Autor Wątek: Bliskie spotkania 3-go stopnia oraz incydenty z czasów Zimnej Wojny  (Przeczytany 9206 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

John Cool

  • Gość
Dotychczas na naszym Forum tylko zdawkowo pojawiały się informacje o różnych, niekiedy dość kontrowersyjnych spotkaniach czy teź groźnych incydentach z udziałem samolotów obu bloków wojskowych. Uważam że temat jest na tyle interesujący, iż z pewnością zasługuje na osobny wątek, gdzie można umieszczać takie historie, zdjęcia i inne ciekawostki.

Poniższa opowiastka należy do jednej ze znalezionych na forum lotnictwo.net (autorstwa użytkownika Zwieroboj). Za jakiś czas postaram się dorzucić też opowieści o innych spotkaniach czy też incydentach w powietrzu (jak choćby o omawianym już kiedyś na Forum bezpilotowym przelocie radzieckiego MiGa-23M z Polski do Belgii w 1989 r.). Ale to później :)


Pilot snajper* pułkownik Jewgienij Grigorjewicz PODOLANKO**

CZEBURASZKA***

MiG-21 w latach 70-tych był już w zasadzie dobrze opanowanym typem samolotu myśliwskiego. Za najlepsze uważano modyfikacje MiG-21SM i MiG-21bis, dlatego w naszym pułku lotnictwa myśliwskiego bazującym na lotnisku Damgarten (GSWG) odnosiliśmy się sceptycznie do perspektywy przeszkolenia się na wariancie MiG-21SMT. Chociaż swoimi właściwościami manewrowymi nie ustępował on wymienionym wyżej typom, tym niemniej umieszczony na grzbiecie wzdłuż kadłuba dodatkowy nakładany zbiornik paliwa sprawiał wrażenie, że samolot na ziemi wyglądał garbato. W locie praktycznie tego się nie zauważało. Piloci nadali mu przydomek "Czeburaszka".

Jedną z poważniejszych wad myśliwca MiG-21 był mały zapas paliwa w porównaniu z jego "zachodnimi" przeciwnikami (F-104G, F-4C). Oczywiście wiedzieli o tym doskonale piloci myśliwscy z RFN, Amerykanie i Szwedzi. Dlatego też, gdy wykonywaliśmy zadania stałej osłony naszych okrętów wojennych na morzu w rejonie Cieśnin Duńskich, po 20-30 minutach patrolowania przechodzili na naszą częstotliwość i otwarcie, z drwiną przypominali nam: "...Iwan, zobacz na pozostałość, czas do domu!". Przestrajali swoje radiostacje na nasz kanał łączności i wygłaszali tego typu kwestie.

Dowództwo na podstawie meldunków pilotów wykonujących takie zadania oczywiście było o tym informowane. Naturalnie przyszła myśl, jak by tu ich sprowadzić do parteru. Nad wodami neutralnymi towarzyszyliśmy własnym okrętom, a nasi "koledzy" z NATO jak gdyby towarzyszyli nam. Nad okrętami wisiały dwie pary, nasza i ichnia. Przy czym Niemcy i Szwedzi zachowywali się w powietrzu spokojnie, a Amerykanie (zwłaszcza Murzyni) wprost przewinie - bezczelnie. To znaczy jak? Jednym razem podchodzili do nas na bardzo małą odległość, pokazując nieprzyzwoite gesty, czy obrazki, innym razem przełamywali nasze ugrupowanie bojowe, czasem nawet łamanym językiem rosyjskim przeklinali. Ogólnie "zabawiali" nas i bez przerwy przypominali o pozostałości paliwa.

