(...)
Podobno był przed lotem w pełni zatankowany, dolatując zużył gdzieś 1/4. Co się stało z resztą paliwa? Nie było wielkiego wybuchu, a był pożar. Wsiąkła w ziemię, w błoto?
(...)
Jeśli mogę sobie pozwolić na króciutką, amatorską analizę:
1. Nie jest tajemnicą, iż rosyjskie konstrukcje lotnicze zbliżone układem do Tu-154, zwykły cierpieć na mniej lub bardziej kłopotliwe trudności z wyważeniem. Z tego powodu kolejność opróżniania zbiorników paliwa mogła być dość nietypowa. Nie znam jej, ale nie zdziwiłbym się za bardzo, gdyby była zgodna z numeracją zamieszczoną w poście Razorblade'a.
2. O ile wiem (z dostępnych na tą chwilę informacji), samolot zderzył się z ziemią w położeniu zbliżonym do odwróconego, pozbawiony na skutek kolizji z drzewem znacznej części lewego skrzydła. Na skutek zderzenia część ogonowa, w tym gondole silników, oddzieliła się od kadłuba niemal w całości, pozostając jedną z nielicznych, które nie doznały całkowitego zniszczenia.
3. Samolot ten (co nie jest raczej dziwne) większość paliwa przewoził w skrzydłach. Skrzydła te zaś (co już jest dość niespotykane) mają dość znaczy ujemny wznios.
4. Paliwo lotnicze jest raczej nieskore (w porównaniu do innych paliw) do zapłonu, a szczególnie gwałtownego.
Te cztery "fakty" umożliwiają wysnucie takiej hipotezy:
Na skutek zderzenia z drzewem samolot traci - między innymi - znaczną część paliwa znajdującą się w zewnętrznej części skrzydła lewego. Nie wiem dokładnie, w którym miejscu nastąpiło uszkodzenie, ale na pewno po zewnętrznej stronie gondoli podwozia (obie golenie podwozia głównego widoczne na miejscu wypadku). W "korzystnym" przypadku zużywania paliwa zgodnie z "numeracją", zbiorniki oznaczone cyfrą "3" powinny być pełne, te oznaczone cyfrą "2" opróżnione mniej więcej w połowie. Możliwe, że nastąpił również wyciek ze zbiornika przykadłubowego lewego; nie słyszałem jednak, aby ktokolwiek donosił o oznakach zapłonu wyciekającego paliwa jeszcze w powietrzu.
Samolot następnie zderza się z ziemią w pozycji odwróconej ("na plecach"). Jedną z pierwszych "części", które zetknęły się z ziemią, był statecznik pionowy; na skutek czego oderwał się zapewne stożek ogonowy wraz z silnikami. Oddzieliła się więc, i zapewne oddaliła nieco od reszty samolotu, ta część, która stanowi poważne zagrożenie wywołania zapłonu (gorące elementy, być może jeszcze płomień, do tego dużo twardych, metalowych, szybko poruszających się elementów). Pozostałe elementy tak groźne już nie są, szczególnie że samolot spadł na grunt dość miękki, a do tego zadrzewiony.
Zderzenie z ziemią w położeniu "na plecach" niesie za sobą dalsze konsekwencje. Nie wiem, jak dokładnie wyglądał proces ruchu wraku po ziemi i jak postępował proces niszczenia kolejnych elementów; pamiętając jednak gdzie i jak zamocowane są skrzydła, a więc po silnikach najbardziej masywne elementy samolotu, oraz mając na uwadze, że właśnie w skrzydłach i pomiędzy nimi znajdują się zbiorniki paliwa, wnosić można, iż na skutek ujemnego wzniosu oraz "amortyzacji" miażdżonym kadłubem stosunkowo długo pozostawały one "w jednym kawałku". Położenie gondoli podwozia po wypadku (blisko siebie, w przybliżeniu równolegle, w odległości "na oko" zbliżonej do konstrukcyjnej) również przemawia za takim scenariuszem. Bardzo możliwe więc, że na skutek takiego przebiegu zdarzeń zbiorniki (szczególnie te, które zawierały jeszcze paliwo) uległy stosunkowo niewielkim zniszczeniom, na dodatek dopiero w późniejszym okresie, gdy bryła samolotu zdążyła już znacząco wyhamować. Oczywiście uszkodzenia prawego skrzydła powinny nastąpić nieco wcześniej, oraz wywołać obrót leżącego już na ziemi wraku w stronę prawą (a właściwie lewą, patrząc "z zewnątrz"), rozpryskując paliwo z tego skrzydła "za wrakiem", a więc znów w miejscu, gdzie ilość źródeł zapłonu była znacznie mniejsza.
Aby mogło nastąpić "detonacyjne" spalanie paliwa lotniczego, musi być ono dość znacznie rozpylone w powietrzu, do tego w obecności dość "skutecznego" źródła zapłonu. Przedstawiony powyżej, hipotetyczny co prawda, ale w moim mniemaniu wystarczająco prawdopodobny, przebieg zdarzeń ogranicza w znacznym stopniu możliwość zajścia pierwszego z tych warunków, a prawie wyklucza zaistnienie obu jednocześnie. Stąd też nie dziwi mnie wcale brak "wybuchu", "kuli ognia" czy innych "filmowych efektów specjalnych" nawet pomimo stosunkowo dużej ilości paliwa na pokładzie samolotu w chwili zdarzenia.
A pożar jakiś tam przecież był...
Do tego miejsca byłem całkiem poważny.P.S.
A może samolot nie miał już paliwa? Nie wiem, jaki mógłby być tego powód, ale to by uzasadniało podejście w trudnych warunkach, zejście zbyt nisko, i pewnie jeszcze inne takie tam...
