
Jak mówi Blaki, offline to ślepy zaułek - zachęcam do zebrania ekipy i bawienia się wraz z nią, ludzie nigdy się nie nudzą... w każdym razie nie tak szybko. :P
"Nie mogę patrzeć na bitego człowieka, nie mogę! Jeżeli bije ktoś inny." - Hermann Brunner

Offline syringe

  • *
  • Centipede
Odp: Wtorkowe refleksje marudy -epopeja symulacyjna
« Odpowiedź #5 dnia: Maja 22, 2013, 16:25:26 »
Na poprawę nastroju polecam filmiki od Ralfidude'a: http://www.youtube.com/watch?v=R5E1lrty8x4
Jak mówi Blaki, offline to ślepy zaułek - zachęcam do zebrania ekipy i bawienia się wraz z nią, ludzie nigdy się nie nudzą... w każdym razie nie tak szybko. :P

Dokładnie! Sh*ts n Giggles staje się klasyką. :)

A co do ekipy:

http://il2forum.pl/index.php/topic,15613.0.html

mmaruda

  • Gość
Odp: Wtorkowe refleksje marudy -epopeja symulacyjna
« Odpowiedź #6 dnia: Maja 22, 2013, 16:31:56 »
Wydaję mi się, że chyba nie za bardzo interesują Cię nowoczesne maszyny, bo faktycznie trzeba tych manuali trochę przelecieć.

To akurat nie jest problem, bardziej rozbija się to fakt, że ja potrzebuję na to czasu, pewnie też sporo więcej niż ktoś inny i tego czasu zwyczajnie nie mam. Chętnie kupiłbym następną maszynę do DCSa, ale ostatnio sobie myślę, że i tak jeszcze nie wylatałem się wystarczająco na tym co już mam. Stąd takie przemyślenia, że na pewne okazje Iłek nadaje się lepiej.

Jeśli chodzi o online, czy offline to akurat w ogóle mnie omija. Nic mi się jeszcze nie znudziło. :)

Qbeesh

  • Gość
Odp: Wtorkowe refleksje marudy -epopeja symulacyjna
« Odpowiedź #7 dnia: Maja 22, 2013, 17:12:35 »
Chętnie kupiłbym następną maszynę do DCSa, ale ostatnio sobie myślę, że i tak jeszcze nie wylatałem się wystarczająco na tym co już mam.


Nie bój żaby, jeszcze długo nie będzie grozić nam zakup kolejnej maszyny do DCS'a. :) Na razie są 4. Której nie masz?

mmaruda

  • Gość
Odp: Wtorkowe refleksje marudy -epopeja symulacyjna
« Odpowiedź #8 dnia: Maja 22, 2013, 17:46:50 »
Mam wszystkie. Prawdziwą miłością darzę Ka-50 i Su-27, chociaż ten drugi to już nieco nie to co stary Flanker, jakoś brak mi zacięcia. A-10C umiem obsłużyć, ale skuteczne latanie bojowe tak, żeby nie oganiać się od rakiet i jeszcze wiedzieć skąd lecą to już średnio. Mustang rekreacyjnie, Hyzio w sumie też. Mig-21 mnie kusi, ale teraz właśnie się zastanawiam... Znów miesiąc na naukę, żebye jakoś tam śmigać, a potem się okaże, że będę magnesem na AIM-120.

Może pora skorzystać z oferty Syringe'a, tylko czy ja się na takie coś nadaję...

_michal

  • Gość
Odp: Wtorkowe refleksje marudy -epopeja symulacyjna
« Odpowiedź #9 dnia: Maja 22, 2013, 17:54:53 »
Może pora skorzystać z oferty Syringe'a, tylko czy ja się na takie coś nadaję...

Nie taki Falcon straszny jak go malują.

Odp: Wtorkowe refleksje marudy -epopeja symulacyjna
« Odpowiedź #10 dnia: Maja 22, 2013, 18:23:38 »
Odkąd w Iłku pojawiło się milion modów które żrą się nawzajem nie tylko "online", ale nawet w samej grze, granie po sieci w "żywym przeciwnikiem" w moim odczuciu umarło - przynajmniej w części "randomowej". Ale ile można ciągnąć na ustawkach z tą samą grupką znajomych, którzy też w pewnym momencie dorastają i większość czasu poświęcają na... życie?
You are not stuck in traffic. You ARE Traffic.
Get a bike. Break FREE!
"Still in one piece. Good Job. Let's go home."

Offline Mekki

  • Global Moderator
  • *****
  • Tępy Ch**:)
    • 13 WELT
Odp: Wtorkowe refleksje marudy -epopeja symulacyjna
« Odpowiedź #11 dnia: Maja 22, 2013, 19:17:59 »
Nie taki Falcon straszny jak go malują.
No ba. Tym bardziej, że opanowanie klikologii jest moim zdaniem banalne. Zabawa zaczyna się gdy lecisz online i głównym celem jest wrócić cało i zdrowo, dodatkowo wykonując zadanie.
Mmaruda: DCS i BMS tylko online, dopiero wtedy odczujesz satysfakcję, gdy całe to tałatajstwo w kokpicie przestaje przeszkadzać, a zaczyna pomagać.
A co do ekipy:
http://il2forum.pl/index.php/topic,15613.0.html
Ty się Lilak minąłeś z powołaniem. Jakimś łowcą talentów powinieneś zostać czy coś. ;D
A w jaki sposób Ty jesteś upośledzony?

Kanał youtube 13WELT

Offline syringe

  • *
  • Centipede
Odp: Wtorkowe refleksje marudy -epopeja symulacyjna
« Odpowiedź #12 dnia: Maja 22, 2013, 20:05:26 »
:) Dziekki Mekki.

Mmaruda- nie spróbujesz to się nie dowiesz. Zawsze możesz do mnie zagadać. Pomogę w instalacji i konfiguracji BMS. Później to tylko kij w łapę i jazda!

Offline Mekki

  • Global Moderator
  • *****
  • Tępy Ch**:)
    • 13 WELT
Odp: Wtorkowe refleksje marudy -epopeja symulacyjna
« Odpowiedź #13 dnia: Maja 22, 2013, 20:11:08 »
Namawiaj namawiaj, zawsze to się nam scena powiększy do tych 20 osób w Polsce(FiSiów nie liczę) i będzie można ściepę na jakiś wspólny serw typu BFS, tylko z polskim teatrem od EGHI zrobić. :P
A w jaki sposób Ty jesteś upośledzony?

Kanał youtube 13WELT

Odp: Wtorkowe refleksje marudy -epopeja symulacyjna
« Odpowiedź #14 dnia: Maja 22, 2013, 20:11:30 »
Ja już od dawna mam ochotę z wami pośmigać, ale niestety jedyna wajcha jaką posiadam, to zafajdany logi attack 3 z uszkodzonym potencjometrem. :(