Pewnego ładnego dnia, w parze z prowadzonym wystartowaliśmy z lotniska Damgarten nie na MiG-21PFM, lecz na MiG-21SMT i to jeszcze z dwoma podwieszanymi zbiornikami paliwa (2х490 l). Wisimy na wysokości około 6000 m, oni też. Mija 30 minut, podchodzi druga para F-104 i zaczynają przypominać, że na nas też już czas wracać do domu. My w milczeniu wisimy dalej. Patrolujemy już ponad godzinę, komentarze w eterze trwają nadal: "...Co, postanowiliście latać do momentu, aż się wam skończy paliwo, czy co?". Patrzymy, podeszła trzecia para F-4, o czymś ze sobą porozmawiali, druga para odleciała.

Upłynęło już półtorej godziny, pozostałość paliwa już nas "ciśnie", ale lotnisko Damgarten przecież znajduje się niedaleko podczas zajścia z rubieży bez problemu mogliśmy odbić z pozostałością około 600-800 litrów. Oni musieli lecieć znacznie dalej, wszystko działo się przy naszym brzegu. Wtedy Amerykanie znów zaczęli nas wnerwiać: "...Rus, Rus, czym was zatankowali?" Milczę. Minęło jeszcze 12 minut, Amerykanie podeszli bliżej, a ja im z uśmiechem powiedziałem: "NOOO dobrze, my uciekamy, pogoda się psuje... idźcie się j...!"

Pomachałem im ręką, wrzuciliśmy dopalanie i lewym bojowym odeszliśmy w stronę swojego lotniska. Co prawda po skręcie o 120 stopni dopalanie od razu wyłączyliśmy, obroty zmniejszyliśmy do minimalnych i płynniutko zaczęliśmy zniżać się do punktu obliczonego. W ten sam sposób towarzyszenie naszym marynarzom wykonali wszyscy piloci, którzy wylecieli tego dnia. Po tygodniu wywiad doniósł, że za granicą nastał popłoch. Ruscy tankują samoloty nowym paliwem. On ci jest MiG-21SMT, nasza "Czeburaszka"!

Należy powiedzieć otwarcie, ja jako pilot na tej modyfikacji dwudziestego pierwszego zawsze czułem się pewnie, nie straszna mi była żadna pogoda, żadne zadanie właściwe myśliwcowi.

Komu wadzi dodatkowa tona paliwa?


"Czeburaszki" na stojance na lotnisku Damgarten w NRD.





*)  Najwyższa klasa pilota wojskowego w ZSRR i WNP, odpowiednik naszej klasy mistrzowskiej.

**)  PODOLANKO w późniejszym okresie (połowa lat 80-tych) służył w Chojnie na stanowisku szefa sztabu 582 iap, a następnie został przeniesiony do Legnicy do Dowództwa 4 WA WGK na stanowisko pilota-inspektora wydziału szkolenia bojowego armii.

***) Rosyjska fikcyjna postać, bohater bajek, mała istota z ogromnymi uszami, dużymi dobrymi oczami i brązowym futerkiem.

Offline Ger0nim0

  • Administrator
  • *****
  • Ojciec Założyciel
    • Wszystko
Odp: Bliskie spotkania 3-go stopnia oraz incydenty z czasów Zimnej Wojny
« Odpowiedź #1 dnia: Sierpnia 20, 2008, 22:43:39 »
Dla takich historii warto trzymać to forum.
Dziękuję bardzo.

Offline lancer

  • *
  • ka-boom!
Odp: Bliskie spotkania 3-go stopnia oraz incydenty z czasów Zimnej Wojny
« Odpowiedź #2 dnia: Sierpnia 20, 2008, 23:06:57 »
Jak to? Nikogo nie zestrzelili? Nikt zginął? Pfff  :004:


Dobra historyja Janku. Prosimy o więcej.
Panowie, jesteście oficerami Armii Stanów Zjednoczonych. Oficerowie żadnej innej armii na świecie nie mogą tego o sobie powiedzieć. Zastanówcie się nad tym!

poko24

  • Gość
Odp: Bliskie spotkania 3-go stopnia oraz incydenty z czasów Zimnej Wojny
« Odpowiedź #3 dnia: Sierpnia 20, 2008, 23:28:36 »
Bardzo ciekawe. Ach Ci murzyni... Dawaj dalej "dziadku". Lot MiGa-23 z Polski do Danii to ta historia po katapultowaniu? Jak uda mi się znaleźć artykuł o ucieczce MiG-25 do Japonii, to na pewno zamieszczę.

