Kurde... sprzęt był dobry, bezproblemowo wytrzymał czterokrotne zalanie piwem, zalanie kawą, nadepnięcie podczas imprezy, pracę na pomoście pokrytym częściowo piaskiem (jestem ratownikiem WOPR-u) przy trzydziestostopniowym upale, pracę podczas mrzawki/deszczu (na touch padzie robiła się istna kałuża, w tych chwilach przydatna była "zapasowa myszka", czyli ten czerwony guziczek, czy jak to się tam zowie), kilka upadków z biurka oraz uderzeń podczas wygłupów z kolegami (laptop użyty jako gazrurka/kij baseballowy). Niestety ,złodzieja nie wytrzymał. Ba ,raz podczas składania Irackiego MiG-a 29, kot wylał mi wodę do rozcieńczania farbek...kałuża popłynęła w stronę wiatraczka. Wyłączyłem go ,złożyłem i położyłem na pościeli....TAK, wiatraczkiem w dół. ...później się okazało ,iż on nie był wyłączony. ...po czterech dniach suszenia ta franca wróciła do normalnej pracy. Niestety ,przez miesiąc po wypadku zawiesił się około trzech do pięciu razy. Później wszystko wróciło do normy. Plam po farbach modelarskich, rys i rzucania plecakiem wraz z lapem w środku nie liczę...

Wspomnę tylko ,iż jego poprzednik, Fujitsu Siemens ...dosłownie rozpadł się na kawałki.
Aha, T61p spokojnie wytrzymywał imprezy w poznańskich akademikach i pracę na mrozie. Bateria na "trybie oszczędnym" potrafiła
wytrzymać ponad cztery godziny (tylko stary Winamp, podczas przeglądania netu wytrzymywał ok. 3,5 h).
Mam nadzieję ,że jeszcze go kiedyś odzyskam. Wracaj do mnie kochanie cały i zdrowy...
