Forum Miłośników Symulatorów Lotniczych
Kantyna => Dyskusje przy barze => Wątek zaczęty przez: Jascha w Kwietnia 04, 2018, 18:42:39
-
Serwus
Panowie, znamy się już trochę, więc liczę na to, że mnie nie wyśmiejecie od oszołomów. :P
Otóż, ten, tego. Mam kuzyna, który studiuje na WSOP w Dęblinie (cywilne). Niedawno obronił inżyniera, jest w trakcie ATPL bodajże. Rozmawialiśmy trochę w święta, o jego planach na przyszłość itp. Przyznam, że jestem pod wrażeniem jak to sobie chłopak wykombinował, bo zapotrzebowanie na pilotów liniowych i zarobki, które się im oferuje (w Azji to już jakiś kosmos w ogóle), to zupełnie inna skala, niż znana mi "szara" rzeczywistość. Oczywiście też biorę poprawkę na te opowieści, bo mam świadomość, jak wielu młodych pilotów boryka się z problemem zdobycia doświadczenia i wylatania wymaganych godzin. Tym niemniej, biorąc pod uwagę jego konsekwencję oraz (wkrótce) atut ukończenia wyższej szkoły lotniczej, nie mam wątpliwości, że czeka go ciekawa kariera.
Przechodząc do sedna... Będąc pod wrażeniem wyżej opisanych rozmów oraz videobloga (https://www.youtube.com/channel/UCqkZPeA4gaWSG7ttc6P2-xA)podlinkowanego niedawno na tym forum, przypomniałem sobie nieśmiertelną maksymę Laski z Polski: "Jeśli nie jesteś za gruby ani za chudy, nie masz rodziny na utrzymaniu, nie jesteś Tutsi ani Hutu i te sprawy, musisz sobie odpowiedzieć na jedno zaje**ście, ale to zaje**ście ważne pytanie: co chcesz robić w życiu – i zacząć to robić.”. Generalnie (poza pierwszym wymogiem), pozostałe spełniam. :P Więc tak sobie myślę: mam już 35 lat, pracę biurową, w sumie nawet biorąc pod uwagę zakres obowiązków - całkiem nieźle płatną... No ale motyla noga... Nie jest to kariera moich marzeń, nie da się ukryć i mam wrażenie, że po prostu życie ucieka mi przez palce na zadania, które absolutnie nie dają żadnej satysfakcji. I stąd ta szalona myśl - a co by było gdyby zacząć coś robić w kierunku przekwalifikowania się na.... pilota profesjonalnego? Gwoli wyjaśnienia - motywatorem nie są te (hipotetyczne) zarobki, ale raczej o poczucie spełnienia z robienia czegoś co się kocha.
Z jednej strony jestem świadomy mojego słomianego zapału, całej masy niezrealizowanych szalonych pomysłów oraz faktu, że od 2 lat nie potrafiłem się nawet zabrać do wyrobienia kat. A. :evil: Ale z drugiej - ta myśl jednak nie daje mi spokoju. Mam oczywiście świadomość z jakimi kosztami się to wiąże (szkolenie od zera do ATPL prywatnie to chyba ponad... 200k PLN?). Bardziej już obawiałbym się spełnienia wymogów zdrowotnych (zwłaszcza wzrok).
Na razie to po prostu luźne rozważana, rzecz jasna. Ciekawe jestem czy może macie jakieś doświadczenia (lub znajomych).
Podstawowe pytanie, na które nie potrafię udzielić sobie jasnej odpowiedzi - to czy w tym wieku da się to jeszcze zrobić i przede wszystkim jest sens tak późno robić? Dodam, że doświadczenia z lataniem (poza pasażerskim) mam żadne. W sensie, pilotem szybowcowym też nie jestem.
Wszelkie uwagi mile widziane.
-
Moje dwa grosze. Mam 40 lat. Pracuję w jednym miejscu od 15 lat. Szkoła. 10 minut samochodem od domu. Stabilizacja. Spokój. Ciepło. Na pierwszego zawsze wypłata.
Ale dobiłem do sufitu. Koniec. Ściana. Nie ma już możliwości awansu. Denerwuje mnie samo patrzenie na placówkę...
Rzucam to w czerwcu i przenoszę się do symulatorów. Tak jak u Ciebie, wszystko trochę szalone i bynajmniej nie dla zarobków. Mam dość robienia rzeczy, które już mi nie dają satysfakcji.
Ja wiem, że trochę nie na temat, ale może dla potwierdzenia, że ze swoimi rozterkami nie jesteś sam...
-
Jascha - pomysł trochę szalony, ale... do odważnych świat należy. Jeśli chodzi o wiek - spróbuj złapać jakiś kontakt do pilotów liniowych z doświadczeniem - co oni na to? Druga sprawa - latanie komercyjne to trochę jak kierowca autobusu - zapomnij o uniesieniach i takich tam. Kasa też nie od razu spora.
-
Jascha,
widzę że nie tylko ja mam takie jazdy.'
