W nawiązaniu do postu YoYo, podoba mi się określenie "spuszczasz bombę", ileż to razy zrobiłem to

A propos tej czynności, kiedyś poleciała ekipa na Su-22, celność pozostawiła wiele do życzenia, cały klucz umieścił swoje bomby niemal w celu, no może trochę za celem, jakieś pięć sześć, nie więcej, uchybów, a jeden uchyb to średnica koła bombardierskiego wynosząca 100 metrów.
Na omówieniu nawigator spokojnym głosem opisał ten lot następującymi słowami:
"Wystartowali kluczem, polecieli nad poligon i wypróżnili się, efekt adekwatny do czynności, a tu o bombardowanie chodziło"
Inna sytuacja nadająca się do LOL.
Na poligon wystartowała para samolotów Lim-5, w jednym instruktor, w drugim dzielny podchorąży ówczesnej WOSL, zadanie: bombardowanie, dolot nie zabierał dużo czasu, ale i tak podchorąży miał go za wiele, ponieważ z nudów zaczął bawić się przełącznikami, gdy nagle usłyszał charakterystyczne kliknięcie zamków przebijające się przez szum silnika. Zgasła lampka sygnalizująca obecność podwieszenia, co świadczyło, że "bombs away", dwie P-50 pooooszły w lasy pod Łukowem. Ok, stało się, ale trzeba było dyskretnie powiadomić instruktora. Podlecieć i pokazać puste skrzydła? Raczej nie, przez radio też słabo, bo inni usłyszą i nici z tajemnicy, więc pchor postanowił zakodować informację, licząc, że nikt poza instruktorem nie zrozumie przekazu, jak pomyślał tak zrobił.
Nacisnął przycisk nadawania i ściszonym głosem rzecze w eter:
- Instruktorze, jużem ciepnął.
- Powtórz, nie zrozumiałem.
- Jużem ciepnął.
- Co żeś, QRA, ciepnął!!??
- Bomby jużem ciepnął.
Przerwali zadanie, przez co poligon nie był "ociepany" bombami.
Kolejna sytuacja.
Nad poligon wchodzi na małej wysokości klucz Su-22, pod każdym wisi po cztery OFAB-100-120UH. Prowadzący podaje komendy, piloci zacieśniają szyk, wysokość nieco ponad sto metrów, prędkość 940 kilometrów "w czas", lasery uruchomione, jednym słowem wejście na bojowo. Każdy zgłasza gotowość do bombardowania, ład, porządek i dyscyplina. Przyciski zrzutu odbezpieczone, palce wskazujące delikatnie pieszczą ich chropowatą powierzchnię, do celu zostało jeszcze około dwóch kilometrów, ale Suczki pokonają to w ciągu kilku sekund, ważne jest utrzymanie pozycji, aby uzyskać dobre skupienie, główne celowanie spoczywa na prowadzącym. Bardziej czuje niż widzi obecność swoich skrzydłowych utrzymujących formację w prawych schodach. Aby dopełnić lotniczego porządku, postanawia przypomnieć komendę do zrzutu.
- Zrzut... - i w tym momencie od formacji oddziela się dwanaście bomb, niemal dwa kilometry przed celem - ...będzie na moją komendę.
- Wyspa, 123, na bojowym.
- 123, po rozpoznaniu celu zezwalam atakować.
- 123
Po kilku sekundach.
- 123, cel rozpoznałem, kolumna czołgów, zapusk, atakuję.
- Yyyyy... zezwalam
- Zeszła, wyprowadzam
- 123, Wyspa, podaj swoją pozycję
- 123, nad celem, wykonuję górkę i odchodzę do Mangana, uzbrojenie wyłączone.
- 123, nie widzę cię.
- Yyyyy... 123... nie ten poligon.
Okazało się, że niedaleko Nadarzyc był poligon w Okonku, tam gdzie testowano dla wujka Adiego nowe kotki, funkcjonuje do dziś, ale tego dnia, kiedy 123 atakował, ćwiczyli tam tankiści "zaprzyjaźnionej" armii, takie to były czasy. Na szczęście dla nich, pod Su-22 były podwieszone szkolne P-50 o sile wybuchy niewiele większej niż granat F-1.
W snutych przy szklaneczkach opowieściach, bohater tego zdarzenia opisywał, że istotnie wydawało się mu, że widzi zamykane w pośpiechu włazy.
Słowo wyjaśnienia, "zapusk" oznaczało włączenie dalmierza laserowego, natomiast nie jestem pewien kryptonimu poligonu w Nadarzycach, więc nadałem mu najbardziej wg mnie prawdopodobny "wyspa".