Autor Wątek: Spitfire???  (Przeczytany 5921 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Schmeisser

  • Gość
Spitfire???
« Odpowiedź #30 dnia: Kwietnia 17, 2004, 10:44:16 »
Jeszcze ciekawsze miały miejsce gdy pojawila sie foka nad kanałem

pytanie: Co krzyczeli panowie z jg27 gdy widzieli Spitfira
odpowiedz:  Abschuss!

lol
przynajmniej przez kilka miesiecy lol

Offline macras

  • *
  • JG300
    • Agencja Reklamowa
Spitfire???
« Odpowiedź #31 dnia: Kwietnia 17, 2004, 11:08:32 »
Cytuj
pytanie: Co krzyczeli panowie z jg27 gdy widzieli Spitfira
odpowiedz: Abschuss!


To znaczy cieszyli tak :roll:  :mrgreen:
Geschwader  Kommodore

Micho

  • Gość
Spitfire???
« Odpowiedź #32 dnia: Kwietnia 17, 2004, 11:15:01 »
nie na darmo 1941- koniec 1942 chlopaki z abeville nazwywali złotym okresem

V nie była równorzędnym przeciwnikiem dla a3, a4, sytuacja zmieniła się na jakiś czas po pojawnieniu się ix - jak podawali w relacjach polscy piloci nie mieli kłoptów aby na ix wywalczyć lepszą pozycję w walce z 190A ( nie okraślali którą )

 
co ciekawe jak sie czyta wspomnienia polskich pilotów bardzo rzadko spotykali się z niemcami w powietrzu i narzekali na mało sposobnosci do konfrontacji, to było też jednym z wielu powodów ( szukanie przeciwnika ) dla którego tak wielu chętnych  zgłosiło sie na wyjazd do afryki ( oczywiscie najwiekszą pokusą była chęć uczestnictwa w bądź co bądź elitarnym PFT )

Elwood

  • Gość
Spitfire???
« Odpowiedź #33 dnia: Kwietnia 17, 2004, 14:05:10 »
Nie znacie się. FW-190A był trudny w pilotażu, latał jak cegła, w zakręcie łatwo wpadał w przeciągnięcie, potrafił zresztą wywrócić się w powietrzu nawet przy 400km/h, a walka manewrowa to walka raczej z własnym samolotem niż z przeciwnikiem. Był nawet mniej zwrotny od Bf-109 i Mustanga i w ogóle. W dodatku całkowicie nieskuteczne i niewydajne uzbrojenie, które mimo czterech działek i dwóch karabinów maszynowych nie gwarantowało wcale sukcesu w walce z drewnianymi myśliwcami pokrytymi płótnem. I ta kabina, gdzie wiatrochron zasłaniał pilotowi pół celownika, a w ogóle to nie było nic kompletnie widać. Nie wiem o czym wy tu piszecie, najedliście się czegoś niezdrowego ?
Buhahahahahahaha

Offline Sundowner

  • *
  • Chasing the sunset
Spitfire???
« Odpowiedź #34 dnia: Kwietnia 17, 2004, 14:17:02 »
Elwood, Elwood! Nie siedź tyle przed tym monitorem ! Zaczynasz tracić  kontakt z rzeczywistością ! :D

Micho

  • Gość
Spitfire???
« Odpowiedź #35 dnia: Kwietnia 17, 2004, 14:42:14 »
lolo

w szczególności kompletny brak odporności foki na wraży ogień jest powszechnie znany  :wink:  :lol:

mimo, że nikomu chyba nie trzeba opisywać wrażliwości ponego i spita na ostrzał, to jesli chodzi o ochrone pilota to samoloty te prezentowały się całkiem nieźle
pony został nawet  uznany przez pilotów USAAF za najlepiej opancerzony ( podkreślam, chodzi o ochrone pilota a nie żywotnych elementów samolotu ) samolot amerykański  :!:

