Autor Wątek: W obronie "Pepeszy"  (Przeczytany 91016 razy)

0 użytkowników i 2 Gości przegląda ten wątek.

Botras

  • Gość
Odp: W obronie "Pepeszy"
« Odpowiedź #120 dnia: Stycznia 05, 2007, 23:39:42 »
W sumie to z tym układem to tak trochę "na dwoje babka wróżyła" - bo jednak przy ułożeniu punktu podparcia kolby na osi lufy sam odrzut broni jest odczuwalny wyraźnie mocniej

Niestety! Skoro nie pozwalamy broni unieść się i 'zużyć' w ten sposób części energii odrzutu - więcej zostaje dla ramienia... Myślę, że układ liniowy w przypadku FG 42 to skutek wymagania, by ta broń jednocześnie ważyła 4,15kg na pusto i dawało się z niej strzelać seriami. Wot "broń do wszystkiego"... Szczęściem ta druga wersja z prostym chwytem utyła do 5kg.

Fakt, że automatyka takiej broni redukuje nieco efekt odrzutu

Obawiam się, że broń ryglowana, z nieruchomą lufą nie zmniejsza odrzutu, bo w istocie do chwili, gdy nie ruszy zespół ruchomy, co ma z reguły miejsce, kiedy pocisk opuści już lufę, tj. wszystko lub prawie wszystko, co czyni odrzut już sie stało, 'działa' dokładnie jak broń powtarzalna, czy jednostrzałowa.

Strzelanie z FG42 (ze względu na układ podparcia na osi lufy) było na pewno "mniej przyjemne" od strzelania seriami np. z FN FAL (w wersji z przelącznikiem) - choć zapewne celniejsze bo podrzut był zredukowany.

Myślę, że trzeba dobrze się przyjrzeć, w jakim punkcie stopki kolby w istocie broń przekazuje odrzut na strzelca i czy zatem układ liniowy nie jest bardziej rozpowszechniony, niż może się wydawać. Wiemy na pewno, że rodzina M16 prawie nie daje podrzutu, a wzajemna u nich pozycja lufy i kolby wskazuje, że cechy układu liniowego pojawiają się już o ile kolba wypada na linii górnej części stopki kolby. To naturalnie bardziej skomplikowane, bo układ: człowiek + karabin jest mocno złożony.

Odp: W obronie "Pepeszy"
« Odpowiedź #121 dnia: Stycznia 06, 2007, 00:29:04 »
Obawiam się, że broń ryglowana, z nieruchomą lufą nie zmniejsza odrzutu, bo w istocie do chwili, gdy nie ruszy zespół ruchomy, co ma z reguły miejsce, kiedy pocisk opuści już lufę, tj. wszystko lub prawie wszystko, co czyni odrzut już sie stało, 'działa' dokładnie jak broń powtarzalna, czy jednostrzałowa.

Masz rację - nie zmniejsza w sensie fizycznym. Nie bardzo wiem jak to teoretycznie wyjaśnić (jak wiesz - lepszy ze mnie praktyk jak teoretyk), jest to chyba związane z czasem działania siły odrzutu - w broni powtarzalnej masz nacisk na czoło zamka, które przenosi się poprzez broń bezpośrednio i praktycznie od razu na strzelca. Natomiast w broni automatycznej ten czas nieco się wydłuża (o ułamki sekund), bo odrzut najpierw działa na części ruchome i przenosi się na strzelca niejako wolniej, czy dłużej - nie wiem jak to określić. Faktem jest, że broń automatyczna ma odrzut nieco bardziej "miękki" niż powtarzalna (przy tej samej amunicji i podobnej wadze broni) - jest to wyraźnie odczuwalne, np M14 czy FN FAL "kopie mniej" niż sztucer kalibru .308 Winchester (.308 Winchester = 7,62 mm x 51 NATO) przy podobnej wadze.

Wiemy na pewno, że rodzina M16 prawie nie daje podrzutu, a wzajemna u nich pozycja lufy i kolby wskazuje, że cechy układu liniowego pojawiają się już o ile kolba wypada na linii górnej części stopki kolby. To naturalnie bardziej skomplikowane, bo układ: człowiek + karabin jest mocno złożony.

