Chyba nie dobrze zaczynać nowy wątek, więc może stary ale 'okołotematowy' się wyczerpie.
Już niedługo hitlerowskie hordy przekroczą granice II RP, a Luftwaffe zbombarduje Wieluń*, czyli II Wojna w Europie. Czytam sobie z tej okazji różnego rodzaju dyskusję na temat uniknięcia tej rzezi w kontekście polskim. Czyli "co by było gdyby?" Odkąd prof. Wieczorkiewicz wygłosił (w zasadzie odkąd ją usłyszałem) swoją (bądź zasłyszaną), dość kontrowersyjną tezę o potrzebie dogadania się z nazistami i podpisaniu się pod hasłami Hitlera dotyczącymi zmiażdżenia bolszewii, oraz wspólnego frontu polsko- niemieckiego przeciw ZSRR stałem się jej umiarkowanym zwolennikiem.
Główne argumenty profesora:
- nikłe straty terytorialne (Gdańsk, który nie był etnicznie polski)
- możliwości umocnienia pozycji Polski (pakt antykominternowski z większymi państwami)
- możliwość obalenia Stalina i uzyskania bezpieczeństwa na wschodzie
- łatwość obalenia reżimu Hitlera w późniejszym czasie (po zwycięstwie nad ZSRR)
- dużo mniejsze straty ludnościowe w Polsce
- dostęp do technologii niemieckich
- możliwość uniknięcia Holokaustu (dla mnie, raczej nie do obrony)
- brak 'komunizmu' w Polsce
- znalezienie się w zachodniej strefie wpływów po klęsce państw Osi
W tej całej sprawie jest kilka kwestii na które prof. Wieczorkiewicz nie zareagował i które pominął:
- możliwość przegranej z państwami koalicji do których wciągnięto by ZSRR
- po przegranej - utrata niepodległości (Polska republiką rad, choć w przypadku Rumuni i Węgier tak się nie stało)
- możliwość zmuszenia sojuszników (Osi wraz z Polską) do zakończenia działań przez amerykańską bombę atomową
Z mojego romantycznego punktu widzenia (całkowicie pomijając naukę

) lepiej byłoby oglądać Beefy w szachownicach, niż w hakenkreuzach.
Kwestia do przemyśleń...
*Czytałem ostatnio, że moje miasto powiatowe było pierwszą ofiarą barbarzyństwa Luftwaffe - oczywiście bzdura, ale dziennikarze wiedzą lepiej. Do tego bardzo mnie zdziwił fakt niesamowitego szczęścia włodarzy Wielunia, że to my byliśmy pierwsi. Brzmi to dla mnie bardzo sadystycznie. Z czego się tu cieszyć?