JG300_Lecter

  • Gość
Odp: Bliskie spotkania 3-go stopnia oraz incydenty z czasów Zimnej Wojny
« Odpowiedź #4 dnia: Sierpnia 21, 2008, 00:58:33 »
Link do opisu zderzenia Su-27 z norweskim Orionem w 1987. Też nikt nie zginął  :003: Dosyć znana historia. O ile mi wiadomo to Su-27 wleciał pod Oriona żeby zasłonić jego elektronikę... wleciał trochę za blisko. Nawet sobie Iwan killa wymalował później na samolocie.

http://www.acig.org/artman/publish/article_287.shtml

Offline Szelma

  • *
  • Tomcat Tribute
Odp: Bliskie spotkania 3-go stopnia oraz incydenty z czasów Zimnej Wojny
« Odpowiedź #5 dnia: Sierpnia 21, 2008, 07:39:26 »
Więcej :010: Więcej :010:...
Fantastyczna historia :karpik Oby takich więcej...
 
11:05 PM

Schmeisser

  • Gość
Odp: Bliskie spotkania 3-go stopnia oraz incydenty z czasów Zimnej Wojny
« Odpowiedź #6 dnia: Sierpnia 21, 2008, 09:37:12 »
Gdyby 'stare Luftwafe' zwane również Da Luftgangsta miało wybrać samolot to byłby to MiG-21. Dlaczego ? Bo gdyby niemieccy doktoren zrobili odrzutowy myśliwiec naddźwiękowy to wyglądałby jak MiG-21

Ciekawe spotkanie miało miejsce w kotle Falaise, jak pewien niemiecki czołg średni, korzystając z osłony nocy przekradał się na inny odcinek frontu wymagający ustabilizowania. Sam Szef gorąco kibicował tej misji.P Po 10 minutach jazdy w kolumnie innych czołgów kierowca wyraził opinie że coś nie gra bo niemieckie czołgi mają jedno światło pozycyjne a nie dwa jak te z przodu. No i się zesrało, bo na ustabilizowanie frontu nie dojechali bo było trzeba amunicję pobrać od nowa.
aha , to był czołg niejakiego Barkmanna :)

John Cool

  • Gość
Odp: Bliskie spotkania 3-go stopnia oraz incydenty z czasów Zimnej Wojny
« Odpowiedź #7 dnia: Sierpnia 21, 2008, 14:04:42 »
Cieszę się że opowiastka się podobała Forumowiczom :) No to jeszcze jedna historia, tym razem jednak z trochę innej beczki :) i z innej części świata (Afganistan 19879-1989), tym niemniej powinna pasować do tematu. Mianowicie opowiemy sobie o pewnym starciu lotniczym nieopodal pogranicza afgańsko-pakistańskiego.

Niestety to opowiadanie już nie jest pisane w "pierwszej osobie" (a taka forma relacji z pewnością byłaby ciekawsza).


MiG-23MLD vs. F-16A




Podobnie jak w przypadku wszystkich innych samolotów użytkowanych w Afganistanie, samoloty myśliwskie w rodzaju MiG-23MLD stosowano zwyczajowo głównie do zadań szturmowych i rozpoznawczych. Z braku realnego przeciwnika w powietrzu, na lotniskach utrzymywano jedynie po kluczu MiGów-23MLD uzbrojonych w pociski powietrze-powietrze R-24R oraz R-60M. Eskadry tych myśliwców rozmieszczono na lotniskach: Bagram, Shindad i Kandachar. Wszystkie samoloty tego typu były ponadto wyposażone w wyrzutnie flar BWP-50-60.