Ale M16 i podobne - to broń na słabą amunicję i nie występuje tu problem "zmęczenia strzelca" - więc można preferować rozwiązania zmniejszające podrzut - czyli celność. Oddanie 50 strzałów z karabinu kalibru 7,92 mm x 57, 7,62 mm x 54R czy 30-06 (7,62 mm x 63) do przyjemności nie należy i kwestia działania odrzutu na strzelca będzie miała znaczenie. Zgadzam się jednak, że to  (układ broń-człowiek) skomplikowane, aczkolwiek ciekawe i często niedoceniane zagadnienie.

Botras

  • Gość
Odp: W obronie "Pepeszy"
« Odpowiedź #122 dnia: Stycznia 06, 2007, 00:46:22 »
Natomiast w broni automatycznej ten czas nieco się wydłuża (o ułamki sekund), bo odrzut najpierw działa na części ruchome i przenosi się na strzelca niejako wolniej, czy dłużej - nie wiem jak to określić. Faktem jest, że broń automatyczna ma odrzut nieco bardziej "miękki" niż powtarzalna (przy tej samej amunicji i podobnej wadze broni)

Obawiam się że ruchomość części - w broni ryglowanej, o nieruchomej lufie - nie ma jak wpływać na odrzut. Łuska pcha zamek, a ów jest sztywno połączony z lufą czy komorą zamkową, ta zaś z kolbą - tak czy siak: od czoła zamka do stopki kolby nic się nie rusza i jest to zupełnie sztywny układ. Różnica mogłaby występować we wzorach o bardzo wczesnym otwarciu zamka -  byłaby ona jednak tylko w drugim okresie odrzutu, tj. kiedy pocisk już opuścił lufę, a ta zamienia się w... silnik rakietowy, bo ze znaczną prędkością opuszczają ją gazy prochowe o określonej masie. Tak jednak się nie robi i w większości przypadków jest tak, że suwadło - i tylko suwadło, a nie zamek (na który nadal działa wszystko, co działa na łuskę), pokonuje pojedyńcze milimetry do chwili, kiedy pocisk jest już metry od wylotu. Odczucie o którym wspominasz musi brać się z różnicy w masie - nie znam się na broni myśliwskiej, lecz wiem, że sztucery nie bywają tak ciężkie jak FAL, czy M14 nawet na pusto, o masie z kompletem amunicji nie wspominając.

Odp: W obronie "Pepeszy"
« Odpowiedź #123 dnia: Stycznia 06, 2007, 00:55:27 »
Odczucie o którym wspominasz musi brać się z różnicy w masie - nie znam się na broni myśliwskiej, lecz wiem, że sztucery nie bywają tak ciężkie jak FAL, czy M14 nawet na pusto, o masie z kompletem amunicji nie wspominając.

Niestety nie tędy droga - mówię o broni z porównywalną masą. "Podrąże" trochę w materiałach i spróbuje to jakoś w "ludzkich" słowach wyjaśnić, z tego co pamiętam wpływ na to odczucie miały właśnie elementy ruchome broni.

Botras

  • Gość
Odp: W obronie "Pepeszy"
« Odpowiedź #124 dnia: Stycznia 06, 2007, 01:14:16 »
Niestety nie tędy droga - mówię o broni z porównywalną masą.

O jakich konkretnie typach sztucerów mówimy?

Obawiam się, że nic szperanie nie da, bo jest, jak jest.

Odp: W obronie "Pepeszy"
« Odpowiedź #125 dnia: Stycznia 06, 2007, 11:02:28 »
O jakich konkretnie typach sztucerów mówimy?

Obawiam się, że nic szperanie nie da, bo jest, jak jest.

Szczerze mówiąc to było bardzo dawno i trudno mi sobie już przypomnieć szczegóły chodziło na pewno o FN FAL i sztucer przebudowany z kbk Mosin wz.44 (kiedyś były w Polsce popularne, zwłaszcza wśród wojskowych - bo były tanie). Takie sztucery robiono na kaliber .308 Winchester, bo wtedy jeszcze nie wystawiali pozwoleń na broń strzelającą amunicją wojskową. Nie pamiętam czy lufa była oryginalna czy inna (bo wiem, że były też przeróbki z cięższą lufą), ale już chociażby waga optyki powodowała, że obie bronie były wagowo zbliżone. Niestety mogę tylko stwierdzić, że te odrzuty były odczuwalne inaczej, ale mogło to być spowodowane:

- innym ukształtowaniem broni (chwyt pistoletowy vs "klasyczny" układ karabinowy)
- innym kształtem kolby
- istnieniem urządzenie wylotowego

