Na temat Omegi mogę coś powiedzieć – jeśli chodzi o silniki benzynowe. Posiadałem takie w wersji A – 2.0 8V sedan (1989 r.) i B- 2.0 16 V (1995 – sprzed jak to nazywam prowizorki cynkowej) w wersji kombi. Oprócz blachy, która jest zmorą auta, nie zauważyłem żadnych poważnych awarii. Słowo wyjaśnienia mojej sytuacji: mieszkam w kompletnej dziczy, od asfaltu dzieli mnie ok. 2 km leśnych ostępów (nie zawsze odśnieżanych) a dojeżdżam ok. 60/70 km do miejsca pracy, w jedną stronę. Tak oto dziennie potrafię zrobić nawet więcej niż 160 km (dodając zakupy itp.) po naszych wspaniałych, polskich drogach, przy których wymięka każde auto (przez 15 lat było tego trochę – od Flagowej Polskiej Fury – Poloneza – 3 sztuki, do wymienionych Omeg). Każde auto, niezależnie od ceny (nowego nie miałem) rozpada się po ok. roku do dwóch, więc co jakiś czas mam problem (każdy wie jaki – 5 tyś. – śmiech, 10 tyś –nie wiadomo na co, 20 – niby coś można kupić, powyżej - szkoda kasy na używanego). Akurat w tym roku na auto wydam ok. 14 tyś. (tak przynajmniej planuje).
Zastanawiałem się nad Francuzem (skoro i tak się po roku rozpadnie), ponieważ wydaje się ten samochód w miarę oszczędny (aż do wystąpienia awarii). Ciekawiła mnie opinia o oplowskich 2.0/2.2 (podkreślę opinia użytkowników tego Forum – bo jakoś mam do Was zaufanie

). Zastanawiam się nad BMW serii 5 (Diesel), Oplem Zafirą (Diesel), może czymś innym?
W 124 – świetny samochód. Klasa sama w sobie, byłem kiedyś posiadaczem uroczej „beczuni” (W123 240D) w nienagannym stanie (było to jak byłem bajtlem i mieszkałem w tzw. mieście). Potem miałem okazję pojeździć właśnie W124. Cóż, w obecnym czasie niejednokrotnie szukałem Mercedesa, ale kończyło się to na tym, że właściciel chwalił się jak to „ze szwagrem ciągnął 3 tonową lawetę i gwarantował mi, że nie jedną jego samochód jeszcze pociągnie”. Może wypadało by udać się za Zachodnią granice w poszukiwaniu cacuszka, ale i czas nie pozwala i ochoty się nie ma, a rachunek czy kupić auto od tureckiego handlarza, czy od polskiego „cfaniaka” mówi sam za siebie.
To dobrze, że Ponury trafiłeś taki sprzęt, to naprawdę perełka (tak mi się coś majaczy, że Mazak ma „Baby – Benza”??). Takie poszukiwania niestety kosztują dużo czasu i wiele zacięcia, którego nie mam. Do tego koszty latania po całym kraju. Następny problem pojawia się przy serwisie. Jeśli kupił bym takie auto to żaden wiejski ćwok by nie mógł go dotknąć (mówię o mechanikach). Oni, Panowie, Mercedesy/BMW „gazują” co uważam za zniewagę dla marek, a specom z obór wystawia najlepszą ocenę ich kultury technicznej.
Tak więc w mojej sytuacji, w której samochód posłuży mi na góra dwa lata chciałbym ustrzelić coś w miarę jeżdżącego z silnikiem Diesela (aby nikt mi nie zakładał I generacji gazu do „wielowtrysku” i fizycznie kasował kontrolkę „check engine” , a przy sprzedaży „cfaniakował”, że auto gazu nie widziało). Wolę wymienić turbinę, czy pompę przy Dieselu (również na używaną, bo tzw. regenerowane to dla mnie dziadostwo), niż cały motor, czy układ wtryskowy w benzynie (na jedno wychodzi).
Dlatego trochę zawracam tylną część ciała, ale myślę, że za bardzo się na mnie nie obrażacie, bo to chyba ciekawy temat do jakiś tam dyskusji.