Z chęcią poczytam co inni będą pisać w tym wątku.
Na zachętę krótka historia:
Jeden z dyrektorów (też z IT, trochę starszy od nas) jest właśnie na wylocie (koniec kontaktu) i powiedział basta, koniec z korporacjami. Zrobił PPL-kę, teraz trzaska godziny latając dla przyjemności po Polsce i okolicach aby wylatać godziny potrzebne do CPL/ATPL.
Szczerze to chyba czekam aż mnie wywalą (na co się nie zapowiada) aby kasę z odprawy wydać właśnie na szkolenie lotnicze (od 0 do ATPL pewnie nie starczy ale coś się wykombinuje).
-
Jascha, "we wojsku" funkcjonuje takie magiczne zaklęcie, spokojnie można je przenieść do cywila, brzmi ono "naprzód!!!"
Znam gościa, który miał ciepłą posadkę, dobrze płatną, nawet bardzo dobrze, blisko samolotów, blisko ludzi lotnictwa, ale on chciał więcej. Utyskiwał na swój wiek, około 40, ale w końcu rzekł do siebie owo "naprzód" i zrobił wszelkie uprawnienia. Zawziął się i parł do przodu, gdzie mógł oszczędzić, to oszczędzał.
Nasze krótkie pogawędki zazwyczaj trwały około godziny, nie wspomnę o długich, ale gdy uczył się do ATPL, wyrzucał mnie z chaty po piętnastu minutach, żył z zegarkiem w ręku.
Lata, robi to co kocha, niedawno został kapitanem.
Da się? Da.
Jeżeli tylko zdrowie pozwala, to nie czekaj na lepszą okazję, bo takiej nie będzie, ta jest najlepsza, a czas ucieka.
-
Pozwolę się wcisnąć z nieco innym tematem, niemniej 35 lat to chyba jeszcze nie starość :) (ale na pewno ostateczny wiek na poważne decyzje) Na pewno było to wałkowane na forum wielokrotnie, ale czy realnym jest zostać oficerem Wojska Polskiego? Panowie, jestem nieco od was młodszy, niemniej ostatnio zauważyłem, iż moi koledzy zamiast gadać po prostu działają dążąc do realizacji określonych celów. Nie ukrywam, nieco mnie to zmobilizowało... mam obecnie wykształcenie wyższe, raczej nieprzydatne w wojsku. Noszę okulary, kat. A itd. Słyszałem, iż podobno MON szuka nadludzi na te stanowiska jak i niezwykle ciężko jest się dostać. Również podobno łatwiej jest tym turystom co noszą plecaki. Ile w tym prawdy?
-
Hey Jascha.
Postaram ci się napisać to czarno na białym i trochę poprawić._Jest to też mój punkt widzenia.
Też tak chciałem- nawet właśnie czytaj blogi czy oglądając podany kanał na youtube._Nie lubię swojej pracy i to też pcha mnie w tą samą stronę.
("Nie jest to kariera moich marzeń, nie da się ukryć i mam wrażenie, że po prostu życie ucieka mi przez palce na zadania, które absolutnie nie dają żadnej satysfakcji")- Na pracę mogę narzekać tak jak i ty chodź choć to całkiem inna dziedzina ale to zdanie które napisałeś tłumaczy wszystko._Nie dotyczy to tylko ciebie czy mnie ale pewnie 90% osób na tym forum._Zauważe, że już parę postów wyżej ESP napisał: "Szczerze to chyba czekam aż mnie wywalą"
A dlaczego żaden z nas tego sam nie zmieni? Bo znajdujemy się w swoim "comfort zone" i nie chcemy sami go opuścić._Kasa co miesiąc wpada i się jakoś żyje._Zaszuflatkowalismy sie Zaszufladkowaliśmy się.
Wróćmy jednak bardziej do samego sedna.
1._No właśnie finanse to podstawa._I tu małe sprostowanie._200k PLN to na początek._Jak obierzysz obejrzysz filmiki z kanału turbulencja to pan pilot mówi wyraźnie, że kosztuje to 150k EURO. :|
Za 200k PLN to zrobisz ATPL w PL i nie gwarantuję ci to pracy, bo nie masz nalotu._Masz tylko minimalny nalot wymagany do uzyskania poszczególnych licencji.
Nawet nie wiem czy jest w tym licencja na instruktora uwzględniona, bo jak nie to już masz kolejne $ no i szukanie pracy potem w jakieś szkole lotniczej jako instruktor by godziny wylatać.
Do_tego potem dochodzą jeszcze przeszkolenia na dany typ samolotu które też są drogie._Może ci się udać i znajdziesz pracodawce, który zaoferuje, że pokryje koszta takiej licencji w całości lub częściowo.
Sadzę, więc, że 150K_EURO to odpowiednia kwota którą należy rozważać aby zostać pilotem profesjonalnym.
