Nie podobają mi się opinie które w sposób jednoznaczny wskazują na winę pilota, ale w nie mniejszym stopniu krzywię się słysząc o bohaterstwie i poświęceniu. Nikt w tej chwili nie ma wiedzy która pozwala wyrokować można tylko przypuszczać. Niestety pomysł z pomnikiem to coś więcej niż tylko przypuszczenie. Nie wykluczm że nieodpalone fotele to dowód ofiarności pilota. Przypuszczam jednak, że zdolność manewrowa, prawdopodobnie przeciągniętej maszyny, była bardzo ograniczona lub żadna. Oni musieli wierzyć, że się uda. W ilu podobnych sytuacjach które znamy wszyscy (katastrofy Su'k na pokazach we Francji, Włoszech i Ukrainie to przykłady pierwsze z brzegu) pilot odpalił się przed uderzeniem? W niewielu. Zawsze bowiem była nadzieja, że nie zabraknie metrów pod tyłkiem. Mnie zastanawia tylko dlaczego Su w Radomiu po przewrocie poszedł w dół a nie w bok (jak na treningu). Nawet jeżeli przyjmiemy, że żadnego ptaka nie było, a silnki były sprawne to manewr na tej wysokości nie mógł się udać. Pytanie czy pójście w dół było celowym manewrem czy rezultatem awarii która musiałaby wystąpić w tym właśnie momencie? Bez względu na odpowiedź nie zmienię chyba zdania na temat pilota. Błędy zdarzają się nawet najlepszym, niestety w lotnictwie drogo kosztują.