Oj tam, oj tam.
Na pewno każdy z Was by poleciał zapłacić za porządnie zbudowanego kompakta 180 tysięcy złotych, gdyby tylko miał wytrzymać 20 lat zamiast 10 (przecież jakość kosztuje). Mimo, że bardziej opłaca się kupić dwa po 70 tysięcy, w miarę zużywania... A do tego zamiast nowoczesnego silnika palącego kropelkę i o fantastycznej kulturze pracy kazać sobie tam wsadzić klekota, który z dwóch litrów produkuje 75 koni i na obrotach jałowych szyby w nim latają jak w autobusie. Bo to przejedzie milion kilometrów. Oczywiście z elektroniki to dwubiegowe wycieraczki i ewentualnie ogrzewanie tylnej szyby. Na co komu te automatyczne klimatyzacje i elektryczne lusterka, tylko więcej rzeczy, które nawalą po x latach. I trzeba będzie dopłacić 500zł albo nawet dwa kafle!
Fakt, producenci aut są teraz w ostrym młynie, bo przyzwyczaili klientów, że auto klasy średniej ma palić 7 litrów benzyny w mieście, mieć przynajmniej 150KM, pełny wypas w elektronice, komfort i ciszę w środku, a kosztować ma przy tym poniżej 80 tysięcy. Ma być pakowne i rodzinne, jednocześnie łatwe w parkowaniu, sportowe ale jakimś cudem ekonomiczne, z elektrycznym wszystkim ale bezawaryjne, do tego super bezpieczne itp. Spoko, to się da wszystko włożyć do jednego auta, ale tak wyżyłowane arcydzieło inżynierii będzie kosztowne w utrzymaniu, takie prawo natury. W zakupie też będzie kosztować majątek.
I majątek kosztowały nowe beczki w czasach, gdy były produkowane, czy stare audice i inne takie. Chyba w tej całej nostalgii za tym, jaka to kiedyś była świetna motoryzacja, zapominamy, że to właśnie te topowe limuzyny były takie fajne. Reszta albo psuła się nie mniej, niż obecnie, albo nie miała w środku nic, co by się mogło zepsuć. Ja wolę wliczyć w koszta eksploatacji serwisowanie klimy, niż nie mieć i się cieszyć, że się nie psuje ;P
Także dziś wciąż mamy wybór
- kupić "zwykłe" auto typu Focus czy inna Astra i bujać się w klimie i 6 poduszkach przez 8 lat, odwiedzając mechanika pod koniec pewnie częściej, niż byśmy chcieli,
- kupić BMW 7 albo coś w ten deseń, bujać się w climatroniku, 12 poduszkach, ksenonach i alufelgach przez 15 lat, mechanika pozdrawiając zza płotu, ale zostawiając po półtorej kafla na każdym przeglądzie i spłacając kredyt przez te 15 lat,
- kupić gołego Logana, co nawet wspomagania nie ma, i turlać się nim do usranej śmierci wydając na eksploatację mniej niż na fajki, ale z wygód mając regulowane oparcie.
Dla każdego coś miłego

Nie bądźcie już jak te stare dziadki, co to za ich czasów wszystko było lepsze