System naprowadzania myśliwców funkcjonujący w Afganistanie miał jednak swoje poważne wady. Przede wszystkim brak ciągłego pola radiolokacyjnego afgańskiej przestrzeni powietrznej i punktów naprowadzania lotnictwa myśliwskiego - jedynym sposobem skutecznego przeciwdziałania było więc ciągłe dyżurowanie myśliwców w powietrzu. Sytuację radzieckich myśliwców operujących w tamtym rejonie komplikował fakt, że Pakistan był państwem neutralnym a jego samoloty wolno im było atakować tylko w sytuacji, gdzie zachodziła 100% pewność co do
jego wrogich zamiarów. I choć spotkania samolotów obu stron można było na ogół policzyć nieomalże na palcach jednej ręki, tym niemniej się one zdarzały - niekiedy z bardzo groźnymi reperkusjami. Oto jedno z nich. 

12 września 1988 roku, w 40-ty dzień po strąceniu przez pakistańskie lotnictwo samolotu kpt. Ruckoja, 8 Migów-23MLD ze 120 IAP Z Bagramu, uzbrojonych w zasobniki KMGU-2, zwyczajowo wystartowało na zadanie bojowe polegające na zaatakowaniu pozycji rebeliantów w dolinie rzeki Kunar we wschodnim Asdabadzie. Zebrawszy się nad umownym punktem orientacyjnym - jeziorem Suruby, samoloty uformowały ugrupowanie bojowe i skierowały się ku pograniczu. Na trasie dolotu do celu pogoda była całkiem zadowalająca - niewielkie zachmurzenie przy podstawie chmur 4500 m, zaś zapowiadany front ciepły przemieszczał się na południowy-wschód. Jeszcze zawczasu, starym zwyczajem wysłano na dyżur bojowy dwie pary osłony: nad górnym masywem w odległości 50 km z kierunku północno-zachodniego miejsca strefy ataku patrolowaniem zajmowały się myśliwce MiG-23MLD z tej samej jednostki, pilotowane przez podpułkownika Siergieja Bulina i jego zastępcy politycznego majora Mikołaja Gołosenko, zaś 40 km na południe od tego miejsca dyżur pełniła para w składzie: mjr. Semen Petkow i starszy lejtnant Władimir Danczenkow.

Jednocześnie, około godziny 6:06 z bazy lotniczej Kamra w Pakistanie wystartowała para myśliwców F-16A z 14 eskadry PAF, pilotowanych przez kapitana Halida Mahmooda (na F-16A o nr bocznym 85-728) oraz kpt. Anwara Hussaina. Ich zadaniem było patrolowanie rejnu Nawagai. Około 6.40 naziemna stacja radiolokacyjna rozpoczęła prowadzenie mysliwców na dwa wykryte kontakty, Pakistańskie żmije, z wyłączonymi radiolokatorami, prowadzone za pośrednictwem komend głosowych otrzymywanych z komendy GCI, przemieszczały się za wykrytymi Migami równoległym kursem. Już po kilku minutach GCI z ziemi ponownie doniosło, że w powietrzu pojawiła się kolumna samolotów – podciągała grupa uderzeniowa MiGów. Nad Kunarem jednak niespodziewanie zakręciła na północ i weszła w bojowy kurs wzdłuż granicy.

