Ja nie wiem jak tam samoloty, ale dawno dawno dawno temu, można było rozpoznać że na pobliskim lotnisku odbywają się zawody szybowcowe...po tym że w promieniu 30km w żadnym samochodowym sklepie nie było mleczka do polerowania karoserii a w sklepach z chemią płynu do nabłyszczania podłogi.
Panowie słusznie robili szybowce na "glantz"

w celu poprawy nawety odrobiny osiągów.
A co do warstwy przyściennej to jest taka anegdota.Z życia wzięta.
Zawody szybowcowe,bodajże w Lesznie. Mistrzostwa Europy czy coś... generalnie sama śmietanka z Europy się zjechała.
Szybowce pomontowane, ustawione, Włosi sprawdzają zrywki na krawędziach natarcia (tak, te wspomniane wcześniej) i kombinują aby linki się nie splątały, Polacy polerują przy pomocy zdobytego mleczka szybowce no i oczywiście zjawiają się Niemcy... Niby normalnie wszystko ale po montażu kiedy zaczynają szykować szybowce, zapada cisza.Zawodnicy innych nacji mają miny od konsternacji ,przez zdziwienie po rozbawienie kretyna wipisane na twarzy. Czemu?
Otóż jakiś Helmut w kitlu wpadł na pomysł,że cząsteczki warstwy przyściennej lepiej będą się "ślizgać" po innych cząsteczkach. Jak to uzyskać? No przecież że jest banalnie proste! Trzeba taką cząsteczkę 'schować' i "umocować" jakoś w powierzchni. Najlepiej w jakiś "porach".Czym osiągnąć odpowiednie pory?
I tu jest rozwiązanie zagadki konsternacji na polu wzlotów. Bo wszyscy pozostali myli, polerowali i huhali na swoje szybowce, a Niemcy..... wyjęli papier ścierny i "jechali po całości" .
Po kilku takich eksperymentach zaniechali dalszych doświadczeń...
A z innej beczki. Z powodu "czystości" opływu szron na skrzydle jest niebezpieczniejszy od lodu.
Ciekawe przykłady tutaj
http://dlapilota.pl/wiadomosci/polska/drogocenne-drobiazgi-cz-v