Przy czym propozycja Muska, była tak samo głupia jak odpowiedź Melnyka, ambasador powinien ważyć słowa, i próbować wytłumaczyć, dlaczego Ukraina nie może się na to zgodzić. Musk natomiast dał przykład że można być miliarderem i jednocześnie matołem, skoro nie wie, że nie można poddawać pod referendum terytorium niezależnego państwa. Bez znaczenia jest czy pilnowało by tego ONZ, czy nie. Ruscy znaleźli by sposób aby ludzi zastraszyć. Musk wychodząc z takim pomysłem przed szereg, ustawił się na chwilę po stronie Rosji, i pewnie nawet tego nie zauważył.
Dla mnie propozycja Muska była słaba głównie z tego względu, że nawet gwarantując w pełni demokratyczne referendum i eliminując naciski z zewnątrz (o ile jest to możliwe), to kto miałby DZIŚ wziąć w nim udział? Raczej większość z tych opowiadających po stronie Ukrainy wyjechała już dawno na zachód (Ukrainy lub Europy). Więc ciężko byłoby uznać takie referendum za miarodajne.
Co do tego czy ogólnie takie referenda mają rację bytu czy nie, to nie jest proste pytanie. Z perspektywy państw - jasne, że takie sytuacje są wykluczone, bo po prostu godzą w podstawową zasadę, jaką jest zasada integralności terytorialnej. Z drugiej strony - to jednak odmawianie ludziom na danym obszarze prawa samostanowienia, prawda? I tak źle, i tak niedobrze.
A z ciekawości - odmówiłbyś Ukraińcom prawa do takiego referendum w czasach ZSRR? Albo Kosowianom w kontekście oderwania od Jugosławii? Przy okazji, czy ktoś może mi wyjaśnić dlaczego tamto dążenie Kosowa do uniezależnienia się od Jugosławii siłą było cacy i miało wsparcie NATO? Czym to się różni od dążenia DNR i ŁNR do autonomii? Ja tylko się zastanawiam, żeby komuś żyłka nie pękła.

A jeszcze odnośnie Muska, widać że facetowi ostatnio chyba nieco sodówka uderzyła do głowy, że jest jakimś zbawcą ludzkości (pewnie przez te wszystkie porównania z Tonym Starkiem). Dla mnie to dziś głównie celebryta i spekulant giełdowy. Poza projektem kosmicznym, nie jestem fanem.