Obejrzyj:
https://www.youtube.com/watch?v=iaivNjM3jxM
https://www.youtube.com/watch?v=9aCeVv1f6YE
https://www.youtube.com/watch?v=JqOz57i_LJI
I najważniejsze._ZAWSZE MOŻESZ PÓJŚĆ COŚ NIE TAK._Zdazenie Zderzenie losowe lub życiowe i zostajesz z kredytem (bo zakładam, że nie masz tych 200k_PLN) na karku który trzeba spłacić, a nie spłacisz go w 2 lata._I odsetki rosną._Nie każdy bank ci da taki kredyt.
2._Wiek_35 lat to jeszcze nie poźno ale to już najwyższa pora na pilota profesjonalnego, bo będziesz miał ze 38+ albo i więcej jak zostaniesz tym pilotem chyba, że wygrałeś w lotka i jesteś zawzięty i zrobisz ATPL w 2 lata._Tutaj zakładam wiek kiedy dostaniesz się do jakieś lini linii lotniczej.
Obejrzyj: https://www.youtube.com/watch?v=WJk9Skxyi84
3._Motywacja._No właśnie i tutaj musisz zdać sobie sprawę, że naprawdę trzeba wiedzieć czego się chce, a nie rzucać się na głęboką wodę.
Polecam ten filmik: https://www.youtube.com/watch?v=-ati_j1ejPk i tu chłopak wszystko wyjaśnia._Trzeba być konsekwentnym-_albo stawiasz wszystko na jedna kartę albo bym się do tego nie zabierał.
4._Nauka,_nauka,_nauka i jeszcze raz nauka.
Dużo czytania i bardzo dużo siedzenia w książkach._Jak tego nie lubisz to będzie ci bardzo cieżko.
Angielski znasz dobrze?Pisanie,czytanie,rozumienie ze sluchu,rozmowy?
Zdasz IELTS na 6 z każdej kategorii to i zdasz egzamin który będziesz musiał zrobić jeśli mówimy o pilocie profesjonalnym.
5._Wymogi zdrowotne nie są tak srogie jak do WSOSP, a badania zawsze możesz zrobić sobie na początku i będziesz wiedział na czym stoisz.
Schudnąć zawsze można._SILNA WOLA CHŁOPIE! ;).
OK to był,a bardziej ciemna strona tego ale sadzę, że bardziej życiowa i jest to kwestia którą należy poważnie przemyśleć nim podejmie się kroki._Bo jak już się zdecydujesz i podpiszesz ten kredyt w banku, a by ci się odechciało albo nie_powiodło albo... to co wtedy?
Nie ma rzeczy niemożliwych._Nikt za ciebie nie podejmie decyzji co zrobić._Każdy patrzy na to pod innym kątem.
Nawet jak ci się nie uda to sobie powiesz ze zaryzykowałeś, że probowałeś.
Twój post to opisał dokładnie tego samego z czym ja się aktualnie borykam.
Też bym chciał._Czytając posty kolegów z forum siedzę sobie i mówię: "ok idę,_robię,_why not", a z drugiej strony ciągle pozostaję na rozdrożu i zdecydować nie mogę bo..._no właśnie, bo może sam nie wiem co chcem robić- a czas leci.
Jednak sądzę, iż jest takie małe rozwiązanie._Zawsze możesz zrobić sobie PPL (bo i tak będziesz musiał) i zobaczysz wtedy czy jesteś w stanie dalej to ciągnać i czy nadal to cię satysfakcjonuje.
I to tyle z mojej strony._Salut. ;)
Dziękuję Ci, że wyrwałeś mi półtorej godziny z życiorysu na edycję twojego posta oraz, że konsekwentnie od tylu lat masz w dupie zasady tego forum i ludzi na nim piszących. Cieszę się, że kolejny raz sprawiłeś, że moje i nie tylko moje oczy zaczęły krwawić. Chcesz być gamoń to twoja sprawa ale słownik sobie kup, a nawet kilka! Dlatego z miejsca lecą % w nagrodę, bo szkoda mojego i twojego czasu. Mazak.
-
Zaraz na mnie skoczycie, ale... Może rozważcie karierę maszynisty kolejowego. Taniej kurs wychodzi, jest krótszy, wymogi zdrowotne znacznie niższe, prestiż zawodu równie wysoki (elita kolejarzy) a nuda podczas pracy ta sama. No i odpadają te cholerne stresy przy lądowaniach ;) .
-
A zapomniałem ci Jascha
dozucic dorzucić: https://www.youtube.com/watch?v=LXM_tGHcuMo
Gratuluje! Mazak.
-
Zaraz na mnie skoczycie, ale... Może rozważcie karierę maszynisty kolejowego. Taniej kurs wychodzi, jest krótszy, wymogi zdrowotne znacznie niższe, prestiż zawodu równie wysoki (elita kolejarzy) a nuda podczas pracy ta sama. No i odpadają te cholerne stresy przy lądowaniach ;) .
