Heh… 4x4 był przeze mnie brany pod uwagę. Na pewno jest pełen zalet. Natomiast problem pojawia się gdy zderzymy dwie cechy takich aut – komfort i użyteczność. Moja codzienna trasa ma się mniej więcej tak: 10% - bezdroża, droga gminna – 15%, powiatowa – 25%, droga krajowa – 50%. Mój kręgosłup nie wytrzymałby katowania go przez terenówkę dla tych, w sumie 25% trasy. Niewątpliwie jest to oczywiste, że powinienem mieć coś takiego. Niestety na razie nie. Tak jak pisał Ponury - sytuacja jest nader skomplikowana. Cóż, zachciało się natury, to się ma.

Choć wiem, całkowicie abstrahując, że nie zamieniłbym tego na nic innego.

Napęd na cztery koła kupie wtedy, gdy na stałe przeniosę moje życie zawodowe w okolice, gdzie obecnie mieszkam, to będzie naprawdę najmądrzejszym rozwiązaniem.
Gaz – ał! Dlaczego nie lubię gazu? Po pierwsze nie znam nikogo, kto umie go zamontować. Po drugie nie znam nikogo, kto umie gaz utrzymać, po trzecie uważam (moja całkowicie prywatna opinia – prawdopodobnie ”twarda” - na zasadzie „bo tak”, choć poparta pewnymi obserwacjami), że jest pewna grupa silników, które gazu się boją, na gaz reagują alergicznie i gaz pasuje do nich jak przysłowiowy wół. Są to – jednostki napędowe BMW – prawie wszystkie poza 1.6 (niestety nie znam oznaczenia), wszystkie DB, wszystkie Forda, większość Audi (choć nie jestem w tym miejscu fanatykiem), prawie wszystkie motory japońskie. Dlaczego? Min. dla mnie systemy wtryskowe Boscha (np. j-tronic i podobne) nienawidzą gazu i włosko-polskich kombinacji z modułami sterującymi. Oczywiście sekwencja i pełna zmiana charakterystyki daje jakąś namiastkę poprawności, ale uważam, że producent nie po to godzinami siedział nad właściwą mapą zapłonów, żeby mu teraz bruździć. Motory DB, czy BMW (mówię o starszych, dobrych wersjach – lata 80./90.) to sztuka inżynierii. Właściwe pasowania, dobrze dobrane charakterystyki materiałowe i inne przymioty robione pod konkretne paliwo, czyli benzynę. Moim skromnym zadaniem nie powinno się zaprzepaszczać tych osiągnięć przez dobór nieodpowiedniego „owsa”. Fakt – chodzi, ale do czasu. Motory japońskie – są szczególnie wysilone (moja Magdalena ma 1.4 ccm i „papierowo” 74 KM, czyli tyle ile VW Golf 1.

jak mógłbym zakładać do nich gaz? Ford zabrania instalowania gazu pod rygorem utraty gwarancji. Nie wiem, ale jakieś dozowniki z jakimś badziewiem dodatkowo smarującym gniazda zaworów to szczyt absurdu. Po prostu uważam, że takie sprawy są w rękach mądrzejszych ludzi, a nie w warsztacie u Heńka, co dorobi jakiś „cfanciś do wichajstra” i będzie super. Inżynierowie pracujący nad projektem uznali, że ma to chodzić na benzynie – to niech to chodzi. Jeśli gazować (znów moja opinia) to samochody kompletnie użytkowe (Golf, Fiat, Opel, Star 20 – benzyna itd.). Po pierwsze im to nie szkodzi wizerunkowo, po drugie jeśli coś się zepsuje to nie ma sprawy to i tak „młotki” zmieniamy trzonek i dalej stukamy. Obrazą dla mnie jest podjechanie Audi Q7 pod dystrybutor LPG. Dlaczego? Nie jestem jakimś snobem, ale jak kogoś na takie auto, to powinno być stać na dobre paliwo do niego (moja prywatna opinia) a nie kombinować. Po prostu nie stać mnie na coś to tego nie mam. Jeszcze słówko o LPG. Ja osobiście boleje nad faktem posiadania przez Polskę tego szlamu zwanego hucznie paliwem. Tankując na większości stacji gramy w ruletkę. Niestety cierpią na tym nasze kieszenie i nasze samochody (o drogach się nie wypowiadam). Dlaczego mielibyśmy je dodatkowo drenować i psuć gazem?
Samochód Rolama niestety jest poza moim zasięgiem, ale może uda się wyłuskać Mercedesa 300 D z 1989 r.?

Ten by posłużył więcej niż dwa lata…
PS. Woda (a mówiąc ściślej błoto) też występuje w moich okolicach. Taki mini front wschodni.
