1 - karton "na rower" można dostać (przynajmniej u nas i w USA) w każdym sklepie rowerowym (takim co sprzedaje w całości) za darmo. Warto, bo i rozmiar ok (nie za mały więc całość się zmieści, nie za duży więc "upychanie bąbelków" nie zajmie ci całą wieczność);
2 - rower "kompaktujemy": ściągamy oba koła i umieszczamy obok ramy (pomiędzy elementy koniecznie sporo "miękkiego"), to samo z siodłem/sztycą i - jeśli się da - kierownicą. Jeśli "nie strach", zdejmujemy tylną przerzutkę (najbardziej wystaje, a jest dość wrażliwa);
3 - do tak "spakowanego" roweru dostosowujemy rozmiar kartonu - nie polecam pomijać tego "punktu programu". Celem jest uczynienie pakunku możliwie "poręcznym" - im łatwiej jednej osobie będzie go przenosić, tym mniejsza szana, że jej "przypadkiem się wymsknie". Dodatkowo sprawi to, że karton będzie "bardziej kwadratowy", a tym samym zmniejszy ryzyko uznania na "niewymiarowy";
4 - upychamy "miękkie". Raczej nie polecam "poduszek powietrznych" - czasem nie wytrzymują konfrontacji z twardymi wystającymi elementami roweru. Bąbelki raczej do owijania poszczególnych elementów, jako wypełniacz najlepiej nadają się "fistaszki" (takie ze styropianu, zwykle różowego) lub mocno upchane gazety - jedno i drugie niestety w nieprzyzwoitych ilościach (kolejna zaleta zmniejszenia kartonu). Warto też rozważyć wypełnianie - szczególnie miejsc w których zostało więcej luzu - ubraniami (w tym butami sportowymi). Spełniają funkcję wyśmienicie, kosztują zero, wypełniają przestrzeń szybciej niż "fistaszki", no i zmniejszają przez to ilość "pozostałego bagażu", który będziesz przewoził.
Dodatkowe "hinty":
- jeśli z jakiegoś powodu pozostały w kartonie spore puste miejsca (bo na przykład pochodzi on z dużego 29" i nie został zmniejszony) do wypełnienia ich warto uzyć fragmentów innego kartonu zwiniętych w rulon;
- wypełniaczy nie upychamy "na wcisk"; zasadniczo powinny głównie "kasować luzy". Karton po zapakowaniu powinien stawiać opór przy naciskaniu "największej strony", ale też lekko się przy tym uginać. Zdecydowanie odradzam upychanie do stanu "napęcznienia" (gdy karton wygląda jakby ktoś wypełnił go szczelnie popcorn'em i wsadził do mikrofali);
- w zaciskach hamulców hydraulicznych - jeśli nie ma w nich tarczy po zdjęciu koła - koniecznie muszą się znaleść jakiekolwiek "dystanse" (niekoniecznie fabryczne); niektóre hamulce po całkowitym zaciśnięciu szczęk (nawet nowych) potrafią "puścić farbę";
- nie jest jakoś szczególnie ważne aby zakrywać oznaczenia widniejące na kartonie (szczególnie jeśli widać od razu, że nie jest zapakowany "fabrycznie"), warto jednak pokusić się o szczególną staranność przy zaklejaniu - wliczając w to podklejenie połączeń "od środka" (w tych miejscach, które nie muszą być otwarte przy pakowaniu) oraz "poprawienie" istniejących połączeń na zewnątrz (nawet tych "fabrycznych", nigdy nie otwieranych);
- dla szczególnie cierpliwych i wymagających: dobrym sposobem na dodatkowe zabezpieczenie przed "zgnieceniem" (jeśli np. twój karton wyjąduje płasko pod stosem innych) jest "pozyskanie" pasów grubego kratonu o szerokości równej wnętrzu użytego "opakowania", i "przetykanie" ich - zwiniętych w mniejsze i większe ruloniki zależnie od dostępnego miejsca - przez elementy roweru w trakcie wkładania. W efekcie powinno to przypominać "kartonowe filary" pomiędzy bocznymi, największymi (a przez to najbardziej podatnymi na uszkodzenia) powierzchniami paczki. Jest to bardzo skuteczny sposób znaczącego zwiększenia odporności całego opakowania w jego najmniej wytrzymałej płaszczyźnie.
Powodzenia.