Ja tam grając w te wszystkie kolejosimy bardzo się stresuję: nigdy nie wiem kiedy zacząć hamować, żeby nie przestrzelić stacji :D
Z jednej strony też właśnie rzucam ciepłą posadkę w korpo, żeby spróbować czegoś ciekawszego. Z drugiej strony kariera pilota to tak jak Mirage opisuje to mnóstwo wyrzeczeń, a na końcu zawód, który też do lekkich nie należy. Na to, czy to jest zawód dla Ciebie nikt z nas nie odpowie, musisz zacząć iść w tym kierunku i wtedy dopiero zobaczysz, czy to Ci odpowiada. Żeby zrobić PPL, nie musisz rzucać pracy, a w razie czego za biurko w korporacji zawsze można wrócić ;)
-
Za tyle co byście zapłacili za kurs pilota liniowego, kupicie sobie takie cacko na własność:
(https://scontent-frx5-1.xx.fbcdn.net/v/t35.0-12/29942387_1635554546526295_692492662_o.jpg?_nc_cat=0&oh=95d4b7bbc7e653330309a57ae744a8f9&oe=5AC7D83D)
Znajdziesz kolegę z drugim samolotem, zamontujecie sobie lasery na skrzydłach i detektory na kadłubach, po czym możecie urządzać walki powietrzne.
Kto by się tam jakimiś latającymi autobusami zajmował ;)
-
Najtrudniej podjąć decyzję i złożyć papier. A potem z górki.
-
... prestiż zawodu równie wysoki (elita kolejarzy) a nuda podczas pracy ta sama. No i odpadają te cholerne stresy przy lądowaniach ;).
Mam sąsiada maszynistę. 2-3 miesiące temu rozsmarował samobójcę po torach. Niedługo po tym otworzył drzwi od złej strony i stracił wszelkie bonusy plus premie z ostrzeżeniem, że po następnym takim zdarzeniu kończy karierę.
Nie wiem jak w PL, ale w UK prestiż zawodu maszynisty jest na poziomie kierowcy ciężarówki.
-
Jascha, zacznij od tego o czym pisałeś.
Badania, niech będą pierwszymi zainwestowanymi pieniędzmi w lotnictwo ;-)
Szybciej je zrobisz, prędzej poznasz swoje możliwości (przynajmniej zdrowotne i psychofizyczne).
Jeśli chodzi o wiek...starszych się szkoliło na ciężkim sprzęcie.
Bycie lotnikiem liniowym, to dla jednego bycie "woźnicą", a dla drugiego spełnienie marzeń.
Dla tych co mówią "woźnica" o zawodzie pilota liniowego proponuję, aby dalej siedzieli za biurkiem i zza szyby patrzyli na smugi na niebie.
Każdy z nas jest inny, jeden lubi wątróbkę, a drugi po niej wymiotuje.
Aby było jasne. Po wątróbce nie jestem w niebie, ale jak wcisnę "TOGĘ", to spełniam marzenia z dzieciństwa :-)
P.S. Noszenie munduru to nie tylko "belki" na pagonach. Proces szkolenia nie jest łatwy, ale jak sam widzisz udaje się!
-
Póki co tylko tyle - można się zmieścić w 100, no, dla osoby, nie latającej nigdy wcześniej, 140 tys zł. Nie licząc dochodu utraconego (brak pracy w tym okresie) ponieważ wymaga to... radykalnych metod :)
-
Witam
Panowie, przede wszystkim dzięki bardzo za odzew oraz również za słowa wsparcia. :D To "miło", że są osoby, które mają podobne życiowe rozterki. W tym sensie, że w kupie jednak raźniej, bo jednak zazdrościć nie ma czego. ;)
Podejście "JUST DO IT AND WPIERIOD!", o którym pisał Toyo, z jednej strony kusi, bo w końcu "do odważnych świat należy", ale w moim przypadku raczej nie wchodzi w grę. Mam już taki charakter, że zawsze dokładnie analizuję wszystkie za i przeciw, kalkuluję ryzyko i konsekwentnie stosuję w życiu zasadę, że "lepszy wróbel w garści, niż gołąb na dachu". Czy to dobrze czy nie, to już inna sprawa. Po prostu tak mam.
Stąd też moja wstępna ocena sensu porywania się na takie rozwiązanie, jak w tym przypadku. Mam w pełni świadomość, że opcja jest raczej z gatunku "crejzi" i poniekąd już nawet same rozważanie tego trąci mi trochę naiwnością. Jednakże podstawowe hamulce dla tego typu planów na tym etapie życia, którymi wg mnie są głównie: założona rodzina oraz ułożona kariera, niestety nadal mnie nie dotyczą. Mam po prostu wątpliwości, czy droga zawodowa, którą obrałem, jest właściwa. Może to tylko namiastka kryzysu wieku średniego, a może przejściowe wypalenie i zmęczenie pracą "za biurkiem". Mimo, że kokosów nie zarabiam, to jednak biedy też nie klepię. Jest blisko, wygodnie i bezstresowo. Tym niemniej wykonywana praca nie daje mi praktycznie żadnej satysfakcji. Jak w piosence Elektrycznych Gitar: "tony papieru, tomy analiz...". I nic poza tym.
