Wszystko pięknie, z tym, że nie do końca.
Dysza Venturi rzeczywiście mierzy ciśnienie statyczne, ale nie powietrza opływającego samolot, tylko powietrza przyspieszonego wewnątrz dyszy. Prawo ciągłości przepływu, wymuszając zależność liniową wartości owego przyspieszenia względem powietrza "na zwenątrz" dyszy, gwarantuje nam liniową zależność różnicy ciśnień statycznych - "zewnętrznego" i "dyszowego". Ta różnica dopiero jest podstawą do wyliczenia prędkości.
"Static Port", czyli po ludzku port statyczny czy też (na)dajnik ciśnienia statycznego, mierzy tylko i wyłącznie ciśnienie "zewnętrze", nie związane z ruchem samolotu. Ciśnienie przez niego mierzone na stałej wysokości pozostaje niezależne od prędkości lotu.
Pitoty (dawniej zwane rurkami spiętrzeniowymi) mierzą natomiast tzw. ciśnienie dynamiczne (dawniej zwane ciśnieniem spiętrzenia), które definicyjnie jest wartością ciśnienia na powierzchni, na której ruch powietrza zostaje wyhamowany do zera. Czyli jakby na ścianie opierającej się naporowi wiatru. Nietrudno sobie wyobrazić, że jest ono wyższe od statycznego. I podobnie jak w przypadku dyszy Venturi, właśnie ta różnica, będąc zależną od prędkości wyhamowanego strumienia powietrza, pozwala ową prędkość zmierzyć.
Położenie jedynych odbiorników ciśnienia statycznego, jakimi są porty statyczne, dobiera się na samolotach tak, aby wszelkie zmiany konfiguracji lotu (w tym również prędkości) w zakresach "normalnych" miały na ich wskazania jak najmniejszy wpływ. Bo przecież chodzi przede wszystkim o zmierzenie ciśnienia statycznego właśnie, a więc niezależnego od prędkości...