To ostatnie wydaje mi się najbardziej prawdopodobne - bo przy wzorze na obliczenie odrzutu swobodnego podanym przez Kochańskiego (sposób, który podawałem wcześniej jest oczywiście w przyczyn zrozumiałych uproszczony - choć wynik zbliżony):

Eodrzutu = (q + βω)2/2Q x v2

gdzie:

q - masa pocisku
Q - masa broni
β - współczynnik powylotowego działania gazów prochowych
ω - masa ładunku miotającego
v - prędkość wylotowa pocisku

Kluczem może być tutaj właśnie ten współczynnik powylotowego działania gazów prochowych na który wpływ ma zapewne urządzenie wylotowe i może też cześciowo "uchodzenie" gazów przez otwór w lufie właśnie w celu napędu automatyki. Jednak myślę, że ta różnica jest na tyle niewielka, że możemy to w rozważaniach pominąć. Ktoś uczony w tej dziedzinie to nawet wówczas tłumaczył, ale byłem bardziej zainteresowany możliwością postrzelania z "zachodniej" broni (inne były czasy) niż słuchaniem mądrych ludzi. Zeszliśmy już chyba na tory, które specjaliści nazywają "skomplikowanymi" więc faktycznie masz rację, że nie sensu tego drążyć  :001:

Wracając jednak do tego o czym dyskutowaliśmy to wzrost odrzutu w broni z układem typu FG42 (czyli punkt przyłożenia kolby do ramienia zbliżony do osi lufy) jest chyba już znaczący i odczuwalny ze względu na silną amunicję.

Co ciekawe w próbach z karabinkiem Mauser 98k, G41 i MP43 - FG42 wypadł podobno nieźle i okazał się ponoć najcelniejszy (choć nie znam warunków w jakich to porównanie się odbyło). Nie dziwi mnie to akurat bo w stosunku do MP43 miał dłuższą lufę i linię celowania, ale jest ciekawe w stosunku do kbk 98k.

Louis Stange wykonał także prototyp z zasilaniem taśmowym. Tym ciekawszy jest fakt, że nigdzie się nie spotkałem chociażby z próbą czy rozważaniem dotyczącym zastosowania w tej broni naboju pośredniego. Wydaje mi się FG42 zasilany taśmowo na amunicję 7,92 mm x 33 byłby świetnym uzupełnieniem StG44 w drużynie - coś jak potem w ZSRR "komplet" AK + RPD.

Botras

  • Gość
Odp: W obronie "Pepeszy"
« Odpowiedź #126 dnia: Stycznia 06, 2007, 11:49:43 »
Bez wątpienia sprawy najszerzej rozumianej ergonomii mają wielki wpływ na to, jak odczuwa się odrzut, podobnie obecność urządzenia wylotowego, bo istotnie trzeba inaczej liczyć to, co dzieje się z bronią w drugim okresie odrzutu. Nie przypuszczam, by ten myśliwski, przerobiony Mosin wz.44 zachował bagnet?

Istotnie pewna ilość gazów uchodzi do komory gazowej i skoro pcha w tył tłok, to w przód pcha karabin, lecz przyspieszenie 'w przód' jakiego doznaje broń jest tycie w porównaniu do odrzutu, bo tak ciśnienie w komorze jest zredukowane przez otwór gazowy o średnicy znacznie mniejszej niż kaliber lufy jak i z tego samego powodu narasta w niej dość powoli. Wreszcie powierzchnia przedniego zamknięcia komory gazowej jest z reguły mniejsza niż średnica dna łuski. Ergo nie tylko P jest nieporównywalnie mniejsze, ale i S i t.  Do tego dochodzi naturalnie fakt, że odrzut jest kombinacją skutków faktu, że lufę opusza kawałek metalu o wielkim pędzie, a zaraz potem strumień gazu również niemało szybki.

Cytuj
Co ciekawe w próbach z karabinkiem Mauser 98k, G41 i MP43 - FG42 wypadł podobno nieźle i okazał się ponoć najcelniejszy (choć nie znam warunków w jakich to porównanie się odbyło).

