Malowanie ręczne sprawdza się, ale pod kilkoma warunkami:
1. trzeba mieć przynajmniej minimalne zdolności plastyczne
2. trzeba posiadać dwie ręce, które się nie trzęsą
3. można tą techniką malować większe elementy, np. znaki rozpoznawcze, godła jednostek, większe cyfry, ale już ręczne namalowanie napisów eksploatacyjnych graniczy z cudem (przynajmniej w skalach 1:48 i 1:72)
Bawiłem się kiedyś w "ręczne kalkomanie" z różnymi efektami. Jest to niezastąpione, jeśli chcemy wykonać malowanie niestandardowe, tzn. takie, jakiego nie możemy zrobić za pomocą dostępnych zestawów kalkomanii, a jakie "bardzo mieć chcemy". W ten sposób zrobiłem kiedyś "Iskrę" w barwach Z.A. "Iskry", rozpoznawczego Mirage`a F1 w barwach pustynnych (z wypadu Francuzów do Czadu), Ła-11 w barwach lotnictwa Korei Płn., Hawker`a "Sea Fury" w barwach Royal Navy z czasu wojny w Korei (pasy inwazyjne jak w Normandii!) etc.
Kolega robił też kiedyś kalkomanie za pomocą drukarki (specjalne kalki, na których można drukować za pomocą laserówki), ale szczegółów nie znam.
Jeszcze coś chciałbym dodać od siebie do tematu kalkomanii. Zawsze uczono mnie, aby przed namoczeniem i położeniem kalki na model pozbawić jej maksimum obwódki (czyli tego przezroczystego tła). Wygląda to wtedy bardziej naturalnie. Dobrze też już po nałożeniu zakonserwować kalkę specjalnym preparatem (miałem coś takiego z Testorsa) - wtedy kalka lepiej dopasowuje się do struktury powierzchni modelu i nie żółknie.
Chciałem też zwrócić uwagę, że kalkomanie są bardzo różnej jakości. Często są bardzo łamliwe (te matowe, np. Italeri), innym razem zbyt grube (często w Hasegawie), jeszcze inne mają tendencję do marszczenia się. O starych, błyszczących kalkach, które żółkną na potęgę nawet nie wspominam. Zawsze warto zrobić próbę takiej kalkomanii przed jej położeniem, żeby mieć pojęcie o jej właściwościach i odpowiednio się przygotować. Czasem kalki mogą przyprawić nas o niejeden siwy włos... :567:
Sorry za przydługi komentarz
