Witam.
Moja pierwsza misja na Bf-110 - atakujemy lotnisko
Juz na etapie planowania wysłuchałem sporą ilośc rad typu:
"jak zobaczysz bombowce Ramm, to zostaw je w spokoju !!!!"
"najpierw cel naziemny, pamiętaj !!!",
"później masz pomóc nam, a dopiero na samym końcu - jesli jeszcze będą - możesz się zając bombowcami"
Taaa, nie ma jak to zaufanie kolegów

Ale nic to. Wystartowaliśmy spokojnie (ale chyba po jednym restarcie) i lecimy do celu.
Mietek spokojnie dzwiga dwie "pięcsetki" i 2 x Mk108 i powolutku zaczynam się wznosic robiąc lewe pełne kółko nad lotniskiem (siła przyzwyczajenia). Po zrobieniu tego koła (w którym dzielnie towarzyszył mi mój skrzydłowy AI) obieram kurs nad cel ...
Ale tutaj siurpryz - Geg ze Schlangiem mówią przez radio "Al Mazaq" że parchy już są w pobliżu celu i że mamy uważac.
Josiv, Meehau i Thierr którzy mieli nade mna przewagę odległości są już nad celem i coś obrabiaja.Jos przypomina nam wszystkim grzecznie:
"na samym poczatku załatwić AA a później mozna niszczyć wszystko dookoła ..."
Słyszę ze koledzy w 110-tkach już coś zniszczyli - a ja ... na spokojnie obserwuję sobie piekną formację Pe-2 lecącą po mojej prawej stronie, spokojnie, majestatycznie bez osłony. Wniosek - jaki są tam gdzie parchy. Silna pokusa - ale ponieważ Geg bedzie na mnie później krzyczał (zresztą zawsze to robi, lol :DDDDDD) postanawiam mimo wszystko lecieć nad cel. A tam -jak by to powiedzieć - rzeźnia.
Spada Kong, dwie minuty później spada Narf - przeklinając jak szewc na tego gościa który go pojechał. Chyba całkiem słusznie bo chwilę później gość dostaje "Autokickied by Host" - coś z jego pingiem nie tak.
Jestem nad lotniskiem - zrzucam dwie "pięćsetki" - z mizernym co prawda skutkiem bo trafiam jeden samolot (cytat - "marnowanie amunicji, marnowanie amunicji ...")
ale zyję i zaczynam się rozglądać komu by tu podrzucic do samolotu parę 30 milimetrowych pocisków.
Jak na złość niczego w pobliżu co by leciało wolno, prosto i w dodatku było parchem lub jakiem ...
Ponieważ mój AI jest już wolny daję mu atak na mysliwce - efekt natychmiastowy. Spadają dwa Jaki-9D i jeden Ła-5. Jeszcze jeden G2 (AI) dorzucił do tego kolejnego Jaka-9D i Schlang zrąbał tez jedną "dziewiątkę". Sytuacja od razu zrobiła się bardziej przestronna.
Zostaje dwóch redów - obaj na Jak-9D.
Rozglądam sie tak szukając tych jaków a tu widzę jakiś sznurek samolotów ... co to do cholery ??
Podlatuję bliżej, patrzę i oczom nie wierzę ! Pe-2 !! Wróciły i szykują się do lądowania.
Mówię o tym przez radio i zaczynam kontrolowany odstrzał petlakowów.
Jeden, drugi, trzeci, czwarty ... patrzę jak zahipnotyzowany jak spadają ... a tu Geg delikatnie zwraca mi uwagę, że jest w towarzystwie jaka i potrzebuje kogoś aby mu równiez potowarzyszył tyle tylko że z perspektywy godziny szóstej jaka. Z żalem zostawiam bombery i próbuję wejść temu jakowi na ogon. Nigdy nie jest to proste - nawet jak lecisz na Gustawie - a już na 110 to prawie niewykonalne. Robię co mogę aby chociaż dał Gegnarowi spokój - i chyba się udaje. W czasie tej pogoni nawinął sie Gegowi pod lufy przedostatni jak i było po nim.
Ale tamten drugi nie odpuszcza i siada z powrotem. Teraz to już nic nie moge zrobić - jestem nisko, bez prękosci. Gegnar wysiada a ten gość zabiera się za mnie. Mój strzelec coś się tam odgryza, ale nie widac efektów. Robie ciasny zwrot i gość mnie gubi bo ma własne problemy w postaci Schlanga i innej 110-tki na ogonie.
Latając jak pijany zając i oglądając sie na wszystkie mozliwe strony doleciałem znów w pobliże lotniska.
A tutaj ... peszki już ladują. No cóż - trzeba dokończyc to co się zaczęło. Spadają kolejne trzy - z tym że ostatnia jest na tyle niekulturalna, ze zabiera mi ze sobą do grobu moje revi.
Wyświetla sie komunikat - "weapons out of ammo" czyli brak 30 mm - więc czas wracać do bazy bo ten gośc w 9D może się jeszcze pojawić.
Ale widze że ktoś kończy z nim sprawę - więc zaczynamy szukac konwójów.
Jest jeden i drugi. Oba atakuje po kolei - co prawda bez revi jest to trochę celowanie na ślepo, ale jakos daję sobie radę.
Podpaliłem parę cięzarówek - brak amunicjo do 20-tek - więc wracam do domciu.
W czasie gdy tak sobie lecę do bazy naciskam spust 30-tek i widze strzały !! Co jest ?? To mam jeszcze amunicję ??
Chyba ta ostatnia peszka wyłączyła mi jedną 30-tkę - a w drugiej było jeszcze amunicji na jakieś 3-5 sec ognia.
No cóz, slepy w karty nie gra - mogłem spojrzeć na licznik amunicji albo chociaz przetrzeć okulary przed lotem

.
Ląduję bez problemu.
No i to tyle by było mojej pisaniny.
Elwood ma rację - wszyscy latamy na tym co mamy i kropka.
Wystarczająco dużo jest na vefie czy vowie misji które dostarczyły nam pozytywnych emocji.
Ja opisałem swoją jedną misję - jesli ktoś bedzie miał ochotę, to opisze swoją.
Jesli temat nie chwyci - trudno, zawsze Gero moze nacisnąć przycisk "delete" :DDDDD
Ale moze ktoś się tym zainteresuje i postanowi polatac z nami jedną czy dwie misje ...
Pozdrawiam.