W międzyczasie osłona zdążyła już odejść stosunkowo daleko i już nic nie przeszkadzało Halidowi wyjść w sam środek rozciągniętego celu. Jedynym istotnym problemem była znaczna różnica wysokości - pakistańczycy przebywali na 4500 m, natomiast radziecka eskadra "wisiała", w obawie przed przenośnymi środkami plot, na niemalże 8000 metrów. Najbliższym jemu okazał się Mig-23MLD o nr bocznym "Biały 55", pilotowany przez kpt. Siergieja Priwałowa, uplasowany tuż na brzegu szyku drugiego klucza, zamykając jednocześnie kolumnę. MiG wyłonił się z gęstych chmur około 13 km od niego. W tym samym momencie aktywował się RWS Halida, pokazując symbol'23' - po chwili para osłony, choć była stosunkowo daleko, to lecąc kursem bojowym po kilku minutach lotu Migi zawróciły w jego stronę. Na takie dictum  pakistański lotnik, mając przed sobą całą ósemkę MiGów, zaczął pośpiesznie manewrować i ze stosunkowo niewygodnej pozycji - z półprzewrotu na bok pod kątem 135 stopni - odpalił dwie rakiety AIM-9L i wyszedł z walki w pozycji odwróconej, szybko przechodząc do głębokiego wirażu, będac w tym momencie już ponad 1500 metrów od atakowanych przez niego radzieckich MiGów.

Jedna z odpalonych rakiet poleciała daleko w nieznane, jednakże głowica bojowa drugiego pocisku rozerwała się tuż nad samolotem Priwałowa i obsypała go odłamkami. Lotnik odczuł silny wstrząs - uderzył hełmem o wspornik wiatrochronu, zaś nogi dosłownie zrzuciło z pedałów. Duży odłamek Sidewindera wbił się w pomieszczenie tuż za kabiną pilota - zaledwie pól metra od jego głowy, ostatecznie jednak ześliznął się poza skrzydło i lewą konsolę, przebijająć bak-keson z paliwem. Jednakże po pierwszym szoku i przerażeniu pilot zorientował się, że samolot po wstrząsie nie odniósł większych uszkodzeń - nie pali się, ciągle utrzymuje się w powietrzu i wzorowo „słucha się” sterów.

Do miejsca potyczki prawie natychmiast rzuciły się obie pary osłony. W radzieckim eterze rozległ się chaotyczny jazgot - z początku mieszanka krzyków i przekleństw, wśród których "job twoja mać" i "pizdiec" należały do najbardziej stonowanych. Dopiero w tym momencie, z racji braku ciągłego pola radiolokacyjnego afgańskiej przestrzeni powietrznej i zwyczajowo dostępnych punktów naprowadzania lotnictwa myśliwskiego - dostępne w bazie Bagram środki RLS oraz KP (Komenda Przechwycenia) potwierdziły, że wykryto w pobliżu formacji uderzeniowej samoloty bez sygnału „ja–swój”. Najbliżej znajdowała się para Bulin-Gołosenko: ci natychmiast ustawili skos skrzydła na ostatnią pozycję (75 stopni) i zdecydowanym ruchem przepustnicy włączyli pełny zakres dopalania, szybko zbliżając się do miejsca zdarzenia, jednocześnie usiłując namierzyć agresorów, podczas gdy druga para myśliwska postanowiła przyłączyć się do formacji uderzeniowej, starając się chronić tym samym maszynę uszkodzoną przez F-16. Już w odległości 12 km, z niewielkim przeniżeniem, na skali wyświetlacza SEI jednego z rozpędzonych MiGów pojawił się kontakt, a dystans dość szybko malał. Po kilku trudnościach ppłk. S. Bulinowi udało się
parokrotnie zalokcować swoim radarem N-008 Saphit-23MLA na "Zachwacie" na samolocie kapitana Halida. Cel intensywnie manewrował, starając się wyjść z rubieży ataku. Jednocześnie Pakistańczykowi groziły dość poważne nieprzyjemności – zasięg rakiety R-24R w pełni wystarczał aby go ściągnąć jeszcze przed granicą. Piloci 23cich byli na tyle zdeterminowani aby przechwycić agresorów, iż nawet na ziemi usłyszano w eterze odzywkę: „Pizdiec! ... Dam ja mu grochu” (chyba "popalić" po naszemu :D).

