Na chwilę obecną USA mają plan aby zwiększyć liczebność swoich sił powietrznych o samoloty bezzałogowe. F-35 ma być ostatnim załogowym myśliwcem wyprodukowanym w najbliższym okresie, nie oznacza to, że już nigdy nie będą robić załogowe. Chociaż różne źródła różnie podają.
Myślę, że ktoś w USA zdaje sobie sprawę iż Raptorem czy F-35 nie wygra się takich konfliktów jakie mają miejsca po opanowaniu danego terenu - tak jak teraz jest w Afganie czy Iraku. Po co wysyłać duże maszyny na niebezpieczne loty bojowe przy glebie, ryzykując utratę drajvera i samolot skoro można wysłać coś o wiele tańszego z operatorem siedzącym ładnych parę mil od miejsca akcji. Zero ryzyka, straty finansowe minimalne.
Idąc dalej za ciosem możemy tylko czekać na konstrukcje mogące wykonywać manewry o przeciążeniach, których nie jest w stanie wytrzymać żaden pilot, nawet nasz Wujek

Myślę, że takie konstrukcje bardzo szybko znajdą zastosowanie w systemie obronnym USA a opóźnienia w transmisji będą z czasem coraz mniejsze.
Ze względu na niewielkie rozmiary takich konstrukcji oraz (za pewne już niedługo) zastosowaniu w nich technologi stealth, maszyny te będą ekstremalnie trudne do wyeliminowania przez wrogi samolot.
A teraz czas na S-F...
z czasem powstaną maszyny bezzałogowce zaprogramowane w odpowiedni sposób do wykonywania określonych zadań. Pozwoli to wyeliminować, ciągle istniejące: błąd ludzki oraz spowolniony czas reakcji. Po kilku dziesięcioleciach takie maszyny kompletnie wyeliminują człowieka z zadań operowania nimi co przyczyni się do powstawania wielu obaw przed maszynami. Te kiedy tylko poczują się zagrożone wystąpią przeciwko naszej rasie doprowadzając do wojny pomiędzy ludźmi oraz maszynami. Dalszy ciąg tej historii znacie z Terminatora