Oczywiście nie mam złudzeń, że praca pilota zawodowego (czy to liniowego czy też czegoś mniejszego) to nie tylko miód i orzeszki. Tak jak napisano wyżej - w sumie to bycie kierowcą latającego autobusu. :) Tzn. praca zapewne też bywa ciężka, choć naturalnie prestiż i zarobki są nieporównywalnie większe. Czy to jest zawód dla mnie? Szczerze, to też nie mam 100% pewności. Z jednej strony zakładam, że skoro lotnictwo pasjonowało mnie (tak jak większość z Was) odkąd sięgam pamięcią, to taka praca musiałaby dawać poczucie spełnienia. Ale pasja do lotnictwa to jedno, a to czy ma się właściwe predyspozycje by się w tym sprawdzić zawodowo to już inna sprawa. Ostatecznie "tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono".
Przyznam, że mam teraz mętlik totalny w głowie im bardziej zagłębiam się w temat (mirage9 - dzięki za przydatne linki). Z jednej strony - mam już przynajmniej pewność, że jeśli chodzi o samą kwestię wieku, to jednak nadal nie jest za późno. Poza tym o czym pisaliście, znalazłem też wzmianki o osobach, które podobno rozpoczynały karierę pilota liniowego nawet i w wieku 45 lat, choć oczywiście jest to sytuacja odbiegająca od normy i wyjątkowa.
Natomiast inna sprawa to możliwość oceny zawczasu czy taka decyzja się opłaci - także w kontekście czysto finansowym. Napisałem, że zarobki w tym przypadku to nie byłby główny motywator, ale jednak trzeba mieć na uwadze, że koszty wyrobienia licencji pilota liniowego prywatnie dla szarego człowieka są zawrotne i jest to potężna inwestycja, którą trzeba będzie spłacić. Sam od ręki na pewno tego nie sfinansuję, konieczna byłaby więc albo pożyczka od rodziny (tu zapewne reakcja "chyba upadłeś na głowę") albo kredyt w banku. Pod tym względem odnoszę wrażenie, że nadal mam zbyt dużo niewiadomych, aby móc się definitywnie zdecydować na taki krok. W końcu trzeba mieć wyraźną perspektywę spłaty tych pieniędzy (przy założeniu, że obędzie się w trakcie bez zdarzeń losowych jak choroba, wypadek itp., przez które się już zupełnie na lodzie zostanie).
Pierwsza podstawowa niejasność dla mnie to szanse na znalezienie zatrudnienia i realne do osiągnięcia zarobki (przy tak późnym wejściu na rynek). Z jednej strony można znaleźć informację w sieci, że obecnie jest bardzo duże zapotrzebowanie na pilotów i że linie praktycznie się o nich biją, prześcigając się w ofertach. Na dodatek taki trend ma się podobno utrzymać czy nawet przybrać na sile w najbliższych latach (w normalnych warunkach gospodarczych, bez jakiś kryzysów finansowych itp.). Podawana rozpiętość możliwych do osiągnięcia zarobków też jest olbrzymia i ciężko zweryfikować mi poprawność tych danych. W sieci znalazłem wzmianki o najniższym miesięcznym wynagrodzeniu 5k-10k PLN w LOT na start, poprzez np. 15-20k PLN - Ryan, Wizz. Później w miarę nabywania doświadczenia, zarobki potrafią dojść nawet do 40k PLN (LOT), 80k PLN (Lufthansa), czy nawet 30k USD (Chiny i to netto) miesięcznie. Oczywiście mówimy o najbardziej doświadczonych kapitanach, latających na największych maszynach i na długich trasach. Perspektywa zarabiania takich pieniędzy sprawia, że spłata kredytu (nawet przyjmując te 200k PLN), byłaby tylko formalnością. Obawiam się jednak, że wiele z tych ofert jest dedykowana dla "dyplomowanych" pilotów i to ze stażem, do jakiego pewnie nigdy nie byłoby mi dane dojść, z uwagi na wiek.
Inna sprawa, która stawia całą tą przygodę pod znakiem zapytania, to problem z jakim zderzają się piloci zaraz po szkołach prywatnych, jakim jest brak minimalnego nalotu wymaganego w większości ofert (500-1000h) no i oczywiście potrzeba wyrobienia kwalifikacji (TR) na dany typ samolotu. Powszechne są więc "chude" lata zaraz po ukończeniu ATPL i żmudne "ciułanie" godzin nalotu za free (tj. za samą możliwość latania) np. holując szybowce lub ewentualnie wyrobienie licencji instruktora i dalsze śrubowanie nalotu podczas instruktażu (za grosze). A już zupełnie opadła mi szczęka jak wyczytałem o stosowaniu zasady "pay2fly", czyli płacenia liniom lotniczym za możliwość wyrabiania nalotu. Czyli poniekąd to pracownik płaci pracodawcy za wykonywaną pracę. Ciekawe swoją drogą jak to ma się do Kodeksu pracy... Oczywiście zdarzają się szczęśliwcy, którzy załapują się do linii zaraz po wyrobieniu ATPL z 200h nalotu, ale jednak znowu zakładam, że to również dotyczy raczej dyplomowanych absolwentów kierunku pilotażu, no i rzecz jasna wiąże się z potrąceniami kosztów szkolenia z pensji i lojalkami. Tak więc z jednej strony informacje o tym, że pilotów brakuje (naturalnie - doświadczonych), a z drugiej obraz rzeszy pilotów ze statusem frozen ATPL nie łapiących się godzinowo na jakiekolwiek oferty.
