Autor Wątek: Roli żółci wyplujki - czyli smętnych wynurzeń ciąg dalszy  (Przeczytany 1600 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline Rola

  • *
  • 9/39 & R'n'R
Witam Czcigodnych Parafian,
zdaję sobie sprawę, że forum to nie hyde park, ale jako że inni nie mają obiekcji przed wypisywaniem prywatnych problemów, dlaczego ja miałbym się pohamować? Tym bardziej, że wiem że znajdę tu wciąż przychylne mi osoby.
Oto kolejny odcinek mej batalii z prozą życia. Sprowadzony do parteru próbowałem załapać się na staż (marne $, ale lepsze to niż nic). Jako że ofert sensownych mało, sam rozglądałem się za sensownym miejscem. I nagle, po powrocie z wycieczki, jaką odbyłem z Tatą, zapaliła mi się żaróweczka z pomysłem: zostanę muzealnikiem. No, prawie.


Odwiedziłem ostatnio ciekawe muzeum. Przemilczę które (jak doczytacie do końca zapewne zrozumiecie dlaczego, jeśli ktoś się domyśli gdzie i kto - proszę nie wypisywać tu na forum), nadmienię jedynie, że tematyka jak najbardziej nas interesująca, okres również. Pomysł bardzo mi się spodobał, na tyle, że po powrocie wykiełkował u mnie szalony koncept: zaproponuję, by mnie wzięli tam na staż. Jako że ostatnio udawałem speca od reklamy właśnie w takim charakterze tam się widziałem. Muzeum jest - o dziwo - prywatną kolekcją, właściciel to entuzjasta tematu. Wydawałoby się, że swój swojego zrozumie. Przyprowadzę mu więcej odwiedzających = facet będzie miał więcej funduszy na renowację eksponatów. A nie poniesie przy tym kosztów, bo za staż zapłaci Urząd Pracy. Tymczasem ja przygotowując piękne foldery reklamowe etc. (bo działam przy tym co lubię i na czym się znam, bądź co bądź siedzę w tym okresie co najmniej od lat paru, mam zgromadzonych nieco materiałów i stać mnie na efektowną stylizację, co ważne: ten facet to najwyraźniej docenia bo całe jego muzeum jest przepełnione stylem epoki) co zawsze powiększy moje portfolio. Zarobię skromnie, ale wypłata stała i pewna, pośpiechu nie ma, pracuję z tym co lubię. No i będzie to wszystko dobrze wyglądało na moim CV.

Całkiem nieźle, prawda? Rzecz jasna nigdy nie może być w życiu dobrze.

Żeby faceta do siebie przekonać, jaki to jestem pracowity i zdolny, zacząłem już przygotowywać "strategię kampanii reklamowej", tj. wymyśliłem m.in. dodatkową atrakcję multimedialną jaką praktycznie po kosztach materiału mógłby przygotować. Zanim w ogóle uderzyłem z tą propozycją zaoferowałem że bezpłatnie zaprojektuję mu pewną duperelkę, z miłości i przyjaźni dla bratniego entuzjasty staroci. Gość nawet tym nie był zainteresowany.

Ja rozumiem, że może go nie być stać na zatrudnienie mnie na etacie - to nawet założyłem początkowo. Ale dlaczego nie weźmie mnie na staż płacony przez urząd? Wszak ma prywatną firmę (nota bene widnieje na biletach do muzeum - tyle odnośnie struktury organizacyjnej), więc niby dlaczego nie może?

Powiedzcie, czy ja mam na czole jakiś tajemny znak? I dlatego tak mi się wiedzie? O co tu chodzi? Wykazałem się inicjatywą, pracowitością, pomysłowością - dlaczego zamiast skromnego chociaż sukcesu znów zmarnowałem czas? Podobnie jak w mym przeklętym kochanym ś.p. lotniczo-symulacyjnym projekcie... Dlaczego życie mnie tak [autocenzura]? Bo chcę zrobić coś sensownego, co przydałoby się i innym? Może jakbym szmuglował papierosy przez granicę, albo został producentem pornosów dopiero wtedy odniósłbym życiowy sukces?

