Małe pytanko panie Czarli. Mamy samolot jedno silnikowy. Jest Atlantyk. Grudzień. Wiesz jak wygląda okolica tam o tej porze roku?
Każda nawet najmniejsza sugestia możliwej awarii, musi kończyć się lądowaniem, bo nikt nie będzie ryzykował życia pilota. Bo w wypadku katapultowania nad Wielką Wodą, w 5 minut po niego nikt nie przypłynie. A on więcej niż 5 minut nie ma. To nie jest wycieczka krajoznawcza po Rzeczypospolitej, tylko przelot nad kilkoma tysiącami kilometrów wody. Zimnej wody, dodam.
Zastanawiam się, czy ktoś naszymi migami-29 by w ogóle próbował przelatywać Atlantyk.