Jednak wyrównać rachunku już się nie udało – z KP dał się słyszeć rozkaz polecający wszystkim szybko odejść i skierować się na zachód, zapewne z obawy przed zasadzką nad rejonem, w którym można było zostać przechwyconym. Zaś z powodu braku ciągłego pola radiolokacyjnego nad tym rejonem wcześniejsze ostrzeżenie o ponownym ataku pakistańskich myśliwców było stosunkowo trudne - poza tym przeciwnik łatwo mógł wprowadzić do boju nowe siły a MiGi nie dysponowały już dużym zapasem paliwa.

Po zrzucie bomb, przy zejściu z kursu bojowego i powrocie do domu - puścili Priwałowa przodem, zaś za nimi pociągnęła ostatnia grupa. Szyk zamknęli Bunin i Gołosenko. W tym samym momencie z tyłu ponownie pojawiła się para F-16. Jak się okazało, Pakistańczycy ponownie lecieli za nimi, zamierzając doprowadzić do drugiego ataku i rozstrzelać MiGi od tyłu, na maksymalnej szybkości. Jednak nie dali rady doścignąć radzieckiej formacji: ci ustanowili skrzydła na maksymalną sterowalność, zaś na dopalaczach rozpędzili się, nieznacznie przekraczając szybkość dźwięku (chociaż podwieszenie zbiorników paliwa skutkowało ograniczeniem szybkości do M=0.95) i odchodząc tym samym ze strefy zagrożenia.

Na podejściu do lądowania w bazie Bagram uszkodzonego MiG-23MLD kpt. Priwałowa ponownie przepuścili do przodu, żeby lądował awaryjnie jako pierwszy. Zapas paliwa w maszynie '55' kończył się w makabrycznym tempie. Sądząc po wskaźnikach - utracono już około 1200 litrów kerosyny. Zostawiwszy mokry ślad na betonie po przyziemieniu, myśliwiec trafił na postój gdzie przeciekanie paliwa skończyło się tuż po wyłączeniu silnika – paliwo w zbiornikach po prostu skończyło się i wylało do reszty. Bulin zas wylazł z samolotu i z wściekłości mocno gruchnął kaskiem o beton: „Kur... mać ich! Żebym ja jeszcze latał na „osłonce”! Przecież trzymałem tego gada w celowniku!”


Schemat ataku F-16A kpt. Hamida Mahmooda na kolumnę samolotów radzieckich i pozycja, w jakiej odpalone zostały AIM-9L. Na drugim planie - dolot osłony i odwrót MiGów.

Wieczorem, na analizę ostatnich lotów przybył dowodzący lotnictwem podległym 40 Armii generał-major Romaniuk. Po dłuższej naradzie skłonił się on ku temu, że lotnicy natknęli się na ogień z ziemi – wymówka stosunkowo bardziej wygodna niż przyznanie się do karygodnego niezdecydowania dowództwa i niedostatków osłony. Nie było by przechwycenia i walki - to nie byłoby problemu. Ale lotnicy, na oczach których rozgrywały się ostatnie wydarzenia z uporem obstawali przy swoim. Lecący w trzecim kluczu kpt. Igor Deduchin na pytanie dlaczego to on doszedł do wniosku, że to niby był F-16, dotknął palcem w rysunek tego samolotu w książce mówiąc: „No tak… po prostu widziałem go... o właśnie takiego!”

Tymczasem Pakistańczycy po udanym powrocie do swojej bazy ogłosili zniszczenie aż dwóch MiGów-23. Co więcej, powoli rozkręcający się w swoich opowiadaniach Halid Mahmood stwierdził, że mógł właściwie strącić wszystkie sześć maszyn pozostałymi mu rakietami i ogniem działek, lecz przeszkodziła mu w tym nadlatująca para MiGów-23. Szybko prasa zachodnia doniosła również o tym, że pakistańscy żołnierze znaleźli szczątki dwóch strąconych samolotów. Ta legenda pojawiała się nawet w prasie ZSRR, niedawno zaś znów pojawiła się w piśmie „Skrzydła ojczyzny”. Dość spore powodzenie miały i inne wersje tej potyczki - w takim stopniu zróżnicowane jak i fantastyczne. W prasie spotykało się mityczne opowieści o strąceniu dnia 7 października nad Pakistanem "afgańskiego" MiGa-23 i jeszcze jednym zwycięstwie nad 23cim dnia 3-go listopada (7 października został strącony Stingerem An-26M, lecz zaszło to nad miejscowością Kunduz - ponad 200 km od granicy).

