Warto przy tym dodać, że przynajmniej w Niemczech zabieranie przez pilota rewolweru oraz karabinu przez obserwatora było zapisane w regulaminie (żeby było z czego strzelać podczas przedzierania się do własnych linii).
Jeśli kierowca był w stopniu oficerskim, to w pierwszym okresie wojny miał też w kabinie szablę, bo tak nakazywał kajzerowski regulamin (był to element munduru).
Fajnym i wdzięcznym tematem z I wojny, aż się dziwię dlaczego Nietzscheański nadgej o tym nie wspomniał jeszcze, są analne ataki wykonywane przez zdesperowanych piechurów na brzęczące im nad głową na wysokości rzutu kamieniem (przesadzam oczywiście) samoloty przeciwnika, co było o tyle proste że sprzęt latający z początku Wielkiej Wojny nie był ani specjalnie szybki, ani nie latał zbyt wysoko. Przypomnę że w ten sposób wyłapał na cyce papaMazak w swoim czerwonym diabelskim rydwanie v1.0 pre-alpha, od jakichś wynudzonych Australijczyków o ile pamiętam, ale było takich przypadków na tyle sporo że nie było niczym dziwnym że wokół lotniczych baz polowych ginęły ruszta i drzwiczki od piecyków (w tamtych czasach był to naprawdę problem), bo kierowcy sobie wkładali często takie żelastwo pod siedzenie aby uniknąć gwałtownego kontaktu z gorącym wsadem metalowym w dupsko. Potem samoloty zaczęły latać wyżej i szybciej w postępie geometrycznym i problem sam się rozwiązał, ale jak dowodzi znany i lubiany przykład odstrzelenia łba u luft-gangsta w Storchu przez jakiegoś pastucha z Pajperka wiosną 1945r. (wtedy w ogóle był jakiś taki wysyp dziwnych przypadków w Europie środkowej), za pomocą o ile pamiętam zwykłej klamki, to widać że można być pr0, el0 i Tru, a ślepy traf i tak roXX ołwer.