Te wszystkie znaki zapytania raczej skutkują tym, że postawienie wszystkiego na jedną kartę wydaje mi się na ten moment zbyt ryzykowne. Bezpieczniejszym rozwiązaniem wydaje się ewentualnie dalsza praca (biurowa) i wyrabianie tego wszystkiego na raty krok po kroku. Tylko w moim wieku, opcja gdzie proces szkolenia będzie trwać jakieś 7-8 lat, też prezentuje się niestety średnio. Ciekawą opcją są też kursy oferowane przez linie lotnicze od zera do F/O, choć skierowane są one chyba raczej głównie dla ludzi w wieku 20-30 lat. Oczywiście wiążą się także z zainwestowaniem części kosztów szkolenia ze swojej strony oraz podpisaniem lojalki, tu przykład LINK (https://praca.trojmiasto.pl/Chcesz-zostac-pilotem-Linie-lotnicze-wyszkola-20-osob-bez-doswiadczenia-n116281.html).
Przepraszam, że tak długo i może nieco pesymistycznie. ;) Spróbuję jeszcze zdobyć więcej wiedzy w temacie i może znaleźć jakiś kontakt do pilotów zawodowych by nieco podpytać o realia rynku pracy, ale przyznam, że te wszystkie informacje nieco podcięły mi skrzydła. :( Szkoda, że człowiek o tym nie pomyślał, jak w liceum jeszcze był. Przydałaby się teraz opcja "load game"... ;)
-
Jak na powagę sprawy to rozterki i tak masz krótkie. Czegoś wybitnego nie mam do dodania w temacie, najwyżej mogę wypowiedzieć się z pozycji osoby podobnie jak ty, albo i gorzej usytuowanej.
Wydaje mi się, że tak na początek to musiałbyś bardzo konkretnie określić o co się rozbija sprawa. Tylko o pieniądze na szkolenia? Biurko na kokpit chciałbyś zmienić tylko przez wzgląd na swoje wewnętrzne sprawy czy może jednak trochę też przez to jak patrzą inni na ciebie? Warto też rozważyć co byłoby najgorszym dla ciebie scenariuszem. Ty siedzący w tomach analiz do końca swoich dni i plujący sobie w brodę, że nie spróbowałeś latać, czy Ty siedzący w tomach analiz do końca dni i plujący sobie w brodę, że zachciało ci się latać i teraz masz kredyt do spłacenia.
Podejście "JUST DO IT AND WPIERIOD!", o którym pisał Toyo,
Możliwość takiej opcji to w moich oczach i tak komfort. Ludzie, którym na licencje dała mama też muszą włożyć w to ogrom pracy i wysiłku. Być może największy w życiu. Pani od ekonomii na studiach mawiała nam, że kasa się zawsze znajdzie, wystarczy wiedzieć co się chce w życiu robić. Ja widocznie jestem z tych mniej zdolnych. Może miała na myśli wyjazd na budowę do Skandynawii na dwa lata, ale obecnie i to mi odpada raczej.
Oczywiście nie mam złudzeń, że praca pilota zawodowego (czy to liniowego czy też czegoś mniejszego) to nie tylko miód i orzeszki.
Oczywiście, że nie. Ale lepiej paść po ciężkim locie w hotelu czy nawet domu mając 120 godzin pracy miesięcznie i pensje > 5k niż paść po 11h godzinach codziennie w korpo czy palet w biedronce za 1,9 -3 k.
Natomiast inna sprawa to możliwość oceny zawczasu czy taka decyzja się opłaci - także w kontekście czysto finansowym
A jak się nie opłaci to umrzesz z głodu? Żeby było ciepło syto i stałe łącze to dzisiaj naprawdę nie problem.
Oczywiście wiążą się także z zainwestowaniem części kosztów szkolenia ze swojej strony oraz podpisaniem lojalki, tu przykład LINK.
Jak lojalka to i jakaś stałość pracy, a więc i nalot no nie?
Ale pasja do lotnictwa to jedno, a to czy ma się właściwe predyspozycje by się w tym sprawdzić zawodowo to już inna sprawa. Ostatecznie "tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono".