W rzeczywistości żaden z pułków eksploatujących MiGi-23MLD pod komendą 40 Armii (wspomniany 120 IAP, a także 168 IAP, 190 IAP oraz 655 IAP) nie utracił w walkach powietrznych ani jednej maszyny. Co ciekawe, w ogóle w latach 1987-88 bojowych strat samolotów tego typu nie odnotowano. Afgańczycy zaś „dwudziestek-trójek” po prostu nie mieli.

Co ciekawe, chęć upolowania chociaż jednej żmijki oraz rewanżu na pakistańczykach za powyższą "wpadkę", znalazła upust w nerwach personelu 120 IAP nieco ponad miesiąc późnej. Niemały wpływ na tę zapalczywość miały z pewnością również opowieści dochodzące z wojny iracko-irańskiej, gdzie Irakijczycy, latający na uboższych przecież wyposażeniem wariantach 23cich (MS/MF/ML), zgłosili strącenia maszyn irańskich zachodniej prowieniencji - F-4E Phantom II, F-5E Tiger, a nawet co najmniej jednego F-14... Na tym tle nie dziwi więc chęć do uporczywego poszukiwania dogodnej okazji do sprowokowania oraz "sprowadzenia do parteru" co najmniej jednego zachodniego samolotu.
     
Co więcej, jeszcze częściej niż F-16, afgańską przestrzeń powietrzną naruszały śmigłowce, wiozące po kryjomu różnoraki sprzęt dla Mudżahedinów. Większość z nich były to maszyny pakistańskie oraz irański. Lecąc bardzo nisko, pomiędzy nierównościami terenu były one bardzo trudne do wykrycia. 26 września 1988 roku z lotniska w Bagramie wystartowała myśliwska para MiG-23MLD ze 120 IAP, pilotowana przez mjr. Władimira Astachowa (nr "Biały 58") i kpt. Borisa Gawriłowa ("Biały 57"). Już kilka minut po starcie, z KP otrzymali rozkaz przechwycenia dwóch wolno poruszających się celów powietrznych, tym razem nieopodal pogranicza irańsko-afgańskiego. Około 75 km na północny zachód od lotniska MiGi namierzyły, jak się szybko okazało, obce śmigłowce, za pomocą celownika radiolokacyjnego. Z odległości około 21 km odpaliły w ich kierunku pociski R-24R. Zlokalizowano je tuż na tle ziemi z wysokości około 8000 m, a więc strzelano z dość dużym przeniżeniem. Kolejne R-24R odpalono z odległości 7-8 km, zaś po kilkunastu sekundach śledzenie kontaktów zostało zerwane. Niestety dość gęsta mgła nie pozwoliła na dalszą, tym razem wzrokową obserwację celu i rezultatów przechwycenia.

Po dwóch tygodniach oddziały desantowe WDW znalazły w tym rejonie dwa zestrzelone śmigłowce, najprawdopodobniej typu AH-1J. Niestety było to już ostatnie przechwycenie w wykonaniu radzieckich myśliwców w tej wojnie - drugie półrocze 1988 roku było juz bowiem okresem w którym dowództwo 40 Armii realizowało plan wycofania radzieckieg kontyngentu z Afganistanu, a ostatnie jednostki opuściły ten kraj dnia 14 lutego 1989 roku. 



Samolot nr "Biały 57" ppłk. S. Bulina.


Charakterystyczny malunek na maszynie '57' - pamiątka po spotkaniu z F-16A.