Proszę, pocieszcie mnie jakoś, bo tracę powoli rozum... naprawdę coraz ciężej mi w życiu... pod tymi trudami powoli zaczyna pękać w posadach i zdrowie fizyczne...
« Ostatnia zmiana: Marca 14, 2010, 19:11:38 wysłana przez Rola »
"Każdy kilogram nowego samolotu szczególnym dobrem Narodu"

Odp: Roli żółci wyplujki - czyli smętnych wynurzeń ciąg dalszy
« Odpowiedź #1 dnia: Marca 14, 2010, 21:04:09 »
Przyznam, że nie bardzo rozumiem... Narzekasz na tego człowieka co Ci nie dał pracy? Jeśli tak to po co się przejmować? Jego strata. Tyle pocieszenia. Z drugiej strony (jeśli mogę się wypowiedzieć) jeśli widzisz, że idąc w tym kierunku o którym piszesz dostajesz kopy na "tyły", to może czas się zastanowić nad zmianą azymutu? Nie obraź się, ale tak zieje z Twoich wypowiedzi. Będzie dobrze! ;-)
L'ordre règne à Varsovie!

Offline Rola

  • *
  • 9/39 & R'n'R
Odp: Roli żółci wyplujki - czyli smętnych wynurzeń ciąg dalszy
« Odpowiedź #2 dnia: Marca 14, 2010, 22:01:18 »
Tichy, bez obrazy, ale jesteś tutaj od zeszłej jesieni, toteż nic dziwnego, że nie bardzo rozumiesz. "No bo kto to taki ten Rola, no nie?"
Zatem jeśli nie masz jakichś konkretnych propozycji (bo takie świetlane "rady" jak "zmień azymut" to ja też potrafię dawać), to pozwól zabrać głos kolegom, którzy znają mnie już parę lat.
"Każdy kilogram nowego samolotu szczególnym dobrem Narodu"

Offline syringe

  • *
  • Centipede
Odp: Roli żółci wyplujki - czyli smętnych wynurzeń ciąg dalszy
« Odpowiedź #3 dnia: Marca 14, 2010, 22:06:49 »

...Powiedzcie, czy ja mam na czole jakiś tajemny znak? I dlatego tak mi się wiedzie? O co tu chodzi? ...

To tak dla poprawienia humoru.





Ogólnie może facet jest jakimś strasznym indywidualistą? Może chce wszystko dla siebie? Może traktuje swoje eksponaty jak dzieci i nikogo do nich nie dopuszcza? A może mu się po prostu nie spodobałeś.
Nie ma co się dręczyć.


Edit. No my się też raczej nie znamy... może dopisz w tytule "dla znajomków".  :020:

Pozdrawiam Serdecznie.

Odp: Roli żółci wyplujki - czyli smętnych wynurzeń ciąg dalszy
« Odpowiedź #4 dnia: Marca 14, 2010, 22:11:52 »
"No bo kto to taki ten Rola, no nie?"

Zdaję sobie sprawę kim (tu na Forum) jesteś i wiem co robisz (z tematów jakie zapdajesz na Forum).

Jeśli można, to dorzucę Ci jeszcze jedną radę - zmień podejście, może ludzie którzy Cię nie znają zaczną z Tobą rozmawiać i docenią to co robisz. Tym samym milknę :-)
L'ordre règne à Varsovie!

Schmeisser

  • Gość
Odp: Roli żółci wyplujki - czyli smętnych wynurzeń ciąg dalszy
« Odpowiedź #5 dnia: Marca 14, 2010, 23:20:52 »
Meine alte Kamerad.
Tichy ma sporo racji. Kiedyś dawno temu napisałem niby esej na temat psychologicznych aspektów walki online. Opisałem cos co pozwoliłem sobie na włąsny uzytek nazwać Syndromem Ofiary.
Teraz juz sam jestem dziadkiem .... oups nie ta kartka... teraz jestem bogatszy o sporą wiedzę z zakresu psychologii  i niewątpliwie znam lepiej siebie.Świat dzięki temu, nie bez bólów oczywiście, stracił czarno biały ryt... :)
Syndrom Ofiary jest dobrze poznany i opisany. W psychologii jakis prostak bez artystycznego zacięcia nazwał go Samospełniającą sie przepowiednią.
Ludzie chętnie dają innym coś. Tym chętniej im mniej jest to temu komus potrzebne.
Dlatego tak cięzko znaleźć pracę człowiekowi który dlugo jej nie miał.