Elwood

  • Gość
Spitfire???
« Odpowiedź #36 dnia: Kwietnia 17, 2004, 15:31:04 »
Na mój stan świadomości to najbezpieczniejszym dla kierowcy samolotem amerykańskim był P-39, gdzie w grę wchodził w zasadzie tylko "head-shot". Potem na pewno P-47, z jego absurdalną odpornością na uszkodzenia, i z tych samych powodów Corsair (samoloty ponad dwukrotnie większe od Bf-109, czego w FB nie widać zupełnie). I dopiero po nich Mustang, który rzeczywiście, mimo swojej delikatnej konstrukcji, zapewniał bardzo dobrą ochronę kierowcy.
Foka nie była oczywiście tak pancerna jak w FB, choć na pewno bardziej niż Bf-109. Nie ma to jednak większego znaczenia, nie uwierzę by w rzeczywistości cokolwiek było w stanie przyjąć salwę kliku armat 12,7mm i nie rozlecieć się na kawałki. Pilot, w przeciwieństwie do strzelca pokładowego, mógł te swoje półcalówki dość dokładnie wycelować i jest znany film typu "guncamera" na którym Mustang ostrzelał FW-190. Widać po prostu jak drzazgi lecą, i po chwili już nawet nie ma co lecieć.

Micho

  • Gość
Spitfire???
« Odpowiedź #37 dnia: Kwietnia 17, 2004, 16:53:43 »
tak jak napisałem były to subiektywne odczucia pilotów   - przeprowadzono ankietę w 8. Armii Lotniczej i wśród pilotów RAF a nie jakieś tam dogłębne badania

Jug jest dla mnie pod tym względem absolutnym nr 1
gdzies widziałem zdjęcia p47 z jednostki brazylijskiej, który wrócił do bazy z oderwanym całkiem pokaźnym kawałkiem skrzydła -
czytałem, że jug mógł lecieć z odstrzelonymi dwoma cylindrami !!! ( porównywano to z podobnymi zdarzeniami butcherbirdów )

inna sprawa, że w korei to właśnie pony a nie jug był stosowany do CAS, mimo lepszych jakby sie wydawało predyspozycji tego ostatniego do takich zadań  

a co do wiary w odporność na ostrzał z  półcalówek to dobrze radził sobie z tym mig 15 właśnie w korei, mimo słabej jakości wykonania migów, często postrzelane przez sabry jak rzeszoto wracały bezpiecznie do bazy

Schmeisser

  • Gość
Spitfire???
« Odpowiedź #38 dnia: Kwietnia 17, 2004, 17:08:48 »
to ze Jug mogl leciec bez cylindra to zadne osiagniecie w silniku gwiazdowym
natura jego jest taka ze jak sie zablokuje jeden cylinder ( byle nie ten na godzinie 12 bo od niego odchodzi tzw korbowod wiodacy) to sie urwie szybciutko co sie ma urwac i calosc se dalej pracuje
Destrukcja oczywiscie postepuje w jakims tam tempie, bo uklad kinetycznie przestaje byc zrownoważony i predzej czy pozniej rozerwie taki silnik na kawalki , ot powiedzmy po 20-30 minutach. Zablokowanie ktoregokolwiek cylindra rzedówki to natychmiastowe wyboczenie walu korbowego, zmiana położenia punktów wykorbienia i roztrzaskanie bloku silnika w drobny mak   i wysiadka na spacer

Micho

  • Gość
Spitfire???
« Odpowiedź #39 dnia: Kwietnia 17, 2004, 18:39:39 »
wielkie dzieki za rozjaśnienie kwestii odporności gwiazdy i rzędówki  :)
umysł szybki i jasny jak laser

Offline Labienus

  • *
  • Corsaires Fanaticus
Spitfire???
« Odpowiedź #40 dnia: Kwietnia 17, 2004, 18:58:33 »
Nie mogę się nie zgodzić ze Szmajsem i Elwoodem. Śpieszę jednak nadmienić, że Corsairom z gwiazdą R-2800 (to samo niemal co w P47) zdarzało się wracać na pracującej tylko jednej gwieździe, a wielokrotnie z przestrzelonymi i niepracującymi kilkoma cylindrami robiły po kilkaset kilometrów.

Nie chciałbym, żeby odebrano to jako podważania słów Szmajsa, bo już wystarczająco mu ostatnio podpadłem LOL :lol:  Ja tylko przedstawiam jak to wyglądało z tym silnikiem w praktyce. Oczywiście zdarzało się dość często, że Corsairy wodowały, bo ktoś przecenił możliwości uszkodzonego silnika. Ale właśnie dlatego, że były podobne przypadki. Nie wiem jak ten silnik był zbudowany, że potrafił znieść tak długo pracę z przestrzelonymi cylindrami. :roll:

Pozdrawiam :)