Powiem ci szczerze, że po moim dość krótkim, ale jednak mocno intensywnym kontakcie z pewną linią lotniczą poprzez pracę w niej... mogę stwierdzić, że jak na takie "forumowe" standardy to mało wśród pilotów pasjonatów lotnictwa. To samo wrażenie miałem na studiach mając trochę kontaktu z lotnikami w mundurach. Z typologi to orientują się głównie w tym na czym latają, historia lotnictwa zaczyna się dla nich z oblataniem Cessny 150, coś tam słyszeli o Spitfirerach ale to z lektury szkolnej o jakimś tam dywizjonie no i czasem legendarny An-2 o którym słyszeli opowiadania, albo jeszcze zdążyli się załapać w aeroklubie. Większość wiedzy lotniczej, którą ludzie jak na takim forum zyskują dla przyjemności, oni jakby trochę pod przymusem zawodu.
Co do predyspozycji też bywa różnie. Zdarzają się tacy co nie do końca są stworzeni do tej pracy. To kwestia szerokiego spektrum zagadnień. Ale przykładowo. Mój kolega z pierwszego roku, nie mógł zrozumieć do końca zasad dynamiki Newtona. Dziś jest F/O w pewnej cieszącej się zaufaniem klientów linii i ma już całkiem poważny nalot. Ale to też niestety trochę znamię czasów i tego jak dziś latanie wygląda.
"Przydałaby się teraz opcja "load game"... ;)"
Oj tak... Mimo pewnych tradycji lotniczych w rodzinie, dom w którym się urodziłem był jednak zdecydowanie przeciwlotniczy. Lotnictwo pasjonowało mnie oczywiście odkąd pamiętam, ale także odkąd pamiętam słyszałem w domu, że "szybowce to samobójstwo, bo to z definicji spada a nie lata, awionetki to co chwila mówią w TV, że jakaś spadła, a nawet taki duży samolot to jak się silnik zepsuje to też spada jak kamień" i pewnie sądzili, że mi przejdzie. Fakt istnienia WSOSPu czy podobnych instytucji to najlepiej było odłożyć między bajki a podania. Tym sposobem kiedyś ograniczono mi lotnictwo do modeli i gier. A prawdziwe samoloty to jak lwy w zoo, przez płot i z daleka, ew. zdechłe i wypchane w muzeum. Mimo tego pasja przetrwała, studia około lotnicze, zawodowo udało się o lotnictwo nawet nie otrzeć, a z lotnictwem wręcz zetrzeć. Zobaczyłem wtedy, że to wszystko wcale nie jest takie niedostępne jak się kiedyś wydawało, ludzie w tym wszystkim mocno nie odstają poza średnią z w miarę cywilizowanej ulicy. Gdyby tylko nastawienie od początku było właściwe...
-
Ja jeszcze poddam pod rozwagę, że czasem zrobienie ze swojej pracy zawodu upadla ją. Znam niejednego zapalonego muzyka, który chciał żyć ze sztuki, a kiedy przyszło mu grać kolejne wesele albo festyn, to stwierdzał, że lepiej by było pracować za biurkiem, a muzykę robić w wolnym czasie, z pasji a nie dla pieniędzy.
Może jakimś wyjściem jest zmiana pracy na taką, co będzie dawać satysfakcję, ale wciąż zwykłą i bezpieczną, a przy tym żebyś miał czas wolny pojechać do aeroklubu i nalatać się gdy cię najdzie?
Nikt nie powiedział, że marzenia trzeba realizować w pracy.
-
Jest to bardzo dobry pomysł dla osoby, która nie ma za wiele zobowiązań, jest w stanie postawić wiele na jedną kartę. Gdybym ja miał dzisiejszy rozum to inaczej bym pokierował swym życiem i też nie miałbym rozterek podobnych do waszych :) No, ale je mam.
Powiem szczerze, że jestem w miarę (albo inaczej: stałem się) bardziej odważnym niż kiedyś i nawet rozważałem sobie wyprowadzkę w inny rejon świata. Od lat ubiegałem się o zieloną kartę do USA, lecz się nie powiodło. Mam znajomych z Azji i nawet myślę czy by sobie tam kiedyś nie skoczyć. Zupełny kosmos taka decyzja, inne życie - czy gorsze czy lepsze to wiadomo po tym jak się tam przebywa jakiś czas, wstępną opinię można sobie jedynie wyrobić na podstawie innych.
Tak więc czekam i zobaczę co dalej. Może będzie tak, że ileś lat powiem "just do it, wpieriod!".
-
Pozwolę się wcisnąć z nieco innym tematem, niemniej 35 lat to chyba jeszcze nie starość :) (ale na pewno ostateczny wiek na poważne decyzje) Na pewno było to wałkowane na forum wielokrotnie, ale czy realnym jest zostać oficerem Wojska Polskiego? Panowie, jestem nieco od was młodszy, niemniej ostatnio zauważyłem, iż moi koledzy zamiast gadać po prostu działają dążąc do realizacji określonych celów. Nie ukrywam, nieco mnie to zmobilizowało... mam obecnie wykształcenie wyższe, raczej nieprzydatne w wojsku. Noszę okulary, kat. A itd. Słyszałem, iż podobno MON szuka nadludzi na te stanowiska jak i niezwykle ciężko jest się dostać. Również podobno łatwiej jest tym turystom co noszą plecaki. Ile w tym prawdy?