Ergo.  Jesli widac że ci nie zależy za bardzo, wówczas podnosisz swoje szanse.
Reszte sobie dogóglaj.

Offline Rola

  • *
  • 9/39 & R'n'R
Odp: Roli żółci wyplujki - czyli smętnych wynurzeń ciąg dalszy
« Odpowiedź #6 dnia: Marca 15, 2010, 01:32:14 »
LOL, już zdarzało mi się starać o posadę, na której niezbyt mi zależało - i jakoś nie przemieniło się to w sukces.

Może niepotrzebnie byłem z Wami tak szczery odnośnie tego, ile krwi napsuła mi decyzja (a może właśnie brak zdecydowania?) tego gościa; po prostu szansa na taką fuchę nie zdarza się codziennie (Szmajs, nie chciałbyś pracować w otoczeniu Merców i Zündappów z czasów Adiego? ... oups, za dużo powiedziałem :D ).

15 lat temu to cierpiałem raczej na syndrom człowieka sukcesu, nie ofiary, tyle że życie zrewidowało moje poglądy...

Dla doszukujących się psychologiczno-socjologicznych przesłanek śpieszę z wyjaśnieniem: podtekst mojego postu był taki: Koledzy (i Koleżanki!), nie udało mi się ostatnio nigdzie wcisnąć, a znajomości mam bardzo ograniczone. Mam jednak Was (tak to przynajmniej odbieram po tym, jak poświęciłem temu forum kilka lat), może Wy macie jakieś lepsze chody, wszak przewija się przez to forum kilkaset osób... a statystyki nie kłamią, "ukryty rynek pracy" czyli danie posady znajomemu to najczęstszy sposób na znalezienie fuchy. I proszę nie myśleć, że idę tu na łatwiznę czy zwalam wszystko na innych: "normalnych" kanałów już próbowałem, niestety bez rezultatów.
"Każdy kilogram nowego samolotu szczególnym dobrem Narodu"

Offline TheWitch

  • *
  • IL-2 racer
Odp: Roli żółci wyplujki - czyli smętnych wynurzeń ciąg dalszy
« Odpowiedź #7 dnia: Marca 15, 2010, 01:42:40 »
A co byś chciał / potrafisz dobrze robić ? Gdzie by Ci ta praca pasowała ?
U mnie co prawda nie ma wolnych etatów, ale zawsze można się rozpytać przecież ... Znajomości odwiecznym kluczem do sukcesu.
************************************************************************

Idąc Doliną Śmierci zła się nie ulęknę ... albowiem to ja jestem najgorszą wiedźmą w tej dolinie !

Odp: Roli żółci wyplujki - czyli smętnych wynurzeń ciąg dalszy
« Odpowiedź #8 dnia: Marca 15, 2010, 08:54:20 »
Czołem Rola.

Na początek (w tym wypadku mało oklepane ale szczere) "Głowa do góry"!

Przez 3 lata mieszkałem i pracowałem w Gdańsku. W czasie tego okresu było dobrych kilka miesięcy "na przezrobociu". Nigdy nie uważałem się za jednostkę wybitną ale też nie za jakiegoś głupka. Pod koniec okresu "przezrobocia" (owszem na rozmowy się chodziło czasami 2 etap, zapewnienia ze strony niedoszłego pracodawcy o "właściwie zdobytej posadzie" i kupa rudo-brązowa) zaczynałem poważnie zastanawiać się co ze mną "nie tak". Wszystkie sztuczki rozmowo-kwalifikacyjne notorycznie spalały na panewce. Zaczynało robić się nie wesoło - na samych "fuchach" człowiek nie jest w stanie zaplanować sobie życia. Pod koniec tego okresu doszło prawie do załamania. Zastanawiałem się analizowałem co jest kutfa nie tak.

Schmeiss ma tutaj po części rację. Do podobnych wniosków doszedłem i ja. Jednak po kilkumiesięcznym urlopie od pracy ciężko iść na rozmowę i grać luzaczka, któremu wsio wisi. Trzeba być dobrym aktorem, mieć stalowe jaja lub być panem Włodkiem spod warzywniaka (zawsze uśmiechnięty i ululany - skąd na to bierze? - "t_e_g_uo   n_ii_e  wie nii_kt" - J#b! dwie gigantyczne kule po uszkach).

