Może jakoś nie szczególnie na temat, ale po prostu muszę! Znalazłem to przedwczoraj w książeczce "Lot do Polski" Edwarda Koniecznego (zastępca dowódcy do spraw wychowania politycznego 1 pułku lotnictwa myśliwskiego "Warszawa"), Krajowa Agencja Wydawnicza RSW "Prasa-Książka-Ruch", Warszawa 1975; strona 41
"Starzy marynarze wierzyli, że dawne drewniane okręty miały duszę. Lotnicy nie posunęli się nigdy tak daleko. Na ogół jednak przyznawali samolotowi charakter. Czy była to prawda? Wśród kilkudziesięciu samolotów z tej samej serii, wykonanych w tych samych warunkach, nigdy nie znajdzie się dwu samolotów identycznie reagujących na ster, rozwijających identyczną prędkość czy też identycznie nabierających wysokości. Stąd opinia, że jeden samolot jest lepszy, a drugi gorszy. Rasowy mechanik lotniczy będzie zawsze twierdził, że powierzony jego opiece samolot jest najlepszy w eskardrze, pułku, a nawet w dywizji. Naturalnie i pilot, który lata na "jego" samolocie, też jest najlepszy."
I jak tu ich nie kochać?