He, he. Był taki test, ale zrobiony przez chłopaków dużego Hermanna i wyszły z niego takie wstrząśajace konkluzje: że MG 42 może strzelać intensywniej, niż StG 44, a FG 42 jest celniejszy powyżej 600m. Innymi słowy poprzez wywód, że lepsze zwierzęta na Pardubicką, niż koń, to wół, bo jest silny i wielbłąd, bo lepiej chodzi po pustyni, "udowodniono", że StG44 wcale taki fajny nie jest i FG 42 na nabój karabinowy, to świetny pomysł, a nie pomyłka.

Cytuj
Louis Stange wykonał także prototyp z zasilaniem taśmowym.

FG 42 z mechanizmem zasilania taśmą z MG 42 to dopiero Amerykanie po wojnie, na drodze do M60.

T44:


Cytuj
Tym ciekawszy jest fakt, że nigdzie się nie spotkałem chociażby z próbą czy rozważaniem dotyczącym zastosowania w tej broni naboju pośredniego.

Stange proponował wersję na 7,92mm x 33 Kurz, ale gruby Hermann stanowczo zakazał, bo ledwo co załatwił u niejakiego Adolfa H. speckarabin dla siebie w 7,92mm x 57 i nie miał zamiaru drażnić go czymś nowym. Nadto spadochroniarzom wydawało się, że bardzo potrzebują broni o większym zasięgu...

Cytuj
Wydaje mi się FG42 zasilany taśmowo na amunicję 7,92 mm x 33 byłby świetnym uzupełnieniem StG44 w drużynie - coś jak potem w ZSRR "komplet" AK + RPD.

I ja tak myślę, lecz Niemcom się wydawało, że StG44 może zastąpić całą broń drużyny, włącznie z rkm. Nawet widziałbym miejsce dla 'normalnego' FG 42 na 7,92 Kurz, gdyby spadochroniarze przekonali kogo trzeba, że ich Sturmgewehr musi być znacznie krótszy niż 'ogólny', albo, przy zachowanej długości - mieć znacznie dłuższą lufę (o jakie 80mm urządzenia wylotowego, ergo ca 580mm vs. 420mm).

Offline Josiv

  • *
  • Zerstörer
    • http://www.kg200.zary.com.pl
Odp: W obronie "Pepeszy"
« Odpowiedź #127 dnia: Czerwca 29, 2007, 00:56:20 »
http://img510.imageshack.us/img510/6365/ppshld7.jpg
Znalezione na militaryphotos, komentarz z tamtego forum, pimp my pepesza :D
_____ | _____             █▀ ██ ▀█▀      ORLIK
 _\__(o)__/_                   ▼             /
      ./ \.                www.eagles.pl ---
Graf -1973-†2006 ..ó?o........ó?o.ó?oó?o...

Botras

  • Gość
Odp: W obronie "Pepeszy"
« Odpowiedź #128 dnia: Czerwca 29, 2007, 07:00:38 »
Pepesza wiecznie żywa :002:

Odp: W obronie "Pepeszy"
« Odpowiedź #129 dnia: Lutego 21, 2009, 11:24:05 »
Swego czasu w dyskusji w tym temacie pewien były już użytkownik tego Forum stwierdził, że problem polegający na niecałkowitej wymienności magazynków bębnowych w pistoletach PPSz był czymś wg niego skrajnie nietypowym i przypadłością prawie dyskwalifikującym broń, a w każdym razie stawiającym ja na jednym z ostatnich miejsc w ocenie.

... prosta rzecz jak wymienność magazynków – dla nie wtajemniczonych – były one pasowane indywidualnie do każdej sztuki  i nie można było liczyć na to, że magazynek od tak samo wyglądającej PPSzy pasował do innej. To taki drobiazg który już na samym początku dyskusji ustawia PPSzę w tabeli porównawczej do innych pistoletów maszynowych na samotnej całkowicie pozycji. O ile wiem to tylko w broni produkowanej w warunkach konspiracji czasami to zjawisko występował – indywidualnego dopasowywania magazynków.

Otóż problemy z pasowaniem magazynków (i ich niecałkowita wymiennością) do broni produkowanej masowo w milionach egzemplarzy zdarzały się nie tylko w ZSRR. Polecam ostatni numer pisma Strzał (2/2009) gdzie w dziale "Test" jest opis testowania amerykańskiego karabinka M1 (M1 Carbine). Okazuje się, że sytuacja z magazynkami do tej broni jest jeszcze bardziej skomplikowana niż problem z niespełnianiem tolerancji wymiarowych wojennych bębnów do PPSz.