Dzisiaj szukając pracy (nawet jeśli jesteś znakomitym fachowcem) musisz najpierw być znakomitym handlowcem. Sprzedać się umiejętnie to jest połowa sukcesu.

Jak ja zdobyłem pracę, na dodatek pracę z której byłem zadowolony (oprócz mojego ex kierownika  :118:)? Przestałem grać w/g standardów PR (nie zarzucam Tobie tego). Zacząłem dawać do zrozumienia "egzaminatorom" że wiem ile warta jest moja praca i że wiem jak dobrze ją wykonać (nie nie bezczelnie). Przed wejściem na "sale operacyjną" banan na gębie przez łzy :) i wio.
Może to zabrzmieć śmiesznie lecz po 2-3 tyg takich zabiegów, pierwszego dnia w nowej pracy, musiałem telefonicznie odwoływać 2 inne "wygrane" posady. Wybrałem tą, która mi pasowała najbardziej.

Sukcesem jest samoanaliza. Trzeba tylko uważać, żeby się nie zapętlić  :121:

PS.: Nadszedł czas na zmianę pracy (za niskie warunki na zakładanie rodziny i inne...) I co? O nieee :) drugi raz nie przeszedł bym tego hehe. Wiązało się to ze zmianą zamieszkania (wróciłem na stare graty - opuściłem 3miasto) i założyłem własną firmę. Owszem, bałem się jak cholera. Z drugiej strony powiedziałem sobie - kutfa nie taki bajzel już miałeś a teraz przynajmniej "na swoim". Nie żałuje niczego. Robię to co kocham a w niedługim czasie może zacznę wdrażać hobby (produkcja e-kokpitów  :118:)  jako jeden z kierunków moich usług - Może taką drogę wybierz?

PS2.: Jeszcze jedna uwaga:

Cytuj
a znajomości mam bardzo ograniczone.

Dzisiaj niby mamy kapitalizm. Jednak nie rządzi pieniądz jeno "kolesiostwo". Bardzo często zatrudniony zostaje człowiek mniej wartościowy jako pracownik na rzecz "znajomości" innego.

Napisałeś, że nie wiesz czy dobrze zrobiłeś dzieląc się tym z nami. Jestem pewny że tak. Czasami pomaga w ogarnięciu osoba trzecia (nie rodzina, bliski kumpel).


Powodzenia w szukaniu pracy!
« Ostatnia zmiana: Marca 15, 2010, 09:01:21 wysłana przez BOCZEK »

Odp: Roli żółci wyplujki - czyli smętnych wynurzeń ciąg dalszy
« Odpowiedź #9 dnia: Marca 16, 2010, 05:24:24 »
Dzisiaj niby mamy kapitalizm. Jednak nie rządzi pieniądz jeno "kolesiostwo". Bardzo często zatrudniony zostaje człowiek mniej wartościowy jako pracownik na rzecz "znajomości" innego.

Pytanie w czyich oczach "mniej wartościowy"? Nie oceniałbym zjawiska negatywnie, bo w praktyce zatrudniania kogoś "po znajomości" ma wiele plusów - np. większe jest prawdopodobieństwo, że to co się twierdzi o kwalifikacjach zatrudnionego to prawda, bo same papierki często niewiele mówią (albo kłamią) oraz mniejsze jest prawdopodobieństwo, że pracownik "odwinie jakiś numer", choćby ze względu na lojalność wobec polecającego.

Sam jestem od paru lat (ale już nie długo bo "firmę" likwidują) w sytuacji osoby kierującej komórką liczącą kilkudziesięciu pracowników i zawsze gdy miałem konieczność zatrudniania nowych ludzi (a np. 2 lata temu musiałem praktycznie podwoić liczbę podległych pracowników) zaczynałem do rozpytania wśród znajomych, zaufanych pracowników itd., a dopiero potem rozpatrywałem wnioski "z ogłoszenia". Ot po prostu większe bezpieczeństwo w zatrudnianiu niż sugerując się bzdetami w CV i innej radosnej twórczości.

Dzisiaj szukając pracy (nawet jeśli jesteś znakomitym fachowcem) musisz najpierw być znakomitym handlowcem. Sprzedać się umiejętnie to jest połowa sukcesu.

