A ja dziś wróciłem z roboty o 6:30, coś przekąsiłem i usiadłem do DCSa. Nic specjalnego, miałem tylko skonfigurować guziki do Sukhoiów i iść spać - bez planów na latanie, tak tylko dla zasady, żeby mieć już gotowe jak najdzie ochota. Skończyło się na 2-godzinnej sesji i wstałem potem wcześnie rano - w sam raz na Teleexpress.

Tak naprawdę nie miałem zamiaru specjalnie grać w DCSa, a już na pewno nie maszynami z FC, ale czasem jak już się usiądzie na sekundę i coś nie idzie, to człowiekowi na ambicję wsiada (Żabą nie bawiłem się z dobry rok).
Powoli dochodzę do wniosku, że to żaden tam kryzys wieku średniego (wypraszam sobie, włosy na głowie jeszcze mam!), ani nawet brak czasu. To ta podła robota! I nie chodzi o to, że jesteśmy zmęczeni, bo się napracowaliśmy, najeździliśmy, czy cokolwiek innego. Nasz mózg po prostu domaga się lenistwa. Potrzeba mu zone-outu, bo już dzienną/nocną dawkę myślenia wykonał. Zachciewa mu się pasywności przed TV i innych takich. Ale to nie jest tak, że on nie da rady. Najtrudniej tak naprawdę jest się zabrać, usiąść i zacząć latać. Im bardziej to symulatanie zrobiło się skomplikowane, tym trudniej się zebrać, bo TrackIR, bo fotel, bo HOTAS i rudder, bo DCS się uruchamia w nieskończoność... To nieco jak z pisaniem pracy magisterskiej - jak już się zacznie to idzie z górki.
Owszem trzeba czasem wyluzować i iść na spacer, randkę, czy zachlać ryja z ziomami, ale też nie ma przyszłości w tym hobby, jak się cały czas odkłada na później. Obecnie jest taka moda na leniwy relaks. Tylko powiedzcie mi jak to jest, że jak kiedyś jeździłem na ASG i spędzałem 6 godzin w 30-stopniowym upale, obwieszony szpejem, w pełnym mundurze i siódme poty się ze mnie lały, to jednak wypoczywałem?
Wiele rzeczy chciałbym jeszcze w życiu porobić - ogarnąć kilka simów, przejść jeszcze kilka innych gier, powrócić może do sklejania modeli, pojeździć w góry, wskrzesić ASG, a są jeszcze koledzy, pokerek, dziewuchy i monopolowy 24/7 na przeciwko. Nieco to dołujące, jak pomyślę, że 8h dziennie plus dojazdy kradnie mi wanitatywna fucha, która jest mi potrzebna tylko po to, żeby mieć hajs na życie i wszystkie powyższe rzeczy. Mimo wszystko jednak nie można się chyba poddawać za każdym razem. Przez ostatnie 3 nocki w pracy przeczytałem sobie wszystkie manuale do Falcona jakie mam. Daleko mi jeszcze to ogaru, ale może nie spartolę następnej misji SEAD jak się trafi.
Sparrowhawk - BS2 to tak naprawdę najprostszy study-sim na rynku. Spróbuj zacząć - podstawy powinienes opanować w jedno popołudnie.