Wyższe wykształcenie pozwala postarać się o dwuletnie studium oficerskie (a tu wcale byś nie był najstarszy), potem ~25 lat w wojsku i wychodzisz z pełną emeryturą w wieku 65 lat.
Jeśli chodzi o szkoły oficerskie, to w sumie podobnie, ale proces trwa 3 lata więcej, no i musiał byś jakoś żyć z tym że jesteś na roku z 19 letnimi chłopcami. Dostać się do WSOSP czy WSOWL może być ciężko (ale to, że przyjmują tylko plecaków to głosy niezadowolenia tych, którym się nie udało, choć jest w nich trochę prawdy). Za to na WAT jest taki nadmiar miejsc, że dosłownie biorą każdego z otwartymi ramionami. Z drugiej strony podobno ostatnio ludzie masowo emigrują do WOT i to jest kolejna możliwość. Szczegółów tutaj nie znam, ale warto się tematem zainteresować. No i ostatnia sprawa, wojsko to raczej specyficzna firma, do wielu rzeczy trzeba się przyzwyczaić, z kilku zrezygnować itp. Na pewno przychodzi to łatwiej wspomnianym małolatom ;) Ostatecznie, to dosyć poważna sprawa i warto się głęboko zastanowić. Znam osoby, które marzyły o szkole oficerskiej całe życie, a gdy w końcu się udało i tak przychodziły chwile zwątpienia i myśli żeby zrezygnować.
-
Zadajcie sobie tak naprawdę pytanie, czy warto iść do woja. Mam dwóch znajomych, którzy taką decyzje podjęli. Jeden po prostu uciekł od rynku pracy po studiach, bo "ciężko i nie ma sensownych propozycji" i siedzi (co tu dużo gadać, nie przemęcza się) w jakiejś jednostce in the middle of nowhere, a fach i wykształcenie ma takie, przynajmniej podstawy, że mógłby kosić większe pieniądze nie będąc narażonym na relokacje.
Drugi, też wykształcony, rzucił korpo i poszedł do woja. Chyba z marzeń i na etapie szkolenia był zadowolony. Musiałbym go podpytać jak jest teraz.
Co do zawodu pilota, to jak ktoś ma pieniądze, to czemu nie? W tej branży to nawet warto mieć drugi fach, żeby mieć do czego wrócić, gdyby przyszedł dołek, a takie chyba bywały w przeszłości.
Zacząłem kilka lat temu PPLkę (skończyłem na teorii - za droga zabawa na tamten czas) i wszyscy instruktorzy to byli ludzie z drugim fachem, niekiedy zaczynający latać po 30stce. Inna sprawa, że to był okres przed wessaniem ich do linii. Ale każdy z nich dzisiaj lata zawodowo. Co ciekawe, jestem przekonany, że część z nich rzuciła dla latania lepiej płatną pracę. FO na początek w PLL LOT ma ok 200 netto za godzinę lotu - tyle przynajmniej miał ze dwa lata temu. Wszystko na kontrakcie, więc -19% i ZUS. Jest ok, ale to żadne kokosy, jeśli szkolisz się sam. Potem to oczywiście idzie do góry.
Sam się zastawiam czy takiej wolty nie zrobić. Niby jest stołek w korpo, pieniądze się zgadzają, ale to jest zawsze kariera, która na pstrym koniu jeździ :)
-
No mi na ostatnim Air Show w Poznaniu, Pani z WKU powiedziała, że po historii teraz nie biorą na studium... może kiedyś udało by mi się wykształcić na oficera 8) Niemniej wojsko w obecnych czasach jawi się jako dość interesujący pracodawca. Kolegi siostra (on już jest kapralem) służy czy już właściwie jest świeżo po unitarce, okrutnie narzekała na inne dziewczyny. Panny w wojsku płaczą, bo sznurowadła są za ostre, bo jedna zazdrości drugiej, że jej wszystko się udaję (dziewczynka 27 lat, popłakała się), toczą babskie intrygi... kurde, to ja już lepszą unitarkę zaleczyłem na zmywaku ;D. Przedszkole.
Może wojsko to nie Straż Pożarna gdzie do młodziutkiego młodszego kapitana stary ogniomistrz mówi na "Ty", ale hmm, chyba już od dawna WP nie przypomina "Samowolki" czy "Krolla" jak to wyobraża sobie pokolenie moich rodziców.
Na WAT raczej nie pójdę, musiał bym zdać matmę na maturze... pewien wysoki minister zwolnił nas z obowiązku zdawania tego przedmiotu. Kiedyś wydawało się to całkiem fajne... ale hmm, a gdyby tak napisać maturę ponownie?