Jak mogę coś podpowiedzieć jako osoba mająca pewne doświadczenie w rozpatrywaniu podań o zatrudnienie i z wyborem na podstawie dostarczonych papierów, to unikaj jak ognia tych sztampowych dokumentów pisanych wg jakiś wzorów opracowanych przez niby fachowców.

Nic mnie tak nie rozśmiesza jak wypisywane w CV głupoty na temat zainteresowań - przecież nie szukam kumpla tylko pracownika. Zainteresowania mają sens gdy są zbieżne z wykonywana pracą i w jakiś sposób przyczyniają się podnoszenia kwalifikacji. A tak to co mnie obchodzi co pracownik robi po robocie? Śmieszy mnie jakiś "Zdzichu" piszący o tym, że hoduje rybki akwariowe czy "Jadzia" co to interesuje się książkami i podróżami. Podobnie z "listami motywacyjnymi" (kto to w ogóle wydumał?), w 90% to kompletny bełkot, nieprzydatny do niczego, za wyjątkiem nakarmienia niszczarki.

Rola nie napisałeś wiele o przyczynach problemów z długotrwałym znalezieniem pracy, tak więc bez urazy jak powyższe nie ma zastosowania, ale napisałem to co mi nasunęło pierwsze "z życia".

Offline Rola

  • *
  • 9/39 & R'n'R
Odp: Roli żółci wyplujki - czyli smętnych wynurzeń ciąg dalszy
« Odpowiedź #10 dnia: Marca 16, 2010, 22:52:59 »
Spodziewałem się, że ktoś zada to konkretne pytanie i nasza droga Wiedźma z forum ;) nie zawiodła.
Sęk w tym, że mam zbyt wiele zdolności i umiejętności, a za mało doświadczenia na jednym stanowisku. Podobnie jak Boczek żyłem z fuch i zleceń, co mogło mi pasować jakieś jeszcze 7 lat temu... ale w tym kraju nie da się... szczególnie jak potrafią zwlekać z wypłatą dla ciebie 3-5 miesięcy (kol. kaa zaświadczy ile zwlekała nam TVP) !

Co umiem? Myślę, że już po tym rozpętanym przeze mnie przedsięwzieciu można sporo wywnioskować. Choć chwaliłem się, że jestem "pan kerownik" :003: to sporo robiłem sam: koordynowałem działania kilkuosobowego międzynarodowego zespołu (ach, jak to brzmi!) z naborem włącznie, gromadziłem i przetwarzałem (nierzadko tłumaczyłem) dokumentację, projekt i częściowa realizacja układu graficznego strony www, redagowanie strony + artykuły + ich tłumaczenia, dodatkowe pomniejsze prace graficzne 2D i 3D, projekty materiałów reklamowych (nota bene mam w szafie prototyp jednej z tych nieszczęsnych koszulek), montowałem dźwięk (pakiet gadek pilotów) i video (prezentacja dla Muzeum Techniki w PKiN). Jakiś rok temu przeżyłem szok gdy dowiedziałem się, że nawet takie promowanie na forach jest częścią Public Relations i za to ludziom się płaci! No patrzcie państwo... czyli dopisać mi: Promotion & Public Relations Department Manager :D ach, i jeszcze badania materki... maketrin... makertingowe! (śmiejcie się, ale nawet tego co ja zrobiłem nie dopilnował wydawca czasopisma, które splajtowało w zeszłym roku zostawiając mnie na 2 kwartały z niezapłaconymi artykułami).
Oprócz tego głównie klepałem tłumaczenia (mam Proficiency jakby co)  m.in gier (najbardziej chciałbym właśnie tego typu materiał, jak film czy książka, nie śmiem zbliżyć się do np. prawniczego żargonu z umów m-dzynarodowych etc.), kreśliłem na kompie plany budowlane (Tato był od kwestii merytorycznych) kilkukondygnacyjnego budynku, projektuję liternictwo (kilka czcionek, własne oraz np. cyfrowe wersje przedwojennych).
W zeszłym roku zacząłem uczyć się budowania stron www, ale nieprzewidziane trudności odstawiły mnie od tego na kilka miesięcy, przez co muszę ten temat gruntownie powtórzyć i utrwalić (ale np. obsłużyć stronę w oparciu o Joomla! to wciąż pamiętam jak).
W tej chwili załapałem się na darmową naukę (może wreszcie ta UE się na coś przydała, LOL), więc będę mógł za jakiś czas udokumentować moje 17-letnie doświadczenie pracy z kompem dyplomem technika. Wszak kiedyś i programowania się uczyłem (m.in. obiektowe w Visual Basic), a na stronie 9-1939 testowałem bazę danych której byłem współpomysłodawcą (kol. Leszek957 zaświadczy).