Do testowanego egzemplarza (produkcji najprawdopodobniej - IBM Poughkeepsie, NY) autor testu miał ponad 10 magazynków, z czego tylko 3 umożliwiały oddawanie strzałów bez zacięć. Na zdjęciu w piśmie pokazane są trzy magazynki, różniące się dość znacznie nie tyle wymiarami co po prostu kształtem i konstrukcją podajnika i kształtem wycięcia w przedniej ściance.

Jak widać problemy z pasowaniem (całkowitą wymiennością) magazynków produkowanych zapewne w różnych zakładach i różnym czasie w przypadku wielomilionowej produkcji broni (M1 - 6mln, PPSz 5,5mln w latach 41-45) nie są jakimś ewenementem i dotyczą nie tylko powszechnie pogardzanej produkcji radzieckiej, ale także produkcji w kraju stojącym technicznie znacznie wyżej i jednocześnie dokonującym produkcji w warunkach raczej komfortowych.

Offline Sundowner

  • *
  • Chasing the sunset
Odp: W obronie "Pepeszy"
« Odpowiedź #130 dnia: Lutego 21, 2009, 12:10:13 »
Co ciekawe, coś podobnego jest nawet dzisiaj przy broni niemieckiej HK - konkretnie HK416, gdzie niby magazynek jest standardu STANAG 4179, ale amerykańskie magazynki z rodziny AR-15 nie pasują, z powodu minimalnie dłuższego w przedniej części - gniazda magazynka. HK w ten sposób zmusił użytkowników do używania własnych stalowych magazynków, które swoją drogą najlepszej opinii nie mają.

Odp: W obronie "Pepeszy"
« Odpowiedź #131 dnia: Czerwca 22, 2011, 00:49:53 »
Razorblade to prawdziwy profesjolista :010:

Odp: W obronie "Pepeszy"
« Odpowiedź #132 dnia: Listopada 17, 2011, 15:09:53 »
Co ciekawe, coś podobnego jest nawet dzisiaj przy broni niemieckiej HK - konkretnie HK416, gdzie niby magazynek jest standardu STANAG 4179, ale amerykańskie magazynki z rodziny AR-15 nie pasują, z powodu minimalnie dłuższego w przedniej części - gniazda magazynka. HK w ten sposób zmusił użytkowników do używania własnych stalowych magazynków, które swoją drogą najlepszej opinii nie mają.
Co prawda uprawiam archeologię i odkopuję bardzo starą wiadomość, ale chciałbym zauważyć, że żadna z powyżej napisanych informacji nie jest prawdziwa. A wręcz przeciwnie - wszystkie są całkowicie błędne.

Po pierwsze, do karabinków automatycznych HK416 i ich odmian, jak wprowadzony do uzbrojenia USMC M27 jak najbardziej pasują standardowe, wojskowe magazynki do M16. Są całkowicie wymienne ze stalowymi magazynkami produkowanymi przez H&K pierwotnie do zmodernizowanych, brytyjskich kbk L85A2, kbkm L86A2, subkbk L22A2 i kbksp L98A2, a później do rodziny HK416. Każdy amerykański magazynek można umieścić w gnieździe HK416. I do niczego H&K nikogo nie zmuszał, użytkownik ma wybór.

Po drugie, nie ma i nigdy nie było standardu NATO na magazynek do M16. STANAG 4179 nigdy nie został ratyfikowany ani wprowadzony, jest to jedynie projekt. Dlatego m.in. Niemcy czy inne nacje należące do NATO używają odmiennych magazynków w kbk G36 czy Steyr AUG.

Po trzecie, stalowe magazynki produkowane przez H&K mają bardzo dobrą opinię ze względu na niezawodność, natomiast jeżeli chodzi o masę, to tendencją jest odchudzanie czego się tylko da. Dlatego Brytyjczycy zamówili sobie milion 30-nabojowych magazynków Magpul EMAG30 do swoich L85/L86/L22/L98 z tworzywa sztucznego, stąd też taka popularność innych magazynków z plastyku produkowanych przez Lancera czy Magpul.

