Bo wartości pędu nie są zbyt wielkie(w porównaniu do pędu idącego człowieka) a tylko pęd w całości zostanie przekazany na ruch ciała. Zasada zachowania pędu można sobie udowonić przy uzyciu kulek z różnego materiału a o tej samej masie... Wyniki będą ciekawe
1.
Usiłujesz zbytnio uprościć problem "mocy obalającej" pocisku, przyrównując działanie szybko poruszającego się pocisku (o różnorakim możliwym zachowaniu się w ciele) na tak skomplikowany mechanizm jakim jest ciało ludzkie - do działania na siebie "kulek z różnego materiału". Zasady o których piszesz mogą mieć wprost zastosowanie podczas przewracania ciężkich metalowych sylwetek strzałami z pistoletu czy rewolweru (jest taka dyscyplina sportu strzeleckiego - popularna głównie w USA), ale nie da się ich tak prostu przełożyć na działanie pocisku na człowieka. Głównie z powodu jego różnego zachowania się w różnorodnym materiale jakim jest człowiek. Jeżeli chodzi o amunicję pełnopłaszczową (a o takiej mówimy, gdyż temat wynikł z zastosowań militarnych, a nie policyjnych) to nie można z góry założyć, że pocisk amunicji pośredniej lub karabinowej przejdzie na wylot, a pocisk pistoletowy pozostanie w ciele. W praktyce w wielu przypadkach będzie odwrotnie, a ma to m.in. związek z niejednorodną budową celu jakim jest człowiek czy z różnym, zależnym od prędkości, budowy, materiału i kąta uderzenia zachowaniem pocisku.
Jak chodziłem do liceum to też mi się wydawało, że za pomocą wzorów na energię, pęd i paru innych jestem w stanie łatwo policzyć wiele kwestii związanych z bronią strzelecką. Potem trochę poczytałem, postrzelałem i widziałem praktyczne skutki trafień z broni palnej i ... zmieniłem zdanie co do skomplikowania problemu.
2.
Obawiam się, że na skutek dyskusji wynikających zwykle po jakiś policyjnych porażkach, tak jak wspomniane tutaj wydarzenia w Miami w roku 1987 demonizuje się kwestię mocy obalającej pocisku. W przypadkach takich jak w Miami mieliśmy do czynienia przede wszystkim z kompletnie chaotycznym i nieprofesjonalnym działaniem przedstawicieli sił bezpieczeństwa. Problem z nieskutecznym działaniem lekkich pocisków o specyficznej budowie był problemem drugorzędnym. Gdyby akcja została przeprowadzona prawidłowo to problem by zapewne w ogóle nie wystąpił. Zwalanie winy na nieskuteczną broń i amunicję jest typową "reakcją obronną" sił policyjnych w przypadku "dania plamy". Mieliśmy taki przykład na własnym podwórku - gdy kompletnie nieudolnie przeprowadzona akcja policji w Magdalence, w której dowodzenie bezpośrednie było "pod zdechłym psem" - bo niby jak trzeba bezsensownie rozstawić i kierować ludźmi, aby jeden ładunek-pułapka o sile zbliżonej ręcznego granatu spowodował śmierć lub obrażenia kilkunastu funkcjonariuszy ("kupą Mości Panowie"). Tak jak dyskusja po "Magdalence" doprowadziła do obiegowej opinii o całkowicie nieskutecznej broni polskiej policji (jak strzelec d*** - to mu najlepszy sprzęt nie pomoże), tak po "Miami" zaczął się kolejny szał na "moc obalającą".
O ile jednak w zastosowaniach antyterrorystycznych i bardziej skomplikowanych policyjnych jest to ważna kwestia, bo w wielu przypadkach nie można sobie pozwolić na ułamek procenta szansy aby trafiony przestępca nacisnął spust (zwykle zresztą nie zagraża to strzelającemu - tylko zakładnikom) lub zdołał zdetonować ładunek - to w zastosowaniu wojskowym czy "cywilnym" problem jest mniej ważny, a często o minimalnym znaczeniu. W olbrzymiej większości przypadków osoba trafiona pociskiem dowolnego kalibru zostaje przynajmniej czasowo wyeliminowana z walki.
Nie wiem czy to wpływ kinematografii (i to nie tylko tej współczesnej z "wiaderkiem naboi", ale i starszej np. westernów) gdzie facet trafiony pociskiem klnie, przewiązuje ranę chusteczką i kładzie trupem kolejnych kilku przeciwników? Czy może ciekawych i mocno nagłośnionych doniesień medialnych o jednostkowych, bardzo rzadkich przypadkach braku skuteczności pocisków w przypadku rażenia człowieka? Owszem to się zdarza, ale niezmiernie rzadko (o tych zwykłych, codziennych przypadkach gdy pocisk był skuteczny się nie pisze bo to żaden news) i zwykle jest spowodowane jakimiś dodatkowymi czynnikami np. wpływem narkotyków na cel, zaburzeniami psychicznymi powodującymi zwiększoną odporność na ból itp.
Skutki takich obiegowych opinii widać zarówno w różnych dyskusjach, w których panuje przekonanie, że np. kaliber 7,62mmx25 był całkowicie nieskuteczny albo w codziennym życiu gdy każdy prywatny posiadacz broni przeznaczonej do obrony własnej uważa, że potrzebny mu pistolet przynajmniej kaliber 9x19 z kilkunastoma nabojami w magazynku (bo przecież jedna kula tak "słabego kalibru" to zbyt mało, aby skutecznie zatrzymać napastnika) albo rewolwer .357 Magnum (pewnie kupiłby .44 magnum, ale w kat. "A" w Polsce jest niedopuszczalny). Na pistolety kaliber 7,65mmx17SR (w rodzaju Walthera PPK) patrzy się z pogardą - bo przecież brak im magicznej "mocy obalającej".
3.
A jeżeli chodzi o dyskusję na temat czy lepiej mieć broń na amunicję pistoletową czy pośrednią to odpowiedź jest prosta i co najciekawsze została już udzielona przez siły zbrojne większości "cywilizowanych" państw. Po prostu pistolet maszynowy został z zastosowań wojskowych prawie całkowicie wyeliminowany. Subkarabinek ma wszystkie zalety pm-u, a brak mu jego wad i wcale nie chodzi tutaj zasadniczo o mniejszą skuteczność amunicji pistoletowej, a o znacznie większą celność podczas strzelania na odległość ok. 200m (oczywiście są też kwestie logistyczne - ale to odrębna sprawa). Po prostu przed subkarabinkiem stawia się zadania umożliwiające obronę na odległościach do 200m co jest osiągalne dla pm-ów tylko teoretycznie.