Uznany przez zachodnią prasę za "zestrzelony" MiG-23MLD nr 55 ze 120 IAP. Na pierwszym zdjęciu niedoszła ofiara Hamida - kpt.  Siergiej Priwałow. Zwraca uwagę również godło osobiste - charakterystyczny dla 120 IAP sęp, tym razem z "dziabniętym" skrzydełkiem, jako pamiątka po spotkaniu.


I jeszcze raz sęp z obandażowanym skrzydełkiem ;) 


Ślady po odłamkach głowicy bojowej AIM-9L na samolocie nr. 55, która rozerwała się tuż nad nim. Widać również opisywane wcześniej uszkodzenia w pobliżu kabiny.


Samolot mjr. Władimira Astachowa (nr "Biały 58")...


... i charakterystyczne godło oraz oznaczenia killi, dodane po strąceniu Irańskiego śmigłowca.


Samolot mjr. Astachowa - "Biały 58" w locie, ujęty z drugiej strony.


Logo na maszynie "Biała 61".


Jedyne zdjęcie maszyny F-16A 85-728 jakie udało mi się odnaleźć.

Offline Kusch

  • Global Moderator
  • *****
Odp: Bliskie spotkania 3-go stopnia oraz incydenty z czasów Zimnej Wojny
« Odpowiedź #8 dnia: Sierpnia 21, 2008, 14:23:48 »
Świetne! Wielkie dzięki, że Ci się chciało  :banan
"Najlepszą metodą przewidywania przyszłości jest jej tworzenie"

http://img90.imageshack.us/img90/9643/klmd5.jpg

Odp: Bliskie spotkania 3-go stopnia oraz incydenty z czasów Zimnej Wojny
« Odpowiedź #9 dnia: Sierpnia 21, 2008, 16:33:10 »
Dooobre!!
'"Pana, pana. Po ile te choinki?"

Offline Ros

  • *
  • Uziemniony
Odp: Bliskie spotkania 3-go stopnia oraz incydenty z czasów Zimnej Wojny
« Odpowiedź #10 dnia: Sierpnia 21, 2008, 17:30:57 »
He he, dzięki takim ciekawym historiom Janek w pełni zasługuje żeby o nim mówić John Cool :D

Poproszę więcej :010: :)
Though I fly through the Valley of Death I shall fear no Evil for I am at 80,000 feet and climbing
36 Quai des Orfevres

Offline KosiMazaki

  • Administrator
  • *****
    • http://www.kg200.il2forum.pl
Odp: Bliskie spotkania 3-go stopnia oraz incydenty z czasów Zimnej Wojny
« Odpowiedź #11 dnia: Sierpnia 21, 2008, 18:21:31 »
Interesujące i przyjemnie się czytało :D
I/KG200_Doktor  1972-†2006

"Herr Rittmeister wylądował, klasnął w dłonie mówiąc: Donnerwetter! Osiemdziesiąt jest godną szacunku liczbą"

Odp: Bliskie spotkania 3-go stopnia oraz incydenty z czasów Zimnej Wojny
« Odpowiedź #12 dnia: Sierpnia 21, 2008, 18:56:43 »
Więęęceeej! Więęęceeej! :D

Odp: Bliskie spotkania 3-go stopnia oraz incydenty z czasów Zimnej Wojny
« Odpowiedź #13 dnia: Sierpnia 21, 2008, 20:47:16 »
Ciekawe i mało znane (przynajmniej dla mnie). D Z I Ę  K U  J E  M Y !
Wódka to śmierć, ale polski lotnik śmierci się nie boi...

Offline iq85

  • APAsq
  • *
Odp: Bliskie spotkania 3-go stopnia oraz incydenty z czasów Zimnej Wojny
« Odpowiedź #14 dnia: Sierpnia 21, 2008, 23:25:12 »
Dzięki, czekam na kolejne. ;)
DCS/FSX/AC/pCARS