Ponury

  • Gość
Odp: W obronie "Pepeszy"
« Odpowiedź #133 dnia: Listopada 17, 2011, 20:16:10 »
To jest w ogóle bardzo ciekawy wątek, dla mnie bardzo ciekawy. Razor jako facet który własną babę zdołał zagonić do symulatorów ma u mnie bezgraniczne zaufanie, dlatego ze zdziwieniem ale przyjmuję jego pozytywną opinię o PPSz. Ja całe życie karmiłem się książkami i wiedzą użytkowników z okresu wojny i miałem dokładnie odwrotne zdanie, jako o broni z niezawsze zamiennymi bębnami nabojowymi i ryzykiem postrzału osób stojących za strzelającym przy ogniu ciągłym. Ale dzięki Ostremu bardziej ostrożnie oceniam teraz takie wojenne "opinie".

Odp: W obronie "Pepeszy"
« Odpowiedź #134 dnia: Listopada 17, 2011, 23:10:56 »
...jako o broni z niezawsze zamiennymi bębnami nabojowymi
Skoro Kolega REMOV "odgrzebał" wątek sprzed lat (przy okazji witam na Forum, gdzie jak gdzie, ale tutaj się Ciebie nie spodziewałem ... :003:) to dodam do mojej wypowiedzi sprzed prawie trzech lat, że problem niecałkowitej wymienności magazynków do M1 Carbine poznałem od tego czasu nie tylko z lektury testów Strzału. Od tego czasu stan posiadania na naszej klubowej strzelnicy znacznie się rozbudował i problem ten przerobiłem osobiście.

Jedenaście karabinków M1 i kilkadziesiąt magazynków wymagało różnych kombinacji. W połowie egzemplarzy pewna liczba magazynków działa doskonale, ale np. w niektórych powodują zacięcia. Niektóre magazynki wchodzą luźno, inne ciasno, a trafiały się takie gdzie trzeba było je "poprawić" pilnikiem. Co ciekawe zdarzyło się parę, które powodują zatrzymanie zamka w tylnym położeniu, choć broń takiej cechy "fabrycznej" nie posiada (inna sprawa, że zamek wraca do przedniego położenia po wyjęciu magazynka, ale informację o wyczerpaniu naboi daje), a zablokowanie go w tylnym położeniu jest wymuszane specjalnym przyciskiem. Ot przypadłość broni produkowanej w milionach, magazynków w wielu milionach, przez różne wytwórnie w różnym czasie. A przecież produkcja w USA odbywała się w porównaniu z ZSRR w czasie wojny w warunkach komfortowych.

A bębny? No cóż bęben w pm-ie w ogóle się nie wytrzymał próby czasu - jego negatywnych cech nie była w stanie zrekompensować większa jego większa pojemność. Bębny nie sprawdziły się przecież też w Thompsonach, gdy te poszły na wojnę. Od modelu M1 nawet nie dało się już ich przyłączyć do pm-u. Bęben po prostu się nie sprawdził w warunkach wojennych i tyle - stąd zastąpiły je magazynki łukowe (PPSz) czy pudełkowe (Thompson).

... i ryzykiem postrzału osób stojących za strzelającym przy ogniu ciągłym.
Jakbyś ruszył kiedyś tyłek i pojawił się w Bydgoszczy na pikniku strzeleckim (a nie tylko dzwonił z samochodu przejeżdżając przez to miasto...  :004:) to mógłbyś się o tym przekonać osobiście. Pepesza, o której mowa obecnie ma już trochę lat - wystrzeliła nie wiem ile tysięcy naboi (na pewno żaden czerwonoarmista nie pożył tyle na froncie by tak eksploatować broń) i dalej jakoś nie mam problemu w położeniu na 150m przynajmniej 6 sylwetek "klęczący" (100x50cm) za pomocą magazynka 35nb w postawie stojąc. Owszem zderzak trzeba było wymienić, a po sezonie trzeba będzie nad mechanizmem spustowym popracować (pewien element dorobić) bo przybrudzona broń nie zawsze daje jeden strzał przy przełączeniu na ogień pojedynczy - ale to typowe dla broni po prostu wyeksploatowanej.

Inna sprawa, że od czasu pisania tego tematu (w końcu to ponad 5 lat) wiele rzeczy mogłem sobie zweryfikować i o ile opinii o PPSz nie zmieniłem (dobry frontowy pm - prosty, wystarczająco celny i niezawodny), to np. po przypomnieniu sobie PPS-ów (gdy pisałem pierwsze posty, strzelanie z PPS to były wspomnienia z armii z końca lat 80-tych) na klubowej strzelnicy, gdzie potem dotarły (i w sumie jest ich sporo) to jednak radziecki PPS oceniam obecnie sporo wyżej niż niemiecki MP.40.