Pod koniec 1944 roku, gdy III Rzesza miała chwilę oddechu po letnich klęskach, niejaki Adolf Galland odkrył, że smyranie wielkich wypraw 8th AF atakami po kilkadziesiąt myśliwców w połączeniu z rzezią niedoświadczonych pilotów nad ich lotniskami nie prowadzi do zwycięstwa. Powstał więc plan operacji, której mottem przewodnim było 'raz a dobrze' a polegać miała ona na zaatakowaniu wyprawy bombowej liczbą ok. tysiąca myśliwców co miało na kilka miesięcy ostudzić zapędy Amerykanów, gdyż nawet oni nie mogliby zignorować jednorazowej straty kilkuset doświadczonych załóg swoich terrorbomberów.
Oczywiście, plan rokował za dobrze, więc na myśliwcach zgromadzonych do tej operacji położył łapę Meyer dokonując w niej niewielkich poprawek - celem miały być nie bombowce tylko lotniska, a pilotów nie mieli tracić Alianci tylko Niemcy. 1 stycznia 1945, plan ten został wykonany w 100% - w akcji Bodenplatte udało się położyć Luftwaffe raz a dobrze.
Tyle wiem z internetów i książek. Do tego momentu, większość informacji się pokrywa, jednak różni autorzy różnie oceniają możliwość przeprowadzenia takiej operacji. Jedni uważają, że Jagdwaffe, walcząca nie w stosunku sił 1:60 tylko np. 1:1 mogłaby położyć USAAF na łopatki, i powstrzymać dzienną ofensywę bombową. Inni za to twierdzą, że niedoświadczeni piloci nie mieliby żadnych szans z P-51 eskorty i skończyłoby się klęską, przy której nawet straty poniesione podczas Bodenplatte byłyby niewielkie.
Mam więc pytanie, jak wg. was skończyłaby się taka operacja, czy faktycznie istniała szansa na przerwanie nieustających bombardowań?