Przez tą moją wielowarzywność (czytaj: szeroką wrażliwość artystyczną i kreatywność, umiejętność przewodzenia grupie itepe :002: ) doszedłem do wniosku parę lat temu, że sprawdziłbym się w reklamie (dlatego polazłem na tego technika), choć nie jest to moja wymarzona praca. Doświadczenie z owym symulatorowym projektem nauczyło mnie, że najlepiej pracuję nad swoim. Choć przeklinam dziś, co mnie pokusiło by się za to zabrać, potrafię docenić pozytywne aspekty. Naprawdę dużo się nauczyłem. Piecuch i domator, a nagle podróżowałem po kraju załatwiając dokumentację itp. Samotnik, a nagle stałem się duszą towarzystaw na forach i nie tylko :002:

Dlatego ostatnio pisałem na forum, że potrzebowałbym kogoś do współpracy, a rozpocząłbym inny projekcik. Brakuje mi właśnie bazy produkcyjnej, albo przynajmniej współpracownika. Nie mogę być wiecznie sam. (Samemu to można otworzyć powiedzmy zakład szewski...)
Potrzebny byłby ktoś od spraw organizatorsko-finansowo-papierkowych, np. jeśli gra ma być dostępna na zasadzie "dostaniesz kod dostępu za SMSa" to trzeba taki system wprowadzić na stronę, jak się rozliczać itd. Wszystko inne da się znaleźć, wykonawców, a nawet kapitał  :003: Ja miałem zająć się częścią designerską, projektem interface, grafiką ikonek, napisaniem i tłumaczeniem tekstów, projektem strony www, promocją etc. - czyli podobnie jak w wypadku owego nieszczęsnego symulotniczego przedsięwzięcia.

No ale nie zawsze można w życiu robić to, czego się pragnie. Mogę i być gdzieś wyrobnikiem "9 to 5", choć nie da mi to takiego pozytywnego kopa jak powyższe. Bądź co bądź praca to nie tylko wypłata, choć jest to czynnik niezbędny do przeżycia...
Przydałyby się jakieś kontakty, np. w branży wydawniczej (mam na myśli czasopisma, bo chciałbym omówić jeden pomysł; nie pogardziłbym z drugiej strony tłumaczeniem książek), czy wśród developerów gier. No kiedyś wydawało mi się że mam, z jednej strony JanuszB, dalej 1C i Ubisoft... buehehehe! Później pisywałem do jednej polskiej firmy, ale może trafiłem na zły moment (wakacje) ? Nie wiem po co odpisywali, że są zainteresowani, odsyłając mnie wyżej w chain-of-command, by później zapomnieć mi odpisać.

Nic mnie tak nie rozśmiesza jak wypisywane w CV głupoty na temat zainteresowań - przecież nie szukam kumpla tylko pracownika. Zainteresowania mają sens gdy są zbieżne z wykonywana pracą i w jakiś sposób przyczyniają się podnoszenia kwalifikacji. A tak to co mnie obchodzi co pracownik robi po robocie? Śmieszy mnie jakiś "Zdzichu" piszący o tym, że hoduje rybki akwariowe czy "Jadzia" co to interesuje się książkami i podróżami. Podobnie z "listami motywacyjnymi" (kto to w ogóle wydumał?), w 90% to kompletny bełkot, nieprzydatny do niczego, za wyjątkiem nakarmienia niszczarki.
Alleluja! Bałem się, że jestem już ostatnim, który zachował dystans i zdrowy rozsądek śmiejąc się z tych wymysłów.

Boczku, miałem na myśli, że może niepotrzebnie zwierzyłem się z negatywnych emocji, miast tego lepiej bym przeszedł do (bardziej konstruktywnego) meritum sprawy.
"Każdy kilogram nowego samolotu szczególnym dobrem Narodu"