Kilka przemyśleń w temacie. Interpunkcja polska vs. angielska (określenie "anglosaska" jest tutaj z historycznego punktu widzenia błędne, ale mniemam, że to był celowy zabieg):
- Angielska, jak dla mnie, jest prostsza: mamy jedną, generalną zasadę, czyli oddzielamy zdania podrzędne w zdaniu złożonym przecinkami, wtrącenia oddzielamy "dashami" (takie długie myślniki bez spacji po i przed słowem) i to w zasadzie wszystko (jak ktoś chce się bawić w bardziej zaawansowane pisanie, to do zabawy wkraczają średniki i dwukropki, ale to bardziej kwestia stylistyczna). Wszystko jest o tyle proste, że szyk zdania jest sztywny, a samo zdanie definiuje się przez orzeczenie, przy czym sprawa jest o tyle prosta, że nie ma imiesłowów a gerudium traktuje się jako dopełnienie.
- Polska interpunkcja niby też jest prosta, jak napisał Zefirro, ale dowolny szyk zdania nieco to komplikuje, a kompletnym bólem pośladów są spójniki ze sztywno przypiętymi przecinkami - zawsze przez "który" i "a", ale nie w wypadku "słoń a sprawa polska" i tak dalej. Możliwe, że to jest błędne podejście, ale tak mnie uczyły stare panny w szkole. Niby proste, ale język polski uwielbia wyjątki i zawsze się na jakiś trafi. Druga sprawa, która mocno komplikuje temat, to to, że polski lubi długie zdania. Poloniści i inne mądre głowy z uporem głoszą tę teorię, zmuszając uczniów do stawiania przynajmniej dwóch przymiotników na każdy rzeczownik i pisania tak bardzo złożonych zdań, jak tylko się da. Przezabawne efekty tych działań można potem zobaczyć w listach motywacyjnych, a nieco mniej zabawne w pracach naukowych (polecam dzieła Jana Szczepańskiego, jak ktoś chce zobaczyć stronę z aż jedną kropką). Dorzućmy to tego dowolny szyk zdania, który polski dopuszcza i mamy bałagan, w którym nie trudno o błąd i spory problem dla odbiorcy, bo często zanim dojdziemy do końca zdania, już dawno zapomnieliśmy, co było na początku. Oczywiście można sobie darować i pisać krótko, ale to wiąże się z pozbyciem się nawyków wbijanych młotkiem do głowy od podstawówki w myśl, absurdalnej jak dla mnie idei, że wypracowanie to jest praca literacka i trzeba pisać kwiecistym językiem.
Poza tym, nie ma żadnego, o ile mi wiadomo, ostatecznego podręcznika do polskiej interpunkcji. Zasady są zawsze zamieszczane w słownikach ortograficznych i zawsze w skróconej wersji.
Natomiast kompletnie zaskoczyła mnie kwestia "tą" - pierwsze słyszę, żeby to był choćby uzus. Zresztą col_Kurtz bardzo dobrze wyjaśnił zagadnienie.
Co do samej mowy i odnosowienia - powszechnie wiadomo (mam nadzieję), że przesadna poprawność wymowy jest błędem, aczkolwiek nie powiedziałbym "wypowiedziałem sie", bo to już trąci mową potoczną z rodzaju "sie robi, szefie".
O "efekcie dziennikarskim" to już szkoda w ogóle gadać, zdolności językowe "dziennikarzy" zeszły na psy i degradują się coraz bardziej zwłaszcza w dobie internetu, gdzie w każdym artykule na dowolnej stronie z wiadomościami można znaleźć całe spektrum błędów.
Smutne czasy nastały, bo całą naszą dyskusję mógłby w zasadzie byle małolat podsumować stwierdzeniem "gratulacje, posiadacie masę imponującej i kompletnie bezużytecznej wiedzy".