Docent to był taki typ człowieka który jakby sobie postanowił że w 10 lat zbuduje wahadłowiec kosmiczny, to najprawdopodobniej by go zbudował. Charakteropata prawie, do tego dosyć nerwowy. Co ciekawe, im bardziej był zdenerwowany tym bardziej stawał się miły i uprzejmy, a w momencie w którym zaczynał mówić piękną polszczyzną z wyraźnymi wesołymi nutkami dźwięczącymi w głosie , należało zacząć uciekać. W miare możliwości szybko.
Stworzył i rozpropagował większość charakterystycznych wyrażeń przewijających się w ‘naszych’ kręgach – zryty palnik, bida , trochę nie bardzo, czapa…
Stosunek do świata miał silnie ironiczny, typ samotnika z dużą ilością znajomych, były zawodowy żołnierz. Świetny motocyklista, jeden z dwóch gości na tej planecie którym zaufałem na tyle by wsiąść z nimi na szlifierkę. A jeździł ostro, z profesjonalną pewnością siebie – z Żar do Lubinia dojechaliśmy w 25 minut.
Nauczył mnie posługiwać się Photoshopem, zmusił mnie wręcz do zainteresowania się Flashem, i z anielską cierpliwością co kilka dni w charakterystyczny dla siebie sposób motywował mnie do pisania tekstów na stronę kg200. Gość z którym można było porozmawiać na każdy temat i który zapytany o opinię zawsze walił prosto z mostu. Czasem były to wyrazy akceptacji , czasem sugestia by się ‘p..nąć ze schodów leczniczo’.
Bardzo dobrze dogadywaliśmy się z jednego zasadniczego powodu – ja również jestem typem samotnika z dużą ilością znajomych, będzie mi go brakować i chwile to będzie boleć.