Nie wiem co na to Kenneth, ale co ja widzę (czytam):
(opieram się na tym linku co podałeś)
Należy zauważyć, że w swojej pracy Iwaszutin przedstawia wizję pełnej wojny jądrowej, tzn. starcia w czasie którego wykorzystano by "kompleksowe i potężne środki ataku - pociski balistyczne (...), lotnictwo strategiczne (...) oraz atomowe okręty podwodne (...) - w celu zniszczenia agresora". Iwaszutin odrzuca także możliwość prowadzenia wojny "ograniczonej", proponowanej przez amerykańskiego Sekretarza Obrony Roberta S. McNamara. Jej podstawowym założeniem było nie przeprowadzanie ataków nuklearnych na ośrodki przemysłowe i miasta. Autor stwierdza, że jest wielce prawdopodobne, że każdy konflikt zbrojny wraz z upływem czasu przerodzi się w pełną wojnę jądrową, a pomysł McNamara związany jest z większą podatnością ośrodków gospodarczych państw zachodnich na skutki ataku jądrowego.
Nie wiem czy mogę opierać się na jakimś filmie który był jakiś czas temu w kinach? Oparty na książce Clancyego? "Suma Wszystkich Strachów"? Chodzi mi tylko pieknie zarysowany scenariusz już po wybuchu bomby na stadionie - a dokładniej działania Sztabu Armii Amerykańskiej - i doradców prezydenta. Oczywiście to tylko książka - kilka ról w filmie, ale przedstawiając pewne fakty w odpowiednim świetle, znajac się co nieco na psychologii (lub i nie) można zmusić kogoś do naciśnięcia kilku guzików w odpowiedni sposób, gwarantując "niezapomniane wrażenia" paru miliardom ludzi - nawet jeśli ta osoba wcale nie chce tego zrobić.
Czy gdybym zatopił lotniskowiec amerykański podczas wojny konwencjonalnej, to czy pan prezydent Bush, kazałby sobie sprowadzić walizeczkę?
Moim zdaniem - nie - albowiem takich lotniskowców na Atlantyku i Pacyfiku jest jeszcze kilka.
Poza tym strata lotniskwoca, nawet z całą osbługą, samolotami itp - to strata kilku miliardów $ i 6 tysięcy ludzi. Nie licząc eskorty.
Jednak - eskalacja działań i kontruderzenie w inne miejsce na ziemi - na lądzie - to nie tylko śmierć ludzi, zniszczenie sprzętu, ale i utrata na wiele setek lat pewnego obszaru Ziemi - nie nadającego się już do żadnego zagospodarowania. I właśnie dlatego, broń nuklearna nie może być użyta w ataku na terytorium wroga, jeżeli to terytorium ma jeszcze czemuś służyć (np. zasoby naturalne ropy, skamielin itp).
Gdyby jednak zatopić lotniskowiec nuklearką - będzie to informacja dla tego kto go stracił: "koniec żartów, brakuje nam środków do walki z Tobą, od teraz walimy na całego, nawet z ciosami poniżej pasa".
I właśnie w tym punkcie dochodzimy do eskalacji działań wojennych - do powiększenia ich zasięgu i siły.
USA w tej chwili może odpowiedzieć (kontynuować) wojnę w sposób konwencjonalny, jednak już panuje stan zagrożenia - możliwość kolejnego ataku nuklearnego na zgromadzone siły USA uczestniczące w ataku - czy to na własnym czy obcym terytorium.
Można jeszcze spróbować wyeliminować siły nuklearne wroga poprzez atak na nie. Czy to poprzez uderzenie konwencjonalne (jakiś skomplikowany atak sił specjalnych? lotnictwo?). A można użyć rakiet balistycznych, które osiągną swój cel w bardzo krótkim czasie. Tylko czy jeśli powiedzmy 10 rakiet balistycznych na rejony zgrupowań, naszych własnych sił tego samego rodzaju - czy nie należałoby ich użyć już teraz, póki można, zanim nieprzyjacielkie głowice MIRV nie eksplodują nad naszymi wyrzutniami?
Każde kolejne osłabienie przeciwnika jednak w ten sposób, spowoduje, że będzie on coraz chętniej patrzył na swoje "zabawki nuklearne" (NZ). Jeżeli wytrącimy mu, po jego ataku na nasz lotniskowiec taką broń z ręki - następnym razem, może on skorzystać po prostu ze swoich wyrzutni rakiet balistycznych.
Jest jeszcze druga strona medalu - czyli reakcja na stratę poważnej jedostki siły ognia - lotnickowca. USA może wykonać podobny atak głowicą taktyczną, wymierzony w zgrupowanie sił nieprzyjacielskich.... Lecz wówczas też dochodzimy do eskalacji - na prostej zasadzie: "jak ty mi, tak ja tobie". I w powietrzu, zaczynaja latać taktyczne głowice nuklearne. Zaczyna się RZEŹ. Aż do momentu, kiedy jednej ze stron, zacznie brakować wojska, a być może i odpowiednich głowic i zacznie używać balistycznych. Co jednak będzie, jak któryś prezydent dowie się, że z nieprzyjacielskich wyrzutni, właśnie wyszła salwa 3-5-10 sztuk i sobie gdzieś leci po torze balistycznym? O.... rozsypują się.... Jedna w jeden schron prezydenta USA gdzieś pod górą X, driga w górę Y, a trzecia w Pentagon, czwarta w Biały Dom?
"Apokalipsa". Kropka.

Czego to wszystko dowodzi.
1. Broń nuklearna jest bronią ostateczną.
2. Bez odpowiedniej kontroli nad NZ, można doprowadzić do końca tej Ziemi w przeciągu 30 minut.
3. Pierwszy atak nuklearny na inne wojsko, państwo, miasto na tym globie - będzie jednocześnie iskrą podpalającą niesamowitą wymianę fajerwerków na nieboskłonie Ziemi... I ostatni pokaz fajerwerków zarazem w erze Człowieka żyjącego na tej planecie.
4. A co będzie potem?
Czytaliście kiedyś o Mieście Duchów? To miasto istnieje - nikt w nim już nie miszka. Mieszkali ludzie, do kwietnia 1986 roku. W ostatnich dniach tego miesiąca, inżynierom z elektrowni atomowej nieopodal zachciało się przetestować sprawność reaktora radzieckiej konstrukcji podczas jego przegrzewania. Efekty tych testów, było dane mi osobiście wypić tamtej wiosny...
http://www.mojasd.prv.pl/strony/ghosttownlub
http://tania.neostrada.pl/strony/ghosttown/I.... nie chcę więcej pić tego środka w swoim życiu.