Dzięki. Dałem radę. Tzn. jakoś uratowałem. Pierwszy w zaczętej dopiero karierze samolot - Corsair 1/72. I generalnie praca nad nim to od katastrofy do katastrofy, błąd za błędem, jedno uratowane to drugie spieprzone, na każdym etapie. Jakieś niedopatrzenie, jakaś droga na skróty i już kaskadowo spie....lizna eskaluje. Służy w zasadzie już tylko za bazę do eksperymentów i zdobywania expa. Nigdy więcej lakierów mr hobby, glossy Tamiyi w ostateczności mogą być. No i jednak trzeba zadbać o to by operować modelem, nie dotykając go. I 24h na schnięcie.